
Po co komu, a szczególnie Barcelonie, Sergi Roberto? To pytanie nurtowało mnie od dawna i jak skrupulatnie bym nie szukał, tak nie mogłem znaleźć odpowiedzi.
Nie chcę po prostu hejtować pomocnika Blaugrany, bo do tego w ogóle niepotrzebne byłoby mi pisanie tekstu. Mógłbym po prostu włączyć sobie mecz Osasuny z Barceloną sprzed kilku lat, od nowa naliczyć mu około 20 strat wszelakiej maści w pierwszej połowie, a potem wkleić tu kilka tweetów na jego temat i otrzymalibyśmy całkiem realny obraz jego kariery w pierwszej drużynie Dumy Katalonii. A pamiętam, tak jak i Wy na pewno również pamiętacie czasy, gdy Robero lansowano na godnego następcę Xaviego. Kolejnego następcę, ale oprócz Thiago Alcantary to właśnie Sergi ponoć miał na to największe szanse. Wtedy jednak to pompowanie balonika było całkiem sensowne, bo rzeczywiście urodzony w Reus piłkarz naprawdę błyszczał i w juniorach, i w zespole rezerw. Potem futbolowa rzeczywistość brutalnie zweryfikowała jego… umiejętności?
Trudno powiedzieć, bo na dobrą sprawę Roberto nigdy nie dostał większej szansy w Barcelonie. Nawet do pierwszej drużyny został włączony stosunkowo późno, bo dopiero mając 21 lat. Już samo to powinno dać do myślenia sternikom klubu, ale równie dobrze krytykę opartą głównie na tym aspekcie można było uznać za nadinterpretację. Jednak z drugiej strony nie jest dziełem przypadku to, że Sergi zalicza w Barcelonie występy co najwyżej epizodyczne – mniej minut na swoich kontach mają tylko Douglas, Masip oraz z wiadomych powodów Vermaelen. Wymowne, nieprawdaż? Można więc poniekąd powiedzieć, że pomocnik nie gra w pierwszym składzie, bo brakuje mu umiejętności i doświadczenia, a brakuje mu umiejętności i doświadczenia, ponieważ… nie gra. I koło się zamyka.
No bo co z tego, że Sergi Roberto podaje z celnością 94%, kiedy aż 92% z nich adresuje do najbliższego partnera i to w większości rozgrywając futbolówkę po szerokości? Tu nawet nie ma co przytaczać grafiki ze StatsZone – w życiu bowiem pewne są trzy rzeczy: śmierć, podatki i wykonane przez Roberto podanie do boku.Jeśli istnieją jeszcze jacykolwiek obrońcy wychowanka Barcelony to pewnie myślą teraz „Takiś mądry, to sam zaproponuj jak usprawnić jego grę!” Poniekąd mają rację – gdybym był takim taktycznym geniuszem to nie siedziałbym teraz przed komputerem tylko albo biegał po boiskach ekstraklasy, albo stawiał pierwsze kroki w szkołach trenerskich. Jednakowoż rzeczywiście pewnego razu do głowy wpadł mi pomysł na efektywne wykorzystanie Sergiego, a stało się to w chwili, kiedy przeczytałem, iż zainteresowane jest nim Stoke. Na pierwszy rzut oka brzmi to absurdalnie, ale przecież Bojan i Muniesa też tam mieli zginąć i co? Ten pierwszy, zanim zerwał więzadło krzyżowe, dowodził całym atakiem The Potters, ten drugi, gdy już dostaje szanse na ogół gra w defensywie bardzo odpowiedzialnie.
Oczywiście, i ja nie jestem zwolennikiem mierzenia piłkarzy miarą innych zawodników, ale wydaje mi się, że to właśnie angielski styl byłby najbardziej kompatybilny z tym co na boisku jest w stanie zaproponować nam Sergi Roberto. Wchodząc na te nieszczęsne końcówki często zdarza się, że Barcelona ma wtedy okazję do wykonania 2-3 szybkich kontr. Sam pomocnik występuje wówczas w roli inicjującego/rozprowadzającego owe akcje. Biorąc pod uwagę jego bijące w oczy asekuranctwo, paradoksalnie w tym aspekcie prezentuje się całkiem nieźle – potrafi takiemu atakowi nadać właściwy kierunek, co ważne w kontrach stworzyć przewagę liczebną w odpowiedniej strefie, wejść w pole karne z drugiego tempa, a nawet gdy zbyt długo holuje piłkę na koniec nie traci jej potem w głupi sposób. W tym aspekcie jego bojaźliwa precyzja urasta zatem do rangi atutu. Niestety, moja teoria oparta jest niestety na króciutkich fragmentach meczów i tak naprawdę trudno stwierdzić, czy ta ocena jest trafna, czy też nie. Ja jednak bardzo chciałbym zobaczyć go właśnie w lidze, w której miałby zdecydowanie więcej przestrzeni, ale też w drużynie nie stawiającej posiadania piłki za cel sam w sobie. Inna sprawa, że Roberto to szczypior pierwszej wody, a przecież warunki fizycznie to w Premier League kwestia bardzo ważna.
Ostatnio też Lucho postanowił zrobić ciekawy eksperyment – wystawił Seriego jako defensywnego pomocnika. De facto grając na tej pozycji Roberto wręcz musiał unikać ryzyka. Rozgrywał wtedy bardzo dobrze; rozpoczynając akcję wychodził po piłkę aż między obrońców, co zresztą przydawało się też kiedy wyżej podchodzili rywale, ale też i z odpowiednią równowagą dyrygował drugą linią. Sam piłkarz był zadowolony swoją nową rolą, co podkreślał po meczu mówiąc: „Na tej pozycji czułem się bardzo dobrze. Trener dał mi szansę występu w tym miejscu i sądzę, że dobrze się tam odnalazłem.” Oczywiście do Busquetsa i tak mu daleko, ale jak na niego były to rzeczywiście przyzwoite występy.
Czyżby więc Luis Enrique szykował go do innej roli niż tej wieszczonej mu przed laty? W dzisiejszym pojmowaniu
Sergi Roberto na początku sezonu przedłużył swój kontrakt z klubem do 2019 roku. Przekonał go do tego sam Lucho, ale jak pokazał czas na obiecankach-cacankach się skończyło. Zapewne nie bez powodu, ale z faktami nie ma co dyskutować – mimo szczerych chęci ewidentnie brakuje mu jakości. Po odejściu Jonathana dos Santosa często szydzono, że Roberto mógłby przejąć rolę klubowego instagramowca, ale nawet i tam nie byłby pierwszym wyborem, bo przecież Barcelona wciąż ma Daniego Alvesa. Nie wiadomo jak dalej potoczą się losy Sergiego. Wiele hiszpańskich mediów (m.in. Sport, Weloba, Mundo Deportivo) podaje, iż urodzony w Reus piłkarz chciałby zostać wypożyczony przed następnym sezonem. I chyba trudno się nie zgodzić z tym, że byłaby to dla wszystkich stron najlepsza opcja.