O zakończeniu ligi pisało się już w lutym, później w marcu, żeby pod koniec kwietnia wyrzucić do kosza całą tę pewność i stwierdzić, że w zasadzie to wszystko jest możliwe. Barcelona musiała to mistrzostwo wygrać dwa razy, ale może właśnie to sprawia, że ten tytuł smakuje tak szczególnie. Mistrzostwa wygrywane w ostatniej kolejce, rzutem na taśmę, są zawsze wyjątkowe. Dumie Katalonii należą się gratulacje nie tylko dlatego, że ten tytuł zdobyła, ale przede wszystkim ze względu na odrodzenie, jakie nastąpiło w ostatnich kolejkach. Barça wykorzystała limit błędów, ale kiedy trzeba było, to wytrzymała ciśnienie i kibice mogli zgodnie krzyknąć: CAAAMPEEEOOONEEESS!
Nie mogliśmy odpuścić corocznego wręczenie nagród, które przyznajemy wraz z FCBarca.com. My to wiemy, piłkarze to wiedzą i Wy – kibice – to wiecie, że są to nagrody wyjątkowe. Jury w składzie Piotr Miekus i Magdalena Żywicka (z pomocą Dawida Kuliga oraz innych redaktorów Ole) zrobiło wszystko, żeby było obiektywnie. Czy się to udało? Mamy nadzieję, że tak.
Najlepszy bramkarz
1. Jan Oblak (Atlético Madryt)
2. Keylor Navas (Real Madryt CF)
3. Claudio Bravo (FC Barcelona)
Stawkę najskuteczniejszych bramkarzy La Liga otwiera golkiper Barcelony. Choć Claudio Bravo w tym sezonie nie imponował tak widowiskowymi interwencjami, jak te, które mogliśmy podziwiać w poprzedniej kampanii, to jednak jego statystyki pozostają na bardzo dobrym poziomie. Pod względem liczby bramek straconych na mecz uplasował się na drugim miejscu, ze średnią 0,69. Barcelona straciła w tym sezonie 29 goli, co czyni ją drugą najszczelniejszą defensywą ligi. Oczywiście ogromny udział w wypracowaniu tych liczb miał właśnie Claudio Bravo. Na drugim stopniu podium uplasował się Keylor Navas. Musimy przyznać, że długo zastanawialiśmy się nad wyborem pomiędzy reprezentantem Kostaryki, a broniącym w Villarrealu Areolą. Co prawda zawodnik Żółtej Łodzi Podwodnej ma minimalnie lepszy bilans bramek straconych na meczu (0,81 do 0,82), jednak nasz wybór padł na Keylora. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że roboty w Realu miał w tym sezonie co niemiara. Defensywa klubu nie prezentowała się na poziomie choćby sprzed roku, o czym świadczy sama liczba interwencji, jakie wykonać musiał Navas. 2,47 na spotkanie. Jeśli przypomnimy sobie letnią historię tak pożądanego transferu De Gei i próby wypchnięcia Keylora z klubu, to droga, jaką przeszedł od tego momentu, jest imponująca. Już na samym początku sezonu sprawił, że madridistas zapomnieli o marzeniu z Manchesteru United i ochrzcili Navasa mianem świętego. Pierwsze miejsce jest tylko jedno, zwycięzca jest tylko jeden i jest nim Jan Oblak. Któżby inny, skoro to Słoweniec zdobył Trofeo Zamora i to z miażdżącą przewagą. 0,47 bramki na mecz, zaledwie osiemnaście straconych goli we wszystkich ligowych kolejkach! Jedyny kamyczek, jaki możemy wrzucić do ogródka Oblaka jest taki, że w jego pracy w znaczącym stopniu pomogła żelazna defensywa Atléti, która sprawiła, że interweniować musiał zaledwie 1,66 raza na mecz. Nie zmienia to faktu, że w tym sezonie był najlepszy.
Najlepszy środkowy obrońca
1. Diego Godín (Atlético Madryt)
2. Gerard Piqué (FC Barcelona)
3. Weligton (CF Málaga) / Pedro Bigas (UD Las Palmas)
Wybór najlepszych środkowych obrońców nigdy nie należy do najprostszych zadań. Możesz rozgrywać kapitalny sezon, zagrać na równym poziomie 37 spotkań, żeby w tym najważniejszym popełnić niewdzięcznego babola. Możesz mieć lepszy miesiąc, żeby kolejne dwa mieć fatalne. Shkodran Mustafi miał bardzo udaną końcówkę kampanii, ale koniec końców chodzi przecież o utrzymanie równej formy przez cały sezon. Aymeric Laporte i Víctor Ruiz również się wyróżniali, ale głównie na początku sezonu. Na najniższym stopniu podium znaleźli się piłkarze, na których jeszcze w sierpniu byśmy nie postawili. O Pedro Bigasie pewnie jeszcze kilka miesięcy temu słyszeli tylko najzagorzalsi fani hiszpańskiego futbolu, a sam 25-latek do niedawna znany był głównie z występów na zapleczu Primera División. Tymczasem w tym sezonie wyrósł na jednego z najlepszych obrońców ligi i prawdziwą ostoję defensywy Las Palmas (notował średnio 4,5 przechwytów na mecz, co jest najlepszym wynikiem w lidze; podobnym dorobkiem może popisać się tylko Grzegorz Krychowiak). Obok Pedro Bigasa na najniższym stopniu podium znalazł się… Weligton. 36-letni obrońca przeżywał pod wodzą Javiego Gracii drugą młodość. Eliksir młodości? Sok z gumijagód? To między innymi dzięki Brazylijczykowi Málaga (tylko 35 straconych bramek) może popisać się czwartą najlepszą defensywą ligi. Pierwsza dwójka nie będzie zaskoczeniem. Gerard Piqué przez cały sezon grał bardzo solidnie, notował średnio 2 przechwyty na mecz, a jednocześnie dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców. Jedynka w naszym zestawieniu może być tylko jedna: Diego Godín. Może tym razem brakowało czegoś niezwykłego, ale Urugwajczyk poniżej pewnego poziomu po prostu nie schodzi. „Latem miałem ofertę z klubu, który proponował mi duże pieniądze, ale nie chciałem odchodzić”, powiedział ostatnio w wywiadzie dla COPE. Dla Atlético najlepiej, żeby został jak najdłużej.
Najlepszy boczny obrońca
1. Filipe Luis (Atlético Madryt)
2. Marcelo (Real Madryt)
3. Mario Gaspar (Villarreal CF) / Juanfran (Atlético Madryt)
Można się zastanawiać, czy w naszym zestawieniu nie brakuje miejsca dla Hugo Mallo z Celty Vigo, ale Hiszpan konkurencję miał tak silną, że ostatecznie – z ciężkim sercem – zdecydowaliśmy się go zostawić tuż za podium. Top 3 otwiera dwójka piłkarzy: Mario Gaspar oraz Juanfran. Obrońca Żółtej Łodzi Podwodnej najlepszy okres zanotował na jesieni, kiedy oprócz solidnej gry w defensywie (średnio 2,6 przechwytów na mecz) był bardzo groźny w ataku. We wrześniu zdobył kosmiczną bramkę w meczu z Athletikiem…
…a miesiąc później trafił w trudnym starciu z Sevillą (wygrana 2:1). Sezon zakończył z dwoma golami i dwiema asystami. Juanfran? Zawsze solidny, świetnie przygotowany wydolnościowo, a przede wszystkim unikający większych wahań formy. Żołnierz, na którego Diego Simeone zawsze może liczyć i rzadko kiedy się zawodzi. Jeden gol i jedna asysta z całą pewnością nie odzwierciedlają jak ważnym jest graczem dla Atlético. Na drugim miejscu w naszym zestawieniu znalazł się Marcelo, który z Filipe Luisem (możemy już napisać, że to właśnie Filipe zajął w naszym zestawieniu pierwsze miejsce) stoczyli pasjonujący bój o miano najlepszego lewego obrońcy ligi. Marcelo, co ciekawe, wyróżniał się nawet za czasów Rafy Beníteza, co samo w sobie jest nieprawdopodobnym osiągnięciem. Natomiast Filipe Luis zanotował spektakularny comeback z ławki rezerwowych Chelsea wprost na salony najlepszych z najlepszych. Solidny w defensywie (średnio 2,7 przechwytów na mecz) i pomocny w ataku (cztery asysty). My zastanawiamy się w jaki sposób José Mourinho mógł się go pozbyć, a w jego miejsce sprowadzić Babę Rahmana.
Najlepszy defensywny pomocnik
1. Sergio Busquets (FC Barcelona)
2. Casemiro (Real Madryt CF)
3. Bruno Soriano (Villarreal CF)
Defensywny pomocnik to kategoria w naszym zestawieniu, w której z roku na rok zmieniają się zaledwie detale. Stałym bywalcem podium, tym razem na jego najniższym stopniu, jest Bruno Soriano. Pivot Villarreal i tym razem zasłużył na wyróżnienie. Hiszpan znów zanotował imponującą liczbę przechwytów, odbiorów i bloków – w sumie 186. Znamiennym faktem, w podsumowaniu jego sezonu, jest powołanie do reprezentacji Hiszpanii na Euro 2016. Odkryciem na naszej liście jest zawodnik, który zajmuje na niej drugą pozycję. Jeszcze przed tym sezonem nie spodziewaliśmy się, że sprowadzony z Porto za 7,5 miliona Casemiro okaże się tak kluczowym zawodnikiem w Realu Madryt. Tak naprawdę o wartości Brazylijczyka dla tego klubu najwyraźniej świadczyły te mecze, w których się nie pojawiał. Gdy Los Blancos wybiegali na murawę w ustawieniu pozbawionym defensywnego pomocnika, z Kroosem i Modriciem w linii pomocy, niejednokrotnie prezentowali się tragicznie. Najważniejsze jest jednak to, że Casemiro zdołał udźwignąć ciążącą na nim odpowiedzialność i gdy Zidane wreszcie odkrył jego obecność i postanowił na niego postawić Brazylijczyk nie zawiódł. Pozycja numer jeden w klasyfikacji defensywnych pomocników pozostaje niezmienna, ponieważ jest niepodważalna. Sergio Busquets to zawodnik nieodzowny w budowaniu gry Barcelony.
Kiedy Busquets i Messi graja na swoim poziomie, mozesz rozgrywac najlepszy mecz w sezonie a i tak dostaniesz od FCB 2 razy w zeby do przerwy
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) March 6, 2016
90% procentowa skuteczność podań w jego wykonaniu nikogo już nie zaskakuje. Uwagę zwraca jednak fakt, że w tym sezonie Busi zanotował aż 63% wygranych pojedynków powietrznych, co na tle innych DM jest jednym z najlepszych wyników. Z roku na rok Busquets jest lepszy i coraz częściej zaczyna się o nim wspominać nie tylko jako o najlepszym defensywnym pomocniku, ale też jednym z najlepszych piłkarzy świata.
Najlepszy środkowy pomocnik
1. Koke (Atlético Madryt)
2. Saúl Ñíguez (Atlético Madryt)
3. Luka Modrić (Real Madryt CF) / Ivan Rakitić (FC Barcelona)
Tak jak bez Luki Modricia ciężko sobie wyobrazić Real Madryt, a Chorwat zawsze jest pierwszoplanową postacią na boisku w ekipie Los Blancos, tak Ivan Rakitić jest nieco w cieniu tridente MSN i często skupia się na ciężkiej pracy w środku pola. Obaj jednak ze swoich ról wywiązują się znakomicie i z całą pewnością należą do jednych z najlepszych na swoich pozycjach. Luka Modrić w sezonie 2015/2016 to dwa gole i cztery asysty, natomiast Rakitić aż siedem goli i dwie asysty. Halo, halo! Czy tu Barcelona? Czy ktokolwiek słyszał tu o opcji preferencyjnego zakupu Saúla Ñígueza? Nie? To proszę się wreszcie obudzić. Bo Saúl to crack, a ten sezon był jego najlepszą kampanią w karierze. Barça wywalczyła sobie prawo jego wykupu, podobnie jak Javiego Manquillo, podczas operacji transferu Davida Villi. Wtedy mało kto przewidywał, że Saúl zostanie piłkarzem takiego formatu. Jego kontrakt z Atléti obowiązuje do 2020 roku i przez ten czas, jeśli jakiś klub zgłosi się po niego, ekipa z Katalonii może wyrównać jego ofertę i zgarnąć hiszpańskiego pomocnika. Klauzula odejścia Saúla wynosi 45 milionów euro. I tyle warto byłoby zapłacić, bowiem to piłkarz, który byłby bezcenny w każdej drużynie. Dysponuje imponującą wielozadaniowością. Podczas wypożyczenia do Rayo grał jako defensywny pomocnik, ale Paco korzystał też z jego usług w roli stopera. Simeone z początku miał niemały problem ze znalezieniem mu miejsca na boisku: to może być środkowy pomocnik, może być ofensywny, może nawet skrzydłowy. Gdy jednak je znalazł Saúl rozbłysł i stał się jedną z pereł tego sezonu. No i oczywiście, debiutanckie powołanie do reprezentacji Hiszpanii. Możemy tylko liczyć, że mistrzostwa Europy także będą należeć do niego. Królem środka pola w tym sezonie na boiskach Primera División był Koke. Król asyst (w lidze uzbierał ich aż czternaście!), do tego całkiem skuteczny (pięć goli), a przede wszystkim niezwykle solidny. Profesor.
Najlepszy ofensywny pomocnik
1. Antoine Griezmann (Atlético Madryt)
2. Jonathan Viera (UD Las Palmas)
3. Raúl García (Athletic)
Na jego pożegnanie w Madrycie przyszło tysiące fanów. Płakali wszyscy, włączając w to Diego Simeone, dla którego Raúl García często był żołnierzem od zadań specjalnych, gościem, który wszędzie włoży nogę i powalczy o każdą piłkę. Athletic ściągając go do siebie zrobił kapitalny interes, a Raúl García pozostał tym samym zawodnikiem, którego pokochali kibice Rojiblancos. Siedem goli, sześć asyst i średnio jedno kluczowe podanie na mecz. Niezwykły sezon rozegrał również Jonathan Viera, reprezentujący barwy jednej z rewelacji ligi, czyli Las Palmas. 10 goli i 9 asyst to dorobek wręcz kosmiczny. Jak bardzo Kanarki były uzależnione od swojej gwiazdy niech świadczy fakt, że Viera brał udział w aż 42% wszystkich goli swojej drużyny. Szef, szefunio. Po prostu król z Wysp Kanaryjskich. Ile znaczy dla Las Palmas Jonathan Viera niech świadczy choćby wypowiedź Valerona, który z końcem sezonu kończy przygodę z futbolem:
Valerón: "Poprosiłem Jonathana Vierę, żeby przejął mój numer na koszulce. Byłbym tym zaszczycony". Co za klasa. Futbol straci 75% elegancji.
— Dawid Kulig (@d_kulig) May 7, 2016
Pierwsze miejsce w kategorii ofensywny pomocnik powędrowało do zawodnika, w przypadku którego długo zastanawialiśmy się nad wyborem pozycji, w której zostanie nagrodzony. Bo to, że nagrodzony musi być, nie ulegało wątpliwości. Jednak układanka Diego Simeone jest na tyle skomplikowana i delikatna, że sprawiła nam mnóstwo kłopotów. Ostatecznie Antoine Griezmann trafił do naszego zestawiania jako najlepszy ofensywny pomocnik La Liga. Francuz miał w tej kampanii lepsze i gorsze momenty, ostatecznie jednak podsumował sezon 22 bramkami i pięcioma asystami. Jednocześnie zaliczył też 47 kluczowych podań, co biorąc pod uwagę jego obszar gry jest bardzo dobrym rezultatem. W obliczu strzeleckiej impotencji Jacksona i Vietto to na Griezmanna, ramię w ramię z Torresem, spadła odpowiedzialność za ciągnięcie ofensywy Atléti. Francuz po raz kolejny udowodnił, że decyzja o sprowadzeniu go z Realu Sociedad była jednym z najlepszych ruchów, jakich w ostatnich czasach dokonało Atlético.
Najlepszy skrzydłowy
1. Leo Messi (FC Barcelona)
2. Neymar (FC Barcelona)
3. Gareth Bale (Real Madryt CF)
Można się tylko zastanawiać, co by było, gdyby Gareth Bale był cały sezon zdrowy. Ile by strzelił goli, czy Real Madryt miałby większe szanse na zdobycie mistrzostwa Hiszpanii… Kiedy był zdrowy, to Królewscy zawsze mogli na niego liczyć, a on sam był najlepiej grającym głową zawodnikiem w lidze (aż dziewięć goli po strzałach głową). Mimo mniejszych i większych urazów strzelił aż 19 goli i zanotował 10 asyst, co jest jego najlepszym bilansem w koszulce Realu Madryt. Tylko to zdrowie ciągle przeszkadza… Na drugim miejscu w naszym zestawieniu znalazł się Neymar.
Dziwny był to sezon Brazylijczyka. Mniej więcej do połowy stycznia był zdecydowanie najlepszym piłkarzem Barcelony, ba, można pokusić się o stwierdzenie, że oglądaliśmy najlepszą wersję Neya w koszulce blaugrana. Później coś się zacięło, a Neymar zamiast zachwycać, to po prostu irytował. Mimo wszystko 24 gole i 12 asyst są dorobkiem, który łatwo się broni. Leo Messi w pierwszej części sezonu długo leczył kontuzję, ale pomimo problemów w trzynastu meczach strzelił dziewięć goli. W nowym roku przejął od Neymara pałeczkę lidera zespołu i wraz z Luisem Suárezem prowadzili Barcelonę do kolejnych zwycięstw. Na sam koniec skupił się na wspieraniu El Pistolero…
…dzięki czemu zaliczył aż 16 asyst. Do tego dołożył 26 goli, co dało Argentyńczykowi trzecią pozycję wśród najskuteczniejszych strzelców ligi.
Najlepszy napastnik
1. Luis Suárez (FC Barcelona)
2. Lucas Pérez (Deportivo)
3. Aritz Aduriz (Athletic)
O tym, że Aritz Aduriz jest jak wino pisano już tyle razy, że powtórzenie tego po raz kolejny powieje sztampą. Ale powtórzmy. Aritz Aduriz jest jak wino: im go więcej, tym bardziej obrońcom kręci się w głowie i plączą im się nogi. No i oczywiście, im starszy, tym lepszy. Z tej sztampy trzeba skorzystać, bo tak imponującej wersji 35-letniego baskijskiego napastnika jeszcze nie widzieliśmy. 20 bramek i Trofeo Zarra po raz drugi z rzędu. W końcu nawet Vicente del Bosque dostrzegł, że coś jest na rzeczy z tym Adurizem i zdecydował się powołać go na Euro 2016. Kolejny napastnik, którego postanowiliśmy uhonorować jest jedną z niespodziewanych rewelacji tego sezonu. Mowa o Lucasie Pérezie. Piłkarz, którego najwyraźniej można było pamiętać z remisu z Barceloną, który w zeszłym roku zapewnił Deportivo utrzymanie w La Liga, w tym sezonie wspiął się na niezwykle wysoki poziom. To w głównym stopniu dzięki jego postawie w pierwszej rundzie Depor było ogromną niespodzianką, która skrzywdziła niejednego faworyta. Po ostatnim gwizdku tej kampanii Lucas miał na swoim koncie 17 bramek i 8 asyst. Liczby, których nie powstydziliby się piłkarze wiodących klubów. A kto czyha na pierwszym miejscu? Luis Suárez zdominował klasyfikację strzelecką. 35 bramek Cristiano Ronaldo? Pf! Luisito dorzuca jeszcze pięć i przebija. Stawka? Trofeo Pichichi i Złoty But, które trafiają do Urugwajczyka. Jednak ten sezon w jego wykonaniu to nie tylko trafienia. Podczas długiej kontuzji Leo Messiego, gdy wielu miało wątpliwości jak Barcelona poradzi sobie bez Argentyńczyka, Suárez wraz z Neymarem zapewnili klubowi bezpieczeństwo. Także gra bez piłki w wykonaniu urugwajskiego snajpera była jednym z elementów, które w ostateczności przesądziły o tym, że mistrzostwo powędrowało do Barcelony. Instytucja. Z pewnością jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, zawodnik Blaugrany w tym sezonie.
Największe pozytywne zaskoczenie (piłkarz)
1. Sergi Roberto (FC Barcelona)
2. Lucas Vázquez (Real Madryt CF)
3. Borja Bastón (Eibar)
Dużo można pisać o największych zaskoczeniach, objawieniach i powrotach do wysokiej dyspozycji. Trzy pozycje do rozdzielenia, to z całą pewnością zbyt mało, żeby nagrodzić wszystkich, którzy w jakiś sposób w tym sezonie zaskoczyli. Yannick Carrasco miał znakomitą jesień, ale niestety później przytrafił mu się uraz, który wykluczył go na jakiś czas z gry. Lucas Pérez potrafił zdobyć w Deportivo aż 17 goli, Jonathan Viera brylował w Las Palmas, a Cedric Bakambu błyszczał w Villarreal (12 goli i 3 asysty). Mało? Alen Halilović rozegrał przyzwoity sezon w Sportingu Gijón (3 gole i 5 asyst), natomiast Marco Asensio wypożyczony z Realu Madryt do Espanyolu zgromadził aż 10 asyst, do których dołożył 4 gole. My jednak nagrodziliśmy innych, co nie oznacza, że nie podziwiamy wspomnianych wyżej zawodników. Trzecie miejsce zajął Borja Bastón, strzelec 18 bramek w Primera División w tym sezonie. Dla 23-letniego wychowanka Atlético był to pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po latach tułaczki po mniejszych klubach w Segunda División w końcu dostał szansę i od razu ją wykorzystał. Wypożyczyło go maleńkie Eibar, które szukało napastnika, gwarantującego im tych kilka bramek w sezonie. Borja Bastón okazał się strzałem w dziesiątkę. W lecie najprawdopodobniej wróci do Atlético i w końcu będzie mógł walczyć o miejsce na boisku w swoim ukochanym klubie. Równie niezwykła jest droga jaką przeszedł Lucas Vázquez. Nie ma tak głośnego nazwiska jak koledzy z ataku, nie ma takiej techniki jak Cristiano Ronaldo, czy siły fizycznej Garetha Bale’a. Jednak młody Hiszpan wszystko nadrabia wolą walki, zaangażowaniem i pełnym poświęceniem. W Primera División strzelił cztery gole i zanotował sześć asyst, ale kibice pokochali go właśnie za oddanie. Ciężka praca bardzo się opłaciła, ponieważ Vicente del Bosque powołał byłego skrzydłowego Espanyolu do szerokiej kadry na Euro 2016. Zaskoczeniem numer jeden, najbliższym sercom barcelonistów, mianujemy jednak Sergiego Roberto. Uczucia kibiców Barçy wobec Katalończyka przypominały sinusoidę: od wielkich oczekiwań aż po ogromne rozczarowania. Ostatecznie jednak sinusoida znów poszła w górę i wydaje się, że wreszcie osiągnęła fazę plateau. W sezonie 2015/2016 rozegrał trzydzieści jeden spotkań i zanotował pięć asyst, a te ze spotkań z Getafe czy Realem Madryt zapamiętamy na bardzo długo.
Największe rozczarowanie (piłkarz)
1. Jackson Martínez (Atlético Madryt)
2. Arda Turan (FC Barcelona)
3. Luciano Vietto (Atlético Madryt)
Luciano Vietto w barwach Villarrealu zapowiadał się na gwiazdę. Młody Argentyńczyk był rewelacją La Liga, wiodącym snajperem Żółtej Łodzi Podwodnej, dla której uzbierał dwanaście trafień. Niezależnie od tego jakie oczekiwania towarzyszyły jego transferowi do Atlético ten sezon był jednym wielkim rozczarowaniem. Oczywiście należało zdawać sobie sprawę, że Vietto nie będzie miał łatwo, w końcu trafiał do ekipy o zupełnie innej charakterystyce niż ta, w której rok wcześniej święcił triumfy. Jednak zaledwie jedno trafienie w dziewiętnastu meczach, musiało rozczarować nawet jego samego. Arda Turan był najdroższym transferem letniego okienka w wykonaniu sekretariatu technicznego Barcelony. Turek kosztował 34 miliony, i jak na wiodącego piłkarza Atlético Madryt nie wydawało się to wygórowaną ceną. Kibice Barçy niecierpliwie przebierali nogami w oczekiwaniu na moment, w którym końca dobiegnie zakaz transferowy i Arda oraz Aleix Vidal będą mogli zostać dopisani do składu. W końcu Turek miał dodać drużynie Enrique waleczności, tak charakterystycznej z czasów Atléti. Dwa pierwsze mecze w barwach Barçy doprowadziły do wybuchu kibicowskiej euforii. Szybko jedna zgasła ona zalana kubłem zimnej wody. To nie była wersja Ardy z Atléti, ale piłkarz niewiele wnoszący, niemal statysta. Lucho z konsekwencją wpuszczał go na murawę, jednak nie dało to wymiernych efektów. Zaszczytne pierwsze miejsce mogło należeć tylko do jednej osoby. Nie tylko Luciano Vietto okazał się napastnikiem-niewypałem w tegorocznym Atléti. By rozśmieszyć do łez kibica Los Colchoneros wystarczyło powiedzieć jedno zdanie: „Jackson Martínez strzelił bramkę dla Atlético”. W osobie Kolumbijczyka odżył przerażający duch Alessio Cerciego. Nic dziwnego, że czym prędzej wypchnięto go z klubu na drugą stronę globu.
Największe pozytywne zaskoczenie (drużyna)
1. Las Palmas
2. Villarreal CF
3. Celta Vigo
Celta Vigo będzie jedną z pierwszych drużyn, której lokata rzuci się nam w oczy. To właśnie do podopiecznych Toto Berizzo wędruje trzecia nagroda w kategorii „pozytywne zaskoczenie sezonu – drużyna”. Piłkarze z Galicji rozpoczęli kampanię lepiej niż dobrze, przez dłuższy czas trzymając się ścisłego topu. Można było odnieść wrażenie, w szczególności po imponującej wygranej nad Barceloną, że Celta szybko złapie zadyszkę i nie wytrzyma długo tempa, które sama sobie z początku narzuciła. I faktycznie, nie udało im się utrzymać lokaty w pierwszej trójce, ale to właśnie fakt zachowania przez Celestes stałego, wysokiego poziomu zadecydowało o tym, że nie wahamy się umieścić ich na tej liście. Koniec końców Celta Vigo zajęła szóste miejsce w tabeli i może cieszyć się grą w europejskich pucharach. Drugie miejsce? Fantastyczne Villarreal. Centrum hiszpańskiego futbolu przez chwilę znajdowało się w malutkim Vila-real, 50-tysięcznym miasteczku w prowincji Castellón, które słynie przede wszystkim z produkcji ceramiki i eksportu pomarańczy. Tym razem najważniejszym produktem okazał się Villarreal, który w tym sezonie po raz pierwszy został liderem La Liga. Historia działa się na naszych oczach. Takiego scenariusza na pewno nikt nie zakładał, ale Primera División znów udowodniła, że życie życiem, a liga ligą. Na koniec sezonu Żółta Łódź Podwodna zajęła czwartą pozycję, dzięki czemu zagra w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Na pierwszym miejscu w naszym zestawieniu znalazło się Las Palmas. Jedenasta pozycja na koniec sezonu i aż 44 punkty zgromadzone w 38 kolejkach, to dorobek całkiem niezły jak na beniaminka.
Największe rozczarowanie (drużyna)
1. Valencia
2. Sevilla
3. Rayo Vallecano
Listę ekip, które w tym sezonie przyniosły nam rozczarowanie otwiera Rayo Vallecano. Trudno byłoby nie umieścić tu Piratów, wziąwszy pod uwagę fakt, że po pięcioletniej przygodzie przyszło się im pożegnać z Primera División. Paradoksalnie nie był to wcale najgorszy sezon, jaki Rayo zaliczyło w ostatnim czasie w La Liga. Co zawiniło? Plaga kontuzji, nietrafione zimowe transfery, zbyt częsty podział punktów z przeciwnikiem, odrobina pecha. To wszystko złożyło się na fakt, że ekipa z Vallecas grać będzie teraz w Segunda, jednak sytuacja tej drużyny jest paradoksalna. Po raz pierwszy od lat na kolejny sezon powinien pozostać w klubie trzon ekipy, zawodnicy kluczowi w jedenastce Paco Jémeza. Jeśli i trener zostanie, a deklarował taką wolę, to istnieje możliwość, że Piraci szybko odbiją się od dna. Drugą lokatę w kategorii rozczarowań zajmuje Sevilla. W przypadku ekipy o takim potencjale, jak drużyna prowadzona przez Unaia Emery’ego, siódma lokata w tabeli, przy ośmiopunktowej stracie do Celty, to niewątpliwe rozczarowanie. Jednak sezonu Palangany nie da się podsumować jedynie przez pryzmat ich wyników ligowych. Ekipa ze stolicy Andaluzji dotarła do finału Pucharu Króla a także sięgnęła po priorytetowy dla nich puchar Ligi Europy. W tej kategorii zwycięzca mógł być tylko jeden. Panie i panowie, przed wami Valencia! Rozczarowanie rozczarowań i dno dna tego sezonu. Bo jak inaczej mówić o drużynie, która widziana była w strefie europejskich pucharów, ba, nawet jako kandydat do walki o czwartą lokatę. Tymczasem sezon zakończyła na jedenastym miejscu, mając tyle samo punktów co beniaminek z Las Palmas. W swojej podróży przez ten sezon Valencia odwiedziła nawet strefę spadkową. I to wszystko w klubie, który w letnim okienku spłukał się na transfery z kwoty 86,5 miliona euro. W tym sezonie przez VCF przewinęło się aż trzech trenerów, a kibice na pamięć nauczyli się słów „XYZ, vete ya!”. W listopadzie remis z Las Palmas rozpoczął serię 12 meczów bez zwycięstwa w wykonaniu Nietoperzy, i to najlepiej podsumowuje tę kampanię w ich wykonaniu.
Najlepszy transfer
1. Filipe Luis (Atlético Madryt)
2. Cedric Bakambu (Villarreal CF)
3. Borja Bastón (Eibar)
O szczęściu Eibaru, co do ściągnięcia Borjy Bastóna już pisaliśmy wcześniej, dlatego nie ma co się na ten temat rozwodzić. 18 bramek w pierwszym pełnym sezonie na boiskach Primera División to wynik doskonały. Villarreal przyzwyczaił nas do tego, że potrafi za małe pieniądze ściągnąć napastnika, który później będzie błyszczał. W poprzednim sezonie na El Madrigal zachwycał Luciano Vietto, natomiast w tym Cedric Bakambu. Francuz do Żółtej Łodzi Podwodnej przeniósł się z tureckiego Bursasporu i mało kto mógł się spodziewać, że w swoim pierwszym sezonie zagra tak dobrze. 12 goli i 3 asysty mówi samo za siebie. Na pierwszym miejscu w naszym zestawieniu mógł się znaleźć tylko jeden zawodnik, a mianowicie odzyskany dla futbolu przez Diego Simeone Filipe Luis.
Najgorszy transfer
1. Danilo (Real Madryt)
2. Jackson Martínez (Atlético Madryt)
3. Rafael van der Vaart (Betis)
Przegląd najbardziej nietrafionych transferów tego sezonu rozpoczynamy od Rafaela Van der Vaarta. Przed rozpoczęciem kampanii holenderski weteran zapowiadał walkę o mistrzostwo z Betisem, tymczasem on sam na murawę wybiegł zaledwie siedem razy. Był pierwszym medialnym transferem byłego dyrektora sportowego Betisu, Eduardo Macíi. Ledwie pół roku później sam Macía przyznał: „Pomysł z Van der Vaartem nie funkcjonuje”. Sytuację z Holendrem ratuje jedynie fakt, że do klubu przybył on na zasadzie wolnego transferu. Tego z kolei nie można powiedzieć o Jacksonie Martínezie, którego Atlético ściągnęło z Porto za 35 milionów euro. Dyspozycja Kolumbijczyka w barwach klubu z Madrytu to zawód równie ogromny, co oczekiwania, jakie wiązano z nim przed sezonem. To właśnie on miał zatrzeć wspomnienie po Mario Mandžukiciu. A stało się tak, że w 22 spotkaniach, w których wybiegł na murawę w barwach Atléti, zdobył zaledwie trzy bramki. „To był honor tworzyć część tej drużyny, ale sądzę, że nadszedł czas, by rozpocząć nowy etap w mojej karierze”. Karierze? W Guangzhou Everglade? Naprawdę, Jacksonie? Klub znad Manzanares otrzymał za niego 42 miliony euro i tylko fakt, że udało się za Kolumbijczyka wciągnąć przebitkę jest pozytywem jego obecności w Atléti. Wygląda na to, że Porto w tym sezonie nie przyniosło wiele szczęścia drużynom z La Liga. Największym rozczarowaniem zostaje bowiem kolejny transfer z tego klubu, czyli Danilo, który do Realu Madryt trafił za 31,5 miliona euro. Choć brazylijski prawy obrońca nie miał z miejsca stać się bywalcem pierwszej jedenastki, to jednak momenty, gdy zastępował on Daniego Carvajala mogły wprowadzić madridistas w stan przedzawałowy. Wiadomo, że pieniądze wydane na transfery nie są największym zmartwieniem Florentino Péreza, to jednak trudno uznać za dobrą inwestycję zakup zawodnika, którego największym osiągnięciem było zostanie bohaterem prześmiewczych memów.
Najlepszy trener
1. Quique Setien (Las Palmas)
2. Luis Enrique (FC Barcelona)
3. Zinedine Zidane (Real Madryt) / Diego Simeone (Atlético Madryt)
Zinedinowi Zidane’owi ta nagroda należy się, ponieważ posprzątać burdel po Rafie Benítezie to jednak duża sztuka. Nikt w roli szkoleniowca Realu Madryt nie zaliczył takiego startu, co właśnie Francuz. Mało nie brakowało, a z beznadziejnego sezonu Królewskich wykręciłby oprócz finału Ligi Mistrzów również mistrzostwo Hiszpanii. Zabrakło naprawdę niewiele, dlatego musieliśmy przyznać mu brązowy medal. Razem z nim na najniższym stopniu podium stanie Diego Simeone, a tuż przed nim Luis Enrique, który w ciągu dwóch lat pracy na Camp Nou zdobył dwa tytuły mistrza Hiszpanii. Wszystkich pogodził jednak Quique Setien. Szkoleniowiec Las Palmas wykręcił z Kanarkami wynik ponad stan, dlatego ta nagroda należy mu się jak psu buda. Dla hiszpańskiego 57-letniego szkoleniowca był to rok przełomowy. Po wielu latach pracy w końcu dostał szansę i mógł zadebiutować w Primera División. Zadania nie miał najprostszego, ponieważ kiedy zatrudniało go Las Palmas, to zespół z Wysp Kanaryjskich plasował się na dziewiętnastym miejscu w tabeli. Mimo braku doświadczenia na najwyższym szczeblu rozgrywek, Setien dokonał cudu. Las Palmas grało ładnie dla oka, utrzymywało się przy piłce i nie bało się atakować. Nieważne, czy rywalem była Barcelona, Real Madryt, czy może Getafe. Jonathan Viera i spółka zawsze dążyli do zwycięstwa. Taka postawa została nagrodzona – jedenaste miejsce w tabeli na koniec sezonu.“Jestem dumny z moich piłkarzy. To ich zasługa”, podsumował te cuda Setien. Kontrakt wygasa mu już w czerwcu, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że zostanie przedłużony.
NAGRODY SPECJALNE
Nagroda im. Pablo Escobara – za najlepszą kryminalną historię w Primera División: KARIM BENZEMA
Karim „Coco” Benzema, dla przyjaciół ciota, oprócz znakomitej gry i czternastu goli zasłynął aferą, którą żył cały piłkarski świat. Skończyło się na wyrzuceniu gwiazdy Realu Madryt z reprezentacji Francji, ale sama sprawa zapewne będzie miała swoją kontynuację. Coco został oskarżony o współudział w szantażu na Valbuenie, ale najciekawsze z tego wszystkiego były informacje, które wyciekały wraz z rozwojem śledztwa. Z zapisu przesłuchania Karima Benzemy dowiedzieliśmy się, że Francuz ma bardzo uroczy pseudonim Coco, a do przyjaciół zwraca się per cioto. – „Ciota” można powiedzieć do każdego, do przyjaciela, do kolegi. Dla mnie, dla nowej generacji, to przyjazne słowo – tłumaczył Karim dlaczego takim słowem nazwał Valbuenę. To jednak nie był koniec, ponieważ francuskie media podały również, że napastnik Królewskich może być zamieszany w… handel narkotykami. Z całą pewnością będziemy przyglądać się tej sprawie. Warto!
Nagroda im. Ikara – za upadek bez wzlotu: RAFA BENITEZ
Ikar zasłynął z tego, że wzbił się wysoko tylko po to, by upaść. Rafa Benítez w Realu Madryt zasłynął tym, że upadł, mimo że nawet się nie wzbił. Były już szkoleniowiec Królewskich skończył pracę właściwie zanim na dobre ją zaczął i chyba nikt nie wie do końca dlaczego ją zaczął. Momentów euforii i pamiętnych meczów w wykonaniu jego drużyny właściwie nie było, trudno wychwycić moment, w którym kibice Realu mogliby pomyśleć: “To jest to, teraz ekipa zaskoczy! Będzie dobrze!”. Kiedy Królewscy powitali Beníteza okazjonalną grafiką przedstawiającą zdobyte przez niego w poprzednich klubach trofea zastanawiałam się jak długo będzie to aktualny obrazek. Okazało się, że jednocześnie miałam rację i jej nie miałam. Grafika nie była aktualna długo, bo i Benítez długo w Realu nie popracował. Jednak z drugiej strony już zawsze będzie ona podsumowywać jego dokonania w stołecznym klubie. Do nagrody specjalnej dla Rafy dołączamy jeszcze nagrodę pocieszenia w postaci kanapki. Smacznego!
Nagroda im. Cristiano Ronaldo – za bycie najlepszym: CRISTIANO RONALDO
Gdyby wszyscy byli na moim poziomie, bylibyśmy może na pierwszym miejscu – wypalił zaraz po zakończeniu Derbi Madrileño Cristiano Ronaldo. Celowo nie umieszczaliśmy Cristiano Ronaldo w żadnej z powyższych kategorii, celowo pomijaliśmy go w zestawieniu najlepszych napastników lub skrzydłowych. Dla Portugalczyka trzeba byłoby stworzyć osobną kategorię i my postanowiliśmy wyjść temu naprzeciw. Dlatego tworzymy nagrodę imienia Cristiano Ronaldo i przyznajemy ją samemu Cristiano Ronaldo. Gdyby tylko ten tekst był na poziomie Cristiano Ronaldo, to każdy przeczytałby go do końca. Gdybyśmy tylko prezentowali się tak dobrze jak Portugalczyk, to już dawno dostalibyśmy Nagrodę Pulitzera za wybitne dokonania w dziedzinie dziennikarstwa. Niestety rzeczywistość jest szara, życie – jak mawia znany polski raper – to nie Ale Kino, a my tylko tworzymy nagrody, o której na drugi dzień nikt nie pamięta, których nikt nie chce odebrać. Może przynajmniej Cristiano swoją odbierze… w końcu jest najlepsza.
Nagroda ufundowana przez Greenpeace – za recykling najwyższej próby: DIEGO SIMEONE
Zasadą działania recyklingu jest maksymalizacja ponownego wykorzystania materiałów odpadowych. W polskim prawie recykling rozumie się przez to odzysk, w ramach którego odpady są ponownie przetwarzane na produkty, materiały lub substancje wykorzystywane w pierwotnym celu lub innych celach. W sezonie 2015/2016 mistrzem recyklingu okazał się sam Diego Simeone. W futbolowej ekologii argentyński szkoleniowiec pozostanie wzorem do naśladownictwa na długie lata. Oto odzyskał dla piłki nożnej straconego Fernando Torresa. Od początku lutego strzelił dla Atlético w lidze dziewięć bramek, a przecież od sierpnia do końca stycznia uzbierał zaledwie dwa trafienia. Przemiana El Niño była nieprawdopodobna, a jednocześnie kluczowa dla Rojiblancos w końcówce sezonu. Czy były napastnik Liverpoolu zasłużył na wyjazd na Euro? Bez wątpienia w chwili obecnej jest w najwyższej formie ze wszystkich hiszpańskich snajperów, niestety Vicente del Bosque uważa inaczej.
Nagroda ufundowana przez Premier League – za arcyciekawą końcówkę sezonu i dominację w europejskich pucharach: PRIMERA DIVISIÓN
Najlepsza liga na świecie, najciekawsza liga na świecie… i tak dalej, i tak dalej. To oczywiście nie jest opis Premier League, a hiszpańskiej Primera División. To tutaj po raz kolejny trzy zespołu do ostatniej kolejki walczyły o mistrzostwo Hiszpanii, to tutaj na kilka kolejek przed końcem mieliśmy nagły zwrot akcji, przez co do samego końca nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. To jest po prostu La Liga. Liga pisząca różne nieprawdopodobne scenariusze i zapisująca w swoich księgach zwariowane historie. To jednak nie wszystko, bo hiszpański futbol rządzi również w Europie. 2014, 2015 i 2016 rok – Liga Europy i Liga Mistrzów zawsze padały łupem drużyn z Półwyspu Iberyjskiego. Vamos!
NAGRODY PUBLICZNOŚCI
Nagroda od kibiców Premier League: Nagroda za reaktywację Filipe Luisa należy się Diego Simeone i jego Atlético
Brazylijczyk po tragicznej przygodzie w Chelsea wrócił na stare śmieci i został z miejsca jednym z najlepszych obrońców ligi. Roberto Soldado po przyjściu do Tottenhamu nie potrafił się kompletnie odnaleźć w Premier League. Kiedy trafił pod skrzydła Marcelino, stał się ważnym elementem tej drużyny i ma duży udział w jej awansie do kwalifikacji Ligi Mistrzów. Za to Żółtej Łodzi Podwodnej należy się nagroda za przypięcie byłego gracza Valencii do prądu.
Nagroda od mediolańskich kibiców: dla Atlético Madryt i Betisu za pomoc w transferowych zawirowaniach
Los Colchoneros pomogli Milanowi pozbyć się Alessio Cerciego, co było skomplikowane, bo właścicielami karty zawodniczej Włocha było Atlético i katarski fundusz inwestycyjny. Hiszpanie swoją część scedowali więc na Milan, dzięki czemu ten mógł wypożyczyć nieszczęśnika do Genoi na pół roku, bo tyle zostało mu kontraktu z zespołem Rossonerich. Druga część Mediolanu jest za to wdzięczna Betisowi za zabranie im Martína Montoi. Katalończyk był drogi w utrzymaniu, a przegrywał rywalizację z takimi tuzami jak Yuto Nagatomo czy Alex Telles. W Interze odetchnęli z ulgą, kiedy w ostatnich dniach stycznia udało im się wypchnąć Montoyę do Andaluzji. Brawa więc dla Atlético i Betisu za zlitowanie się nad i tak już umęczonymi kibicami Milanu i Interu.
Nagroda od kibiców Celty: Złote Usta dla Guidettiego za “best league en todo el mundo”
Nagroda specjalna za show (przerobienie własnego garażu w mini Balaídos; celebra awansu pucharów bez koszulki i w kasku budowlanym; wcielenie się w gniazdowego z megafonem po meczu z Gijón) oraz dla najlepszego rezerwowego (nie gniewa się kiedy nie gra, a gdy ma już szansę – rzadko jest niezauważalny).
Nagroda od kibiców Dépor: Nagroda nijakości za bycie nijakim
Jedyną wyjątkowością tego klubu jest to, że nic wyjątkowego tam się nie działo.
Nagroda od kibiców Betisu: Nagroda Frajerów Sezonu
Za to, że nie zdobyli mistrza, bo na ławce trzymali van den Vaarta, który przed sezonem mistrzostwo im obiecywał.