Wprawdzie do końca sezonu ligowego w Hiszpanii pozostały jeszcze trzy kolejki, to jednak biorąc pod uwagę postawę niektórych zespołów, powoli klaruje nam się zarys tego jak będzie wyglądała ostatecznie strefa spadkowa. W niedzielę wynaleziono także nowy system – zero-dwójkowy. W końcu jak nazwać inaczej kombinację wyników 0:0, 2:0 i 2:2?
Derby Przełamań
Gospodarze – pięć meczów z rzędu bez wygranej. Goście – siedem punktów na dziewięć możliwych w trzech ostatnich potyczkach. Dodając do tego swoisty “Factor X” jakim jest słowo “derby”, można było być przekonanym, że na stadionie Sevilli będziemy świadkami niezłego widowiska.
Na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán byliśmy świadkami wygranej gospodarzy 2:0. Oba gole padły w drugiej połowie i były to bramki olbrzymiej urody. Grzegorz Krychowiak także wpakował piłkę do siatki Antonio Adána, lecz arbiter główny nie uznał jej ze względu na spalonego.
Co oznacza wygrana Sevilli dla układu tabeli? Los Nervionenses tracą już tylko dwa punkty do Celty, która swój mecz rozegra w dziś wieczorem, oraz trzy punkty do Athleticu. Dziewięć oczek różnicy między Sevillą a Villarrealem oznacza również, że matematycznie są jeszcze dla tych pierwszych szanse na Ligę Mistrzów, ale wydaje się to być zadaniem nierealnym do wykonania. Wiadomo również, że pewnym utrzymania jest już Betis. Los Verdiblancos mają dziewięć oczek przewagi nad 18. w tabeli Sportingiem oraz zdecydowanie lepszy bilans bezpośrednich starć.
W tym sezonie nie da się zaprzeczyć temu, że Sevilla es rojiblanca.
Levante i Getafe niczym Jon Snow
Dlaczego nawiązanie do Gry o Tron? Być może dlatego, że autor tekstu nie może się już doczekać nowego sezonu, ale też dlatego że sytuacja Los Granotas i Los Azulones przypomina mi los Jona Snowa – raz, że nic nie wiedzą o tym czy spadną, a dwa, że obserwując ich grę nietrudno oprzeć się wrażeniu jakbyśmy oglądali ostatnią scenę piątego sezonu popularnego serialu. Gdy widzimy bękarta Eddarda Starka całego we krwi i tak naprawdę nie wiemy czy jest on martwy, czy jeszcze nie – ten moment także możemy traktować jak nawiązanie do ewentualnego spadku zarówno Levante i Getafe do Ligi Adelante.
Jako pierwsi grali piłkarze Żab, którzy podejmowali na swoim obiekcie Athletic Club. Baskowie przyzwyczaili już, że swoje ostatnie mecze rozgrywają niekoniecznie galowym składem, co skrzętnie spróbowali wykorzystać piłkarze Rubiego. Szło im całkiem nieźle – w końcu w 68. minucie gry prowadzili zasłużenie 2:0, a powinni nawet wyżej gdyby nie niesłusznie odgwizdany spalony Rossiego jeszcze przy stanie 1:0. Kiedy wydawało się, że nie ma – mówiąc kolokwialnie – bata, by gospodarze wypuścili trzy punkty ze rąk, do Lwy wzięły się do roboty. W trzy minuty końcowej fazy meczu wbili Żabom dwa gole i spotkanie zakończyło się remisem. Trzeba dodać, że zdecydowanie niesprawiedliwym.
Nie zniechęciło to jednak gospodarzy do wznowienia licznych ataków na bramkę Alvesa i dwadzieścia minut później od trafienia Parejo, Getafe prowadziło już 2:1. W końcówce meczu nie udało się jednak dowieźć prowadzenia piłkarzom Juana Esnáidera. Valencia wyrównała, tym samym zabierając na Mestalla jeden punkt.
Zabrakło tylko goli
Real Sociedad nie ma już o co walczyć – miejsce uprawniające do pucharów jest poza zasięgiem, zaś utrzymanie się w lidze praktycznie już dawno sobie zagwarantowali. Co innego Villarreal, który broni czwartej pozycji w tabeli.
Choć nie zapowiadano tego spotkania jako hitu kolejki, po przebiegu gry można śmiało kwalifikować je właśnie do takiego miana – mnóstwo strzałów, akcja za akcję, choć jedyne czego zabrakło, to zdecydowanie gole. Bezbramkowy remis nie urządza jednak Żółtej Łodzi Podwodnej, której przewaga nad peletonem pretendentów do nowej edycji Ligi Mistrzów, topnieje z każdą kolejką. Jeśli Celta zwycięży Granadę, na trzy kolejki przed końcem Villarreal będzie miał tylko cztery oczka przewagi. Czy zespół Marcelino, wzorem Sevilli, robi wszystko by ograniczyć się do Ligi Europy?
#TitoEtern
Dokładnie dwa lata temu zmarł Tito Vilanova. To dobra okazja by przypomnieć sylwetkę trenera Barçy, który jako jedyny w katalońskim klubie osiągnął granicę stu punktów w La Liga.