
Najwięcej miejsca zawsze poświęca się zwycięzcom, najlepszym i najbogatszym. Warto jednak pochylić się nad ćwierćfinalistą rozgrywanego w Bułgarii Euro U-17. Reprezentacja Hiszpanii, na pierwszy rzut oka kadra jak kadra. Jednak przyjrzawszy się jej z bliska, można odnieść nieco inne wrażenie. Pomimo słabych wyników jest tam paczka z ciekawą przyszłością (oby) i CV, które mimo młodego wieku może robić wrażenie. Podkreślić należy fakt, że to dla La Rojity pierwszy turniej od 2010 roku, w tej kategorii wiekowej.
A miało być tak pięknie…
Santi Denia prowadzi reprezentacje od lipca 2010 roku, ale, co ciekawe, dopiero po raz pierwszy zagrał ze swoim zespołem na mistrzostwach Europy. Cztery kolejne nieobecności to wieczność, patrząc przez pryzmat hiszpańskiej piłki. Rok 2011 – porażka w Elite Round z Anglią, 2012 – lepsza okazała się Gruzja (która później, ex aequo z Polską, zdobyła brązowy medal), 2013 – mocniejsze były Francja i Chorwacja, a przed rokiem Szwajcaria i Rosja.
W tym roku Hiszpanom pomogła UEFA, rozszerzając turniej finałowy z ośmiu do szesnastu uczestników. Ale poza awansem na niewiele się to zdało. Sam turniej to pięć spotkań, w których La Rojita aż trzykrotnie zagrała na 0:0! Poza tym strzeliła tylko trzy gole – z Austrią i Bułgarią – ale one na nikim wrażenia nie robią. Jakby tego było mało rozkład goli jest kolejnym ciosem przeciwko zespołowi: rzut karny i dwa – pomysłowo rozegrane, to trzeba przyznać – rzuty wolne.
W eliminacjach też cudów nie było. I o ile w pierwszej rundzie obyło się bez problemów, bo i trudno by Słowacja, Luksemburg i Litwa miały takowe sprawić (trzy wygrane i 8:2 w bramkach), o tyle w drugiej fazie Hiszpanie zanotowali aż dwa remisy. Podział punktów w meczu z Francją można jeszcze zrozumieć, bo Trójkolorowi ostatecznie wygrali cały turniej, ale taki sam wynik z Izraelem to raczej powód do wstydu, niż dumy. Paradoksem jest to, że Hiszpanie rozegrali łącznie jedenaście spotkań, w których w regulaminowym czasie gry nie zaznali porażki. Mimo tego 1/4 finału nie może zostać uznana za jakikolwiek sukces, bo nie daje przecież ani medalu, ani nawet awansu na chilijski mundial. Być może to będzie pocałunek śmierci dla Santiego Denii, który swoją karierę oparł głównie na Atlético Madryt. Dla Los Colchoneros grał przez dziesięć lat, a później rozpoczął tam swoją karierę trenerską. Kilka miesięcy przed objęciem kadry, udało mu się zadebiutować w roli trenera w Primera División. Po tym jak zwolniono Abela Resino, on sam, jako drugi trener został “strażakiem” i poprowadził Atléti do bezbramkowego remisu z Mallorcą.
Transferowy zawrót głowy
Przyzwyczailiśmy się, że angielskie kluby rabują hiszpańskie drużyny z młodych piłkarzy tak często, jak tylko mogą. W przypadku reprezentacji prowadzonej przez Santiego Denię żaden piłkarz na Wyspy – póki co – się nie wybrał. Chociaż Fran Villalba miał, ponoć lukratywną, ofertę z Liverpoolu, wolał pozostać w Valencii, gdzie obecnie terminuje w drużynie Juvenil A. Takich oporów nie miał Dani Olmo. Bohater prawdopodobnie najciekawszego, a dla wielu także najdziwniejszego transferu młodych piłkarzy z Hiszpanii. Gdy Alen Halilović wraz z bratem, Dino, przechodzili z Dinama Zagrzeb do Barcelony (Dino ostatecznie wrócił do Dinama), Olmo poszedł w drugą stronę. Uznał, że dla jego kariery lepiej będzie, gdy przeniesie się do innego giganta futbolu młodzieżowego.
– Dani to wielki talent. Jest lepszy niż Zvonimir Boban i Robert Prosinečki w jego wieku – mówi o swoim podopiecznym Zoran Mamić, trener Dinama.
Olmo zdążył już rozegrać kilka meczów w pierwszej drużynie chorwackiej ekipy, co tylko potwierdza jego wybór.
– Najcięższy był początek, gdy mój angielski był niezbyt dobry, a po chorwacku nic nie rozumiałem – mówi sam zainteresowany, który od tamtej pory zrobił postępy w nauce obu języków.
Przed Euro UEFA przygotowała listę szesnastu zawodników, na których warto zwrócić uwagę podczas turnieju – po jednym z każdej reprezentacji. Wśród Hiszpanów największą uwagę skupiono właśnie na zawodniku grającym w stolicy Chorwacji.
Kryzys La Masii? Nie tutaj
Wbrew głosom o kryzysie La Masii, reprezentacja U-17 stanowi kompletne zaprzeczenie tej tezy. Dani Olmo odszedł, ale Iñaki Peña, Dani Morer, Marc Cucurella, znany jako Cucu, Carlos Aleñá i Carles Pérez, to zawodnicy, którzy na co dzień szlifują swoje umiejętności w centrum treningowym imienia Joana Gampera.
Najważniejszy z tego kwintetu jest kapitan, Carlos Aleñá. To on, wraz z Marokańczykiem Ayoubem Abou i znanym z afery transferowej Koreańczykiem Lee Seung-Woo, jest według ekspertów największym talentem rocznika 1998. Aleñá w niemalże każdym z zespołów – zaczynał od Bejamin (U-10) – był kapitanem. Miniony sezon spędził w Juvenil B, a pod koniec dostał nawet szansę gry w Juvenil A, mimo że według wieku mógłby grać jeszcze barwach Cadete A! W Internecie można natknąć się na taki opis tego chłopaka:
Może kierować grą i podawać – jak Xavi; może się cofnąć i bronić – jak Busquets – może szybko zmieniać tempo i inicjować kontrataki – jak Iniesta. Może też strzelać gole i zaliczać asysty – jak Fabregas. Jednym słowem, ideał.
I również w jego przypadku Anglicy z Manchesteru (City) oraz Londynu (Arsenal i Chelsea) czynili podchody by sprowadzić do siebie Carlosa. Ten nie dał się skusić szybkiej kasie i pozostał wierny barwom Blaugrany. Wszystkie młodzieżowe turnieje to praktycznie nagroda za nagrodą. Mimo że Hiszpanie na obecnym Euro nie zachwycili, to Aleñá nie ma się czego wstydzić. Gol w starciu z Austrią oraz dwie asysty z Bułgarią oznaczają udział przy wszystkich bramkach jego zespołu!
Marc Cucurella porównywany jest do Carlesa Puyola, chociaż jego idolem jest David Luiz. Cóż, fryzura mówi w tym przypadku wszystko…
Co ciekawe to wychowanek Espanyolu, gdzie dobrze zakolegował się z Carlosem Torrentsem i Carlesem Pérezem. Barcelona tej przyjaźni nie rozerwała, bo wzięła wszystkich trzech. Ten ostatni już jest porównywany do Arjena Robbena. Tak, jak w przypadku Latającego Holendra, tak i Pérez jest ustawiany jako „odwrócony skrzydłowy”. Powiedzieć o nim lewonożny, to nie powiedzieć nic. Zagrania słabszą nogą można policzyć na palcach jednej ręki. Kolejne podobieństwo to jego egoizm boiskowy. Przeprowadza bardzo dużo indywidualnych akcji i to jest akurat pole do poprawy, bo przez taki styl gry Gerard Deulofeu, mimo ogromnych umiejętności i bycia największą perłą La Masii ostatnich lat, ma problem z wejściem na stałe do pierwszej drużyny i pałęta się po kolejnych wypożyczeniach.
Kolejnym zawodnikiem, który gra w Barcelonie jest bramkarz Iñaki Peña. Zaczynał ten turniej jako rezerwowy, ale po ogromnej kompromitacji Alejandro Santomé(Atlético Madryt) w meczu z Bułgarią, wszedł do bramki i w dwóch meczach nie wpuścił gola. W 1/4 finału, po bezbramkowym remisie z Niemcami, wydawało się, że Hiszpania ma wszystko pod kontrolą, skoro w bramce jest Peña. Dlaczego? Przydomek Ośmiornica nie wziął się znikąd. Dwa lata temu, podczas turnieju w Leon, Barcelona grała w finale z Atlético. Bez goli w meczu i dogrywce, aż wreszcie przyszły rzuty karne. Dziewięć serii, w których aż sześciokrotnie wybronił strzały rywali! Przy okazji były bramkarz Villareal sam wykorzystał swoją jedenastkę i wraz z kolegami mógł świętować wygraną. W grudniu 2013 roku Barcelona wystawiła dwie drużyny – Blau i Grana – na turnieju HTU Hallen w Niemczech. Iñaki grał w drugim zespole, który doszedł do finału. Grana pokonała Dinamo Zagrzeb, a nasz bohater wybronił wszystkie rzuty karne! Ta przydługa opowieść miała pokazać dlaczego Hiszpanie powinni wygrać tamten konkurs rzutów karnych. Nasi zachodni sąsiedzi nic sobie z umiejętności baskijskiego bramkarza nie robili i pokonali go w komplecie, co dało im awans do półfinału. Podobnie miały się sprawy w przypadku Anglików – mecz barażowy o awans do mundialu – którzy również nie dali szansy na obronę karnego… Warto też wspomnieć, że jeśli za rok Hiszpanie awansują na Euro U-17 (w pierwszej fazie eliminacji zagrają m.in. z Polską), to Peña dalej będzie mógł grać, gdyż to chłopak z rocznika 1999. Podobnie, jak w przypadku golkipera Włochów, gdzie Gianluigi Donnarumma (AC Milan) jest młodszy od większości kolegów, ale swojego hiszpańskiego odpowiednika kasuje wzrostem. 180 cm Baska, przy 196 cm Donnarummy, nie zrobi na nikim wrażenia.
Kuki
Skoro w jednej drużynie mogli grać Koke i Keko, to w jednej reprezentacji mogą grać Cucu i Kuki… Kuki, czyli w zasadzie José Luis Zalazar, potomek urugwajskiego napastnika, który w 1986 roku grał na mundialu w Meksyku, a rok później był już w Hiszpanii. Kolejno: Cádiz, Espanyol, Albacete, Racing Santander, by powrócić wreszcie do Albacete. Tam karierę zakończył i tam ją rozpoczął jego syn, który podobnie jak tata, grał dla klubu z Kastylii-La Mancha. Warto wspomnieć, że jego bracia: Juan Pablo, Rodrigo i Mauro, także grali lub grają dla Albacete.
Kuki urodził się co prawda w Montevideo, ale nie miał jeszcze roku, gdy zamieszkał na stałe w Hiszpanii. W 2012 roku wraz z Enrique Piną przeszedł do Málagi i powoli pnie się w górę w klubowej hierarchii. Na koniec ubiegłego sezonu dostał nawet 45 minut w sparingowym meczu, a w lecie brał udział w przygotowaniach pierwszej drużyny na obozie w Australii. Obecnie jest zawodnikiem Atlético Malagueño (rezerwy), ale jeszcze nie jest podstawowym graczem. Podobnie jak innymi chłopakami, tak i nim interesują się angielskie kluby. W tym momencie jego klauzula wynosi ledwie 6 milionów euro, ale po ewentualnym debiucie w pierwszej drużynie automatycznie wzrośnie dwukrotnie.
Tercet z Walencji
Wbrew nagłówkowi nie wszyscy zawodnicy grają na Mestalla. Na początku tekstu wspomniałem o Franie Villalbie, który szybko pnie się w górę w klubowej hierarchii – Juvenil A pod wodzą Rubéna Barajy. Poziom niżej od niego jest Fran Navarro – obaj grają w Valencii. Wiele mówi się też o zawodniku, który być może już niebawem zadebiutuje na Ciutat de Valencia. W barwach Levante gra José Luis García Vayá, czyli po prostu Pepelu. W ubiegłym roku podpisał bardzo długi kontrakt z Granotas, który kończy się dopiero w 2021! Jak ważny jest to zawodnik dla cantery Levante niech świadczy fakt, że na oficjalne przedłużenie umowy pofatygował się prezydent klubu Quico Catalán. Na uwagę zasługują jego warunki fizyczne – 185 centymetrów wzrostu. Jako pierwszy zwrócił na niego uwagę Joaquin Caparrós. Teraz wydaje się, że Lucas Alcaraz powinien dać szansę temu chłopakowi w przygotowaniach przed przyszłą temporadą. Środek pola z młodzianami – Pepelu i Victorem Camarasą – to pewnie marzenie wielu fanów Levante.
Co dalej
Iñaki Peña i Marc Cucurella za rok będą mogli znowu walczyć o Euro U-17, które zostanie rozegrane w Azerbejdżanie. Reszta powoli będzie przechodziła do wyższych kategorii i za dwa lata, a co zdolniejszych za rok, spotkamy ich w barwach reprezentacji U-19.
Gorzej wygląda przyszłość trenera, który przez kilka lat swojej pracy tylko raz awansował na turniej i to przy ułatwionych warunkach. Sam turniej był porażką. Wielu zawodników dobrze zna trenera reprezentacji młodzieżowej U-21, Alberta Celadesa, i wydaje się, że byłby to idealny następca dla Denii. Jednak ani RFEF, ani sam zainteresowany, zapewne nie palą się do zawodowej degradacji, bo za takową można by uznać prowadzenie kilka lat młodszej reprezentacji.