Po hucznych obchodach rozpoczęcia nowego sezonu La Liga drużyny nawiedził syndrom dnia następnego. Zmógł on wiele zespołów, ale nie Las Palmas. Kanaryjczycy zahartowani licznymi karnawałami świętują nadal. Dzięki temu Los Amarillos zaliczyli najlepszy start w swojej historii i zasiedli na fotelu lidera.
Piłkarska samba Kanarków, swobodna i skuteczna, była ozdobą tej serii gier. Najlepszym w statykach zawodnikiem Los Amarillos został El Zhar – dwa gole i asysta, choć dogrania Jonathana Viery oglądało się równie przyjemnie. Paco Jémez winę za łomot na swojej drużynie wziął na siebie. Fakt, Granada zaprezentowała się mizernie: „Nie jesteśmy groźni gdy mamy piłkę i słabi bez niej” – podsumował Andaluzyjczyk.
Przeprawa Los Blancos z Celtą
Celta okazała się dla Królewskich wymagającym przeciwnikiem, lecz drobina szczęścia dopisała Moracie, który otworzył wynik spotkania po niedokładnym strzale Asensio. Radość gospodarzy nie trwała długo, bo bramkę dla Galisyjczyków zaledwie kilka minut później zdobył Orellana, wykorzystując przy tym błąd Kiko Casilli. Kulminacyjnym momentem wieczoru był jednak cudowny gol Toniego Kroosa i to właśnie perfekcyjnie wymierzony strzał Niemca dał Realowi zwycięstwo, pozwalając madrytczykom kontynuować dobrą passę 14 zwycięstw w La Liga.
Jubileusz Luisa Enrique
Luis Enrique ma powody do świętowania. Zwycięstwo na San Mamés było jego setnym w roli trenera Barcelony. Mecz ten sprawił jednak Mistrzowi Hiszpanii sporo problemów. Athletic grał niemal całe spotkanie wysokim pressingiem, wielokrotnie zmuszając Ter Stegena do interwencji.Bramkarz nie ustrzegł się poważnego błędu podając piłkę do Beñata, ale na szczęście dla Katalończyków, nie zakończyło się to utratą bramki. Chociaż w pierwszej połowie więcej celnych strzałów oddali Baskowie, to rozstrzygającego gola strzelił głową Ivan Rakitić po dośrodkowaniu Ardy Turana. Lucho na początku tego sezonu ma z Turka mnóstwo pożytku.
Rozczarowujący Hit
Villarreal-Sevilla to miał być hit kolejki godny hokejowego wyniku ze spotkania Sevillistas z Papużkami. Jednakże zamiast oczekiwanej góry bramek nie padła żadna. Miały być fajerwerki, ale nie zostały odpalone, bowiem niezwykle sprawnie w defensywie spisywali się podopieczni Escriby. Po stronie gości było sporo dziur, lecz świetną dyspozycję pokazał Sergio Rico, który uratował Andaluzyjczykom punkt. Co prawda piłka raz zatrzepotała w siatce, ale gol słusznie nie został uznany z uwagi na spalonego.
Zwycięski remis Ogórków
Kibice Leganes pobili rekord frekwencji, o co nie było tak trudno, bo podczas wakacyjnej przerwy zakończono powiększenie Estadio Municipal Butarquez z około 8200 do 10 958 miejsc i tyle wynosi nowy rekord. Na obiekcie „na którym broni nawet bileter” – jak napisał AS, brylował w szczególności bramkarz gospodarzy, Jon Serantes. Po drugiej stronie ponownie zawiódł Kevin Gameiro, który w tej chwili jest liderem w marnowaniu klarownych okazji. Choć możemy też zadać retoryczne pytanie dlaczego do siatki nie trafił Griezmann?
Pechowa Valencia
Można powiedzieć: „nowy sezon, stare problemy” w wykonaniu Los Ches, lecz to nie do końca będzie zgodne z prawdą. Valencia do przerwy stworzyła trzy stuprocentowe okazje i za sprawą Santiego Miny i Aymena Abdennoura powinna schodzić do szatni ze sporą zaliczką. Tunezyjski obrońca z pewnością nie zaliczy tego meczu do udanych, bowiem oprócz niewykorzystanej sytuacji na swe konto dopisze sprokurowanego karnego, wykorzystanego na raty przez Pedro Leóna. Valencia przegrała pierwsze dwa spotkania nowego sezonu po raz pierwszy od 17 lat.
Remontada Boquerones
Espanyol od początku sezonu próbuje przyciągnąć widzów przed telewizory. Dwubramkowe prowadzenie nie wystarczyło, a gospodarzom dwa punkty w 90. minucie odebrał Charles. Gra Papużek w defensywie nie uległa zmianie od wyjazdu na Ramón Sánchez Pizjuán, co ponownie poskutkowało stratą punktów. Duarte wraz z Alvaro pozwolili Charlesowi zdecydowanie na zbyt dużo w polu karnym. Gerardo Moreno zaliczył niebywale mocne wejście w sezon, gdyż po pierwszych dwóch meczach ma na swoim koncie aż trzy bramki.
Babolazo Osasuny
Fatalny babol Miguela Flaño w doliczonym czasie gry sprawił, że piłkarze z Pampeluny stracili bramkę jeszcze przed przerwą. Prezent obrońcy wykorzystał Juanmi. Na gola w wykonaniu zawodnika Osasuny trzeba było poczekać aż do 81. minuty, kiedy to efektownym strzałem głową do… własnej bramki popisał się Unai García.
Na domiar złego, zerwania więzadła krzyżowego nabawił się Javier Flaño, który musiał opuścić murawę już w 7. minucie meczu. Kontuzja wychowanka Osasuny wykluczy go z gry na co najmniej pół roku.
Has dadila Festa
„Nich rozpocznie się zabawa” głosi banner na stadionie Estadio de Mendizorroza. Kibice gospodarzy przywitali w ten sposób rozgrywki La Liga w Vitorii po dziesięciu latach absencji. Mimo dobrego tempa i kilku dogodnych sytuacji, z których najlepsze zmarnowali Ibai Gómez i Deyverson, widzowie nie zobaczyli bramek. Zasłużony remis z minimalnym wskazaniem na Deportivo Alavés.
A życie toczy się nadal
W strzałach 15:12, ale tablica świetlna się zawiesiła i od początku do końca meczu pokazywała wynik 0:0. Wiele szumu o nic. Za to efekty pojawiły się po spotkaniu, w tunelu trener Verdiblancos Gustavo Poyet miał zaczepiać głównego arbitra, kierując do niego słowa: „Nigdy tu nie wracaj, z Tobą zawsze przegrywamy” . Trudno stwierdzić co miał na myśli, być może Argentyńczyk potraktował remis jako osobistą porażkę, niemniej za swoje zachowanie ma zapłacić dwoma meczami zawieszenia.