W 25. kolejce La Liga o sporym szczęściu mogą mówić faworyci. Chociaż po męczarniach, to Barcelona, Atlético i Real zdobyły ważne trzy punkty. Bez zmian także w dole tabeli, gdzie żadna z pięciu ostatnich drużyn nie zdołała wygrać swojego meczu.
NAGRODA SPECJALNA:
Król Lionel I
Javier Tebas, szef La Liga powiedział, że kto nie uważa Leo Messiego za najlepszego piłkarza w historii, nie zna się na piłce. Zaproponował również utworzenie nagrody sygnowanej imieniem Argentyńczyka dla najlepszego zawodnika ligi. Patrząc na to, co wyczynia kapitan Barcelony, trudno się nie zgodzić z Tebasem. Messi przewodzi wszelkim statystykom, nie tylko w Hiszpanii, ale i w Europie. W Primera Divisón ma już 25 goli, a w spotkaniu z Sevillą ustrzelił swojego 50. hat-tricka, ratując Barcelonę od porażki na Ramón Sánchez Pizjuán. Cieszmy się jego grą póki możemy.
TOPY:
Już nie AlVARo
Alvaro Morata odkąd trafił do Atlético nie ma problemów ze strzelaniem goli. Jedynym mankamentem było to, że te trafienia nie są mu uznawane. Tak było w meczu Ligi Mistrzów z Juventusem czy ligowym starciu z Realem Madryt. Hiszpan stał się celem licznych żartów, w tym takich, że na treningach też jego gole poddawane są ocenie VAR. Złe fatum opuściło napastnika Los Colchoneros, który swoją premierową bramkę dla Atlético zdobył w spotkaniu z Villarreal. Jak napisał na swoim Twitterze: “Do trzech razy sztuka!”.
A la tercera fue la vencida ?⚽️ Gran trabajo del equipo para conseguir tres puntos muy importantes para nosotros!! #ForzaAtleti ?⚽️? pic.twitter.com/6ELo5pmlxo
— Álvaro Morata (@AlvaroMorata) February 24, 2019
El Pistolero ustawił celownik
20 stycznia Luis Suárez zanotował ostatnie trafienie w La Liga. Po strzelonym Leganés golu nastąpiła posucha, a Urugwajczyk znacznie obniżył loty. Napastnik Barcelony zaczął być krytykowany przez kibiców, a dyskusja na temat jego następcy nabrała większego rozpędu. Miesiąc rozczarowującej gry jednak już być może za nim. W starciu z Sevillą Suárez się odblokował i ma już szesnaście ligowych trafień na koncie. Kibicom Barcelony pozostaje więc liczyć na to, że ten gol będzie początkiem dobrej serii, bowiem bez bramek Urugwajczyka ciężko będzie o sukcesu na trzech frontach.
Joaquín pisze historię
Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać. Chodząca legenda hiszpańskiej ligi, mimo zbliżającej się 40. wiosny, wciąż zachwyca formą. Wchodząc z ławki w starciu z Realem Valladolid, zawodnik Betisu zanotował swój 506. występ na boiskach hiszpańskiej ekstraklasy. Wyprzedził tym samym inną legendę, Xaviego. Swój historyczny występ uświetnił dodatkowo golem. Przed Joaquínem już tylko Iker Casillas. To, że Sánchez zostanie samodzielnym liderem jest pewne, bo do byłego bramkarza Realu traci tylko cztery spotkania. Jeśli dobrze pójdzie, już w meczu z Realem Sociedad Joaquin będzie mógł świętować.
? CLUB DE LEYENDAS ?@joaquinarte supera a Xavi Hernández en el ránking de jugadores con más partidos disputados en #LaLigaSantander.
El siguiente, @IkerCasillas… pic.twitter.com/kaKRCPAnd4
— LaLiga (@LaLiga) February 24, 2019
WTOPY
Oscarowe role
Chociaż na faktycznie nominacje nie mogli już liczyć, bowiem oskarowa gala rozpoczynała się kilka godzin po zakończeniu meczu, piłkarze Realu postanowili i tak zgłosić kilka kandydatur. W kategorii “Najlepsza rola pierwszoplanowa” postanowił wystartować Casemiro, który pięknym pokazem nurkowania w polu karnym doprowadził kibiców Levante do płaczu, niczym Tom Hanks za najlepszych czasów.
CZY NALEŻAŁ SIĘ RZUT KARNY? ???
Sędzia i VAR zdecydowali o jedenastce dla Realu Madryt, którą na gola zamienił Gareth Bale, ale sytuacja była bardzo KONTROWERSYJNA. Jakie jest wasze zdanie? #lazabawa ?? pic.twitter.com/oMRBJierIB
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 24, 2019
To jednak nie koniec nominacji, bowiem w kategorii dla najlepszego dźwiękowca swój akces zgłosić mógłby Dani Carvajal, który przyznał w pomeczowym wywiadzie, że z odległosci 25 metrów słyszał jak Casemiro został kopnięty. Z tak absolutnym słuchem Dani mógłby zrobić wielką karierę jako montażysta dźwięku. Zaś za drugoplanową rolę męską, nagroda należy się Garethowi Bale’owi, który po strzelonym karnym, z kamienną twarzą pobiegł na własną połowę, odrzucając rękę Lucasa Vazqueza, który chciał mu pogratulować bramki.
? ¿Qué te pareció el gesto de Gareth Bale con Lucas Vázquez? pic.twitter.com/gKx51UZagb
— AS (@diarioas) February 25, 2019
W Valencii bez zmian
Jeżeli dzielenie się z innymi faktycznie generuje dobre emocje to piłkarze Valencii mogą uważać się za jednych z najszczęśliwszych na świecie. W przeciwieństwie do swoich kibiców, których piętnasty remis w sezonie doprowadzić może do szewskiej pasji. Tym razem Nietoperze zremisowali na wyjeździe z Leganés, co było czwartym z rzędu meczem zarówno bez porażki, jak i bez zwycięstwa.
15 remis Valencii w tym sezonie. W XXI wieku najwięcej razy dzieliło się punktami Deportivo la Coruna w sezonie 2015/16 – 18 razy. Valencii zostało jeszcze 13 kolejek ;D
— Mateusz Doniec (@DoniecMati) February 24, 2019
Czyste rękawice
O swoim ostatnim ligowym występie chciałby zapomnieć bramkarz Rayo Vallecano, Stole Dimitrievski. Mołdawianin w spotkaniu z Getafe dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki, w czym nie byloby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przez cały mecz ekipa z Colisseum Antonio Perez oddała tylko dwa strzały celne. Gdyby więc w bramce Rayo faktycznie wywiesić ręcznik, to korzyść byłaby z tego taka, ze Dimitrievski nie przepociłby chociaż sprzętu bramkarskiego i byłoby mniej pomeczowego prania.
Gwoli ścisłości jego meczowy rywal nie był dużo lepszy, bowiem Rayo także tylko dwukrotnie uderzało w światło bramki Davida Sorii. Hiszpanowi udało się zatrzymać jeden ze strzałów, który dał drużynie gospodarzy trzy cenne punkty. To pokazuje, jak niewiele czasem dzieli występ słaby od takiego o którym jutro nikt nie będzie pamiętał.
Wyścig ślimaków
Valladolid, Celta Vigo, Villarreal, Rayo Vallecano i Huesca. Każda z tych pięciu drużyn zarzeka się na prawo i lewo, że jej celem na ten sezon jest aktualnie walka o utrzymanie.W tej kolejce przypominała ona jednak bardziej wyścig ślimaków, niż poważne rozgrywki, bowiem żadna z pięciu ostatnich drużyn ligowych nie wygrała swojego spotkania.
Zwłaszcza fani Rayo Vallecano muszą czuć się zawiedzeni, bowiem była to już czwarta z rzędu porażka ich zespołu, z czego ich drużyna za każdym razem jest gorsza o jedną bramkę. Oznacza, to, że rozstrzał między pozycją na której Rayo mogłoby być, a na której obecnie się znajduje, jest coraz większy i w przypadku spadku do Segunda Division właśnie punktów straconych na tym etapie będzie żal najbardziej.
OPRACOWALI: Wojciech Olszowy, Patryk Wieczyński