
Zwykło się mawiać, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie. Przy okazji nominacji do indywidualnych nagród lub ich wręczania, głosów mamy tysiące, a sprawa nie tyczy się tylko naszych rodaków. Poniedziałek – LFP na uroczystej gali nagrodziło niektórych zawodników za sezon 2013/14, a następnie FIFA odkryła karty prezentując kandydatów do Złotej Piłki. Bez kontrowersji obejść się nie mogło. Szkoda tylko, że klucza według którego wręczane są nominacje/nagrody prawdopodobnie nigdy nie poznamy.
Boisko sobie, nagrody sobie
Pierwszy zgryz pojawił się przy wyborze najlepszego obrońcy i tutaj duża niespodzianka – Sergio Ramos. Dla wszystkich, którzy ograniczają się do hitowych starć Primera División czy Ligi Mistrzów może i byłby to wybór prawidłowy, ale wyróżnienia przyznawane są za postawę w lidze w całym sezonie. Zastanawiające jest, czy osoby przyznające te nagrody spały przez kilka miesięcy i nie zobaczyły duetu Miranda – Diego Godín? Gdy zobaczymy na suche statystyki, już widzimy, jaka jest różnica. Atlético straciło o prawie 50% mniej goli! Liczby to jedno, ale sam sposób gry i ogólne wrażenie są bezlitosne dla zawodnika Królewskich. Daleko nie trzeba szukać, aby znaleźć defensora, który mógłby Ramosa zepchnąć z podium. Francuz, Aymeric Laporte i jego Athletic Bilbao osiągnęli niemalże identyczny wynik, jak obrona Realu, a zobaczmy z jakimi zawodnikami współpracował Laporte (nic, nie ujmując Gurpeguiemu i reszcie), a z jakimi Ramos.
Andrés Iniesta to kolejny wyrzut LFP (najlepszy ofensywny pomocnik) i tutaj decyzja mniej więcej na podobnym poziomie, co w przypadku “najlepszego” obrońcy. Gdyby miały decydować tylko liczby, te byłyby bezlitosne – trzy gole i sześć asysty – nijak się mają do wyczynów Di Marii albo Fàbregasa. Nie mówiąc też pozostałej dwóch zawodnikach nominowanych do tej nagrody: Ivanie Rakiticiu czy Koke. Liczby to jedno, a wpływ na drużynę to drugie. Dużo więcej Real i jego strzelcy wyborowi mieli pożytku z Di Marii, aniżeli Barca z Iniesty. Owszem, być może wynika to z innego stylu i systemu, gdzie Andrés ma większą konkurencję w kreowaniu gry, ale tak czy siak, niczego ponad przeciętność (tak, w jego przypadku była to przeciętność ) nie pokazał, więc i nagrody być nie powinno.
Piłka śmiechu
Złota Piłka wywołuje od kilku lat dziwną dyskusje. Największy problem, komu ją przyznać i czym się kierować. Jedni mówią, że Cristiano Ronaldo, drudzy Leo Messi (zależy z której strony wiatr zawieje), inni zaraz podniosą raban, iż złoty medalista z mundialu np. Manuel Neuer będzie tutaj idealny.
Kolejny aspekt to ograniczona liczba nazwisk kandydujących do tej nagrody. Nie ma Roberta Lewandowskiego, Luki Modricia, Sergio Agüero, Luisa Suáreza, Ivana Rakiticia, Koke i wielu innych zawodników, którzy gorzej od Karima Benzemy czy Javiera Mascherano na pewno się nie zaprezentowali. Tutaj dysputy toczą się na innym poziomie, bo wiadomo z góry, że grono zawodników naprawdę walczących o Złotą Piłkę jest niewielkie (wyżej podane), a pozostali to uzupełnienie. Mimo wszystko niesmak jest, bo jeśli zasiada kapituła i powołuje w teorii najlepszych, warto by było, gdyby siedli na poważnie i zrobili listę najlepszych, bo na ten moment to pojęcie myli im się z najpopularniejszymi.
Wśród trenerów zapewne walka o zwycięstwo pomiędzy Ancelottim i Löewem, z naciskiem na tego drugiego, ale rodzynkiem jest Jüergen Klinsmann. Czy USA osiągnęło wybitny wynik w Brazylii? Nie przypominam sobie. Może grało w porywającym stylu? Obrona Częstochowy w meczu z Belgami byłaby zaprzeczeniem tej tezy. Zatem dlaczego nie można znaleźć miejsca, chociażby dla innych reprezentacyjnych trenerów – Jorge Sampaoli czy José Pekerman. Ich drużyny nie osiągnęły dużo lepszych rezultatów, ale sposób gry to niebo, a ziemia i to należałoby docenić. A gdzie miejsce dla Unaia Emery’ego? Genialna pogoń w lidze za pucharami, wygrana Liga Europy, a komfortu pracy podobnego, chociażby do José Mourinho nie miał i w Sevilli mieć nie będzie.