Remis Barcelony niczym porażka. Real pręży muskuły przed Klasykiem i przedłuża fatalną passę Sevilli na obcych stadionach. Aduriz w lekkim dołku formy, Athletic cierpi i nie punktuje. Porażka Valencii równie oczywista jak fakt, że woda jest mokra, a słońce gorące.
Iluminata Mathieu
Wyjazd na El Madrigal miał być najtrudniejszą eskapadą Blaugrany do końca ligowego sezonu. Choć ja uważam że równie trudny będzie także wypad na Anoeta, to mimo wszystko kibice Barcelony mieli o co się martwić przed niedzielnym meczem swoich ulubieńców – Villarreal przed własną publicznością jest prawdziwym pogromcą ekip z TOPu.
Do przerwy plan zdawał się być wypełniony w 200% – Barça prowadziła 2:0 po golach Rakiticia i Neymara z rzutu karnego (sic!), a do tego żółtej kartki w pierwszej połowie nie obejrzał Luis Suárez. Po przerwie Lucho postanowił zawrócić do boksu takie postacie jak Piqué czy Turan, w obawie przed tym, że obaj dostaną po drugiej żółtej kartce i przegapią Klasyk. Na placu gry pojawił się m.in. Jérémy Mathieu i… plan ze stanu “zrealizowany w 200%”, zamienił się w plan, który totalnie legł w gruzach. Villarreal szybko strzelił dwie bramki i mocno uprzykrzył życie Katalończykom, drżącym o wynik do samego końca.
Trio MSN w cieniu – Messi poza mocnym stłuczeniem ręki jednej z fanek siedzących za bramką Asenjo, mocno skryty. Neymar, prócz strzelonego karnego, mocno nieskuteczny. Suárez? Można było odnieść wrażenie, że za nadto pilnował się, by nie zobaczyć kartki, przez co zabrakło mu waleczności i pazura. Śmiem twierdzić, że zostawienie go na ławce mogło przynieść gościom o wiele więcej korzyści.
Oddzielny akapit jak zwykle trzeba poświęcić sędziemu. Piqué dostał żółtą kartkę w sytuacji, w której nie zagrał ręką, by następnie, gdy ewidentnie sobie nią dopomógł kartki nie dostać. Mocno wątpliwy był też rzut karny po interwencji Asenjo na Neymarze, choć kiedy faulowany był Messi, gwizdek sędziego milczał. Jestem jednak daleki od stwierdzenia, że sędzia wypaczył wynik meczu – na pewno gdyby utrzymał się wynik 2:0 dla Barcelony, byłoby to mocno niesprawiedliwe. Właściwie tylko zerowa koncentracja gości w drugiej połowie nieco pomogła wyjść cało z El Madrigal sędziemu Jose Sanchezowi. Podział punktów nie krzywdzi żadnej ze stron.
39. mecz bez porażki z rzędu, remis z niezwykle trudnym rywalem, ale culés potraktowali wynik jak porażkę. Ciekawostką jest fakt, że drugi raz w sezonie po wejściu Mathieu z ławki Barcelona straciła dwa gole i w ostatecznym rozrachunku dwa punkty. Poprzednio miało to miejsce w meczu z Deportivo na Camp Nou. A kto wtedy sędziował? Ten sam arbiter co w niedzielę. Illuminati confirmado.
Królewscy prężą muskuły
W poszukiwaniu pierwszej wygranej na wyjeździe w La Liga w tym sezonie, Sevilla z Grzegorzem Krychowiakiem zawitała na Santiago Bernabéu. Gospodarze postanowili po raz kolejny pokazać się z o wiele lepszej strony przed kibicami zgromadzonymi na La Concha Espina 1, a znając wynik meczu z El Madrigal oraz wiedząc o kompromitacji Atléti ze Sportingiem, chcieli bardzo szybko wypunktować ekipę Emery’ego.
Po kilku meczach absencji z powodu urazu powrócił na boisko Benzema i nie musiał długo czekać na przełamanie – sześć minut i Francuz zapisał się do protokołu sędziowskiego genialnym wykończeniem akcji po zagraniu Bale’a. Walijczyk, podobnie jak francuski napastnik, zanotował bardzo dobry występ przeciwko Los Nervionenses.
W drugiej połowie Los Merengues dobili swoich rywali, pakując trzy gole i ostatecznie zwyciężając 4:0. W ten sposób Real wysłał klarowny komunikat swojemu odwiecznemu rywalowi, Barcelonie, że są gotowi na starcie w El Clásico, zaś Los Colchoneros pogrozili palcem, że są już blisko.
Podobnie jak w przypadku meczu Villarreal – Barcelona, oddzielny akapit należy się sędziemu. Kataloński arbiter Javier Estrada nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez Real (konkretnie: Bale’a przy stanie 1:0) oraz dopatrzył się spalonego przy prawidłowo zdobytym golu przez Gameiro. Dyktując rzut karny dla Sevilli, mógł także zrobić to samo dla Realu jeszcze w pierwszej połowie – w podobny sposób, co Varane Ramiego, Krychowiak powstrzymywał w swoim polu karnym Benzemę. Dla ekspertów hiszpańskiego Canal+ wątpliwym był także rzut karny podyktowany za faul na Modriciu – kontakt był, choć zarzucono Chorwatowi wymuszenie jedenastki. Gol Realu na 3:0 to także błąd trójki sędziowskiej – Benzema w tej sytuacji był na wyraźnym spalonym. Reasumując: Real zasłużył na zwycięstwo, ale brak gola dla Sevilli mocno krzywdzi drużynę Polaka. To jednak zasługa nie tylko sędziego, ale w głównej mierze Keylora Navasa, który bronił piłki jak w transie.
W meczu zostały podyktowane dwa rzuty karne – oba nie zostały zamienione na gole. Czy Gameiro i Cristiano chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko dużej liczbie karnych jakie otrzymuje Barcelona? To wiedzą tylko sami wykonawcy.
Syndrom zmęczenia europejskimi pucharami
W południe Espanyol podejmował przed własną publicznością Athletic, zaś Valencia między obydwoma partidazo zmierzyła się z Celtą. Los Pericos wykorzystali zmęczenie Athleticu po meczu w Lidze Europy oraz lekki dołek formy Aritza Aduriza i zwyciężyli z Baskami 2:1. Udana remontada Papużek oraz bardzo cenne trzy punkty przydadzą się w walce o utrzymanie, które wciąż nie jest pewne w przypadku podopiecznych Galcy. Z kolei Baskowie z Bilbao stracili niewyobrażalną szansę zbliżenia się do Villarreal. W tej chwili miejsce w pucharach oddaliło się m.in. za sprawą Celty, o której poniżej.
Celta bowiem wykorzystała ślamazarność i brak formy zmęczenie Valencii i zainkasowała trzy punkty w jaskini Nietoperzy. Drużyna z Vigo była stroną lepszą, choć bramki przyszły dopiero w ostatnim kwadransie spotkania. Warto dodać, że były to bramki przedniej urody. Za ich sprawą trybuny Mestalla rozbrzmiały gromkim :”Gary vete ya”.
Zamiast obserwować walkę o puchary, kibice Valencii zaczynają zastanawiać się gdzie w przyszłym sezonie będzie można znaleźć streamy do relacji z Liga Adelante…