
Nolito udowadnia jak wiele można osiągnąć dzięki konsekwencji i ciężkiej pracy. Choć nie zawsze mu się wiodło, zaciskał zęby i harował dalej. Dziś jest liderem Celty i chyba nie ma osoby, która wyobrażałaby sobie drużynę z Vigo bez niego.
Droga na Kalwarię
Nie będzie przesadą powiedzenie, że przez większość swojej kariery Hiszpan miał pod górkę. Wychowanek Atlético Sanluqueño markę wyrobił sobie grając w Barcelonie B, za czasów kadencji Luisa Enrique. Był on ważną postacią rezerw Blaugrany, lecz tak naprawdę nigdy nie dostał prawdziwej okazji by zaistnieć w pierwszej drużynie. Inna sprawa, że po prostu nie miał szans by wygrać z silną konkurencją, czyli piłkarzami pokroju Henry’ego czy Villi.
Nie może więc dziwić fakt, że Nolito postanowił opuścić stolicę Katalonii, gdy zgłosiła się po niego Benfica. Sezon 2011/12 był dla niego bardzo udany – łącznie we wszystkich rozgrywkach pojawił się na boisku 48 osiem razy, strzelił piętnaście goli, zaliczył też dwanaście asyst. Jorge Jesus chwalił go przede wszystkim za nieszablonowość, która do dziś jest jego wielkim atutem. Styl gry, jak podkreśla, zawdzięcza swoim idolom tj. Romario (z dzieciństwa) i Inieście (obecny). Tak jak oni potrafi zagrać nieprzewidywalnie, ale skutecznie zarazem. Obrońcy nigdy nie mogą być pewni co z piłką zrobi Nolito, co przy dobrej formie czyni z niego wysoce niebezpiecznego napastnika.
Niestety, tej ostatniej zabrakło mu w sezonie następnym. Po kilku fatalnie słabych występach stracił miejsce w składzie i już go nie odzyskał. W styczniu 2012 roku został wypożyczony do Granady, gdzie miał się odbudować. Tam choć zaczął imponująco (trzy asysty w trzech pierwszych meczach) też sobie nie poradził. Z pobytu w drużynie los Nazaríes warto było zapamiętać jedynie jego asystę przy samobójczym golu Cristiano Ronaldo. Wymowne, nieprawdaż?
Azyl i odbudowa
Nolito odżył w Celcie dowodzonej przez Luisa Enrique. Przypadek? Nie może być o nim mowy – Lucho uformował jego piłkarskie „ja” i nie postawiłby na niego bez powodu. Początek, a właściwie cała runda jesienna była dla niego co prawda niezbyt udana, lecz w końcu zaczął rokować. Hiszpan świetne mecze przeplatał tragicznymi przez co kibice zaczęli w niego wątpić. Dylematów nie miał jednak trener, słusznie zresztą jak czas pokazał. W drugiej części sezonu skrzydłowy w pojedynkę wygrywał mecze dla Celty, strzelił w niej jedenaście goli, które miały przełożenie na szesnaście (!) z dwudziestu dziewięciu zdobytych przez drużynę z Vigo punktów. Zajęcie dziewiątego miejsca w lidze przez galicyjski klub to w dużej mierze jego zasługa.
Luis Enrique dokładnie wiedział czego oczekuje od Nolito i co on może mu zaoferować. Andaluzyjczyk jest piłkarzem, który gra tym lepiej, im mniej określonych zadań boiskowych mu się powierza. Oczywiście trzeba w tym wszystkim zachowywać rozsądny umiar, przecież Hiszpan to nie żaden Messi czy Ibrahimović. Komfort mentalny jakim został obdarzony przez Lucho i jaki zapewnia mu dziś Eduardo Berizzo jest jednak o tyle ważny, że pozwala mu dowolnie naginać margines błędu. Zaufanie do Nolito to zatem kwestia nawet istotniejsza od jego przygotowania taktycznego. Zawodników takich jak on nie uwielbiają piłkarscy stratedzy – najlepiej gra, gdy może sam decydować o tym czy rozegrać akcję po skrzydle, z dryblingiem zejść do środka czy posłać prostopadłe podanie. Wiąże się to natomiast z dość dużym ryzykiem, zwłaszcza jeśli chodzi o grę w defensywie, jednak na ogół jest to ryzyko wkalkulowane, w pewnym sensie bezpieczne.
Lider pełną gębą
Toto Berizzo hołduje zasadzie „najlepszą obroną jest atak”. Dzięki temu wychowanek Atlético Sanluqueño pozostaje centralną postacią zespołu – Nolito często bierze na siebie ciężar gry, większość ataków przechodzi właśnie przez niego. Z tej perspektywy widać jak bardzo dojrzał Hiszpan. Jeszcze kilka sezonów temu, kiedy mu nie szło, chował się za obrońcami, tak by po prostu drużynie nie przeszkadzać. Dziś stara się podwójnie, czym imponuje zarówno trenerom i kibicom.
Można powiedzieć, że skrzydłowy Celty niejako przejął schedę po… Rafinhii. Są oni kompletnie różnymi zawodnikami, jednak łączy ich zaangażowanie w kilka aspektów gry. Oprócz bycia napastnikiem, Nolito często bierze się także za rozgrywanie. Co prawda ma on bardzo niski współczynnik celnych podań (72%), jednak jest to pochodna częstych prób posyłania ryzykownych, prostopadłych zagrań (54,6% skierowanych do przodu). Hiszpan znajduje się także w ścisłej czołówce piłkarzy, którzy wykreowali najwięcej sytuacji dla swojego zespołu. Ma on na koncie dwadzieścia kluczowych podań, z czego aż cztery stanowią asysty. W tej klasyfikacji wyżej notowane są tylko tacy wirtuozi jak Koke, Ronaldo, James i Messi.
Pytanie, czy Celta nie uzależniła się zbytnio od Nolito? Można to zinterpretować dwojako. Z jednej strony jego wkład w wyniki osiągane przez drużynę jest ogromny – 31% goli całego zespołu, 33% asyst i 27% wykreowanych sytuacji to wyniki imponujące. Z drugiej strony nie wyśrubował by ich gdyby nie Orellana czy Larrivey, którzy najczęściej asystują Nolito, a Nolito najczęściej asystuje im. To wszystko sprawia, że drużyna z Vigo przypomina naprawdę sprawnie funkcjonującą machinę, mimo tego, że jej formacja ofensywna składa się niemal z samych indywidualistów.
#NolitoSelección
Hiszpan niedawno przedłużył kontrakt z Celtą do 2019 roku. Kibice galicyjskiego klubu odetchnęli zapewne z ulgą, co zresztą nie może dziwić. Rewelacyjna forma sprawiła, że Nolito stał się ulubieńcem trybun. Swoją dobrą grą zwrócił także uwagę samego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Póki co jednak nie dostał powołania, lecz jeśli podtrzyma passę przez dłuższy czas powinien znaleźć dla siebie miejsce w krajowej kadrze. Wchodząc do drużyny narodowej zdecydowanie mógłby wnieść wiele świeżości, swoim stylem nieco odmienić jej charakter i dać kilka nowych opcji taktycznych. Pech wychowanka Atlético Sanluqueño polega jednak na tym, że gra on w ligowym średniaku. Vicente del Bosque raczej stroni od powołań zawodników ze słabszych drużyn, nawet jeśli Ci wyjątkowo błyszczą. Oby jednak w końcu zmienił swoją politykę, bo na powołaniu gracza Celty mógłby sporo zyskać. Dla niego samego zaś byłaby to odpowiednia nagroda za ciężką pracę, cierpliwość i poczyniony progres.