
Okres letni to nie tylko czas odpoczynku po trudach zakończonego sezonu, ale i przygotowania oraz ładowanie akumulatorów do kolejnego. Obserwujemy wówczas również wzmożoną aktywność klubów na rynku transferowym, wszakże wzmocnienia składu to bardzo ważny element. Zarówno Atlético i Barcelona na tym polu były bardzo aktywne.
Oba zespoły latem wydały niemal identyczną sumę na transfery. Barcelona 125 mln euro, a Atlético 123 mln. Dużo? Jak na standardy Barcy – norma. Jeśli chodzi o Los Colchoneros – w erze Diego Simeone to dopiero trzecie okienko z wydaną ponad “setką” na transfery.
Atlético Madryt
Thomas Lemar – 70 mln euro
Sprowadzony z AS Monaco Francuz, to najdroższy zakup klubu z Wanda Metropolitano. Na konto drużyny z Księstwa Monako Hiszpanie przelali aż 70 milionów euro, co uczyniło go najdroższym piłkarzem przychodzącym do Madrytu.
Już od samego początku Lemar zbierał plusy u Diego Simeone. Poszedł on za radą swojego rodaka, Antoine’a Griezmanna, który uprzedził go, że u Argentyńczyka nie ma łatwo. Dobrowolnie skrócił swój urlop, aby wcześniej zacząć pracę z nowym zespołem. Ponadto zachwycił w swoim oficjalnym debiucie w koszulce Los Rojiblancos, w wygranym spotkaniu z Realem Madryt w Superpucharze Europy.
Thomas Lemar, jako mistrz świata z ??, brał udział w mundialu do ostatniego dnia. Miał pojawić się 6 sierpnia na treningach Atletico. Skrócił urlop i stawił się 10 dni wcześniej, by nie odjechała mu konkurencja. Tak się walczy o pole position. Simeone doceni.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) July 27, 2018
Kolejne tygodnie dla błyskotliwego skrzydłowego pod względem liczb może i nie były udane (raptem jeden gol i dwie asysty w dotychczasowych szesnastu spotkaniach), jednak nie przeszkadza mu to w tym, by być ważnym elementem układanki trenera. Opuścił tylko dwa spotkania z powodu kontuzji. W końcu wszyscy doskonale znamy Simeone, dla którego ważne są inne rzeczy niż liczba goli.
Rodri – 20 mln euro
Choć kosztował trzy razy mniej niż Lemar, wielu obserwatorów stwierdziłoby pewnie, że do gry Atleti wnosi więcej niż Francuz. Kwestia do debaty, niemniej jednak młody Hiszpan w zespół wkomponował się idealnie. Simeone potrzebował kogoś, by zastąpić cieszącego się obecnie emeryturą Gabiego i znalazł. Swoją grą były zawodnik Villarrealu zaczarował nie tylko Cholo, ale i Luisa Enrique, który dał mu szansę wykazania się również w koszulce reprezentacji.
Rodri in La Liga this season:
✔️502 passes attempted
✅461 passes completed
?92% pass accuracyLeading the midfield. ?⚪️ pic.twitter.com/bjr7hjv8R4
— FootballTalentScout (@FTalentScout) November 22, 2018
Więcej na temat Rodriego znajdziecie tutaj.
Nikola Kalinić – 14,5 mln euro
Człowiek, którego wielu określa mianem “dzbana” roku. Zamiast zachwycać na mundialu, obraził się na trenera za nie wystawienie Kalinicia w wyjściowym składzie na pierwszy mecz Chorwatów. Selekcjoner wicemistrzów świata nie był obojętny na fochy napastnika i odesłał go do domu. To niepoważne i nieprzystające profesjonalnemu piłkarzowi zachowanie nie przeszkodziło Atlético w sprowadzeniu Chorwata z Milanu. Zespół ze stolicy Hiszpanii potrzebował kogoś, kto będzie odciążeniem dla Diego Costy, po tym jak klub opuścili Fernando Torres oraz Kevin Gameiro.
O dziwo Kalinić przystał na to, by pełnić rolę rezerwowego. Cztery z dziewięciu rozegranych spotkań zaczynał od pierwszej minuty. Były zawodnik Milanu wciąż musi czekać na swoją pierwszą bramkę w barwach nowego klubu.
Santiago Arias – 11 mln euro
Odejście Šime Vrsaljko do Interu spowodowało, że na prawej obronie tylko Juanfran był do dyspozycji Diego Simeone. Atlético ruszyło więc na łowy i ostatecznie wyciągnęli Kolumbijczyka z PSV Eindhoven. Arias nie ma łatwego początku na Wanda Metropolitano. Urazy uniemożliwiały mu walkę o miejsce w składzie, a gdy jest zdrowy, rywalizację wygrywa Juanfran, którego doświadczenie Simeone zdaje się cenić bardziej. Mimo to, trzy ostatnie spotkania w La Liga zagrał z kompletem minut.
Kolumbijczyk dotychczas wystąpił w siedmiu spotkaniach, z czego pięć zaczynał od pierwszej minuty. Jak na razie bez gola i asysty
Antonio Adán – 1 mln euro
Adán miał wybór – przegrywać rywalizację z Pau Lopézem w Betisie lub Janem Oblakiem w Atlético. Zdecydował się opuścić słoneczną Andaluzję i przenieść do stolicy. W zespołach takich jak Los Colchoneros pozycja drugiego bramkarza, gdy pierwszym jest tak wybitna jednostka jak Oblak, to robota dla tych, którzy mają anielską cierpliwość. Choć jak na bramkarza, wychowanek Realu Madryt to wciąż młodziak (31 lat).
Tak jak wszyscy oczekiwaliśmy, że Adán będzie pełnił rolę strażaka na wypadek urazu Oblaka, tak też się stało. Z tym, że Słoweniec póki, co ma się dobrze, na zdrowie nie narzeka i pewnie broni. Antonio przesiaduje na ławce, z której podniósł się raz. Pewnie już się domyślacie. Tak, w Pucharze Króla, gdzie zachował czyste konto.
Gelson Martins – za darmo
Portugalczyk miał rozkręcić konkurencję na skrzydłach Atlético, ale nie można powiedzieć, by Lemar czy Angél Correa mogliby czuć się zagrożeni. Niby Simeone dał mu szansę zagrać w siedmiu spotkaniach (nawet zdobył gola w Pucharze Króla), lecz wchodził tylko na końcówki. W sumie uzbierał 300 minut.
Barcelona
Malcom – 41 mln euro
Brazylijczyk to zawodnik, obok którego nie sposób przejść obojętnie. I nie chodzi tu o aspekty sportowe. Miał już lądować w Rzymie, by podpisać kontrakt z Romą. W ostatniej chwili, gdy Barcelona wysłała swoją ofertę, odmówił Włochom i obrał kurs na Katalonię. Ostatecznie związał się z klubem z Camp Nou. Internet żył tym przez jakiś czas, ale jak to zawsze w życiu bywa, sprawa się rozeszła. Pomijając kwestie etyczne i moralne tego transferu, media jednomyślnie ogłosiły, że młody skrzydłowy to duże wzmocnienie. Szczególnie jeśli chodzi o rywalizację z Ousmanem Dembélé.
W pretemporadzie Malcom dawał znaki, że może być ważnym ogniwem dla Ernesto Valverde. Były to jednak pozory. Gdy wystartował sezon, Brazylijczyk przestał się liczyć w koncepcji szkoleniowca. Miał pecha, bo świetny start zaliczył Dembéle, a gdy Francuz obniżył loty, trener Barcy albo go nie powoływał, albo nie wprowadzał z ławki.
Do listopada wystąpił tylko w dwóch spotkaniach ligowych (gdzie wchodził na 6 i 19 minut) oraz Pucharze Króla. Promyk nadziei pojawił się dopiero w tym miesiącu. Najpierw ku zaskoczeniu wszystkich wszedł na boisko w meczu z Interem, w którym nawet zdobył bramkę. Valverde nagrodził go pierwszą jedenastką w spotkaniu z Betisem, gdzie również pokazał się z dobrej strony.
Clement Lenglet – 35,9 mln euro
Po świetnym sezonie w Sevilli było pewne, że Francuz długo tam miejsca nie zagrzeje. I nie zagrzał, bo zgłosiła się Barcelona. Na pierwszy skład nie mógł jednak liczyć. Duet Piqué-Umtiti po prostu jest nie do ruszenia. Nawet jeśli ten pierwszy jest bez formy. Mimo to Lenglet szansy do gry otrzymał sporo. Skorzystał przede wszystkim na kontuzji swojego rodaka oraz Thomasa Vermaelena. I choć początek miał nie taki, jaki mógłby sobie wymarzyć – czerwona kartka z Gironą – później było już tylko lepiej. Zaczął zbierać dobre noty, unikał rażących błędów, wywiązywał się ze swoich obowiązków, a w wielu przypadkach to on był ostoją defensywy, a nie bardziej doświadczony Piqué.
Trochę jeszcze z pewnością pogra, bo data powrotu Umtitiego do końca nie jest znana. Jednak jego powrót nie oznacza jednoznacznie powrotu Lengleta na ławkę. Z całą pewnością możemy być świadkami ciekawej rywalizacji na środku obrony.
Arthur Melo – 31 mln euro
I pora na najlepszy transfer Barcelony tego lata, a może i ostatnich okienek. Brazylijczyk zachwyca wszystkich obserwatorów swoją grą, która jest idealnie wpasowana w styl Blaugrany. Wielu zresztą mówi, że były gracz Gremio wygląda jakby trafił bezpośrednio z La Masii, a nie Brazylii. Trudno się tym zachwytom dziwić. Arthur wprowadza nową jakość na Camp Nou. Nie musi zdobywać bramek i asystować, by zachwycać.
Arthur Melo wykonał dziś 142 podania, 135 dotarło do celu. To rekord tego sezonu LaLiga.
Od listopada 2012 roku żaden piłkarz nie wykonał w wyjazdowym meczu tylu podań. Wówczas, w meczu Levante z Barcą, zrobił to Xavi Hernandez (148 wykonanych podań).
Arthur wygląda super. pic.twitter.com/oAdU1F2Mvr
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) October 7, 2018
Tytuł nowego Xavi’ego czy pochwały od Leo Messiego zdają się najlepiej określać formę Arthura. Choć jej eksplozja od razu nie nastąpiła. Przełomowy okazał się mecz z Tottenhamem w Champions League. Od tamtego spotkania Brazylijczyk na dobre wszedł do pierwszego składu i mocno trzyma tam swoje miejsce.
Arturo Vidal – 18 mln euro
Ta kwota jest jednak tylko domyślna. Bayern Monachium nie chciał, by w mediach pojawiła się oficjalna cena. Nie ma to jednak większego znaczenia.Większe znaczenie ma chyba późniejsza otoczka, jaka narosła wokół Chilijczyka. Vidal nie otrzymywał tylu szans, ilu oczekiwał i upust swojej złości dawał w mediach społecznościowych. Wywołał tym samym sporo szumu. Po czasie jednak ochłonął. Opłaciło się mu to. Zdobył nawet bramkę z Realem w El Clásico.
Więcej o Vidalu i jego sytuacji znajdziecie tutaj.