
Unai Emery | fot. beinsport.tv
Ponad dziesięć miesięcy po zatrudnieniu Emery’ego Sevilla odniosła w końcu ligowe zwycięstwo na obcym terenie, a następnie pokonała lokalnego rywala w prestiżowych „derbi sevillano”. To dobry moment na podsumowanie startu odmienionej drużyny „Sevillistas” w bieżącym sezonie. W tym czasie pomysły na „nowy ład” głównego ideologa ekipy z Nervión zderzyły się z rzeczywistością i część założeń runęła pod jej naporem.
Huśtawka nastrojów
Zgodnie z przewidywaniami zaraz po drastycznych zmianach kadrowych Sevilla nie była w stanie osiągnąć maksimum swojego potencjału. Nadal potrzeba czasu na zgranie wszystkich elementów i dostosowanie się piłkarzy do nowej (dla większości z przybyłych) ligi. Do tego doszły następne trudności. Od początku obecnego sezonu aż czternastu zawodników opuściło co najmniej jeden mecz z powodu problemów zdrowotnych. Urazy nie oszczędziły w szczególności: Reyesa, Pareji, Carriço, Fazio i Cherysheva , każdy z nich pauzował minimum półtora miesiąca. Najbardziej ucierpiała na tym defensywa i dlatego Emery często musiał polegać na rezerwowych stoperach — Cali oraz Navarro.
O niekorzystnych rozstrzygnięciach pojedynków decydowały również inne czynniki, takie jak: błędy indywidualne zawodników (np. Beto z Celtą), pomyłki sędziów (nieuznane dwie prawidłowo zdobyte bramki) oraz chybione decyzje szkoleniowca (taktyczne i personalne). Fala rewolucyjnego entuzjazmu szybko opadła, a brak odpowiednich wyników spowodował, że kibice już szykowali dla Baska gilotynę, by ten stał się kolejną ofiarą klubowych czystek.
Gorącokrwiści Andaluzyjczycy zapomnieli o cierpliwości, gdy ich ukochana drużyna przeżywała męczarnie z Celtą Vigo, Almerią, Slovanem Liberec czy 10—osobową Osasuną, traciła dwa gole w ostatnich dziesięciu minutach z Valladolid lub została odprawiona z Santiago Bernabéu wynikiem 7:3. Pomimo to Del Nido nadal oficjalnie wyrażał pełne poparcie dla trenera. Wyznaczony przed kampanią cel minimum —ósme miejsce w lidze daje Emery’emu duży komfort pracy.
Przełamanie wyjazdowego fatum po bardzo dobrym meczu z Espanyolem oraz tryumf z Betisem doprowadziły „Sevillistas” do stanu euforii, wraz z którym nastała amnestia dla szkoleniowca.
Brak równowagi
Podstawowa taktyka nowej Sevilli wprowadzana przez Emery’ego opiera się na ustawieniu 4-2-3-1. Drużyna gra ofensywnie, a swoje ataki najczęściej przeprowadza skrzydłami. Początkowo ciężar konstruowania akcji spoczywał na dwóch zawodnikach: Ivanie Rakiticiu oraz Marko Marinie. Chorwat operując w środku pola pełnił rolę podstawowego rozgrywającego. Natomiast urodzony w Bośni reprezentant Niemiec miał przyśpieszać grę oraz korzystając ze swojej szybkości i zwinności wprowadzać dodatkowy zamęt w szeregach rywali. Wypożyczony z Chelsea pomocnik nie spełniał jednak wszystkich oczekiwań trenera, dlatego na placu boju pozostał tylko lider drużyny. Ostatecznie Marin został wyeliminowany przez kontuzję i nie zagrał w ostatnich sześciu kolejkach, w trakcie których Emery intensywnie testował inne rozwiązania taktyczne (np. systemy oparte na ustawieniach: 3-4-3 z Valladolid, 5-4-1 z Realem Madryt oraz 4-4-2 z Osasuną i Celtą).

Ivan Wszechmogący
Już na starcie rozgrywek ligowych pojawiły się coraz donioślejsze głosy kontrrewolucjonistów kwestionujących zmianę pozycji Rakiticia, lecz argumenty przedstawiane przez ich przedstawicieli zupełnie się nie potwierdziły. Chorwat nadal zdobywa bramki i bardzo dobrze wywiązuje się z zadań defensywnych (średnie wartości na mecz ligowy to 2,5 odbioru oraz 2,6 przechwytu), co daje mu drugie miejsce pośród zawodników występujących na środku pomocy. Lepiej wypada tylko Carriço, z tym że Portugalczyk częściej gra jako stoper. Przesunięcie Chorwata na pozycję „mediapunta” jest jednak uzasadnione. Dlaczego? Po prostu nie ma lepszego kandydata. Taki ruch wymuszają słabości jego kompanów z drużyny.
Na barkach drugiego „pivota”, w pierwszej kolejności , powinno spoczywać ubezpieczenie centralnej strefy boiska po stracie piłki przez zespół. Tymczasem Emery w środku pomocy zestawiał najczęściej Rakiticia oraz M’Bię. Kameruńczyk ma swoje zalety, które objawiają się głównie w ofensywie. Potrafi podłączyć się do ataku, stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika (gol z Betisem), wykreować sytuację dla partnerów — czego dowodem są aż cztery asysty na jego koncie. Gorzej wypełnia natomiast zadania defensywne. Nie wynika to jednak z braku umiejętności, lecz z nadmiaru obowiązków. M’Bia spóźnia się przy interwencjach i dlatego jest najczęściej faulującym zawodnikiem Sevilli. W zespole brakuje „wszędobylskiego mistrza destrukcji” pokroju Medela. Iborra to bardziej zrównoważona alternatywa dla Kameruńczyka, ale jest wolniejszy i także nie wypełnia wszystkich luk. Z kolei Cristóforo to nadal melodia przyszłości. Najlepsze wyjście w tej sytuacji to zestawienie dwóch defensywnych pomocników, tak by rozdzielić brzemię asekuracji . Jednym z nich powinien być najlepszy w odbiorze Carriço ( o ile nie zajdzie potrzeba wykorzystania go w zastępstwie jednego z środkowych obrońców — w spotkaniu z Espanyolem kontuzję odniósł Pareja).
Marko Marin udowodnił swoją wartość jedynie w trzech meczach: przeciwko Śląskowi, Estoril oraz Almerii, czyli z przeciwnikami z niższej półki. Krytyce poddawany jest jego indywidualizm oraz brak zaangażowania w realizację zadań defensywnych, a przy tym zalicza też więcej strat niż Bacca lub Gameiro. Kolejną poważną wadę stanowi kruche zdrowie Niemca. Wszystko to sprawiło, że Emery poszukiwał alternatywy dla Marina: próbował innych zawodników na jego pozycji (Trochowskiego, Rabello, Rakiticia) i zmieniał ustawienie zespołu na 4-4-2. Większość tych eksperymentów zakończyła się niepowodzeniem. Nadzieje można wiązać tylko z przesunięciem Ivana na pozycję „mediapunta”. Zabezpieczenie centrum dwoma defensywnymi pomocnikami zwiększa szansę na odbiór piłki bliżej pola karnego przeciwnika oraz na odciążenie słabszej jakościowo linii obrony. Docelowo zapewnia Sevilli lepszą kontrolę nad wydarzeniami na murawie.


Consensus
Na konferencji prasowej przed rewanżowym pojedynkiem ze Slovanem w Lidze Europy Emery stwierdził: „Nie powiedziałem, że będę umierał za swoje idee. Nie brak mi nowych pomysłów. Musimy być elastyczni”, sugerując tym dalsze operacje na żywym organizmie zespołu oraz potwierdzając porażkę pierwotnej koncepcji. Mniej więcej w tym samym czasie w sondzie przeprowadzonej przez portal orgullodenervion.com blisko 2/3 osób uznało, że Emery nie jest w stanie uporządkować obecnej drużyny. Kibice doświadczyli już „genialnych” pomysłów trenera (jak np. ustawienie zespołu 5-4-1 w spotkaniu z Realem Madryt), dlatego obawiali się jego kreatywności. Po drugim remisie z drużyną z Liberca Bask skapitulował. Uległ idée fixe kibiców (Rakitić = „mediapunta”) i to przyniosło oczekiwane rezultaty . Po przełamaniu z „Los Pericos” i zwycięskich „Derbi Sevillano” wiara w zespół została przywrócona, lecz to dopiero pierwsze jaskółki, które wiosny jeszcze nie czynią. Do końca rundy Sevilla musi zmierzyć się z wymagającym Villarrealem, Athletikiem, Getafe i dobrze broniącą Granadą oraz Elche.
Tak jak w pierwszym roku po rewolucji francuskiej wprowadzono monarchię konstytucyjną, również w Sevilli połączono „stare” —koncepcję taktyczną z „nowym”— sprowadzeni zawodnicy. Tym samym Emery uzupełnił swój „nowy ład” o sprawdzone w poprzednim sezonie rozwiązania. Stworzony kręgosłup nie powinien być już naruszany, ale nadal pozostaje wiele miejsca na rzeczoną elastyczność, głównie na skrzydłach. Tylko czy to był właśnie punkt zwrotny tej kampanii?