
Jest 14 stycznia 2014 roku, ostatnie 10 minut meczu na Cornellà-El Prat przeciwko Alcorcón w 1/8 finału Pucharu Króla. Espanyol potrzebuje dwóch bramek aby awansować do ćwierćfinału, po tym jak drugą bramkę dla gości strzelił Javito. 360 sekund później jest już po zabawie, gole Víctora Álvareza oraz Pizziego przesądziły sprawę awansu. Nad wszystkim zaś czuwał Sergio García – zaliczył asysty przy obu trafieniach, a sam wcześniej skutecznie wyegzekwował rzut karny. Wychowanek Barcelony stał się ojcem awansu oraz córki, która urodziła się tego samego dnia.
Ówczesny szkoleniowiec drużyny ze stolicy Katalonii, Javier Aguirre, wiedział o porodzie żony swojego podopiecznego. Nie przeszkodziło mu to w zakomunikowaniu piłkarzowi, od listopada znajdującego się w wysokiej formie, że pomimo wyjątkowego wydarzenia w jego życiu, Sergio i tak będzie musiał zagrać wieczorem przeciwko rywalowi z drugiej ligi. Rozpoczął się najlepszy rok w karierze Hiszpana.
Dwa mistrzostwa Europy
Piłkarsko wykształciła go Barcelona. Błyszczał w zespołach młodzieżowych Blaugrany, a także w malutkim klubie CF Damm. Dobre występy urodzonego w stolicy Katalonii chłopaka nie przeszły w Hiszpanii bez echa. W 2002 roku wraz z reprezentacją swojego kraju został mistrzem Europy do lat 19. W kadrze grał między innymi z klubowym kolegą – Andresem Iniestą, a także Fernando Torresem i José Antonio Reyesem.
Kolejne dwa sezony spędził w Barcelonie B, seryjnie strzelając gole na zapleczu Primera División. W pierwszej drużynie zadebiutował za kadencji Franka Rijkaarda, ale rozegrał w niej zaledwie sześć spotkań. W sezonie 2004/2005 został wypożyczony do Levante gdzie zdobył siedem bramek w 31 ligowych starciach.
Ostatecznie Blaugrana zrezygnowała z usług swojego wychowanka i pozwoliła mu odejść. Sergio związał się umową z Realem Saragossa i przez kolejne lata bym tym „młodym i zdolnym”, który od czasu do czasu potrafił zachwycić najbardziej wymagające podniebienia.
Koniec sezonu 2007/2008 przyniósł Saragossie spadek. Sergio Garcia jednak grał na tyle dobrze, że Luis Aragonés powołał go do szerokiej kadry na Mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii. Gdyby nie rezygnacja z udziału w turnieju Bojana Krkicia jego przygoda z dorosłą reprezentacją zapewne skończyłaby się na jednym zgrupowaniu. Obecny piłkarz Stoke City odmówił wyjazdu na turniej ze względów osobistych i ta decyzja otworzyła Garcii drzwi do dorosłej reprezentacji La Furia Roja.
Decyzja Aragonésa wzbudziła wiele kontrowersji ponieważ selekcjoner nie widział w kadrze miejsca dla Raúla Gonzáleza. Historia jednak pokazała kto w tym sporze miał rację. Garcia zagrał co prawda tylko w spotkaniu przeciwko Grecji, ale zaliczył w nim asystę przy zwycięskiej bramce idealnie dośrodkowując piłkę na głowę Daniela Güizy. Do Hiszpanii wrócił jako mistrz Europy.
Droga do domu wiodła przez drugą ligę
W mediach pojawiały się kolejne nazwy klubów zainteresowanych usługami Katalończyka. Między innymi Barcelona, Sevilla, Liverpool i Totteham były zainteresowane usługami piłkarza. Wyścig wygrał jednak Betis, który zapłacił za dwudziestopięcioletniego napastnika około 10 milionów euro.
Pierwszy sezon w Sewilli zakończył się spektakularną klapą i spadkiem Verdiblancos do drugiej ligi. Nie pomogło dziewięć bramek zdobytych przez „Falete” i na Estadio Benito Villamarín musiano przełknąć gorzką pigułkę. Na spadku Beticos zaważył niekorzystny stosunek bramek w dwumeczu z Getafe. Po Levante i Realu Saragossie był to trzeci spadek w karierze Sergio Garcii.
Pomimo zapytań sam zawodnik nie chciał zmienić klubu i skupiał się na tym, żeby pomóc Betisowi w powrocie do elity. Ta misja jednak także się nie powiodła, mimo że sam Sergio zdobył dwanaście bramek i zaliczył 9 asyst. Po sezonie, który drużyna z Sewilli zakończyła ostatecznie na czwartym miejscu, wrócił do swojego rodzinnego miasta. Trafił do Espanyolu za niecałe dwa miliony euro i dopiero wtedy zaczął budować swoją własną legendę.
Serce i dusza Cornellà-El Prat
Zadanie było trudne. Spodziewano się po nim, że zastąpi Raula Tamudo. Wychowanka, który przez prawie 20 lat reprezentował barwy Blanquiazules. Pierwszy rok, w liczbach, nie okazał się zbyt obfity. Dopiero drugi sezon przyniósł większą skuteczność i Garcia wreszcie stał się takim piłkarzem jakiego Espanyol potrzebował. Pojawiły się tak bardzo oczekiwane gole i asysty, a życie złotego medalisty mistrzostw Europy wyglądało na ustabilizowane. Wyrastał na nowego lidera.
Kiedy uporał się ze wszystkimi kontuzjami, które trapiły go do początku sezonu 2012/2013, rozbłysnął na dobre. Fani przywykli do tego, że ten nieszablonowy zawodnik, dysponujący nienaganną techniką, nieraz w pojedynkę wyciągnie zespół z tarapatów strzelając zwycięskie bramki lub ratując remis. Jedyną jego wadą jest to, że nie spisuje się najlepiej w pojedynkach powietrznych. Rozwiązuje problemy z piłką przy nodze, a głową myśli za dwóch.
Trzy dni po narodzinach córki Nayry, o której mowa na początku, Sergio wyszarpał trzy punkty dla swojej drużyny po wspaniałej bramce przeciwko Celcie i asyście Hectora Moreno. Przyjęcie, przyśpieszenie, zwód – kompletnie ośmieszył obronę gości (2:30).
Kapitańska opaska nie była wtedy już dla niego wyjątkiem. Piłkarz, u którego w każdym zagraniu jest widoczna jakość, której nie ma żaden z jego kolegów w szatni. Nie ma dla niego różnicy którą nogą ma spłatać figla obrońcom drużyny przeciwnej. Zarówno prawą jak i lewą robi to tak samo dobrze. Roztacza nad sobą aurę zaufania, a jego styl gry może stać się antydepresantem, bo tkwi w nim sporo entuzjazmu.
2014 rok zakończył z dorobkiem dwunastoma ligowymi trafieniami oraz z jedenastoma ostatnimi podaniami. W sierpniu przedłużył kontrakt z Espanyolem do czerwca 2018 deklarując przy tym, że chciałby zakończyć swoją karierę w barcelońskim klubie. Narodziny córki pozwoliły dodać mu kolejną literę przy swoim nazwisku. Zaprawiony w bojach widz zauważył, że na koszulce Sergio obok nazwiska widnieją także litery S.S.N. To skróty imion jego i dwójki dzieci – syna Sergia i córki Nayry.
„Kapitan nie może opuścić swojego statku”
To słowa Garcii z niedawnego wywiadu dla klubowej telewizji. W ostatnich dniach wiele mówiło się o ofercie z Chin, a dokładniej z drugoligowego Hebei Zhongji. Według nieoficjalnych informacji w grę wchodziła kwota rzędu dwudziestu milionów euro za dwa sezony gry w Azji, ale tych doniesień nikt nie potwierdził.
Jedyne co wiadomo to to, że trzydziestojednoletni napastnik nie dał się skusić pieniądzom leżącym na chińskich boiskach, dzięki czemu jego status ikony stał się jeszcze mocniejszy. Z Espanyolem ma także szansę na sukces sportowy. Jeżeli Katalończycy uporają się w rewanżu z Athletikiem to zagrają w finale tegorocznej edycji Pucharu Króla. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w ewentualnym finale przeciwnikiem Espanyolu będzie Barcelona. Okazja do odegrania się na byłym klubie jest więc dla charakternego piłkarza wielkim wyzwaniem i motywatorem.
Rok 2015 niczego nie zmienił. „Falete” nadal jest w wyśmienitej dyspozycji i coraz głośniej mówi się o jego ewentualnym powrocie do reprezentacji Hiszpanii. Dziewięć zdobytych przez niego goli czyni go najskuteczniejszym Hiszpanem na boiskach Primera División i ciężko nie przyznać tego, że na swoją szansę najzwyczajniej w świecie zasłużył.