
Fot. Catherine Kõrtsmik
Estremadurczyk, powszechnie uważany za najlepszego piłkarza młodego pokolenia w Hiszpanii, przechodzi ostatnio trudne chwile. Półroczne wypożyczenie do Villarrealu może jego sytuację znacznie poprawić. Może, ale nie musi.
Torres jest ofiarą sukcesu Cholo Simeone. Gdyby młodzian do pierwszej drużyny przebijał się za czasów Gregorio Manzano albo Quique Sáncheza Floresa, to pewnie już teraz odgrywałby w niej kluczową rolę. Metody pracy argentyńskiego szkoleniowca są jednak zupełnie inne i – niestety – zupełnie nieprzystające do futbolowej charakterystyki Ólivera.
Problemy są trzy:
1. Simeone lubi gladiatorów, Óli jest patyczakiem.
2. Simeone wymaga od pomocników ciągłej pracy w defensywie, Óli tego nie potrafi.
3. Simeone rozgrywać piłkę z głębi pola pozwala tylko w ostateczności, Óli rozgrywać na skrzydle nie umie.
Atlético Madryt, nie licząc epizodycznych wariacji spowodowanych powrotem Diego Ribasa, gra systemem 4-4-2 (przechodzącym w 4-2-2-2). W tym ustawieniu jest miejsce dla dwóch pomocników z gatunku przecinaków, zdolnych do utrzymania naporu przeciwnika, i dwóch pomocników kreatywnych, którzy poza rozgrywaniem mają za zadanie asekurować wysoko grających bocznych obrońców. W trakcie pierwszej serii spotkań La Liga Óliver zaliczał epizody na niemal każdej pozycji w pomocy i w ataku. Był defensywnym pomocnikiem, grał na lewym i prawym skrzydle, dostał parę minut jako mediapunta, a także jako napastnik za plecami Diego Costy. Pod względem indywidualnych umiejętności zawsze był w stanie pokazać coś niezwykłego. Taktycznie był jednak zagubiony.
W młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii – czyli tam, gdzie mieliśmy okazję oglądać Ólivera w wersji de luxe – wychowanek Atlético był środkowym pomocnikiem mającym swobodę taktyczną i pozwolenie na beztroskie rajdy z piłką. Jego plecy zabezpieczali koledzy (najczęściej Saul Ñiguez). W ekipie Los Colchoneros nie istnieje pozycja, na której Torres mógłby czuć się w pełni swobodnie. Żelazny rygor Cholo sprawia, że nikt, niezależnie od skali talentu, nie może być pomocnikiem i nie mieć obowiązków defensywnych. Wystawienie Ólivera obok Gabiego/Mario/Tiago sprawia, że środek pola nie jest wystarczająco mocny, wystawienie go na skrzydle automatycznie uniemożliwia bocznemu obrońcy rajdy z piłką, a wystawienie w ataku w ogóle nie wchodzi w grę, bo młodzian, mimo całego swojego talentu, zupełnie do roli napastnika, nawet cofniętego, się nie nadaje.
Są trzy możliwości rozwiązania tej sytuacji. Albo Torres przejdzie żmudny i bolesny proces przystosowywania się do jednej z istniejących pozycji (prawdopodobnie do skrzydła), albo Cholo zmieni taktykę (co w tym momencie wydaje się absolutnie nierealne), albo Óliver odejdzie. Wypożyczenie do Villarrealu sugeruje, że Simeone będzie się starał pomocnika przyzwyczaić do taktyki 4-4-2. To pewnie głównie ze względu na taktykę wybrano dla pomocnika ekipę z Lewantu, chociaż wypożyczenie do Rayo gwarantowałoby więcej minut – praktycznie komplet do końca sezonu – i łatwiejszą aklimatyzację. W Villarrealu u Marcelino Garcíi Óliver, gdy już wyleczy uraz, nie będzie od razu graczem podstawowego składu, ale na pewno w każdym meczu będzie mógł liczyć na długie epizody na boisku. Od trenera beniaminka La Liga zależeć będzie, czy będą to epizody na środku pomocy, czy na skrzydle. Granie za plecami napastnika można raczej wykluczyć, bo na tę pozycję ściągnięty został Joan Roman z Barcelony B.
Óliver jest graczem uszytym na miarę systemu 4-3-3, u Taty Martino byłby cudnym następcą Xaviego, u Carlo Ancelottiego byłby zmiennikiem Modricia. Tam jego nadzwyczajna umiejętność czytania gry, zmysł taktyczny, a także odwaga kreacyjna zostałyby w pełni wykorzystane. Torres jest jednym z najnowszych przedstawicieli hiszpańskich niewysokich i wątłych fizycznie pomocników obdarzonych nierealnie dobrą techniką. Real i Barcelona dałyby się za gracza tego formatu pokroić, trenerzy połowy ekip Primera División bez mrugnięcia okiem zmienialiby taktykę, byle tylko dogodzić Estremadurczykowi. Ale Atlético z Diego Simeone na ławce to drużyna jasnych zasad, która znalazła swoją drogę i nie ma zamiaru z niej zbaczać.
Biorąc pod uwagę strukturę kadry Atlético i zakładając optymistycznie, że Óliver w tej kadrze się utrzyma i będzie jej ważnym elementem, może okazać się, że kluczowym czynnikiem dla rozwoju talentu nastolatka będzie forma Koke. Jeśli Hiszpan będzie dalej wystawiany głównie na skrzydle, Torres będzie grywał na pozycji defensywnego pomocnika. Jeśli 21-latek wróci do środka pola, Óli będzie pewnie próbowany jako partner Ardy Turana w kreatywnej części drugiej linii. Żadna z tych pozycji nie jest odpowiednio do umiejętności technicznych i warunków fizycznych mistrza Europy U-19 dopasowana.
I to jest sytuacja dramatyczna. Przyzna to każdy, kto miał okazję oglądać grę Ólivera Torresa. Chłopak ma w sobie magię, ma coś, czego nie ma ani Koke, ani Isco, ani Thiago, ani żaden inny z młodych kreatorów gry z kraju mistrzów świata. Aritz Gabilondo, dziennikarz ASa i chyba najwybitniejszy ekspert od futbolu młodzieżowego w Hiszpanii, stwierdził kiedyś, że tak dobrego jak Óli juniora nie widział od czasów Iniesty, a i Don Andrés niekoniecznie przewyższał wychowanka Atlético. Mało jest na świecie graczy z tak oczywistym talentem i potencjałem, graczy z taką łatwością przejmujących kontrolę nad meczem.
Kariera Ólivera jest naznaczona licznymi wybojami. Gdyby nie niezwykle udane epizody w młodzieżowej piłce reprezentacyjnej, Hiszpana nie byłoby nawet jak obiektywnie ocenić. W rezerwach Atlético grywał mało, i za czasów rządów Milinko Panticia, i za czasów Alfredo Santaeleny. W pierwszej drużynie Los Rojiblancos również mógł liczyć tylko na garstkę minut. W przypadku talentu tego formatu sytuacja może zmienić się dosłownie z tygodnia na tydzień, ale jeśli za rok Óli dalej będzie prowadził życie tułacze, trzeba będzie zacząć dopuszczać do siebie myśl, że wina może wcale nie leżeć po stronie globalnego spisku mającego na celu pozbawienie Atlético wielkiej gwiazdy, i zacząć zastanawiać się, że może winny jest sam piłkarz. Czas ciągle gra na korzyść Hiszpana, ale tak nie będzie w nieskończoność. Status nowego Iniesty może zmienić się w status nowego Silvy, potem nowego Cazorli, a na koniec – czego z pewnością Óliverowi nie życzą nawet najwięksi wrogowie – nowego Manu del Morala.