Bieżąca, 26. kolejka, upływa pod znakiem wielkich powrotów goleadorów. Wrócił zabójca Griezmann, a Nolito i Agrirretxe zaliczyli wejście smoka tuż po zaleczeniu ran po kontuzjach. Ponadto mogliśmy także podziwiać: starcie efektu Zidane’a i efektu Cholo, szaleńcze partidazo na El Molinón z fenomenalną akcją Burguiego, kolejną odsłonę eksperymentów Rayo oraz przełamanie Las Palmas.
Powrót Hitmana
Griezmann przez ostatni miesiąc zatracił swój instynkt mordercy, w przeciągu ośmiu minionych spotkań zdobył zaledwie jedną bramkę, co automatycznie odbiło się na wynikach Atlético. W dodatku potwierdzona jest teza, że kaliber broni Fracuza nie jest być może właściwym na największe szychy w La Liga. Los Rojiblancos przed meczem mogli więc mieć uzasadnione wątpliwości. Jednakże ich naczelny killer otrząsnął się i w swoim stylu wpakował kulkę przeciwnikowi. Tylko jedną, ale za to prosto w serce. Po nim nie trzeba już poprawiać.
Porażka w debrach Madrytu oznaczał zerwanie rozejmu między Florentino Pérezem a kibicami Los Blancos. To nieformalne porozumienie zostało zawarte po tym jak nowym trenerem Realu Madryt ogłoszono Zizou. Blask legendy Francuza natchnął sympatyków Królewskich nadzieją, ale pogrążyły ją spotkania z Malagą i Atleti. Ponownie na Santiago Bernabéu można było usłyszeć okrzyki: “Florentino dimisión”.
#EfektZizou trwal 7 tygodni. #DefektFlorentino trwa od 7 lat…
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) February 27, 2016
Tymczasem efekt Cholo ma się dobrze. Ostatnie 19 derbów Madrytu przed Simeone to 4 remisy i 15 zwycięstw Realu. Ostatnie 19 derbów po pojawieniu się Argentyńczyka na ławce Los Colchoneros to 7 wygranych Atlético, 5 remisów oraz 7 spotkań dla Królewskich.
– Poszukujemy godnego rywala na derby
– Uważaj czego sobie życzysz, bo może się to spełnić
Doktorat Rayo
To, iż Błyskawice preferują “futbol na tak” nie jest niczym nowy, ale ostatnio wybrali sobie specjalizację. W tym roku koncentrują się na wąskim wycinku tej dziedziny, dokładnie “futbolu na 2:2” oraz prowadzą zaawansowane badania w teorii remontad. W 2016 roku sześciokrotnie udało im się uzyskać oczekiwany przez nich rezultat, w tym pięć razy w siedmiu minionych kolejkach.
Początkowo w trzech meczach pozwolili przeciwnikom odrobić straty, by w kolejnych trzech zamienić role. Jak udowodnili, mimo tego samego wyniku, większą radość ich sympatykom przyniosły spotkania w tym drugim przypadku. Przypływ zadowolenia jest wprost proporcjonalny do liczby odrobionych goli z rzędu. Zatem największy występuje gdy najpierw nastąpi strata 0:2, a następnie dojdzie do remontady. To prawdziwa rewolucja! Okazuje się, że nie trzeba wcale wygrywać, żeby kibice byli szczęśliwi.
Równocześnie Franjirojos próbują odnaleźć odpowiedź na pytanie: w jakim czasie jesteśmy w stanie odrobić stratę 0:2? W meczu z Sevillą zajęło im to 42 minuty, w spotkaniu z Betisem już tylko 23. W tej fazie badań szczególnie aktywnie uczestniczy Manucho, tęga głowa z Angoli. Oby tylko nie stracili grantów na przyszły sezon.
Co tu się wyprawia?
– Espanyol wygrywa po raz drugi z rzędu, w dodatku w świetnym stylu
– Burgui kładzie całą obronę i strzela pierwszego gola w La Liga
– Gerard Moreno, dotąd napastnik z 3 zdobytymi bramkami w całej temporadzie, nagle ładuje dublet…
– Carlos Castro na fali, 4 gole w 3 ostatnich meczach, choć wcześniej też nie był wcale lepszy di Moreno
– Absolutne partidazo
Golito
Ledwie w poprzedniej kolejce wystąpił po raz pierwszy po wyleczeniu kontuzji, zaliczając 19 minut (wejście z ławki), a już wczoraj mogliśmy świętować powrót Nolito jakiego znamy. Zawodnika i talizman drużyny Celtów, który nawet gdy gra się nie układa, potrafi przynieść im zwycięstwo.
Andaluzyjczyk przyczynił się tym samym do przedłużenia fatalnej passy Getafe do sześciu porażek z rzędu. Przy czym w pięciu ostatnich meczach nie Los Azulones nie zdobyli nawet bramki. Fran Escriba tęskni pewnie za Jonathasem.
Wejście Szeryfa
Agirretxe był na posterunku (ale sędzia liniowy już nie) i uratował Baskom remis. Goleador ekipy z San Sebastian przez osiem ostatnich kolejek znajdował się poza kadrą z powodu kontuzji. Nie wiele mu zajęło by ponownie zacząć zdobywać bramki, dokładnie siedem minut po wejściu z ławki na murawę jego nazwisko pojawiło się na liście strzelców.
Koniec serii
Zaczęło się doskonale, od fantastycznego pudła Wiliana Jose. Viera też próbował, ale jak zwykle tylko rozgrzewał bramkarza przeciwników. Na ich nieszczęście z tych nieudanych prób wyłamał się Bigas, stoper z Balearów najwyraźniej nic nie zrozumiał z filozofii Kanaryjczyków. To starcia na Gran Canarii miały dać im utrzymanie. Tymczasem jego gol sprowadził na Los Amarillos katastrofę, pierwsze zwycięstwo na wyjeździe w tym sezonie. Niestety, nie należą już do wyjątków.
Tym samym na placu boju pozostaje jedynie Sevilla. Czy spocznie na laurach? Wszak kolejną “okazję do triumfu” ma już dziś na Camp Nou.