Wątpię że znajdują się wśród nas – pasjonatów La Liga – ci, których nie interesowałaby rywalizacja o mistrzowską koronę. Niemniej jeśli takowi są, nie mają prawa narzekać na to, co dzieje się także w walce o czwarte miejsce, jak i uniknięcie spadku z Primera. Trzeba jednak dodać, że bój o ostatnie miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów właśnie się zakończył. Gratulacje dla Villarrealu!
Podwójna radość
Nie ma nic piękniejszego w piłce nożnej, jak pokonanie derbowego rywala oraz wywalczenie sobie awansu do Ligi Mistrzów na ich stadionie. Ta sztuka udała się Żółtej Łodzi Podwodnej, która w “półrezerwowej” obsadzie stanowisk bojowych storpedowała Valencię na Mestalla. Na całe szczęście na pokładzie ostał się bosman Robeto Soldado, który zgodnie z prawem “ex-zwodnika” zagrał przeciwko byłemu klubowi porządne spotkanie zapisując asysty przy obu trafieniach. Akcją na 0:2 załoga Los Amarillos zdobyła zapewne serca niejednego bezstronnego kibica piłki nożnej. Na całe szczęście na pokładzie ostał się
Trybuny Mestalla pogrążyły się w smutku także z innego powodu. Denis Czeryszew niedługo po pojawieniu się na boisku, ponownie doznał kontuzji i musiał przedwcześnie opuścić murawę. Na razie nie wiadomo jak długo potrwa rekonwalescencja, lecz równie dobrze może to być koniec sezonu dla Rosjanina.
Gracias Cabral, contigo no empiezará nada
Parafrazując od słynnych słów Piqué sprzed roku, środowisko Celty Vigo ma prawo mieć multum pretensji do swojego defensora. Gdyby nie dwa głupie faule Cabrala, być może Celta miałaby jakieś szanse w starciu z Athletic Club na Nuevo San Mamés. Tym bardziej, że przed złapaniem dwóch żółtych kartek po faulach na Adurizie, Celta prowadziła 1:0 za sprawą bramki zdobytej przez Orellanę. Wyłączenie się mózgu obrońcy galisyjskiego klubu w 37. i 40. minucie, było początkiem końca Celtów w meczu z Baskami, jak i definitywnym pożegnaniem się z marzeniami o Lidze Mistrzów. Gracze Valverde wbili przyjezdnym dwa gole i trzy punkty pozostały w Bilbao. Athletic oczekiwał jeszcze na wieczorny mecz na Mestalla, by wiedzieć na czym stoi.
0-9-9
W koszulkach z wyrazami wsparcia dla Krohn-Dehliego oraz w rezerwowym składzie z myślą o czwartkowym rewanżu z Szachtarem w Lidze Europy, Sevilla zawitała do Barcelony na stadion Espanyolu. Niech o podejściu Sevillistas świadczy fakt, iż Emery wymienił całą wyjściową jedenastkę w porównaniu z czwartkowym spotkaniem we Lwowie oraz znalazło się w niej miejsce dla trzech piłkarzy występujących na co dzień w rezerwach Blanquirojos. W swoim jubileuszowy, bo 200. meczu na ławce trenerskiej Sevilli, Unai Emery na pewno nie chciał za wszelką cenę szukać pierwszego, wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie.
W skutek zmian kadrowych i pod obecność mizernego Fernando Llorente goście nie mogli zbytnio rozwinąć skrzydeł, co wykorzystali wciąż niebędący pewni utrzymania piłkarze katalońskiego klubu. Po kilku atakach udało się ostatecznie pokonać Sergio Rico i to Espanyol cieszył się po końcowym gwizdku ze zwycięstwa. Sevilla ponownie nie potrafiła zwyciężyć na obcym terenie i wydaje się, że w tym sezonie już się to nie uda. Największym pocieszeniem jest jednak fakt, iż udział w kwalifikacjach do Ligi Europy ma już zagwarantowany. Ponadto Los Nervionenses z pewnością uradował także powrót Nico Parejy, który dokładnie po roku i siedmiu dniach ponownie pojawił się na boisku po poważnej kontuzji. Notabene, ów comeback Pareja zaliczył w starciu ze swoją byłą drużyną.
Lepiej późno, niż o wiele za późno
Nieważne jak, nieważne kiedy, ważne żeby zdążyć! – takie myśli pewnie co tydzień przebiegają po głowie kibicom Getafe, których podopieczni robią wszystko by psim swędem utrzymać się w hiszpańskiej elicie. Po fatalnej passie 13 meczów bez wygranej (na dodatek ledwie z dwoma remisami), Getafe zanotowało właśnie trzeci mecz z rzędu bez porażki. Ofiarą Azulones zostali tym razem piłkarze Pogoni Szczecin Deportivo, czyli mistrzów remisów.
Getafe ponownie na wyjeździe pokazało się z bardzo dobrej strony i niewiele brakuje tej ekipie by uciec ze strefy spadkowej. Tym bardziej, że kolejnym przeciwnikiem będzie m.in. Sporting. Zwycięstwo z Depor było głównie zasługą Pedro Leóna, który zanotował gola i asystę – ostatni raz, gdy w ten sposób zapunktował w meczu miał miejsce w 2010 roku. Z kolei w ten symboliczny sposób Galisyjczycy potwierdzili, iż są najgorszą drużną rundy rewanżowej.
W poniedziałek swój mecz rozegra Málaga z Levante. Dla Żab to swoiste last minute, by zawalczyć o utrzymanie. Jeśli nie wygrają z Andaluzyjczykami, Los Granotas właściwie nie będą mieli już czego szukać w ostatnich dwóch kolejkach sezonu.