
Vicente Calderón ma nowego bohatera. Nazywa się Thomas Partey. 22-letni Ghańczyk jeszcze do niedawna wydawał się być piłkarzem, który nie zagrzeje zbyt długo miejsca w Madrycie. Na pierwszą szansę od Diego Simeone musiał czekać do końca listopada. Jednakże w ostatnich meczach był koniem pociągowym Atlético, które właśnie dzięki niemu wskoczyło na pierwsze miejsce w La Liga.
W spotkaniach na przełomie 2015 i 2016 roku, gdy Atlético wdrapywało się na szczyt ligowej tabeli, uwagę wielu przykuła niemal bezbłędna gra środkowego pomocnika czerwono-białych. Zawodnik Los Colchoneros debiutował w profesjonalnym futbolu w sierpniu 2013 roku, ale na razie zaliczył jedynie 36 występów w La Liga, z czego 31 w barwach Almeríi, gdzie był wypożyczony w sezonie 2014/2015. W Andaluzji prezentował się doprawdy solidnie, a zapamiętany został m.in. z najładniejszej bramki poprzedniego sezonu, która niesłusznie została anulowana.
Życie po Tiago Cardoso
Thomas na swój debiut w ekipie ze stolicy musiał czekać aż do trzynastej kolejki Primera División. 28 listopada, w meczu z Espanyolem, Ghańczyk po raz pierwszy w tym sezonie zameldował się na murawie. Z perspektywy Teye Parteya jest to punkt zwrotny w bieżących rozgrywkach, a kto wie czy także nie z perspektywy całego Atlético. Tego dnia Tiago złamał kość piszczelową, co oznacza przerwę w grze przynajmniej do kwietnia.
Kontuzja portugalskiego pomocnika sprawiła, że Atlético musiało przyspieszyć proces, który El Cholo chciał za wszelką cenę odwlec – proces uniezależniania się od Tiago i znalezienia jego następcy na kolejne lata. Kontuzja byłego zawodnika Olympique Lyon musiała oznaczać zmianę w klubowej hierarchii. Portugalczyk do tej pory był niezastąpiony i grał w każdym spotkaniu. Długa absencja oznaczała natomiast, że Simeone będzie zmuszony do przetasowań w środku pola.
Argentyńczyk opierał się jednak cały czas na tych samych zawodnikach, czyli Gabi i Saúl, do których dokooptował jedynie młodego Thomasa bądź przesuwając do środka Koke. Ostatnio zaś zaczął grać Augusto Fernández, który niedawno wraz z Matíasem Kranevitterem dołączył do madryckiej drużyny. Mimo to środek pomocy jest najbardziej newralgiczną pozycją całej drużyny Atlético odkąd Tiago jest kontuzjowany.
„Minutos de calidad”
W tych właśnie okolicznościach większe szanse na występy otrzymał 22-letni Partey. Wystarczy spojrzeć na liczby – przez trzy miesiące sezonu 2015/16 nie postawił stopy na płycie boiska nawet na minutę. Dopiero potrzebna była absencja portugalskiego pomocnika, by Thomas mógł liczyć chociaż na „ogony” w końcówkach meczów. W ciągu niecałych dwóch miesięcy spędził już ponad 200 minut na murawie. Wciąż niewiele, ale przecież u Simeone chodzi o jakość występów, nie ich ilość. „Minuty liczy się przez pryzmat jakości, a nie ilości. Piętnaście lub dwadzieścia minut dobrej gry jest dużo lepsze niż 60 minut gorszego występu” – powiedział na pierwszej konferencji prasowej w 2016 roku trener Atlético Madryt.
Ghańczyk wspomniane wyżej słowa swojego trenera wziął więc bardzo na serio. W 45 minut, które spędził na boisku w meczach na Vallecas i przeciwko Levante wykreował cztery sytuacje bramkowe, zaliczył jedną asystę i strzelił bramkę na wagę zwycięstwa. – “Po wejściu Thomasa byliśmy bardziej zrównoważeni i graliśmy płynniej w środku pola” – mówił po zwycięstwie z Levante El Cholo. Wtórował mu Diego Godín w strefie mieszanej. – „Dobrze wykorzystuje swój czas. Jego wejście zapewniło nam skok jakościowy. On zawsze pracuje cicho, jest bardzo skromny. Teraz będzie mógł wykorzystywać minutos de calidad (z hiszp. minuty jakości – przyp. red.), jak mówi míster, by wywalczyć miejsce w składzie i by pomagać nam wygrywać w następnych meczach”.
„Nigdy nie przestałem wierzyć, bo wiem, że dzięki ciężkiej pracy i wielkiemu wysiłkowi, wszystko do ciebie przychodzi“ – odpowiedział Thomas, gdy został zapytany czy nie stracił nadziei na przebicie się w Atlético. Widać, że ten chłopak jest we właściwym miejscu. Gdy latem wrócił do Atlético po wypożyczeniu z Almeríi przeszedł niezauważony obok głośnych transferów Jacksona Martíneza i Luciano Vietto. Długo spekulowało się o kolejnym wypożyczeniu, na które Ghańczyk miałby się udać. Simeone zatrzymał go jednak w zespole, zalecił ciężko pracować na treningach i podpatrywać swoich rywali w walce o pierwszy skład. Łatwo nie było, gdyż przez długi czas był pomijany przez trenera przy powołaniach. Ghańczyk wykazał się jednak wielką cierpliwością. Efekty? Dziś Partey pretenduje do miana jednego z największych odkryć ostatnich tygodni w Hiszpanii.
Nowy Yaya Touré?
Skromny, ale pracowity i wytrwały – zawodników z takim podejściem Simeone wręcz uwielbia. Nie znaczy to jednak, że ich faworyzuje. Thomas, podobnie jak pozostali członkowie składu, wchodzi na boisko by wypełniać określone zadania taktyczne. Wejście Thomasa najczęściej oznacza także zmianę ustawienia z 4-4-2 na 4-3-3, co znajduje potwierdzenie w słowach trenera Los Rojiblancos. „Moim zdaniem Thomas bardziej pasuje do gry z trójką pomocników w środku, gdy potrzebujemy wyjść wysoko do pressingu, a nie gdy gramy piłką” – mówi Cholo.
Thomas ma przed sobą wielką przyszłość. Podobno śledzi go już pół Premier League (Watford oferuje 9 milionów euro), a pół Hiszpanii chciałoby go wypożyczyć. Wprawdzie na transfer z Vicente Calderón się nie zapowiada, ale pozostaje pytanie czy Diego Simeone przeforsuje młodego Ghańczyka w pierwszym składzie? Z taką grą jak ostatnio są na to szanse, choć 22-latek z pewnością jeszcze będzie miał wahania formy, a tego popularny El Cholo może nie ścierpieć, szczególnie mając tak szeroki wachlarz możliwości na ławce rezerwowych. Argentyńczyk dał to Thomasowi do zrozumienia, wysyłając go na trybuny na Estadio Balaídos po słabszym występie w Pucharze Króla przeciwko Rayo.
Partey ma więc jeszcze wiele do udowodnienia, ale jak sam podkreśla, wie, że musi się sporo nauczyć. Jeśli ta nauka nie pójdzie w las, to będziemy mieć do czynienia z narodzinami gwiazdy pokroju nowego Yayi Touré. Najpierw jednak musimy poczekać aż Thomas wpadnie w prawdziwy meczowy młyn, gdyż do tej pory pełnił tylko rolę jokera. Jeżeli na dobre wybije się ponad klubową konkurencję, to dopiero wtedy przekonamy się, ile naprawdę ten cichy i skromny Partey jest wart dla świata wielkiej piłki.