Paweł Kieszek był jednym z czołowych bramkarzy ostatniego sezonu Segunda División, a jego Córdoba – także przez ogromny wkład polskiego golkipera – cudem wywalczyła utrzymanie. Mimo napiętego terminarza zgodził się odpowiedzieć na kilka naszych pytań. Czy chciałby wrócić do Polski? Jak ocenia José Antonio Reyesa, swojego kolegę z szatni? Między innymi tego dowiecie się z tej rozmowy. Zapraszamy!
Na początek chciałbym zapytać, co spowodowało taką nagłą zmianę waszej gry w nowym roku? Poprzedni kończyliście z dużą stratą do bezpiecznej strefy i chyba nawet najwięksi optymiści nie dawali Córdobie szans na pozostanie w Segunda.
W styczniu klub przejął nowy właściciel. Sprowadzono kilku wartościowych piłkarzy, jak choćby José Antonio Reyes. Przyszedł kolejny trener z nowymi pomysłami. Organizacja w klubie stanęła na nogi. Wcześniejszy właściciel nie dbał już praktycznie o nic. Trenowaliśmy i graliśmy na „kartoflisku”. W lutym zmieniono główną płytę, zatrudniono ogrodników, którzy zajmują się miedzy innymi płytą, na której gra Atlético. Wszystko zaczęło mieć ręce i nogi. Ale tak naprawdę to dobre wyniki zaczęły się dopiero pod koniec lutego, a punktem zwrotnym został wybrany przez kibiców obroniony przeze mnie rzut karny w meczu z Valladolid. Była 60. minuta meczu. Przegrywaliśmy 0:1. I w danym momencie mieliśmy 13 punktów straty do bezpiecznego miejsca. Mecz wygraliśmy 2:1 i wstąpiła w nas niesamowita wiara w to, że nie wszystko stracone.
Trener Sandoval to najlepszy szkoleniowiec z jakim pracowałeś?
Nie, raczej nie. Na pewno to bardzo dobry motywator i na moment w którym się znajdowaliśmy, był odpowiednią osobą, ale wspomnę tylko że pracowałem z takimi trenerami jak André Villas-Boas, Domingos Paciência czy Jorge Jesus. Ich warsztaty były naprawdę na wysokim poziomie.
Macie fantastycznych kibiców, gdy byliście w głębokim kryzysie, to na stadion przychodziło ich coraz więcej. Jak ważne było ich wsparcie?
Kibiców na stadion sprowadził nowy właściciel. Organizowane były różne akcje promocyjne. Wcześniej przez półtora roku kibice nie pomagali. Byli skonfliktowani z właścicielem, co odczuwaliśmy my piłkarze. Nie było chemii. Ostatnie cztery miesiące to była bajka, bo na każdym meczu był pełen stadion. Kibice uskrzydlali nas dopingiem. Tak, to była super sprawa. Przychodzili dla nas na stadion, a my mogliśmy odwdzięczyć się dobrymi wynikami.
Przyjście zimą José Antonio Reyesa było kluczowe? Jaki prywatnie jest były piłkarz Sevilli? Czy odgrywał rolę motywatora i wzoru dla reszty drużyny?
Reyes to chyba najlepszy piłkarz z którym miałem przyjemność pracować. Z piłką przy nodze wyczyniał cuda. Zajęło mu trochę czasu wrócenie do odpowiedniej formy fizycznej ale jak już to zrobił… zaczął błyszczeć i bardzo pomógł swoimi występami. Prywatnie to normalny gość. Nie zadzierał nosa. Z każdej strony szatni czuć było jednak mega szacunek do jego osoby. Wystarczy spojrzeć w jego CV. To nie przypadek, że odniósł tyle sukcesów.
Czy utrzymujesz dobry kontakt z najlepszym strzelcem Córdoby, Sergim Guardiolą?
W szatni siedzimy obok siebie, więc często wymienialiśmy ze sobą zdania, ale poza klubem nie utrzymujemy kontaktu.
Przejdźmy do Ciebie. W minionym sezonie wybroniłeś kilka rzutów karnych. Czy masz na to jakiś sprawdzony sposób?
Przed każdym meczem trener od bramkarzy, Sebastian Moyano de la Cruz, analizował ewentualnych wykonawców rzutów karnych i sugerował mi pewne rzeczy. Do tego trochę intuicji, dobry czas reakcji, analiza ruchów przeciwnika. Udało mi się wybronić 5 na 9 rzutów karnych. Niesamowita sprawa.
Jesteś idolem kibiców Córdoby. Założyli twój fanklub w mediach społecznościowych. Czy da się to odczuć? Często jesteś zaczepiany na ulicy?
Nie da się ukryć że stałem się dla mieszkańców Kordoby ważną postacią. Dają mi to odczuć na każdym kroku. To bardzo miłe, gdy nawet starsza pani na poczcie czy pięcioletnie dziecko wie kim jest Paweł Kieszek.
Zamierzasz zostać w Córdobie, czy poszukasz sobie nowego klubu? Co powiedziałbyś na powrót do polskiej Ekstraklasy?
W Córdobie mój kontrakt przedłużył się automatycznie o kolejny sezon. Wynika to z ilości rozegranych spotkań. Jednak prezydent daje mi wolną rękę. Jeśli dostanę jakąś ofertę nie do odrzucenia, to pozwoli mi odejść za darmo. Mam 34 lata i nie ukrywam, że finanse będą głównym czynnikiem decydującym o mojej przyszłości. Nie zamykam sobie drogi przed żadnym kierunkiem.
Czy dostałeś kiedyś oferty z innych hiszpańskich klubów?
Tak, dostałem.
Ruszają Mistrzostwa Świata, musimy więc zahaczyć o kadrę. Czy masz żal do trenera Adama Nawałki, że nie dał ci szansy w reprezentacji nawet, gdy byłeś w szczytowej formie?
Nie mam żalu, nie mogę mieć. Trener ma swoją wizje i muszę to szanować. Nie tylko jako piłkarz ale także jako kibic reprezentacji. Z drugiej strony, od siedmiu lat gram regularnie, na dobrym poziomie. Ostatnie dwa lata były wyjątkowo dobre. Nie będę ukrywał, że gdzieś po cichu marzyło mi się powołanie.
Czy obserwując w Vitorii Setubal Rubena Vezo widziałeś w nim potencjał na miarę występów w La Liga?
Chłopak miał bardzo duży potencjał i wykorzystał swoją szanse. Tyle.
Pierwsza liga portugalska czy druga hiszpańska?
W Hiszpanii kibice bardziej żyją futbolem. Piłkarsko… poza czołówką portugalską (Porto, Braga, Benfica i Sporting), to w Hiszpanii jest wyższy poziom.
Czy koledzy z szatni podpytują o nasz kraj?
Czasem padają jakieś pojedyncze pytania, ale nie ma wielkiego zainteresowania.
Co chciałbyś robić po zakończeniu kariery? Masz już jakieś konkretne plany?
Nie mam sprecyzowanych planów. Na razie skupiam się na tym, aby jak najdłużej robić to co kocham.
Czy chciałbyś na koniec przekazać coś czytelnikom Ole Magazyn?
Oczywiście! Pozdrawiam wszystkich czytelników!
ROZMAWIAŁ ADAM MUSIALIK