
W piątek ruszyła argentyńska Primera División. Inaugurujące rozgrywki spotkanie pomiędzy Godoy Cruz a Banfield było nadspodziewanie dobre i zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:0. Nowy sezon nie nazywa się Torneo Inicial, tak jak powinien, a po prostu Campeonato de Primera División 2014 albo Torneo Transición 2014. Ta druga nazwa jest bardziej precyzyjna, bo to sezon przejściowy między starym a nowym systemem rozgrywek.
Dodatkowo od kilku lat AFA nadaje każdemu sezonowi patrona. Tym razem został nim doktor Ramón Carillo (1906-1956), pierwszy minister zdrowia Argentyny. Mówimy „adiós” lidze składającej się z 19 kolejek. Od 2015 roku argentyńska liga stanie się potworem, w której będzie uczestniczyć 30 klubów, a kluby pokroju Deportivo Sacachispas będzą walczyć o mistrzostwo kraju. Pozostaje nam jeszcze niecałe 5 miesięcy, by nacieszyć się starym systemem. Miał on mnóstwo wad i zawiłości, ale każdy był z nim mniej lub bardziej zaznajomiony. Wszyscy chcieli jego zmiany, jednak wobec reformy zatwierdzonej przez Julio Grondonę i jego klikę wszystkie tornea apertura, clausura, inicial i final już nie wcale nie wyglądają tak głupio.
Niestety, zmarły 31 lipca Grondona nie dowie się czy jego córka-reforma zda egzamin u kibiców. Don Julio osierocił całą piłkarską Argentynę. Chociaż miał już na karku 82 lata to wiadomość o jego śmieci była szokiem. Jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej, wsiadając do eleganckiego auta obwieszczał oblegającym go dziennikarzom, że Alejandro Sabella nie będzie już prowadził kadry.
Argentyński związek ogłosił tydzień żałoby. Inauguracyjna kolejka została przesunięta, okno transferowe przedłużone. Wszystkie wydarzenia piłkarskie firmowane przez AFA zostały odwołane, a mecze towarzyskie klubów nie mogły być transmitowane i odbywały się przy pustych trybunach.
Transferowy spokój
Kluby wzmacniały się po cichu, niewiele było tych naprawdę spektakularnych transferów. Nawet na linii Argentyna-Europa niemal nic się nie działo. Jedynie Racing został dosyć mocno rozkupiony przez kluby ze Starego Kontynentu. Najwięcej emocji wzbudzała przyszłość Juana Romana Riquelme. Z dniem 30 czerwca wygasł jego kontrakt z Boca i stał się wolnym zawodnikiem. Ciągnąca się kilka tygodni telenowela (albo komedia?) skończyła się transferem do spadkowicza, Argentinos Juniors.
Ale Boca to nie tylko Roman. Zapominając o nim, trzeba było przeprowadzić kilka transferów. Los Xeneizes wyraźnie zmienili politykę transferową. Zrezygnowali z kupowania graczy wracających zza oceanu z podkulonym ogonem, uznając że piłkarze klasy krajowej, a najwyżej kontynentalnej dają więcej gwarancji na sukces. Sprowadzono sześciu zawodników, wyróżniających się na argentyńskich boiskach, m.in. wicekróla strzelców Nacional B, Andresa Chaveza, oraz doświadczonego obrońcę Mariano Echeverríę z Arsenalu de Sarandí. Oprócz tego, z Chilijskiego Colo Colo przyszedł pomocnik, José Fuenzalida. Ważnym elementem będą też na pewno wychowankowie, z których Bianchi chętnie korzysta. Boca ma więc bardzo szeroką kadrę, mimo że czeka ją raptem mniej niż 30 meczów, doliczając Copę Sudamericana.
Za miedzą, u największego rywala i aktualnego mistrza Argentyny – River Plate, “po staremu” – można powiedzieć. Najpierw zapowiedzi, jacy to świetni piłkarze nie dołączą do klubu, a ostatecznie przyszedł taki Leonardo Pisculichi. Nacho Scocco nie ukrywał, że woli trafić do Newell’s, a Andrés Chavez wybrał Boca. No, być może Milionerom uda się sprowadzić jedno głośne nazwisko. Oto blisko przenosin z malezyjskiego Johor Darul Ta’zim F.C. na El Monumental jest 34-letni Pablo Aimar!
Na dziś można powiedzieć, że Milionerzy zachowali kręgosłup mistrzowskiej drużyny, ale przecież kluby z Europy mają czas do końca sierpnia, by kogoś podkupić. Kolumbijczycy Teo Gutiérrez, Éder Balanta i Carlos Carbonero są na wylocie ponieważ sporo klubów się nimi interesuje i sami są skłonni do zmiany barw. Niemal pewne jest odejście Manuela Lanziniego.
U finalisty Copa Libertadores, czyli San Lorenzo, nie ma wielu zmian, ale są trzy poważne straty. Angelito Correa przeszedł do Atlético Madryt, w dodatku musi pauzować przez problemy z sercem. Kapitan Pipi Romagnoli odchodzi do brazylijskiej Bahii, a motor napędowy Nacho Piatti wybiera się do Montreal Impact. Co prawda Pipi ciągle widnieje w kadrze El Ciclón, ale to dlatego, że dostał od nowego klubu pozwolenie na zagranie w decydujących spotkaniach Pucharu Wyzwolicieli.
Trenerska ruletka
Osiem klubów przystąpi do rozgrywek z nowymi trenerami na ławce. Niestety, nie będziemy oglądać chyba dwóch najbardziej charyzmatycznych szkoleniowców z Argentyny. Zarówno Ramón Díaz, jak i Ricardo Caruso Lombardi rozstali się ze swoimi klubami, odpowiednio River i Quilmes. Ramón nie chciał przedłużyć umowy po zdobyciu mistrzostwa kraju. Z nowym zarządem, wybranym w grudniu zeszłego roku, nie układało mu się najlepiej. W dodatku nie dogadał się z prezydentem D’Onofrio co do wzmocnień na ten sezon i powiedział basta. Jego następcą został Marcelo Gallardo, który wcześniej prowadził urugwajski Nacional i zdobył z nim mistrzostwo. Caruso Lombardi, podobnie jak Díaz, tak że nie porozumiał się z zarządem Quilmes. Tutaj jednak poszło tylko o pieniądze, bo – jak stwierdził – klub był mu winien pensję za poprzednie dwa miesiące i nie był w stanie zagwarantować mu tych samych zarobków na nowy sezon. Znany Vendehumo odszedł więc w swoim stylu, czyli po wywalczeniu utrzymania w lidze. Jego następcą został Pablo Quatrocchi, dla którego będzie to trenerski debiut. Wcześniej pracował w klubie jako dyrektor sportowy i koordynator drużyn juniorskich.
Ciekawie też było u beniaminka, Independiente. Po rocznej banicji w Nacional B Czerwone Diabły rzutem na taśmę wywalczyły awans z 3. miejsca i wróciły do Primery. Ich trenerem był Omar De Felippe, ale tuż po rozpoczęciu pretemporady zrezygnował z posady, bo klub nie dokonał obiecanych wzmocnień. Dzień później z takiego samego powodu z Godoy Cruz odszedł Jorge Almirón i to właśnie on zastąpił De Felippe. Postępowanie Almirona, wydaje się nielogiczne, ale być może uznał, że kadra Independiente nie potrzebuje nowych graczy. Niewiele brakowało, a trenerem zespołu z Avellanedy zostałby Gabi Milito. Był on pierwszą opcją po odejściu De Felippe, jednak niespodziewanie odmówił. Szkoda, bo wówczas w derbach Racing – Independiente, oglądalibyśmy piłkarsko-trenerski pojedynek braci.
W Racingu też zmienił się szkoleniowiec, ale to już taka świecka tradycja. Diego Cocca został dziewiątym szkoleniowcem La Academii (nie licząc tymczasowych) w ciągu pięciu lat. Cocca w zeszłym sezonie osiągnął duży sukces, bowiem wprowadził na argentyńskie salony ekipę Defensa y Justicia. To pierwszy w historii awans El Halcón do Primery. Teraz 41-letni trener podjął się chyba jeszcze trudniejszego zadania, musi bowiem odpiąć Racingowi łatkę wiecznego nieudacznika, który od 2001 roku chce sięgnąć po mistrzostwo, ale mu się nie udaje.
Nowego trenera ma także Newell’s. Klub z Rosario, mimo wpadki z nominacją Alfredo Bertiego, dalej stawia na trenerów z własnego podwórka, którzy jako piłkarze debiutowali na początku lat 90. u Marcelo Bielsy. Tym razem wybór padł na Gustavo Raggio. Wcześniej pracował on tylko z juniorami Newell’s.
Kandydaci
Jak zawsze w argentyńskiej Primera División pretendentów do tytułu jest wielu. Nigdy nie można też wykluczyć, że jakiś zespół, na który nikt nie stawia, będzie w stanie porządnie namieszać. San Lorenzo straciło Romagnoliego, Piattiego i Correę, ale kadrowo i tak wygląda dobrze. River i Newell’s to dwie niewiadome, z mało doświadczonymi trenerami. Ciągle mocny jest Lanús, prowadzony przez braci Schelotto, ale jakby skończyły im się pomysły. Vélez, który zawsze był wymieniany w gronie kandydatów teraz w ogóle się nie wzmocnił, a jego kadrę w większości tworzą 20-latkowie. Wszyscy czekają, aż w końcu Boca zacznie grać dobrą piłkę pod wodzą Bianchiego. Dla Virreya to będzie już chyba ostatnia szansa na zdobycie mistrzostwa. Z Estudiantes odeszło paru ważnych graczy, a Juan Sebastian Verón zakończył karierę. Duże ambicje ma też Rosario Central. Kanalie chcą zająć wysokie miejsce w tabeli, a przy tym walczyć o Puchar Argentyny i Copa Sudamericana. To może jednak przewyższyć ich możliwości.
Większość klubów może niestety traktować ten sezon tak, jak się on nazywa, czyli przejściowo. W przebudowie znajdują się: Rafaela, Godoy Cruz, Olimpo, Quilmes, oraz Arsenal. Z drugiej strony, żeby coś było w przebudowie, to musi najpierw być zbudowane, a o niektórych zespołach tego nie można powiedzieć. Dla drużyny z Sarandí, wraz ze śmiercią jej anioła stróża w osobie Grondony mogą nadejść chude lata.
O punkty w tabeli spadkowej nie trzeba się martwić, bo przecież w przyszłym roku do ligi wejdzie 10 nowych drużyn, a tylko dwie spadną do Nacional B. Szkoda, bo w zeszłym sezonie Colón był w tak słabej sytuacji w tabeli spadkowej, że walcząc o utrzymanie omal nie zgarnął po drodze mistrzostwa.
Musimy liczyć na pojawienie się nowych perełek, bo to chyba one najbardziej przyciągają w środku nocy przed telewizory i monitory. Na szczęście kilka klubów zamierza mocno stawiać na wychowanków.