Co Ramos dał, Ramos odebrał. Albo odwrotnie. Starcie Realu Madryt z Villarrealem to trzeci taki mecz w bieżącej kampanii, w którym kapitan Los Blancos sprokurował rzut karny dla przeciwnika i jednocześnie zapisał się na liście strzelców. Bilans tej specjalności Ramosa nie zawsze wynosi zero, gdyż w Superpucharze Europy dała ona Królewskim dogrywkę, a Osasuna nie skorzystała z prezentu w postaci strzału z jedenastki.
Niemniej remis z ekipą Frana Escriby to zawód dla Los Blancos, którzy do 80 minuty posyłali liczne uderzenia, ale głównie obok bramki Sergio Asenjo. Dopiero w ostatnich 10 minutach przystąpili do celniejszych i lepszych jakościowo szturmów. Trafnie spuentował to Zizou: “Nie Zawsze da się wygrać w ostatnim momencie”. Przede wszystkim, Królewscy liczyli na to, że przy 16 zwycięstwach z rzędu pod przywództwem Zidane’a i olbrzymim wysiłku jaki włożyli w wyrównanie rekordu Guardioli, uda im się ustanowić nowy. Temu wyzwaniu nie sprostali na ostatnim zakręcie.
Joker Atleti
Gol Ángela Correi po wejściu z ławki nie był przypadkowy. Już zeszłym sezonie miał ich w roli jokera pięć, a na początku tej kampanii dorzucił jeszcze jednego z Celtą. Z kolei w poprzednim spotkaniu przeciwko Sportingowi zaliczył asystę przy trafieniu Torresa. Z Barceloną El Niño mu się odwdzięczył. Correa jest zatem efektywną bronią Simeone na “podmęczonego” przeciwnika. Oczywiście, Argentyńczyk pewnie nie znalazłby się w tak dogodnej pozycji do strzału, gdyby nie siatka założona Pique oraz kolejny fatalny błąd Mascherano, który przy próbie wykonania zwrotu przypominał “trójnogą żyrafę”. Dla kibiców Barcelony gorsza niż strata puntów jest zapewne wieść, iż Messi z powodu urazu jakiego nabawił się w trakcie pojedynku z Los Rojiblancos, będzie musiał pauzować przez trzy tygodnie.
Robo w Derbi Sevillano
Obie drużyny siedziały na beczce z prochem i z podpalonym lontem. Atmosfera była aż przeładowana emocjami i w każdej chwili mógł nastąpić wybuch, którego konsekwencją byłoby wyrzucenie kilku zawodników z boiska z czerwonymi kartkami na koncie. Żywiołowe tempo gry, rwane z powodu niedokładności podań i licznych fauli sprawiły, że arbiter tego starcia nie radził sobie z kontrolą nad spotkaniem.Javier Estrada Fernández za przewinienia karał selektywnie, jak mu akurat wyszło. Mało tego, aktywnie uczestniczył w meczu – zachował się raz niczym rasowy obrońca i wybił na aut próbę dogrania Sevillistas w pole karne Betisu. Wszystko to blednie jednak w obliczu ingerencji w wynik. Tuż po zdobyciu gola przez Nervionenses skutecznie odpowiedzieli Beticos, ale na tablicy nie pojawiła się druga jedynka. Sędziowie na podstawie wyimaginowanego spalonego uznali, iż zdobyta bramka jest nieważna. Klasyczne robo.
Valencia wygrała?!
Co wydawało się niemożliwe stało się rzeczywistością po zwolnieniu trenera Nietoperzy, Pako Ayestarána. Tymczasowy szkoleniowiec Voro (który to już raz?) uratował Los Ches i poprowadził do pierwszej wygranej. Tym razem po najgorszym starcie w historii klubu. Fakt, faktem nie uczynił tego sam, bo zawodnicy Deportivo Alavés aktywnie pomogli w sukcesie Valencii. Víctor Laguardia dołożył głowę przy samobóju, a Marcos Llorente nogę – co dało gospodarzom rzut karny. Czyżby taki miał być początek powrotu Nietoperzy z dalekiej podróży?
Przełamanie Celty
Może trudno w to uwierzyć, ale w tej kolejce pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie wywalczyła także i Celta. Otwierające wynik trafienie w pojedynku ze Sportingiem zaliczył Hugo Mallo po asyście Sisto. A później nastąpiła wymiana podarków. Roncaglia dał karnego Sportingowi, za co zrewanżował się Amorebieta, również prokurując strzał z wapna, ale dla ekipy z Vigo. To już drugi poważny błąd Wenezuelczyka w ostatnich dwóch kolejkach. Poprzednio dał sobie założyć siatkę, co otworzyło drogę do pierwszej bramki w pojedynku z Atlético.
Z deszczu pod rynnę
W spotkaniu Realu Sociedad z Las Palmas nic nie układało się po stronie gości. Już w pierwszej minucie stracili bramkę i to po strzale swojego byłego zawodnika, Williana José. Później czerwoną kartkę, za przejęcie roli bramkarza, obejrzał Kevin-Prince Boateng. Jego starania nic nie dały, bowiem Baskowie i tak podwyższyli na 2:0, lecz z rzutu karnego. Osłabione Kanarki, poza Taną, nie stwarzały już większego zagrożenia i Txuri-Urdin gładko się z nimi rozprawili dorzucając do wyniku dwa trafienia. Kanaryjczycy odpowiedzieli tylko honorowym golem.
Zapowiedź objawień?
Nano, rewelacja ostatniego sezonu w Lidze Adelante, zakupiony za rekordową dla Eibaru kwotę 3,2 mln €, strzelił pierwszego gola dla Basków już w swoim debiucie. Na tym nie koniec, w ekipie Málagi wystąpił Youssef En-Nesyri, pochodzący z Maroka napastnik rezerw, który pokazał się z dobrej strony w pretemporadzie i otrzymuje właśnie szanse zaistnienia na wyższym poziome. We wtorek szansę tę wykorzystał zdobywając kapitalną bramkę, a przy tym stając się najmłodszym strzelcem (19 lat 111 dni) w bieżącej kampanii.
Nowa Papużka
Marc Roca – wychowanek Espanyolu od początku sezonu zwrócił naszą uwagę. Głównie dlatego, że 19-letni środkowy pomocnik, na cztery pierwsze kolejki aż trzykrotnie pojawiał się w wyjściowej jedenastce. Tym razem wszedł na ostatnie pół godziny zmieniając Jose Antonio Reyesa i zaliczył bardzo dobry występ. Początkowo mógł sobie pluć w brodę, ponieważ zmarnował doskonałą okazję do zdobycia bramki. Wyskoczył zza pleców obrońcy, który przyjmował piłkę na klatkę, żeby w ten sposób przekazać ją golkiperowi. W podanie wmieszał się Marc uderzając futbolówkę głową z około pięciu metrów od bramki, ale przestrzelił obok słupka. Nie udało mu się, ale błyskotliwie wykorzystał błąd defensora. Następnie jednak pomógł przy wyprowadzeniu drugiej akcji zakończonej golem dla Espanyolu. Świetnie minął przy tym jednego z zawodników Osasuny i wyłożył piłkę Gerardowi Moreno, który zakończył kontrę trafieniem do siatki. Wypada pochwalić i Diego Lópeza zmuszonego do 10 skutecznych interwencji, które uratowały piórka Papużkom.
Stare, niedobre Depor
No Lucas Pérez, no fun. Galisyjczycy grali u siebie, przeważali nad Leganés i otworzyli wynik spotkania. Mimo to w sześć minut drugiej połowy pozwolili Ogórkom strzelić dwa gole. Osią ataków Lega był Gabriel i to jemu trzeba przypisać największe zasługi przy tym zwycięstwie. Zresztą asysta i gol, je potwierdzają. Beniaminek świetnie zareagował po koszmarnej porażce z Barceloną.
Bez światełka na końcu tunelu
Granada znalazła się w całkowitych ciemnościach i końca ich jak na razie nie widać. Piąty mecz i piąty bez zwycięstwa. W tej kolejce odwiedzili ich Los Leones i nie bez trudów, ale dostali co chcieli – trzeci komplet punków z rzędu. “Tracimy zbyt wiele goli, dlatego mamy trudności z wygrywaniem. Musielibyśmy zdobywać po trzy bramki na spotkanie, żeby odnieść korzystny rezultat, a na to stać tylko kilka drużyn. Albo to przezwyciężymy, albo nie mamy szans na rywalizację w tej kategorii” – podsumował ostatnie występy Paco Jémez.
Koniec sezonu dla Cezarego Wilka?
W końcu zaczęło mu się układać. Choć początkowo trener nie stawiał na Polaka, wraz z kolejnymi meczami pomocnik raz wszedł z ławki, a następnie dwukrotnie pojawił się wyjściowej jedenastce Realu Saragossy. W tym w pojedynku z liderem tabeli Segunda Divisón, Levante. Łączenie to 190 minut. Całkiem dobrze jak na zawodnika, który odbudowywał się po straconym sezonie z powodu zerwanych więzadeł. Pech jednak go nie opuścił. W poniedziałek zderzył się z kolegą na treningu. Mimo wstępnych, optymistycznych wieści, według których Polak miał pauzować zaledwie jedno spotkanie. Okazało się, iż doszło do odnowienia kontuzji. Ponownie niezbędna będzie operacja oraz kilka miesięcy rehabilitacji. W praktyce oznacza to koniec tej kampanii dla polskiego pomocnika.
Czarek, ze strony redakcji ¡Olé! Magazynu życzymy Ci wytrwałości, dużo sił oraz szybkiego powrotu do zdrowia. Trzymaj się!