Yannick Carrasco miał już w tym sezonie swój moment chwały, podczas spotkania w Lidze Mistrzów z Bayernem. Ale nigdy nie pokazał w Atleti jeszcze czegoś podobnego. Zmasakrował Granadę niemal w pojedynkę, niczym Rambo całą wrogą armię.
Koledzy Carrasco zaczęli dokładać swoje ciosy, gdy rywal był już rozmiękczony hattrickiem Belga. To jego trzy gole i dwie asysty rozłożyły przeciwników na łopatki. Takim osiągnięciem nie popisał się w tym sezonie żaden zawodnik z pięciu najlepszych europejskich lig. Wielkie brawa należą się i Isaacowi Cuence, bo choć to Atleti władowało do siatki El Grany aż siedem bramek, to trafienie Katalończyka było tym najbardziej zachwycającym. Fenomenalny wolej.
Pozostaje jedynie współczuć Lucasowi Alcarazowi, który objął w tym miesiącu w posiadanie drużynę Andaluzyjczyków. Do czołówki ligowych szkoleniowców nie należy, lecz nawet i dużo lepszy trener miałby problem z ogarnięciem tego bałaganu. O ile to w ogóle możliwe.
Rekordowy łomot
W poprzednich trzech spotkaniach Los Blancos z Beticos mogliśmy uświadczyć dwóch manit. Zatem sroga lekcja futbolu zafundowana przez Real Madryt na Benito Villamarin nie jest zupełnie odosobnionym przypadkiem. Ale jest to nowy rekord. Najwyższa porażka Verdiblancos na własnym obiekcie w historii ich występów w La Liga. Poprzednio kończyło się najwyżej na 0:5.
Real zagrał pewnie, skutecznie i drużynowo. Nie jest to, mówiąc łagodnie, najlepszy prognostyk dla Legii. Szczególnie wypada pochwalić Isco, który fantastycznym, precyzyjnym strzałem pokonał Adana. A łącznie dołożył dwie bramki do tego pogromu.
Zabawa z Depor
W 250. ligowym występie Pique dla Barcelony wszystko poszło jak z płatka. Głównie za sprawą Neymara, Rafinhi oraz Luisa Suáreza. Neymar błyszczał kreatywnymi dograniami posyłanymi nawet między czterema przeciwnikami. Rafinha zdobył swój drugi dublet w Primera División, a El Pistolero robił to co zwykle. Raz trafił do siatki, raz asystował. Prawdziwym pechowcem był za to Paco Alcácer. Miał dwie bardzo dobre okazje by podwyższyć wynik, ale w obu kapitalnie zachował się Lux. Wychowanek Nietoperzy nadal czeka na swoje pierwsze trafienie dla Blaugrany.
Derbi Vasco
Po raz pierwszy od 1992 roku Los Leones doprowadzili do remontady w derbach Kraju Basków. Wielka w tym zasługa katastrofalnej postawy Realu Sociedad w defensywie. Ale po kolei. Najpierw Athletic wyrównał stan rywalizacji cudownym golazo Ikera Muniaina, które było idealną kopią trafienia Sarabii dla Sevilli dzień wcześniej. Następnie fatalnie w kierunku Rulliego podawał Raúl Navas. Niezwykle przytomnie w tej sytuacji zachował się Aritz Aduriz – nie uderzał na siłę, lecz podciął piłkę nad obrońcą i golkiperem. Absolutna klasa. Trzecią akcję bramkową dla gospodarzy zainicjował Raul Garcia, który odebrał futbolówkę przysypiającemu Illarramendiemu. Te dwa proste błędy przeważyły o zwycięstwie Rojiblancos, pierwszym od ośmiu starć między tymi ekipami.
Przełamanie Sevilli
22 mecze Sevillistas bez zwycięstwa na obcym terenie w lidze od 23 maja 2015, kiedy to na zakończenie kampanii 2014/15 pokonali Málagę na Estadio Rosaleda 3:2. I na tym koniec, bo w końcu się przełamali. Taką samą serię, również 22 spotkań zaliczyli nieco wcześniej między październikiem 2012, a październikiem 2013 roku. Oby nie zaczęli odliczania po raz trzeci.
Leganés również przysporzyło Sevilli trudności. Nervionenses prowadzili pewnie 2:0, gdy przekonali się, że jest to bardzo niebezpieczny wynik. W zaledwie dwie minuty gospodarze doprowadzili do remisu. Wyrównującego gola, całkiem ładnego, strzelił Alex Szymanowski. Ma już na koncie trzy trafienia w ostatnich trzech meczach z rzędu. Wydawało się, że spotkanie zakończy się wedle starego scenariusza, ale wpuszczony z ławki Pablo Sarabia świetnym golazo napisał je na nowo. Co gorsza dla Los Pepineros, to były zawodnik największego rywala Lega – Getafe.
Klasyka gatunku
Na wstępie pozwolę sobie zacytować Olé Directo sprzed dwóch tygodni. “Czy możemy zatem odtrąbić wieli powrót “Błękitnej Barcelony”? Jeszcze nie, gdyż Galisyjczycy po pokonaniu Barcy zawsze zaliczali zjazd formy”. Możemy już potwierdzić, że mamy powtórkę z rozrywki.
Manita w wykonaniu Villarrealu to najwyższe zwycięstwo Frana Escriby jako trenera. Nawiązując do tego, ciekawie prezentuje się bilans bramkowy Submarino Amarillos. 14 goli strzelonych, gdyby nie wczorajsza piątka wpakowana Celtom wyszłoby dziewięć, a to zdobycz na poziomie Celty, Espanyolu, Betisu czy Leganés. Prawdziwą różnicę robią ledwie cztery stracone bramki, to tylko jedna więcej niż u Atleti. Imponujące osiągnięcie w porównaniu do ośmiu wpuszczonych goli Realu Madryt czy dziesięciu Barcelony. Właśnie w ten sposób, żelazną defensywą i dyscypliną taktyczną, Escribá wprowadził Elche na salony La Liga.
Ave Cesare! Ave Mario!
Prandelli rozpoczął swoją przygodę z ławką Nietoperzy zgodnie z planem. Nie można powiedzieć, żeby to była pewna wygrana, ale zwłaszcza w tym przypadku punkty są dużo ważniejsze niż styl. Włoch musi podziękować zdobywcy dubletu – Mario Suárezowi. Żeby było ciekawiej defensywny pomocnik z trzema golami w dorobku jest w tej chwili najlepszym strzelcem Los Ches. Ozdobą starcia były z kolei rajdy João Cancelo – zaliczył w tym meczu aż 10 skutecznych dryblingów.
Babolazo i bombazo
Málaga była bliska porażki z Deportivo Alavés i to na własne życzenie. Koszmarny błąd przy wyjściu do piłki popełnił Kameni. Tak, to z pewnością zaskoczyło wielu kibiców. Niestety, bramkarz pomylił futbolówkę z głową Deyversona, a to kosztowało jego zespół stratę bramki. Na szczęście na posterunku był Roberto Rosales. Posłał on absolutną petardę zza pola karnego, z którą Fernando Pacheco nie mógł sobie poradzić. Bomba godna łaciny z Kartoflisk.
Impotencja
Las Palmas złapało zadyszkę. Oddali osiem celnych strzałów na bramkę Espanyolu – najwięcej w ich wykonaniu w jednym spotkaniu tego sezonu i choć słynęli wcześniej ze skuteczności, nie udało im się pokonać Papużek. Najwięcej dogodnych okazji zmarnował Kevin-Prince Boateng. Na pozytywne wyróżnienie zasłużył natomiast David Garcia. “El Kaiser” przeciął podanie we własnym polu karnym po udanej kontrze Katalończyków. Ta interwencja uniemożliwiła wywiezienie gościom kompletu punktów.
Gość specjalny: Salustiano Toribio
Jako honorowego gościa spotkania można zaprosić mniej lub bardziej znane osobistości: aktorów celebrytów, byłych piłkarzy i innych sportowców. Albo zrobić to jak Leganés. Oddać hołd najbardziej wiekowemu socio Lega, który dzień po meczu obchodził swoje 102 urodziny. Jest zatem starszy od samego klubu o 14 wiosen oraz był światkiem jego narodzin. Do kibicowania Ogórkom przekonał swoich synów, wnuków i prawnuków. To kolejny wspaniały gest Los Pepineros wobec sympatyków i lokalnej społeczności. Czapki z głów!