Niedzielne spotkania w La Liga nie przyniosły wielu emocji… No poza tym ostatnim, gdzie Athletic wygrał z Betisem, a Czarna Perła z Lezamy pokazała, że po kontuzji nie ma już śladu.
Kto podmienił Mendilibara?
Mierzą się ekipy Rayo i Eibar. Mecz na Ipurua, trenerem gości jest Paco Jémez, gospodarzy natomiast prowadzi José Luis Mendilibar. Równanie proste jak 2+2, to ekipa z przedmieść Madrytu powinna tu wygrać bez problemu. Co się okazuje? Eibar wygrywa 1:0. Co prawda po golu samobójczym i do tego ekipa Mendilibara ma bardzo małe posiadanie… Ale mimo tego, tworzy sobie dwa razy więcej sytuacji podbramkowych niż przeciwnik. Albo ktoś podmienił Mendilibara i tym razem szkoleniowiec ten nie wyleci z hukiem jeszcze podczas pierwszej części sezonu, albo zwyczajnie to sami zawodnicy są powodem takiej sytuacji. Biorąc jednak pod uwagę to, jak Baskowie są poukładani, hiszpański trener wreszcie zasłużył na słowa pochwały. Zwłaszcza, że wynik mógł być o wiele wyższy, w 64. minucie pudłem kolejki popisał się… bohater jednego z naszych ostatnich tekstów – Saúl Berjón.
O mały włos
Granada jest jednym z głównych kandydatów do spadku. Ekipa w lecie jak zwykle przeszła solidny remont, który jednak jak widać, nie przyniósł zamierzonego skutku. Mimo tego, Andaluzyjczycy byli w stanie stawić czoła Espanyolowi na ich terenie. Ba, byli nawet bardzo blisko wygranej… Gdyby nie tandem Asensio – Caicedo. Na solidną burę zasłużyli sobie natomiast bramkarz i obrońcy Granady, bo dali sobie wyrwać zwycięstwo z rąk. Te stracone punkty w ostatniej minucie, mogą ich wiele kosztować.
Kolejny przebłysk wielkiego talentu
Málaga znów zawiodła swoich fanów, przegrywając ze Sportingiem Gijón. Potwierdza się, że ekipa z Andaluzji zanotowała gigantyczny spadek jakościowy, w porównaniu z poprzednimi sezonami, a wszystko to przez wielką wyprzedaż zorganizowaną na La Rosaleda tego lata. Tym samym Boquerones utrzymują się o włos nad strefą spadkową i póki co wszystko wskazuje na to, że mogą drżeć do końca, o ligowy byt. Ale nie tylko smutne historie działy się tego dnia w Asturii. Po raz kolejny swój niewątpliwy talent potwierdził Alen Halilović, zawodnik, który nie radził sobie w rezerwach Barcelony, teraz stanowi o sile swojego nowego zespołu. Chorwat wykończył ładną akcję drużynową z zimną krwią.
Partidazo na Benito Villamarín
Niedzielne spotkania nie obfitowały w wiele bramek, ciekawe zwroty akcji. Poza tym ostatnim, w którym powracający do La Liga Betis, zmierzył się z jedną z najbardziej utytułowanych ekip w dziejach Primera División – Lwami z Bilbao. I to własnie Lew pokazał nie tylko pazur, ale także kły, które zatopił w klub z zielonej części Sewilli. A konkretnie Iñaki Willams, któremu chyba przyśniło się, że jest Zlatanem Ibrahimoviciem… a potem postanowił to urzeczywistnić. Misja zakończona sukcesem. Panie Williams, prosimy o więcej!