Mają silny zespół, taktyczną duszę na ławce trenerskiej, są w czołówce swojej ligi. Ale na jej finiszu zawsze ktoś szybciej od nich wepchnie nogę na linię mety. W czwartkowy wieczór piłkarze Borussii Moenchengladbach staną naprzeciw Sevilli, choć mogliby się spotkać w Warszawie. W finale Ligi Europy.
Los nie obchodził się z nimi łaskawie. Jeden z kandydatów do końcowego tryumfu odpadnie zaraz po przedbiegach. Do 1/8 finału zamelduje się albo Unai Emery, albo… spokojniejsze uosobienie Baska, Lucien Favre.
Pochwały od Pepa
Niedawno, 14 lutego, Favre obchodził czwartą rocznicę objęcia sterów w Moenchengladbach. Czterolecie pod dowództwem Szwajcara to najlepszy moment klubu od czasów hegemonii w latach 70. Zmienił wiele, a przecież startował z nieuprzywilejowanej pozycji. Borussia, którą zastał, wpadała w agonię, tylko morfinowe ukojenie zdołało złagodzić bolesny spadek do 2.Bundesligi. Nowemu trenerowi nie służyła również świadomość współwiny tragicznej śmierci berlińskiej Herthy. Nieprawdopodobny cud ożywił jednak „Źrebaków”.
Favre słynie z zamiłowania do taktycznych eksperymentów, ale nie kombinuje na siłę. W pełni ukształtowani piłkarze różnie reagują na formacyjne przemeblowanie, stąd Szwajcar odnalazł swoją niszę wśród nieopierzonych kopaczy. Pod swój warsztat wziął choćby „naszego” Łukasza Piszczka, który do Niemiec wyjeżdżał jako napastnik… Ze stajni „Źrebaków” Szwajcara wyszli także Marco Reus i Marc-André ter Stegen. Lucien Favre nie zatracił się w kontaktach z młodzieżą, a i żadnemu z młodzianów palma jeszcze nie odbiła. Jest niczym ojciec – za dobre nagradza, za złe opieprza, przy 50-tysięcznej publiczności. Zwłaszcza unosi go z siedzenia, gdy „Źrebaki” bronią prowadzenia. Nie jest tyranem, otacza wyrozumiałością. Dwa tygodnie temu grali na wyjeździe z Schalke, o miejsce na podium. Przyjezdnym nie szło, szczególnie Thorganowi Hazardowi (młodszemu bratu Edena). Favre powinien zdjąć Belga przed przerwą. Dał mu 90 minut. Przegrał, ale belgijski skrzydłowy jeszcze odda mu serce na boisku.
Popularność osoby Favre’a wychodzi poza środowisko z Moenchengladbach i poza Bundesligę. Kiedy niemieccy dziennikarze poznawali Pepa Guardiolę, pytali o barceloński model w Niemczech. Katalończyk bez wahania wskazał na Gladbach. Żurnaliści wyczuwali kurtuazję, bowiem właśnie w starciu ze „Źrebakami” Guardiola debiutował w Bundeslidze. Już w kolejnej kampanii przed hitem Bayern – Borussia M. oficjalny serwis Bundesligi skomponował specjalne wideo o obu szkoleniowcach. Padło w nim stwierdzenie: „Dwaj najlepsi trenerzy w Bundeslidze”.
Hiszpański „szczypiornista”
Raz w wyjściowym zestawieniu „Die Fohlen” przeciw Bawarczykom (w debiucie Guardioli) znalazł się Álvaro Domínguez. Na tablicy wyniku widniało 2:1 dla Bayernu, kiedy Hiszpan zagrał ręką w polu karnym i sprokurował jedenastkę. Uderzenie Thomasa Muellera fenomenalnie obronił ter Stegen. Futbolówka nadal była w grze, podbiegł do niej Domínguez i… trącił ją górną kończyną. Nie umknęło to uwadze arbitra, a kolejne „wapno” wykorzystał David Alaba.
Internauci nie dali żyć Domínguezowi. „New IDIOT Record! 2 Penalties in 40s!” ma już ponad 100 tys. wyświetleń na Youtube. Nie zabrakło uszczypliwych komentarzy: „Domínguez gra w piłkę ręczną, zamiast w nożną!”. Hiszpan podniósł głowę do góry, następnego dnia na Twitterze uderzył do wyśmiewających go: „Tylko wspomnę, że przy pierwszym karnym piłka odbiła się od nogi zanim uderzyła w rękę, przy drugim trafiła w bark, nie w rękę… Śmieszne to”.
Obrońca spławił krytyków, niemniej nie zbagatelizował uwag. Zacisnął zęby. Wyrósł na czołową postać bloku defensywnego Favre’a. Szkoleniowiec ufa mu, nawet posyła na boki obrony. „Kicker” legitymuje Madrytczyka notą 3,32 (w skali 1-5, im wyższa, tym gorsza – przyp. red.). Dla porównania: Robert Lewandowski 3,33. Kryzys reprezentacji Hiszpanii nakłonił Vicente del Bosque do nowego rozdania. Defensywne oblicze wespół z Sergio Ramosem miał stworzyć Domínguez, choć w La Seleccón debiutował już w 2012r., na londyńskich igrzyskach. Od Sfinksa jeszcze nie dostał placu – do Gerarda Piqué wróciła forma i chęć gry.
“Nie myślę o reprezentacji. Będę mógł, kiedy mój zespół odniesie sukces. Trzeba koncentrować się na drużynie, potem dopiero przyjdzie kadra.”: powiedział Domínguez przy okazji starcia z Villarrealem. Przed dwumeczem z Sevillą znów miał wzięcie u hiszpańskich żurnalistów: „Jesteśmy zgranym zespołem, który lubi kontrować i wykorzystywać swoje sytuacje. Istnieje dużo podobieństw pomiędzy nami a Sevillą, choćby osoba trenera. I Favre, i Emery są detalistami. Myślę, że gospodarze są faworytem, w końcu to oni bronią tytułu. Remis lub wygrana pozwolą nam pomyśleć o awansie. Jestem optymistą.”. Przy okazji dodał, że lepiej czuje się na środku obrony.
Rozpracowani
Futbol „Die Fohlen” zaakceptowano w Niemczech, bo Favre obrał ulubiony schemat swoich podopiecznych. Borussia atakuje i nie boi się utrzymywać piłki, ale nie nabija bez sensu procentowej statystyki. Gdy się nie klei, dosłownie, walą z dystansu. O tym ostatnim wiedzą gracze Villarrealu, których Gladbach podejmowało w fazie grupowej Ligi Europy. W ciężkich chwilach zasieki stawiają w drugiej linii, a szybcy skrzydłowi dźgają rywala kontrami. Najlepsze recenzje zbiera ofensywne trio: Patrick Herrmann, Max Kruse i Raffael. Z tyłu panuje mistrz świata z kadry Joachima Loewa – Christoph Kramer. Letnia strata ter Stegena nie zburzyła zespołu szwajcarskiemu trenerowi, ze swojej ojczyzny sprowadził niezłego Yanna Sommera.
Borussia M’Gladbach mało strzela, ale jeszcze mniej traci. „Żółte Łodzie Podwodne” udostępniły Unaiowi Emery’emu sporo materiału do analizy. „Są trzecią siłą w Niemczech, wygrali grupę w Lidze Europy, trudno jest mówić o faworytach. Bronimy trofeum, jesteśmy na piątym miejscu w Primera División. To będzie piękny dwumecz, otwarty, z wyzwaniami. Trzeba cieszyć się z pojedynku dwóch wielkich drużyn. Jesteśmy zobowiązani do zwycięstwa.”: odważnie prognozował Emery. Favre natomiast tonuje zwycięskie zapędy: „Sevilla to bardzo dobry zespół. Ma takich zawodników jak: Bacca, Navarro, Carriço, Krychowiak, Banega, Denis Suárez czy Deulofeu. Obserwowałem zeszłoroczny finał, Sevilla zasłużyła na tryumf. Nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem.”.
Skrzyżowanie dróg drużyn z czuba przodujących lig to najlepsza chwila do ich zestawiania. Sevilla nie kryje przed nami tajemnic, Gladbach… też nie. Traf chciał, że Lucien Favre, jak Unai Emery, sezon w sezon stawia czoła tym samym trudnościom. Walczą z bogatszymi, straty liderów znakomicie kompensują tańszymi piłkarzami, a na Ligę Mistrzów wciąż spoglądają zza pleców możniejszych. Podobnie jak Álvaro Domínguez wygląda na reprezentację Hiszpanii zza Piqué. Poniekąd sami trenerzy są niemal spokrewnieni taktycznie. Aż prosi się napisać, że Sevilla to takie hiszpańskie Gladbach, a Gladbach to taka niemiecka Sevilla.