Nietoperzy skazywano na pożarcie, żywy trup z Mestalla miał skończyć pod kołami Barcelony, która w ostatnim czasie demolowała jednego przeciwnika za drugim. Jednak Valencia uratowała remis, na czym skorzystały obie drużyny z Madrytu uczestniczące w pogoni za liderem. Pozostałe dwa starcia? Galicja 1:1 Andaluzja razy dwa.
Los Ches przystępowali do pojedynku, gdy dopiero rozpoczęli detoks po odejściu Nuno, a w dodatku byli osłabieni nieobecnością kilku podstawowych piłkarzy. Na ich czele stanął tymczasowy trener z doświadczeniem sięgającym zaledwie siedmiu meczów z pierwszą drużyną Valencii. Poprzednio gdy jego Nietoperze spotkały się z Blaugraną zakończyło się to kompromitacją 0:6. Kibice gospodarzy, mimo poczucia ulgi po rozstaniu z portugalskim szkoleniowcem i szacunku wobec Voro, liczyli się z porażką.
Niespodziewanie Barca w tym starciu okazała słabość, nie wyprowadzała tak celnych ciosów jak w poprzednich meczach. Kolos zachwiał się na swoich nogach, co dostrzegli podopieczni Voro i bezwzględnie sprowadzili go na ziemię.
Antybohaterami spotkania zostali: arbiter główny Jaime Latre oraz Luis Suarez. Pierwszy uznał gola dla Barcelony strzelonego po tym jak Urugwajczyk znalazł się na spalonym. Drugi deptał obrońcę rywali, Abdennoura, co nie spotkało się z jakąkolwiek karą.
Valencia wyrywając punkt Blaugranie uzyskała więcej niż się spodziewano. Jednakże świętowanie przybrało smak goryczy. Jeden z kibiców, zaraz po tym jak Santi Mina zdobył wyrównującą bramkę, doznał ataku serca. Zmarł w szpitalu około północy.
Przebudzenie Benzemy
W poprzednim meczu ligowym z Eibarem wszedł jedynie z ławki rezerwowych, wczoraj natomiast odegrał pierwszoplanową rolę w rozbiciu Getafe. W końcu kibice Los Blancos mogli zakrzyknąć: “na boisku znowu jest Tygrys!”. Można powiedzieć, że to jedynie Los Azulones, zespół, dla którego zbieranie batów od Królewskich jest klubową tradycją. Być może, lecz od czegoś trzeb przecież zacząć.
A tu drobna różnica w świętowaniu.
Indianie na tropie
Remis Blaugrany był wspaniałą wiadomością dla kibiców Królewskich, lecz jeszcze lepiej musieli przyjąć ją fani obecnego wicelidera. Ekipa Cholo niczym zdeterminowany i skupiony na swoim celu myśliwy podąża tropem Blaugrany. Teraz znaleźli się od niej już o krok. Co z Granadą? Musiała zapłacić za to, że znalazła się na wojennej ścieżce Los Indios.
Gol po rzucie rożnym. Skąd my to znamy? Kolejne trafienie Griezmanna. Cóż za zaskoczenie.
Niezawodny Lucas
Kandydat wystawiony przez Depor do Trofeo Zarra ponownie ich nie zawiódł. Lucas Perez popisał się wspaniałym golazo z rzutu wolnego. Na komplet punktów to nie wystarczyło, ale żaden z zespołów nie zaprezentował się na tyle dobrze, by zgarnąć pełną pulę.
Niewykorzystana szansa
Betis mógł zdecydowanie lepiej wykorzystać prezent jaki otrzymał od arbitra Alejandro Hernándeza. Sędzia zbyt pochopnie wyrzucił z boiska Jonny’ego, dzięki czemu Verdiblancos przez niemal połowę spotkania grali w przewadze jednego zawodnika. Wystarczyło im to jedynie na odrobienie strat, mimo iż przez cały mecz posłali w kierunku bramki Celtów 27 strzałów.