Przełom stycznia i lutego w najmocniejszych ligach europejskich to newralgiczny moment, kiedy można wiele zyskać, ale jeszcze więcej stracić. I właśnie wtedy, co dwa lata część klubów z Europy traci tymczasowo swoich zawodników. Wyjeżdżają na Puchar Narodów Afryki. Liga hiszpańska, to nie francuska Ligue 1, gdzie tych piłkarzy można wywozić kilkunastoma autokarami, ale kilku ciekawych grajków można znaleźć.
Środkowi pomocnicy w cenie
Pape Diop (Levante), Stéphane M’Bia(Sevilla), Patrick Ekeng (Córdoba), Medhi Lacen (Getafe), Lévy Madinda (Celta Vigo) – co łączy tych zawodników? Powołania na PNA 2015 oraz pozycja – defensywny/środkowy pomocnik. Poza tym wszyscy – poza Madindą – są istotnymi, jeśli nie, kluczowymi postaciami w swoich klubach. M’Bia nie licząc Carlosa Bakki, jest najlepszym strzelcem ligowym Sevilli – 4 bramki. Lacen to gracz z pola, który ma najwięcej minut w zespole – 1182. Diop przegrywa pod tym względem, tylko z Víctorem Casadesúsem. Ekeng występuje rzadziej, chociaż te 577 minut dla zawodnika, który do tej pory grywał w niższych ligach francuskich czy szwajcarskiej Superlidze powinno być powodem do zadowolenia. Jednak nie samą pomocą zespół żyje…
Pół roku temu mało kto wiedział o istnieniu takiego zawodnika jak Eric Bailly. Tymczasem zaufanie trenera, który znał znał go już rezerw, dobre przygotowania do sezonu, kilka niezłych meczów w pierwszej drużynie wystarczyło, by Wybrzeże Kości Słoniowej zgłosiło się po młodego stopera. Jego występ podczas PNA to kilka stron tego samego medalu. Espanyol posiada obecnie 50% praw do piłkarza i Joan Collet zapowiedział, że klub już czyni starania o nabycie pozostałej części. Wydaje się, że powinni to zrobić w ekspresowym tempie, gdyż udany występ na turnieju czy późniejsze w klubie, to szansa na podbicie ceny za tego chłopaka. Dla samego zawodnika to okazja na promocję swojego nazwiska, lecz z drugiej strony w tym czasie jego konkurenci z ekipy Los Pericos – Alvaro, Colotto i Moreno – mogą odzyskać swoje miejsca w hierarchii stoperów. Po powrocie Bailly znów może znaleźć się na samym dole. Przed turniejem, wygląda na to, że jego notowania u selekcjonera Hervé Renard są wysokie, gdyż w obu meczach towarzyskich – Nigeria i Szwecja – rozegrał pełne 90 minut.
Zostają w Hiszpanii
Nie wszystkim się poszczęściło i będą mogli reprezentować barwy narodowe na turnieju. Wielu zawodników grających w Primera División nie zostało powołanych do swoich reprezentacji lub ich kadry nie awansowały na turniej. Dużym szczęściarzem jest tutaj Villarreal, który na słabej postawie Nigerii w eliminacjach bardzo skorzystał, gdyż szeregach Los Amarillos zostaje Ikechukwu Uche. Brak Maroka to ulga dla kilku ekip. Fayçal Fajr (Elche), Youssef El-Arabi (Granada), Nabil El Zhar czy Issam El Adoua (obaj Levante) również będą grać dalej w lidze.
Dużym zaskoczeniem jest brak Nabila Ghilasa w kadrze Algierii. Po mundialu u Lisów Pustyni (pozdrawiamy Piotra Szumlewicza) zaszła zmiana na stanowisku trenera. Vahida Halihodžicia zastąpił Christian Gourcuff. Ghilas najwyraźniej nie należy do ulubieńców nowego szkoleniowca, o czym świadczyły już jesienne mecze, w których najlepszy napastnik Córdoby nie zagrał ani minuty. Miroslav Đjukic początkowo mógł świętować pozostanie czołowego zawodnika w klubie, ale nie na długo. W meczu z Granadą w pechowy sposób doznał skręcenia stawu kolanowego. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że już wczoraj wrócił na boisko.
Karierę reprezentacyjną decyzją selekcjonera „zakończył” Carlos Kameni, co z pewnością smuci Guillermo Ochoe. Meksykanin siedzi na ławce w Máladze, a Kameruńczyk, któremu ciężko cokolwiek zarzucić w obecnym sezonie zostaje w klubie. Krajan Kameniego, Allan Nyom również nie zagra na turnieju, ale to już wyłącznie decyzja trenera Volkera Finke’go. Decyzja dziwna tym bardziej, że wśród mizernej Granady, Nyom to zawodnik trzymający przyzwoity poziom i jest zaliczany do szerokiego grona porządnych prawy obrońców. Bez względu na to, reprezentacja Kamerunu i tak będzie drugą najliczniej reprezentowaną kadrą przez piłkarzy grających w Hiszpanii – licząc razem przedstawicieli Primera, Segunda, Segunda B División i nawet niższych lig. Najwięcej, bo aż siedmiu takich zawodników liczy sobie drużyna gospodarzy – Gwinea Równikowa – prowadzona przez argentyńskiego szkoleniowca, Estebana Beckera, który wcześniej pracował z… żeńską kadrą tego kraju, a mężczyzn przejął po Andonim Goikoetxei.
Łącznie na PNA wyjechało z Hiszpanii 26 zawodników, w tym dziesięciu z Primera División, siedmiu z Segunda División, reszta to zawodnicy Segunda B, Tercera i nawet drużyn młodzieżowych.
Niższe ligi i starzy znajomi
Wydawać by się mogło, że mistrzostwa kontynentu, gdzie jest wiele mocnych, opartych na najlepszych piłkarzach grających w Europie drużyn, nie ma miejsca dla zawodników, którzy grywają w rezerwach klubów z Primera División, czy innych chłopaków tułających się po niskich ligach. To jednak mylny trop, bo takich przypadków w tym roku mamy nie mało. Kilku zawodników z rezerw najsłynniejszych klubów, których przykładami są Frank Bagnack i Fabrice Ondoa z Barcelony B (obaj Kamerun), Ibán (Valencia Mestalla), Rubén Belima (Real Madryt Castilla). Jest także przedstawiciel Olímpiku Xátiva – Raúl Fabiani. Klub znany głownie z tego, że w poprzedniej edycji Copa del Rey miał okazję toczyć batalię z Realem Madryt na swoim sztucznym boisku, a kilka lat temu w barwach tej drużyny grał Dani Quintana, który później wylądował w Jagiellonii Białystok.
Są też starzy znajomi z Hiszpanii. Javier Balboa nigdy nie zaistniał w Realu Madryt, jednak zaliczył kilka występów w pierwszej drużynie Królewskich, podobnie jak w Benfice, co robi dobre wrażenie w CV. Emilio Nsue pamiętamy z Mallorki oraz z… niemalże wszystkich młodzieżowych reprezentacji Hiszpanii, podobnie z resztą jak Ivána Bolado (cała trójka reprezentuje gospodarzy). Jeszcze lepiej znane są nazwiska Mubaraka Wakaso, a Seydou Keity czy Yacine Brahimiego i tylko możemy tylko żałować, że obaj zawodnicy wybierając odpowiednio Romę i Porto osłabili La Liga.
Nie do ruszenia
Jeśli nie ma rozwiązania , to nie ma problemu – tak śpiewał Łona. Brzmi może śmiesznie, ale niestety podobnie jak z paradoksem kata w filmie E=mc² tego wyroku, a raczej kłopotu nie da się rozwiązać. Dlaczego? Z tego samego powodu, co i mundial w Katarze – klimat. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by Gwinea Równikowa lub inne afrykańskie państwa miały organizować turniej na przełomie czerwca i lipca, gdy panują 40-stopniowe upały. Tubylcy są może i przyzwyczajeni do takich temperatur, ale poziom samego turnieju spadłby dramatycznie, co przełożyłoby się na odejście sponsorów i mniejsze zainteresowanie stacji telewizyjnych. Przede wszystkim nie można zapominać o aspekcie zdrowotnym, ponieważ wysiłek fizyczny przy tak wysokich temperaturach i dużej wilgotności mógłby mieć opłakane skutki.