40 goli. Tyle bramek padło w kolejce otwierającej sezon 2016/17. Niemal każdy mógł się napatrzeć do syta, po letnim poście bez przysmaków z hiszpańskiej ligi. Mieliśmy dania przygotowane z iście królewskim rozmachem, pyszne niespodzianki, zupełnie nowe nieznane smaki… zdarzyły się nawet flaki z olejem, ale to tylko dla urozmaicenia ilości zaserwowanych potraw.
Debiutanci
Jak spisali się zawodnicy, którzy po raz pierwszy postawili swoje stopy na murawach La Liga? Trzeba przyznać, że los im sprzyjał. Marko Livaja zdobył dublet, a Kevin-Prince Boateng, Wissam Ben Yedder, Franco Vázquez, Hiroshi Kiyotake, Víctor Díaz (Leganés), Manu García (Alavés) i Ezequiel Ponce (Granada) także wpisali się na listę strzelców.
Barcelońska demolka i Rubén Hood
Blaugrana nie dała najmniejszych szans wizytującym Camp Nou Verdiblancos. Rozpędzone trio TSM przejechało się po nich niczym TGV. Przy kunszcie gospodarzy jedynie Rubénowi Castro udało się skraść im nieco show. Piłkarze Barcy na utratę ligowej bramki bezpośrednio z rzutu wolnego czekali aż pięć lat. Poprzednio w ten sposób pokonał ich Dudu.
Hokej na murawie
Aż 10 goli do puli pierwszej kolejki dołożyli zawodnicy Sevilli i Espanyolu. Było to najlepsze widowisko tej serii gier okraszone akcjami na najwyższym poziomie oraz popisami obrony rodem z drugiej ligi. Polot, precyzja strzałów, dublet Vietto, zagrania piętami, dreptanie Vázqueza i taniec Gerarda Moreno z Mercado. Piękno futbolu. Występ ostatniej pary zawdzięczamy fatalnemu podaniu Kiyotake.
Żółte szaleństwo
Tylko trochę mniej szalony przebieg miało meczysko między Nietoperzami i Kanarkami. Valencia przeprowadziła prawdziwą kanonadę w kierunku bramki Varasa, lecz i tak dwa gole na ich koncie pojawiły się po stałych fragmentach gfy i uderzeniach Santiego Miny. Z kolei Amarillos oddali zaledwie cztery strzały celne, ale to oni cieszyli się z czterech goli i trzech punktów. O znaczeniu tego spotkania niech świadczy fakt, iż Las Palmas nie zaliczyło tylu trafień na wyjeździe w Primera División od 1987 roku, z kolei Valencia jeszcze nigdy nie straciła czterech bramek w meczu otwarcia.
Pogromcy Basków
W tej edycji La Liga biorą udział cztery drużyny z Kraju Basków, lecz tylko jedna z nich nie przegrała meczu pierwszej kolejki. W dodatku ta teoretycznie najsłabsza, z góry skazywana na zmiażdżenie w trybach ekipy Simeone.
Dla Los Blancos starcie z Realem Sociedad przypominało sparing. Słynna twierdza Anoeta tego dnia nie była niczym więcej niż zamkiem z piasku. Walijski samuraj otworzył wynik strzelając już w 73 sekundzie spotkania i spiął je klamrą trafiając do siatki również w doliczonym czasie gry. W trakcie ponownie zabłysnął Asensio oraz trójka asystentów (Carvajal, Varane i James), którzy popisali się perfekcyjnymi dograniami. Swoisty jubileusz odnotował Sergio Ramos – po raz 150 w karierze ukarany został żółtym kartonikiem w meczu ligowym. Rekordzista!
Fernando Amorebieta dwoił się i troił w obronie Asturyjczyków. Tylko w pierwszej połowie zaliczył siedem wybić piłki, więcej niż wszyscy zawodnicy Athleticu razem wzięci (4). Stały fragment z świetnym uderzeniem Duje Čopa, kontra i Los Leones musieli odrabiać poważną stratę. Mogło być nawet i 3:0, ale karnego zmarnował Isma López. Najpierw uderzył za lekko, prosto w ręce Iraizoza, a przy dobitce jedenastki posłał futbolówkę ponad bramką.
Trzecimi z przegranymi z tercetu są Los Armeros. Mimo, że początkowo objęli prowadzenie to ostatecznie ulegli Depor, prowadzonemu przez ich byłego szkoleniowca, Gaizkę Garitano.
Beniaminki
Ostatnią porażkę w ligowym mecz na Estadio Balaídos Celta zanotowała w styczniu tego roku, w starciu z Atlético. W ten weekend zostali ograni przez debiutanta La Liga z Leganés. W dodatku Iago Aspas zmarnował sytuację sam na sam z Serantesem.
Zwycięstwo Los Pepineros miało niepokojący wpływ na część osób. Zaczęli oni sugerować, iż Leganés można byłoby nazwać nowym Leicester.¿Podríamos decir que en Leganés ha nacido un nuevo Leicester? Impresionante arranque de los pepineros #LaLigaSantander
— Tomás Roncero (@As_TomasRoncero) August 22, 2016
Bez wątpienia otwierający tę serię gier i sezon mecz Málagai z Osasuną nie nadawałby się na dobrą reklamę ligi. W niczym też nie zapowiadał tego co stało się później. Chyba, że nazwalibyśmy go “ciszą przed burzą”. Warto jedynie zaznaczyć, iż wyrównującego gola dla Nawarczyków strzelił Fran Mérida. Ten sam, który miał zostać drugim Fabregasem, ale zaginał podczas tej misji. Witamy z powrotem!
Atlético zostało pokonane od własną bronią. Niezwykle często to właśnie Rojiblancos zdobywali punkty za sprawą goli strzelanych w końcówce. Tym razem również byli tego bardzo bliscy, gdyż Gameiro w 93 minucie wykorzystał rzut karny. Jednak Alavés nie poddało się i walczyło o swoje do ostatnich sekund. Remis uratował kapitan baskijskiej drużyny, Manu García. Żeby było zabawniej, to był pierwszy celny strzał ekipy z Vitorii na bramkę Oblaka.
Wpadka Villarrealu
Żółta Łódź podobnie jak Atlético, solidarnie podzieliła się punktami z uboższymi. Amarillos zaprzepaścili swoje wyborne szanse na pokonanie przeciwników i zapłacili za to wysoką cenę. Na niewiele zdało się kapitalne uderzenie Samu Castillejo z rzutu wolnego.