
Mistrz Europy, wychowany w Benfice, błyskotliwy pomocnik. Ciągle młody i z dużym potencjałem. Zainteresowanie wielkich nie powinno więc dziwić, prawda?
Transferowe szaleństwo
Portugalczyk, który na Mestalla trafił 2 lata temu szybko stał się obiektem wielu plotek. Mowa była o ewentualnym transferze do Manchesteru United i to już niecałe pół roku po przenosinach do Hiszpanii. Nic dziwnego w przypadku, jeśli mówimy o kliencie Jorge Mendesa. To właśnie w osobie superagenta należy upatrywać jednego z głównych powodów dlaczego tak głośno jest o 22-letnim pomocniku. Zainteresowanie Anglików spowodowało, że szybko zrewidowany został pierwszy kontrakt, w którym podniesiono klauzulę odstępnego. Obecnie wynosi ona 115 mln €. O czym jak się można było przekonać pod koniec czerwca, nie wszyscy wiedzieli.
Jak na rozgłos, jaki osiągnął ostatnio André byłaby to cena promocyjna, a Katalończycy jeszcze chcieli z domniemanej klauzuli 40 mln € cenę zbijać. O ile zainteresowanie ze strony Valencii kupnem Halilovicia czy Tello było zapewne prawdziwe, bo takie informacje w mediach wielokrotnie się przewijały, o tyle aż niewiarygodne jest to, że w Katalonii nie wiedzieli o zmianie kwoty klauzuli odstępnego. Zwłaszcza że nie była to w żadnym razie sprawa tajna, lecz głośno komentowana w lokalnych mediach. Tak czy siak Mundo Deportivo także podawało informację o tym, że po kupnie Umtitiego głównym celem jest Gomes. Obecnie temat wydaję się martwy. Do walki wkroczył Juventus, który miał oferować ogromną sumę, bo aż 65 mln €, co stanowiłoby rekord w historii transferów VCF. Włosi mieli być na tyle zdesperowani, że chcieli dorzucić jeszcze Pereyrę, Hernanesa, Asamoaha bądź Islę. Do Turynu zawitał jednak Miralem Pjanić. Kiedy wydawało się, że temat jest zamknięty, za sprawą zapewnień ze strony VCF o treści – 115 mln € albo nic – do gry włączył się kolejny klub…
Por 1ª vez la portada de Marca no miente. André está más cerca de Madrid que hace una semana. 745km concretamente. pic.twitter.com/z44hTkSkfT
— VCF Forever (@VCForever) July 18, 2016
Choć Królewscy oferują mniej niż za Portugalczyka proponowali włodarze Starej Damy, Marca twierdzi, że Gomes jest bliżej Madrytu. Geograficznie i owszem, co zresztą przedstawione jest na powyższym tweecie. Zespół z Madrytu jest na tyle zdeterminowany, że ma oferować Jesé lub Asensio plus gotówkę (brak informacji odnośnie konkretnej kwoty). Oczywiście to wszystko plotki, ale one pokazują na jaką skalę rozdmuchana została sprawa ewentualnego transferu André i za jakiego piłkarza uchodzi. Dodajmy jeszcze, że wszystko powyżej to nie pogłoski rodem z fichajes.net, lecz z poważniejszych źródeł, jak La Gazetta dello Sport, Marca, Mundo Deportivo czy Sport. Coś więc w tym wszystkim musi być, zwłaszcza, że sam klub daje jasno do zrozumienia, że Portugalczyk nigdzie się nie wybiera. Czy słusznie Valencia chce go zatrzymać za wszelką cenę, a największe kluby starają się go pozyskać?
Ekspert od efektów specjalnych
André niewątpliwie posiada znakomitą technikę. Korzysta z niej często próbując efektownie mijać rywali. Dysponuje dobrymi warunkami fizycznymi, bo 188 cm wzrostu jako środkowy pomocnik, to najwyższa półka. Często próbuje groźnie wyglądających strzałów z dystansu. Potrafi dostrzec coś czego nie widzą inni i z różnym skutkiem zagrywa podania otwierającyceh drogę do bramki partnerom z zespołu. Brzmi fantastycznie, tak też często to wygląda, bo nie tylko kibicom Nietoperzy po jego zagraniach zdarza się złapać za głowę i wykrzyknąć wow. Nie jest to jednak tak częste, jak mogłoby się wydawać. Póki Valencia radziła sobie jako tako, to i wady Gomesa nie były tak widoczne. Jakie wady? Sezon 2015/16 pokazał, że wiele z jego zalet, to tylko pozory.
Tak naprawdę poprzednie rozgrywki to duży spadek formy Portugalczyka. Na palcach jednej ręki można wymienić mecze, w których spisał się na plus. Był chaotyczny, często tracił piłkę. Oczywiście wdawał się w dryblingi i na tle drużyny miał ich sporo, ale to też wynikało z liczby podejmowanych przez niego prób. Jego gra często pozostawiała wiele do życzenia, a strzały tylko wyglądały na groźne, zazwyczaj szybując tuż obok słupka bądź nad poprzeczką. Dla porównania, choć Portugalczyk w tamtym sezonie oddał na bramkę przeciwnika podobną liczbę uderzeń do Negredo, to jego conversion rate wynosi zaledwie 10%, natomiast wyśmiewanego Rekina 15%. Oczywiście Gomes napastnikiem nie jest i z tego do końca rozliczany być nie powinien, jednak gdyby komuś przyszło do głowy, że ten zawodnik ma dobry strzał (a na marginesie – i na takie opinie się natknąłem), to dodam, iż gdyby tak strzelał w Ekstraklasie, zapewne nosiłby przydomek „dobra próba”. Ciąg na bramkę to nie wszystko, jest tutaj duże pole do poprawy.
Powyższe porównanie bodaj najbardziej krytykowanego zawodnika Valencii, Daniego Parejo, z budzącym wielki entuzjazm u kibiców innych klubów Gomesem, powinno dawać wiele do myślenia. Dorzućmy do tego jeszcze, iż Gomes mimo tego, że grał na identycznej pozycji co Dani (choć czasami był ustawiany nieco wyżej, bądź z boku, rewelacji taktycznych w tamtym sezonie było pod dostatkiem), to zanotował 3 gole i 3 asysty. Dla pełnego zrozumienia – jego bardziej doświadczony kolega może się pochwalić dorobkiem 8 goli i 5 asyst. Dodajmy jeszcze warunki fizyczne, które mają być jego dużym atutem, wcale nie tak często przydają się na boisku. Ba, momentami można odnieść wrażenie, że przewrócenie wysokiego i nieźle zbudowanego zawodnika nie jest jakimś wielkim osiągnięciem. Portugalczyk, jeśli ma grać na pozycji środkowego pomocnika, koniecznie musi poprawić grę w defensywie. Co prawda grał kiedyś jako defensywny pomocnik, ale to raczej z musu, ta pozycja wybitnie mu nie pasowała. Trudno też mówić o nim jako o rozgrywającym, czasami znika z pola widzenia i bywa niefrasobliwy. Jedynym usprawiedliwieniem może się wydawać gorsza postawa całej ekipy i częste zmiany trenerów oraz taktyki, a co za tym idzie także ról jakie przyszło Gomesowi pełnić na boisku.
Karta stałego klienta… w szpitalu i francuskie zakrzywienie czasoprzestrzenne
Jakby tego było mało, Gomes wydaje się być podatny na kontuzje. Trapią go urazy mięśniowe, w tym jeden poważny, który wykluczył go z gry i treningów na ponad 3 miesiące. Do tego wiele mniej poważnych kontuzji, które jednak każą zwrócić uwagę na problem Portugalczyka. Może to być jeden z powodów jego nierównej formy.
Good luck on getting €115M for André Gomes… ever. Valencia have already spent half the amount on injury bandages & operations.
— Michael [Valencia] (@VCF_Nordic) July 18, 2016
Dlaczego natomiast Valencia chce zatrzymać piłkarza, który spisywał się poniżej oczekiwań, a mimo to inne kluby się o niego zabijają? Odpowiedź jest jedna i brzmi – Pako. To pod okiem baskijskiego szkoleniowca Gomes zaczął spisywać się nieco lepiej. Klub liczy na to, że to właśnie przy nim piłkarz na dobre rozkwitnie i będzie realizować swój niewątpliwie ogromny potencjał. Do tego jeszcze daleka droga, a jego pozostanie wcale nie wydaje się być takie pewne, zwłaszcza w obliczu rzekomych nacisków ze strony Jorge Mendesa.
Dziwi także samo zainteresowanie Realu Madryt. Bo o ile chęć transferu pomocnika jest zrozumiała, mając w głowie możliwy zakaz transferowy dla madryckiego klubu, o tyle zastąpienie któregokolwiek z obecnie operujących w środku pola zawodników niepewnym Gomesem, to strzał na chybił-trafił. Oczywiście André ma talent, ale ciągle musi jeszcze wiele udowodnić. Być może klub dowodzony przez Florentino liczy na to, że po kilku mniej lub bardziej nieudanych transferach (Lucas Silva czy Mateo Kovačić mieli w końcu zatrząść ligą), fortuna się wreszcie do Królewskich uśmiechnie. Jednak zastępowanie Kroosa, Modricia czy Jamesa zawodnikiem, który bardziej w poczynaniach boiskowych przypomina krytykowanego Isco (dużo fajerwerków, niekoniecznie dających cokolwiek drużynie), jest całkowicie niezrozumiałe. Wpływ na to ma zapewne zakończony niedawno europejski czempionat, ale powiedzenie, że Gomes w reprezentacji Portugalii odgrywał ważną rolę, byłoby dużym nadużyciem.