Wyspy Kanaryjskie, kilka skał rozrzuconych na Atlantyku gdzieś u wybrzeży Afryki. Raj turystyczny. W pierwszej chwili można pomyśleć, iż nie ma tam zbyt żyznej ziemi dla rozwoju piłki nożnej. A jednak. To właśnie na wyspach objawiły się takie talenty jak David Silva, Pedro Rodríguez, Jesé Rodríguez, Vitolo, Rubén Castro czy legendarny Juan Carlos Valerón, wymieniając tylko niektórych z nadal czynnych zawodowo piłkarzy.
Wyobraźcie sobie słoneczne wyspy zamieszkiwane przez ponad dwa miliony mieszkańców, gdzie średnia temperatura w zimie to 18 stopni Celsjusza. Tak jak na kontynentalnej części Hiszpanii dominuje tu kultura aktywnego spędzania wolnego czasu. Dodajmy do tego setki drużyn piłkarskich. W samej Federacji Piłkarskiej Teneryfy zarejestrowanych jest ponad 300 zespołów, a w Federacji Las Palmas – obejmującej Gran Canarię i wschodnie wyspy archipelagu – powinniśmy znaleźć ich drugie tyle. Oczywiście są to ekipy w zdecydowanej większości amatorskie, w tym proponujące kopanie piłki na plaży i na halach, plus profesjonalne drużyny występujące kanaryjskiej grupie Tercera División. W tej sieci talenty łowią lokalni giganci – UD Las Palmas i CD Tenerife, dysponujący własnymi canterami, a także coraz częściej najlepsze zespoły La Liga. Ich skauci obserwują lokalne, młodzieżowe turnieje piłkarskie i w ten właśnie sposób światło dzienne ujrzały wyżej wspomniane perły – David, Jesé i Pedro.
Latający Holendrzy
Łącznie ponad trzystu zawodników, którzy zasilili najwyższą klasę rozgrywkową wywodziło się tej peryferyjnej części Hiszpanii. Trzeba tu jednak mieć na uwadze, że ekipa UD Las Palmas zadebiutowała w Primerze na początku lat 50-tych, a istniejąca od 1922 roku CD Tenerifa dekadę później. Sam futbol na Wyspach Kanaryjskich ma już jednak ponad stuletnią tradycję. Pierwszym klubem na archipelagu był Marino Fútbol Club, który powstał na Gran Canarii 12 maja 1905, a następnie w 1949 roku wraz czterema innymi stał się częścią znanej nam obecnie Unión Deportiva Las Palmas. Połączenie sił miało na celu zatrzymanie najlepszych piłkarzy na wyspach, co szybko wydało swoje owoce, już dwa lata później Kanaryjczycy zagościli na salonach Primera División.
Ich obecność i kolejnych dekadach była zauważalna. Cyklicznie Wyspy Kanaryjskie rozbłyskują jaśniej na futbolowej mapie Europy. Debiut należy do Los Amarillos. W swoich złotych latach 60-tych robili furorę w Primerze dwukrotni stając na ligowym podium. Rywalizowali jak równy z równym z Realem Madryt i Barceloną – zdobyli nawet wicemistrzostwo wbijając się pomiędzy ligowych potentatów (1968/69). Las Palmas jako pierwszy zespół wypłynął też z “Kanarów” na europejskie wody, choć wyprawa ta nie była udana, gdyż już w pierwszej rudzie Pucharu Miast Targowych musieli uznać wyższość Herthy. Później jeszcze dwa raz organizowali takie rajdy docierając najwyżej do trzeciej rundy.

Jedenastka UD Las Palmas z sezonu 1968/69, w którym klub zdobył wicemistrzostwo Hiszpanii. / Foto: tintaamarlilla.es
W połowie lat 90-tych pałeczkę przejął ich lokalny rywal – Tenerife. Pod wodzą Juppa Heynckessa ekipa spod wulkanu Teide zajęła piąte miejsce w hiszpańskiej lidze, a następnie dotarła do półfinału Pucharu UEFA ulegając w nim Schalke, późniejszemu triumfatorom tej edycji rozgrywek (1996/97). Nowy wiek nie obszedł się jednak łaskawie ani z Los Amarillos, ani z Los Blanquiazules.
W paszczy Krakena
W 2004 roku władze Las Palmas musiały zajrzeć prosto w otchłań, gdyż znaleźli się oni w Segundzie B wraz z balastem 72 milionów euro długów zagrażającym istnieniu klubu. Wówczas prezesem Los Amarilos wybrano kanaryjskiego przedsiębiorcę prowadzącego harmonijnie rozwijającą się firmę Grupo Ralons, Miguela Ángela Ramíreza. To był punkt zwrotny, gdyż Ramírez tak samo rozsądnie i sprawnie jak dla swojej firmy, działa także na rzecz UDLP. Przedstawiciele Las Palmas zapewnili zespołowi przetrwanie dochodząc do porozumienia z wierzycielami, przy ogromnym wsparciu Rady Gran Canarii oraz banku oszczędnościowego Caja de Ahorros del Mediterráneo, które zaakceptowały decyzję przyznania klubowi kredytu wysokości 21 milionów euro. Budżet Las Palmas musiał być jednak objęty ścisłymi rygorami wydatków.
W tym samym czasie, mając na uwadze fakt, że większe wzmocnienia z zewnątrz i tak nie będą możliwe, władze Los Amarillos skoncentrowały swoje wysiłki na rozwoju akademii. Pierwsze znaczące efekty przyniósł już 2010 rok, ogłoszony “rokiem cantery”. Wówczas do pierwszego zespoły dołączyło pięciu wychowanków. W obecnym sezonie w ekipie Los Amarillos aż siedemnastu piłkarzy pochodzi z “Kanarów”. Oprócz weteranów pokroju David Garcíi i Nauzeta “Bestii” Alemána są też i przedstawiciele młodszego pokolenia: Hernán, bracia Javi i Dani Castellano czy David Simón. Kolejną nadzieją jest występujący w zespole rezerw José Artiles. Znaczący zastrzykiem gotówki w postaci 5,7 miliona euro okazały się sprzedaże dwóch canteranos – Jonathana Viery i Vitolo. W grudniu minionego roku klub oficjalnie poinformował, że długi należą już do przeszłości. Chlubie Gran Canarii pozostaje do oddania jedynie 13 milionów euro ze wspomnianego wcześniej kredytu, które zgodnie z umową mają spłacić do 2027 roku.
Do abordażu!
Tę komendę zawodnicy UD Las Palmas słyszą już od trzech sezonów. Rok w rok Los Amarillos wykonują nieudane próby przebicia się do najwyższej klasy rozgrywek. Dwie temporady temu na drodze stanęła Almería – Kanaryjczycy przegrali w barażach po dogrywce. W minionej kampanii, by utrzymać korzystny rezultat, zabrakło im kilku minut w pojedynku z Córdobą.
Działacze Las Palmas uczą się jednak na błędach. W zeszłym sezonie klub dysponował silną drużyną, ale zaufali oni pewnemu siebie i młodemu trenerowi. Sergi Lobera nie posiadał jednak doświadczenia nawet na poziomie drugiej ligi, za to w jego CV widniało magiczne słowo “Barcelona” (prowadził zespoły alevin i juvenil Blaugrany). Szkoleniowiec nie dotrwał na mostku kapitańskim do końca kampanii. Gdy tylko Los Amarillos wypadli poza strefę barażową Navarczyk musiał pożegnać się z posadą. Na starcie tej temporady postawiono na starego wilka, 61-letniego Paco Herrerę, który zna wody Segundy jak własną kieszeń. Największym sukcesem na jego koncie jest wprowadzenie Celty do Primera División oraz rola asystenta u boku samego Rafy Beniteza w Liverpoolu. Prócz tego zasiadał między innymi za sterami mniejszych klubów, które i dziś nadal możemy oglądać w Lidze Adelante (Recreativo, Numancia, Real Saragossa).
Zmiany w zespole doprowadziły do zmniejszenia kosztów utrzymania. Pokład opuścili najemnicy, jak: Masoud, Apoño, Chrisantus, Carlos Aranda, Atouba. Pierwsi trzej to nawet bardzo wartościowi piłkarze, lecz ze zbyt wysokimi wynagrodzeniami zapisanymi w kontraktach. Celem na obecną temporadę było stworzenie mocnego – zdolnego do walki o awans, ale i znacznie tańszego zespołu. Z Boca Juniors wypożyczono znakomitego Sergio Araujo, zapewniając sobie opcję wykupu snajpera za 1,17 mln euro (70 % praw do piłkarza). Kusząca opcja za najlepszego strzelca zespołu (16 goli), zwłaszcza jeśli Los Amarillos wywalczą awans. Jeszcze w styczniu załogę Kanaryjczyków wzmocnił ich, wspomniany wcześniej, wychowanek – Jonathan Viera, który w swoim rodzimym klubie próbuje odzyskać formę po nieudanej pierwszej części sezonu w Standardzie Liège.
Chluba Gran Canarii przebyła drugą drogę, ale powróciła na otwarte morze. Jak pokazuje tabela władze Las Palmas obrały bardzo dobry kurs. Przy budżecie na poziomie 9,5 miliona euro (wydatki), ponad dwa razy niższym niż Betisu, ustępując pod tym względem także Realowi Majorce (15), Realowi Saragossie (około 14), Osasunie (12) i jeszcze dwóm innym klubom, okupują pozycję wicelidera Ligi Adelante. Działania Los Amarillos docenił chociażby prezydent LFP, Javier Tebas, określając ich jako “modelowy przykłada”, biorąc pod uwagę dyscyplinę budżetową i silne nastawienie na canterę. Przed końcem sezonu czeka ich jeszcze wiele sztormów, jak to na wodach Segunda División bywa, jednak Kanarki mają ten komfort, że jeśli i tym razem nie wywalczą awansu to będą mogli spróbować także za rok. W międzyczasie ich kibice nadal mogą śpiewać pieśń: “Nie ma na świecie pieniędzy, za które można by kupić te barwy. Barwy Las Palmas, barwy Las Palmas, nie są na sprzedaż, nie są do kupienia” wychwalając canteranos i cieszyć się ze złupienia każdego rywala ośmielającego się zawinąć na wyspy.
http://www.dailymotion.com/video/x2eqzki_j-20-liga-adelante-14-15-las-palmas-5-zaragoza-3_sport