Barcelońskie legiony z Messim na czele przybyły, zobaczyły i podbiły całą Hiszpanię. A nie, nie… Chwileczkę, nie całą. Ocalał jeden niepozorny stadion dumnych Basków, którzy od dziewięciu lat wciąż stawiają opór katalońskim najeźdźcom.
Brak najlepszego obrońca i strzelca zespołu? To żadna przeszkoda, gdy ma się w składzie Oyarzabala, który przy akcji bramkowej wyskoczył do piłki tak jakby opił się magicznego napoju Panoramiksa. Z kolei Geronimo Rulli musiał za młodu wpaść do kociołka z tą miksturą. Niemal wszystkie celne strzał lądowały na jego rękawicy, również ten po niefortunnym rykoszecie. Robił sobie nawet wycieczki do bocznej linii boiska, żeby uprzedzić przeciwnika wślizgiem. Bez wątpienia był to jego najlepszy mecz sezonu, którym nawiązał do fantastycznej formy z poprzedniej kampanii.
Messi oddał w tym spotkaniu siedem strzałów, więcej niż w jakimkolwiek ligowym meczu tego sezonu. Na próżno. Real Sociedad postawił palisadę i systematycznie odbierał ochotę do gry Barcelonie. Anoeta pozostaje koszmarnym snem dla Culés.
Dobitka – o skuteczności autobusu Realu Sociedad niech świadczą dryblingi:
Leo – 1/1
Ney – 0/4
Munir – 0
Arda – 0/1
Rafa – 0/1
Iniesta – 0— Mariusz Bielski (@B_Maniek) April 9, 2016
Kolejna 30-stka Cristiano
Nie chodzi rzecz jasna o imprezę urodzinową, a granicę 30 goli, do której ponownie dobił Portugalczyk w La Liga. Dokładnie po raz szósty z rzędu i dokonał tego jako jedyny piłkarz w historii rozgrywek. Gratulacje się należą.
Spotkanie z Eibarem było istnym Ronaldo show. Rzut wolny odstąpił Jamesowi, a ten z dystansu uderza najlepiej w lidze. Efekt? Golazo rzecz jasna. Do tego szybka seria Cristiano – gol oraz dwie asysty i Baskowie mogli już wrócić do domu. Pozostał jeszcze tylko deser w postaci koncertowo zawalonej okazji na manitę. Można jednak to Portugalczykowi wybaczyć, zważywszy na całokształt sobotniego występu.
El Niño wrócił?
Jeszcze niedawno obawiano się czy Fernando zdąży w tym sezonie ustrzelić swojego setnego gola dla Atleti. Czekał na niego niemal pełną rundę. 99. bramkę zdobył przeciwko Eibarowi i również Rusznikarzom wpakował tę jubileuszową. A teraz? Trzy gole w trzech meczach z rzędu, wszystkie po świetnych dograniach Koke. Zaczął przypominać siebie samego, Fernando “El Niño” Torresa – goleadora z dawnych lat. Widocznie Cholo niczym alchemik wynalazł tajemną recepturę na odblokowanie tego napastnika. Co więcej, przedłużenie wygasającego kontraktu z legendą Atlético nie wydaje się w tej chwili tak szalonym pomysłem.
RubénCastroDependecia wychodzi na zdrowie!
Ricky van Wolfswinkel czy Leandro Damião nie są piłkarzami zupełnie anonimowymi. Ba, swego czasu zapowiadali się na porządnych snajperów. Jednak w rywalizacji z hiszpańskim weteranem, Rubénem Castro nie mają czego szukać. Za sprawą goli Kanaryjczyka Betis niemal osiągnął swój cel – spokojne utrzymanie. Napastnik prawdopodobnie popija wodę z do tego samego źródła młodości co Aritz Aduriz, tyle że Bask ma do niego bliżej.
Dyszka Szymanowskiego
Leganés rozbiło w pył Real Valladolid 4:0. Mimo ostatniej, niezbyt dobrej passy Los Pepineros dość pewnie zmierzają po historyczny, bo ich pierwszy, awans do La Liga. Udział pogromie miał też nasz rodak z Argentyny, a zarazem najlepszy zawodnik w podmadryckim zespole. Zaliczył przy tym swoje dziesiąte trafienie w tej edycji Ligi Adelante. Uprzedzam pytanie, tak fenomenalną asystę posłał 22-letni Brazylijczyk, Gabriel (wypożyczony z Juventusu).
Success vs. Ochoa
Pojedynek, który stał się ozdobą mizernego widowiska w derbi oriental. Jasnym punktem w tunelu. Z tym, że bez gola, bo to meksykański golkiper wyszedł z niego obronną ręki i zostanie zapisany na kocie jego sukcesów.
Czwarty z rzędu podział punktów Los Rojiblancos pod wodzą José Gonzáleza. Nieco zaskakujący jest fakt, iż dla Granady był to dopiero pierwszy bezbramkowy remis w tym sezonie. Łatwo jednak znaleźć wyjaśnienie, po prostu bardzo lubią wpuszczać bramki.