Choć chwilowo mamy przerwę w rozgrywkach La Liga a wszyscy są jeszcze zaprzątnięci świąteczną atmosferą, to jednak świat hiszpańskiej piłki nie daje o sobie zapomnieć. Ostatnie dni przyniosły nam wiele niespodziewanych zdarzeń.
Piłkarz Barcelony zagra w reprezentacji Polski?
Tak, tak – to nie żart. Młody i obiecujący zawodnik Dumy Katalonii jest bardzo blisko powołania do drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę. O kim mowa? O Gerardzie Gumbau.
Czy kiedykolwiek mieliście wrażenie, że nazwisko Katalończyka, który niedawno zadebiutował w drużynie Luisa Enrique wydaje się Wam znajome? Jeśli tak, to bardzo słusznie. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że naturalizacja piłkarzy na potrzeby drużyn narodowych to w dzisiejszych czasach powszechny proceder. W przypadku Gerarda Gumbau są jednak po temu solidne podstawy. Skauci polskiej drużyny narodowej odkryli, że zawodnik urodzony w Campllong… ma korzenie w kraju nad Wisłą. Okazuje się, że pradziadkiem pomocnika Barcelony, był niejaki Alfred Gómbał, mieszkaniec Górnego Śląska, który tuż po pierwszej wojnie światowej wyemigrował wraz z rodziną do Hiszpanii.
Choć Katalończyk polskiego pochodzenia nie doczekał się jeszcze powołania, to jednak wszystko wydaje się już przesądzone. Wątpliwości względem wyboru Gerarda rozwiał jego ostatni wpis na Twitterze:
To wyjątkowy dzień!! Jestem podekscytowany możliwością zagrania dla reprezentacji Polski!!!!
Ofensywa transferowa Realu
Ostatnia goleada nad Rayo Vallecano nie jest w stanie zatrzeć wrażenia, że Królewscy borykają się w tym sezonie ze sporymi kłopotami. W tej chwili drużyna z Santiago Bernabéu traci już punkty nie tylko do Barcelony, ale też Atlético Madryt. Runda jesienna zbliża się ku końcowi, a drużyna ze stolicy Hiszpanii już przygotowuje się do zimowego okienka transferowego, podczas którego klub ma uzupełnić skład. Wygląda na to, że czeka nas gorąca zima w Madrycie i możemy się szykować na powitanie nowych galácticos w barwach Realu.
Skąd te plotki? Wszystko przez to, że dziennikarze stołecznego dziennika Marca zaobserwowali furgonetkę z napisem R.B.T., która w ostatnim czasie kilkukrotnie zjawiała się w pobliżu zabudowań klubowych Realu Madryt. Okazuje się, że tajemniczy samochód należy do firmy oferującej dwudziestoczterogodzinny serwis urządzeń elektronicznych. Wszystko wskazuje więc na to, że Los Blancos postanowili na poważnie wziąć się do przygotowań, związanych z okienkiem transferowym i przeprowadzić gruntowny serwis faksu, by urządzenie nie zawiodło w kluczowym momencie.
Z kolei kataloński Sport poinformował, że obecność R.B.T. w okolicach Santiago Bernabéu nie ma nic wspólnego z planowanymi transferami a wyłącznie z osobą Rafy Beníteza. Krytykowany ostatnio szkoleniowiec Realu postanowił wziąć się za siebie i, według Sportu, przez święta znacząco stracił na wadze. Waga łazienkowa zakupiona przez Beníteza za 60,99 euro, została przez niego odsprzedana za jedyne 5,50 euro, z powodu poważnych uszkodzeń, którym uległa po pierwszym użyciu. Serwis R.B.T. miał być bezsilny wobec zniszczeń, jakich doznało urządzenie w pierwszy dzień świąt i zalecił odsprzedanie go na złom. Wydaje się jednak, że cała historia może być tylko plotką, wymyśloną przez nieprzychylny Królewskim dziennik z Katalonii.
Kolejne problemy Benzemy
Napastnik Realu ma ostatnio na bakier z prawem. Afera związana z oskarżeniem Francuza o szantaż Mathieu Valbueny ledwie przycichła a znów pojawiają się niepokojące doniesienia z Benzemą w roli głównej. Tym razem Karim miał narobić sobie problemów w klubowym środowisku.
Madryckie media dotarły do informacji o istnieniu nagrania, którym Benzema miał tym razem szantażować… Florentino Péreza. Najprawdopodobniej miała być to próba wywalczenia bardziej lukratywnego kontraktu z klubem z Madrytu, jednak może okazać się, że w ostateczności przesądzi ona o rozstaniu Karima z Królewskimi. Nie ma pewności co znajduje się na kompromitującym nagraniu, którego ujawnieniem groził prezesowi Benzema. Według niektórych wersji ma to być wyjątkowo niefortunne dla Florentino ujęcie, ukazujące ukrywaną przez włodarza Realu Madryt łysinę. Wskazywać na to mogą niedawne deklaracje Benzemy, próbującego ugasić pożar, który sam rozpętał.
Chcę zapewnić całe madridismo, że włosy Prezydenta Realu Madryt są prawdziwe.
Krok dalej niż Getafinder?
Nie od dziś wiadomo, że największą bolączką Getafe jest niewielka grupa kibiców i pustki na stadionie. By temu zapobiec klub spod Madrytu chwyta się coraz to bardziej kontrowersyjnych rozwiązań. „Rozmnażajmy się!” to już sztandarowe hasło Los Azulones a stworzona niedawno aplikacja randkowa dla kibiców Getafe, Getafinder, szybko zrobiła furorę, choć głównie jako obiekt żartów w całej Hiszpanii. Klub nie ustaje jednak w próbach zdobycia nowych kibiców, zaś tym razem Ángel Torres, prezydent Getafe, postanowił pójść jeszcze krok dalej.
Prywatne zainteresowanie polityką ze strony biznesmena będącego prezydentem Getafe, zaowocowało niecodziennym pomysłem. Inspirując się polską sceną polityczną Ángel Torres postanowił z własnych funduszy przeznaczyć 500 euro na każde dziecko, które urodzi się ze związków nawiązanych poprzez Getafinder. Wraz z taką wyprawką nowonarodzeni kibice Getafe mają otrzymać też kartę socio i darmowy karnet na jeden sezon, do wykorzystania w dowolnym momencie. By otrzymać taką gratyfikację od Ángela Torresa, szczęśliwi rodzice będą musieli potwierdzić, iż nawiązali znajomość za pomocą aplikacji Getafinder, przesyłając na adres klubu zrzut ekranu smartfona, ukazujący dopasowanie pomiędzy ich profilami. Klub spod Madrytu już uruchomił specjalny adres mailowy, na który przyjmować będzie zgłoszenia, choć pierwszych Getafe spodziewa się dopiero za dziewięć miesięcy.