Leganés to Ogórki z wyboru, a Getafe jest ogórkiem dla przeciętnego sympatyka futbolu. Już w najbliższy piątek oba podmadryckie kluby staną naprzeciw siebie i ściągną uwagę całej Hiszpanii ze stolicy na jej przedmieścia. Nie będzie wielkich gwiazd, medialnego balonika, ani reporterów z całego świata. Będzie swojsko i wpadną kibice, których ponoć nie ma. I nie powinna to być mizeria.
To tak, jakby w LOTTO Ekstraklasie miało dojść do pojedynku drużyn z Piaseczna i Otwocka. Dwóch zespołów z południowych peryferii aglomeracji, zdawałoby się przykrytych cieniem wielkiego sąsiada. W Hiszpanii Madryt ma swój Real, Atlético i Rayo ze zbuntowanej dzielnicy, a na rubieżach metropolii własne życie toczą Alcorcón, Leganés i Getafe. Dwaj ostatni zaznaczą swoją obecność w Primera División niecodziennymi derbami.
Bogaci kontra Ogórki
Tak jak w pradawnej stolicy Real był klubem wyższych warstw, a Atleti skupiało ludność robotniczą, tak i na przedmieściach istniały podziały. Można domyślać się, że w odległej historii i Leganés, i Getafe były nic nieznaczącymi miejscowościami, które rozrosły się dzięki migracjom z Madrytu. Tak było z Leganés. Getafe natomiast już w XIV wieku znajdowało się na ważnym szlaku do Toledo i mogło liczyć na szczodrość królewskiego dworu. Ze stulecia na stulecie pojawiały się tam nowe instytucje i już na starcie XX wieku w Capital del Sur de Madrid (tak mówiono o Getafe – przyp. red.) mieściły się diecezja i jeden z lepszych szpitali uniwersyteckich. W tym samym czasie nieco na zachód, we wsi Leganés uprawiano warzywa dla madryckiej metropolii. Miejscowi rolnicy mieli rękę zwłaszcza do ogórków i te szybko zyskały uznanie nawet na dworze królewskim. Stały się lokalną specjalnością i powodem do dumy. Ale to nie wystarczało żeby dorównać stanem posiadania Getafe, które zostało kolebką hiszpańskiego lotnictwa. Tak zrodziły się różnice między obiema społecznościami.
W końcu pojawił się futbol, który pozwolił wyjaśnić wszelkie awersje na boisku. Oba kluby powstały w latach 20. XX wieku, ale sytuacja polityczna aż do 1946 roku nie sprzyjała regularnym występom w jakichkolwiek rozgrywkach. Rozkwit przyszedł dekadę później – Leganés i Getafe pojawiły się na futbolowej mapie Hiszpanii, przeważnie na czwartym bądź trzecim szczeblu rozgrywek. Ale wciąż nie było okazji do pokazania wyższości lokalnemu przeciwnikowi, a jeśli już, to sporadyczne i nie napisano wówczas żadnej historii. Los Pepineros i Los Azulones nie było po drodze w tułaczce po piłkarskich peryferiach aż do późnych lat 80. Raz nawet zdarzyło się, że Getafe w dwa sezony (1982/83 – 1983/84) przebyło drogę w odwrotnym kierunku: z Segunda División do siódmej ligi. Ogromne problemy ekonomiczne popchnęły decydentów do odebrania piłkarzom wynagrodzeń i utworzenia nowego podmiotu pod nazwą Getafe Club de Fútbol, S.A.D. obowiązującej do dzisiaj.
Bilans derbów pomiędzy Leganés i Getafe w Segunda i Segunda B od 1987 roku
Zwycięstwa Leganés | Remisy | Zwycięstwa Getafe | |
---|---|---|---|
Segunda División | 6 | 2 | 4 |
Segunda División B | 4 | 6 | 2 |
Początki prawdziwej rywalizacji
Los chciał, że pierwsze wielkie chwile oba zespoły przeżyły… wspólnie. Po kilku latach przerwy, w sezonie 1986/1987 razem awansowali do Segunda División B, w której rywalizowali przez sześć lat. W listopadzie 1987 roku, Getafe na Estadio de Las Margaritas (tak nawało się dzisiejsze Coliseum Alfonso Pérez przed przebudową w 1998 r. – przyp. red.) uległo Leganés 1:2 i od tego meczu najczęściej liczy się bilans starć między Los Pepineros i Los Azulones. Od tego czasu zaczął się też kolejny marsz w górę dwóch drużyn zza miedzy.
Jakby na przekór historii, od pokoleń faworyzującej Getafe, to w Leganés początkowo lepiej kopano piłkę. Przed awansem do Segunda División w kampanii 1992/93 Ogórki tylko dwukrotnie uległy odwiecznemu rywalowi. Jeszcze okazalej rysował się bilans pojedynków na zapleczu La Liga. Pamiętne są zwłaszcza spotkania z rozgrywek 2000/01. W jesiennej rundzie Getafe zwyciężyło na wyjeździe 3:2, a w 68. minucie jednocześnie z boiska wylecieli dwaj zawodnicy obu klubów. Fede Bahón i José Parrado obejrzeli czerwoną kartkę. W rewanżu to Leganés było górą po samobójczej bramce Fernando Moreno. Świadkowie tamtego meczu zapamiętali, że była to jedyna akcja przyjezdnych przez całe 90 minut, a jej skutki były opłakane – po sezonie El Geta spadło z ligi.

Mem sprzed sezonu 2016/17. Wówczas Leganés awansowało do La Liga, a Getafe spadło do Segunda División. Wielcy rywale minęli się; źródło: Memedeportes.com
Leganés es de Primera!
„Ta liga potrzebuje dobrego ogórka” – brzmiało hasło, które w 2014 r. kończyło dziesięcioletnią banicję Leganés w trzeciej lidze. 23 maja 2004 roku na Butarque ostatni raz goszczono Getafe i w ogóle ostatni raz rozgrywano mecz z sąsiadem. Pojutrze na tym samym stadionie dobiegnie końca trwająca 4856 dni przerwa w podmadryckich derbach. W międzyczasie Lega mierzyło się m.in. z Ourense, Coruxo czy Guijuelo. Ale nic tak nie kompromitowało Los Pepineros jak konieczność walki o punkty z… rezerwami Getafe. To w trakcie tzw. derbi de la risa (z hiszp. „derby śmiechu”) kibice okrzykami: „Getafe es de Primera!” przypominali, kto jest górą.
„Jestem ogórkiem – dzień dumy ogórków” – takim filmikiem władze Leganés promowały mecz swojego zespołu z Getafe B w 2011 roku.
Nieco inaczej jest na Butarque, gdzie fani zmobilizowali się i na przywitanie z Primera División zaskoczyli wszystkich najwyższym procentowym wypełnieniem stadionu. 87,67% (dane za Sphera Sports), przy czym trzeba pamiętać, że mniejszy w La Liga był wtedy tylko obiekt Eibaru. Ale nie umniejsza to sympatykom Los Pepineros, którzy skradli serca miłośników hiszpańskiej piłki. Na Butarque zawsze było głośno i tłoczno, a drużyna mogła liczyć nawet na wsparcie z Argentyny. Hernán Montoro, ojciec peñi Los Pibes, o istnieniu ukochanego zespołu dowiedział grając z bratem w Pro Evolution Soccer. „Po prostu, wybrałem w grze Leganés i zacząłem wygrywać” – takie historie tylko na prowincji!
Choć Leganés wcale już nie jest prowincją. Od czasów największej prosperity Getafe, sąsiednia wieś urosła do rozmiarów Kielc (o niezwykłości nie tylko klubu, ale i miasta Leganés pisaliśmy już wcześniej tutaj), a jej mieszkańcy zaczęli się już nabijać, że wieś mają za miedzą. Wygląda też na to, że po raz pierwszy to Ogórki narzuciły trend odwiecznemu rywalowi – przed rozpoczętymi rozgrywkami kibice Getafe pobili rekord zakupionych karnetów. Do klubowych kas wpłynęły pieniądze za 11200 abonamentów. Tak dobrze nie było od 2005 roku, ile w tym zasługi Lega?
Maksymalny szacunek
„W przyszłym roku Getafe-Leganés” – wykrzyczał spiker na Coliseum Alfonso Pérez, kiedy drużyna celebrowała powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wydaje się, że to pragnienie historycznego zwycięstwa nad Leganés powyciągało z nor kibiców Getafe. Ci w dniu sprzedaży biletów już o 7:30 zrobili tłok pod kasami Butarque, a na derbach nie zabraknie też ultrasów. „To będzie wyjątkowe spotkanie dla kibiców i przyjaźni, które zawiązałem w obu miejscach” – ekscytował się Chuli, napastnik Getafe z przeszłością w Leganés. W podobnym tonie wypowiadają się samorządowcy obu miast. Burmistrzowie Leganés i Getafe wystąpili w specjalnym filmiku z prośbą o „maksymalny szacunek w czasie historycznych derbów”.
Cualquier horario que no sea domingo a las 12h de la mañana para los derbis getafe vs leganes sería una falta de respeto a nuestra historia
— Oski nihilism™ (@oski_nihilism) July 29, 2017
W tekście posiłkowałem się fragmentami historii derbów opisaną w blogu “exilioazulón”. Pełną treść w języku hiszpańskim możecie przeczytać tutaj.
Serdeczne podziękowania ślę również prowadzącemu na Twitterze nieoficjalne konto polskich sympatyków Getafe. Więcej ciekawostek z obozu Los Azulones w języku polskim znajdziecie tutaj.