Niespełna rok temu nasza reprezentacja poległa ze Słowakami 0:2 we Wrocławiu, wczoraj piłkarze zza naszej południowej granicy uporali się z Hiszpanami. Pytanie zatem nasuwa się samo: czy to Słowacja jest tak silna, czy La Roja tak słaba?
Bliżej mi do drugiej wersji. Nie podejrzewam naszych sąsiadów o wygórowane ambicje futbolowe, ich domeną i zarazem dumą narodową są przecież sporty zimowe. Z kolei na Półwyspie Iberyjskim od kilku miesięcy obserwujemy piłkarskie jaja, powoli przestające śmieszyć.
Osobiście na winowajcę ostatnich klęsk La Selección wskazałbym Vicente del Bosque. Facet, którego darzę monstrualnym szacunkiem za osiągnięcia, zboczył na zły tor. Co gorsza, świadomy swego błędu nie podejmuje próby zadośćuczynienia i traci autorytet rzeszy kibiców. Sfinks najwyraźniej zapomniał co zapowiadał, po objęciu mistrzowskiej ekipy Luisa Aragonésa: nieważne nazwisko, istotna forma. Nadchodzi ostatnia szansa, by odkupił winy – hiszpańska kadra narodowa stoi na krawędzi moralnej przepaści. Bo – o dziwo – sportowo prezentuje się jeszcze lepiej niż w 2010 roku.
Wewnątrz, „Wąsacza” męczy nadmierny konserwatyzm, którego wydaje się sam nie przeskoczy. Może potrzebuje pomocy? Może strach rzec: „ ¡Adiós, compañero!”? Chociaż uczciwie przyznać należy – podopieczni VdB to nadal tuzy światowej piłki, sęk w tym, że przejedzeni tryumfami nie znajdują pokładów motywacji, porównywalnych do tych z ostatniego czterolecia. W dodatku cały świat patrzy z podziwem na poczynania hiszpańskich zespołów. Zagrania Iniesty, zwody Silvy, czy wejścia Piqué to już żadne novum dla szpiegów ze Słowacji. Metryczki też nie kłamią.
Futbol to dyscyplina dynamiczna: kto staje w miejscu traci dystans do najlepszych. A dystans między Hiszpanami a Niemcami konsekwentnie nabiera rozmiaru. No właśnie… Niemcy. Czy nie pomyśleliście o tym, jak długo Joachim Löw zmieniał tryby w swojej maszynce, aby stworzyć machinę? Fakt, Jogi też ma garść ludzi nie do zastąpienia, ale pozostałe przestrzenie zapalczywie wykorzystuje. Wyobraźmy sobie del Bosque dającego plac Christophowi Kramerowi w finale MŚ… Selekcjonerowi Die Mannschaft nie brakuje nutki szaleństwa. Znacie Sebastiana Rudego z Hoffenheim? Prawdopodobnie gość wybiegnie jutro na Narodowym, kogo zastąpi? Samego Phillipa Lahma. Co lepsze, są przesłanki, że patent z Rudym na stałe wejdzie w kanon taktycznych rozwiązań w zespole aktualnych mistrzów świata.
Trudno wyobrazić sobie Sfinksa po łokcie zanurzonego w kadrowych porządkach, niemniej biernością oddaje miotłę odważniejszemu (może i samemu Paco Jémezowi, którego drugim imieniem jest odwaga). Słowacy i Luksemburczycy to idealny zestaw przeciwników na eksperymenty! Casillas kompromituje się przy stałych fragmentach? – De Gea czyni cuda w United. Mało pożyteczny Jordi Alba? – Bernat i Gayá to szalone torpedy. Oklepany środek pola? – Trio Iturraspe – Parejo – Koke może? Brak ognia na skrzydle? – Nolito zapewne wypaliłby za sobą murawę. Jest potrzeba, by obrońcom rywala zrobić mętlik w głowach? – Alberto Bueno to prawdziwy kiler doskonale wymieniający się pozycjami z kolegami z ataku, w palecie umiejętności posiadający także umiejętność posłania kąśliwego dośrodkowania. Czy za taką mieszanką wybuchową kopacze zza Tatr nadążyliby? – Wątpię. Wiem za to, że jeśli nowa idea wypaliłaby, Del Bosque miałby półtora roku na jej udoskonalenie. Przypuszczam, że we Francji nie walczyłby o najwyższy laur, ale zbudowałby fundament pod kolejną, mistrzowską drużynę.
O taktyczne niespodzianki nie będę apelował. Ale… miło by było! Nie moja też głowa w tym, żeby wkładać kij w szprychy kadrowego roweru. Wszystko jest jeszcze do naprawienia w spotkaniu z Luksemburgiem. Widzę na ławce ludzi, mogących wymazać słowackiego klopsa. Oglądanie EURO 2016 w telewizji mimo wszystko Hiszpanom nie grozi, aczkolwiek mały wstrząs – przynajmniej personalny – potrzebny jest niczym rybie woda. Tym razem chciałbym zobaczyć Sfinksa stanowczego, bez ogródek drącego się w strefie technicznej. Opieprz nie zaszkodzi gwiazdeczkom. A nuż, widelec po reformach piłka ponownie przyzna mu rację! A jak nadal będzie klepał wszystkich po plecach, to panu już podziękujemy.