Niedaleko padła Sevilla Pablo Machína od jego Girony. Wiecznie skupiony szkoleniowiec z Sorii przeszczepił zespołowi ze stolicy Andaluzji system, który tak doskonale sprawdził się w katalońskim klubie. Wstępne wyniki wykazują, że pacjent przynajmniej od dwóch lat nie miał się tak dobrze. Jak funkcjonuje zatem sewilski mechanizm pod okiem Machína i czy jest coś co można w nim jeszcze usprawnić?
Sevillistas znajdują na trzecim miejscu w lidze i to obecnie druga, po samej Barcelonie, drużyna w La Liga pod względem strzelonych goli – 22 – oraz bilansu bramkowego (+9). Jedynie liczba straconych bramek – 13 – nie należy do najniższych i plasuje ekipę Machína w środku stawki, w bezpośrednim sąsiedztwie Celty i Realu Sociedad. Co prawda niedaleko znajdują się również Blaugrana (-12) oraz Real Madryt (-14), lecz te zespoły odstają od swoich możliwości.

Rygiel Machína
Na czym polega zatem system Machína i czy są jakiekolwiek różnice między jego sewilską wersją, a tą zastosowaną w Gironie? Ustawienie zespołu Pablo można opisać jako 5-3-2 lub 5-4-1 w defensywie oraz 3-5-2, bądź 3-4-2-1 w ofensywie. Wariant z 3-5-2 jest stosowany teraz w Sevilli, a 3-4-2-1 to zwykle ustawienie, które mogliśmy zobaczyć w Gironie oraz na początku tego sezonu w ekipie Los Nervionesnes. Wyjaśnimy sobie te niuanse, lecz wypada zacząć od początku, czyli od bloku defensywnego. Ten na stałe tworzy trzech stoperów najczęściej z Danielem Carriço, Simonem Kjærem i Sergi Gómezem w wyjściowym składzie. Przed nim znajdziemy trójkę środkowych pomocników – Evera Banegę, Franco Vázqueza i Pablo Sarabię. Banega występuje w tym układzie jako cofnięty rozgrywający odpowiedzialny za konstruowanie akcji od tyłu. El Mudo często wspiera rozegranie piłki przyjmując rolę wysuniętego playmakera. Z kolei Pablo Sarabia todocampistą i swego rodzaju elementem zaskoczenia. Swoją szybkością może napędzać / wspierać kontrataki lub tworzyć dodatkowe zamieszanie w polu karnym wejściami z drugiej linii.
Łącznie cała wspomniana szóstka tworzy rygiel, działający niczym korek w butelce. Zagęszczenie środka pola powinno zmniejszać liczę momentów, kiedy przejęcie futbolówki przez rywala oznaczałby niemal pewną katastrofę. Jest bowiem duża szansa, że po stracie gdzieś niedaleko znajdzie się partner z zespołu, który zdąży jeszcze interweniować. Jeśli atakujący rywal chce przedostać się pod bramkę Sevillistas zmuszany jest do użycia bocznych sektorów boiska. A tu spotyka się z kolejnymi przeszkodami. Słuszny wzrost większości obrońców utrudnia stosowanie dośrodkowań, a flanki mogą zostać łatwo zaczopowane prze wahadłowych – Jesusa Navasa i Guilherme Aranę (Sergio Escudero dopiero niedawno wrócił do gry po dwumiesięcznej kontuzji). Drużyny grający w systemie 4-4-2 czy 4-2-3-1 nie są w stanie uzyskać przewagi liczebnej pod bramką Sevilli bez zaangażowania zawodników z innych formacji. A jeśli to nastąpi narażają się na kontrę podopiecznych Machína. Zdało to swój egzamin np. z Realem Madryt. Szeroko grający skrzydłowi Królewskich byli dobrze pilnowani przez wahadłowych Sevillistas, a Casemiro przez jednego z napastników (na zmianę), co wyłączało Brazylijczyka z rozegrania piłki. Tym samym Los Blancos nie byli w stanie szybko przegrać futbolówki z jednej strony boiska na drugą i zaskoczyć podopiecznych Machína. Tkwili w impasie nękani pressingiem i kontrami Andaluzyjczyków.
Pełen arsenał
Sevilla często korzysta bezpośrednich oraz długich podań. Im szybciej zawodnicy Los Nervionenses przedostaną się pod pole karne przeciwnika tym lepiej. Błyskawiczne przejście z obrony do ataku jest z resztą od dawna bardzo groźną bronią Sevillistas, która zapewniła im najważniejsze klubowe trofea. Pielęgnował ją Juande Ramos i Unai Emery, a Pablo Machín ponowienie korzysta z tego dobrodziejstwa. Kontry przyniosły Adaluzyjczykom w La Liga trzy trafienia, co jest najlepszym wynikiem w lidze. Ponadto w fazę ataku mocno angażują się wahadłowi. Rozciągają oni linię obrony przeciwnika i zapewniają przewagę liczebną. Jednym ze znaków rozpoznawczych Los Nervionenses jest posłanie długiej piłki na wolne pole przed Jesusa Navasa. Jeśli zostało ono dobrze przygotowane wychowanek Sevilli ma wówczas przed sobą wolną przestrzeń wielkości kazachskich stepów.
Naturalnie po takim wstępie następuje dośrodkowanie w pole karne. Tu zarysowuje się jedna z różnic między Sevillą a Gironą. Katalończycy posyłali bowiem futbolówki górą na dalszy słupek szukając w ten sposób doskonale grającego głową Cristhiana Stuaniego. W Sevilli jednak jeśli podanie ma być skierowane do André Silvy to piłka posyłana jest po ziemi, gdyż słynący z dynamiki Portugalczyk częściej pojawia się przy bliższym słupku (o ile ten nie został już obstawiony przez Wissama Ben Yeddera). W skład arsenału Sevilli, podobnie jak wcześniej u Girony, wchodzą także dobrze przygotowane stałe fragmenty gry. Jak na razie w La Liga zapewniły one Sevillistas trzy gole (5-7 miejsce w lidze) i trzeba zaznaczyć, iż w wykonaniu Katalończyków były one jeszcze groźniejsze. Wystarczy wspomnieć, że przyniosły im łącznie 19 trafień, a sam Juanpe – kanaryjski stoper Los Albirrojos, zdobył wówczas pięć bramek i zaliczył dwie asysty. Na tym polu zatem, choć nie jest źle, mogłoby być nawet lepiej.
Pod okiem Pablo
Sevilla bardzo szybko rozpoczęła sezon. Kwalifikacje do Ligi Europy sprawiły, że pomysły Machína mogły zostać zaimplementowane w meczach o stawkę, choć z niewymagającymi rywalami. Sevillistas przeszli je jak burza, co doskonale podziałało na morale zespołu. Jednakże jednocześnie dominacja na tle ekip z futbolowych rubieży przysłoniła mankamenty, który wyszły na powierzchnię dopiero w starciach ligowych. Chociażby porażki z Betisem i Getafe wykazały, że środek Banega – Roque Mesa nie jest dostatecznie kreatywny i szczelny, podobnie jak obrona, a atak Vázquez – Sliva – Sarabia wystarczająco skuteczny. Przełomem było spotkanie z Levante. Machín odszedł wówczas od pierwowzoru z czasów Girony i zastosował wariant opisany powyżej. Z trójką środkowych pomocników dobrze czujących się z piłką przy nodze oraz parą napastników Silva – Ben Yedder. Okazał się, że ta dwójka snajperów dokosnale uzupełnia się na boisku. Sevilla wskoczyła wówczas na zupełnie inny poziom i na sześć meczów wygrała pięć, za wyjątkiem starcia z Barceloną. Najlepiej obrazują to statystyki Pablo Sarabii. Przed startem Primera División zachwycał (7 goli), tuż po rozpoczęciu rozgrywek jego wkład był zerowy, po czym po przesunięciu go do drugiej linii nagle odzyskał blask (5 goli i 4 asysty). Wpadki pojawiały się dopiero wtedy, gdy Machín stosował daleko idące rotacje, jak z Krasnodarem (1:2) czy Villanovense (0:0).
Tak jak i w Gironie, również w Sevilli doszło do spektakularnych odrodzeń. Piłkarze pod skrzydłami szkoleniowca z Sorii są w stanie przeskoczyć własne wysoko zawieszone poprzeczki. Stuani pobił swój rekord strzelając w minionej kampanii 21 goli, podczas gdy jego poprzedni wynosił 15 w sezonie (12 w La Liga i trzy w CdR). Portu nie zauważył kiedy nastąpiła zmiana poziomu rozgrywek, bo po awansie spisywał się jeszcze lepiej niż w Segundzie. Podobne przypadki dotyczą niemal wszystkich piłkarzy pierwszego zespołu Los Nervionenses. Pablo Sarabia ma na koncie 13 trafień – już teraz, zaledwie po trzech miesiącach, pobił rezultaty ze swoich najlepszych sezonów. André Silva dla Milanu zdobył 10 bramek w 40 występach, w Sevilli ma ich siedem na czternaście spotkań. Ever Banega też prezentuje się z najlepszej swojej strony, a do tego bryluje w ligowych statystykach odzyskanych piłek. Jesus Navas przeżywa swoją drugą młodość, a do żywych powrócił Daniel Carriço.
13 goles y 6 asistencias en 18 partidos esta temporada. Carrilero con Sampaoli, interior con Berizzo, extremo derecho con Montella y todocampista con Machín. No ha debutado con la absoluta y no para de crecer. Tiene una cláusula de 18 millones de €. Caramelo Pablo Sarabia. pic.twitter.com/wRHFpWqaiA
— Javier Martín (@jmartinpr_) October 30, 2018
Czułe punkty
Nie ma jednak ideałów. Wystarczy przyjrzeć się nieco bardziej, żeby w tym co wydaje się doskonałe zauważyć rysy. Sevilla nie jest tu wyjątkiem. Jak wskazuje liczba straconych goli z pewnością przydałoby się poprawić grę w defensywie. Tym bardziej, że to wyśmienita postawa Tomáša Vaclíka często ratowała Sevillistas skórę. Część problemów to niestety kwestie systemowe. Słabym punktem Andaluzyjczyków jest w stanie zabezpieczyć korytarzy za wahadłowymi. Nie zawsze są oni w stanie wrócić na czas na swoje pozycje, a ponadto zarówna Navas jak i Arana mają problemy z kryciem. Przykład, gol Coutinho, po dograniu Messiego za plecy obrońców. Brazylijczyka „pilnował” wówczas Navas. Co charakterystyczne, Sevilla traci również dużo bramek w końcówkach spotkań, zwłaszcza gdy ma bezpieczną przewagę i wydaje się, że przeciwnik nie jest w stanie im zaszkodzić. Piłkarze Machína nie utrzymali koncentracji z Levante, Eibarem, Celtą czy Huescą. Późne trafienie przesądziło też o zwycięstwie Krasnodaru oraz przypieczętowało wygraną Barcelony.
Największą bolączką Sevilli jest jednak ławka rezerwowych. Pablo Machín woli korzystać ze stałej jedenastki i wyciskać okres, w którym piłkarz znaduje się w formie do cna. Rotacje są okazjonale i jedynie w spotkaniach poza La Liga, jeśli nie wymuszą ich kontuzje czy kartki. To nie pomaga zawodikom, którzy mogliby się przebić się do pierwszej jedenastki. Brakuje im zgrania, rytmu meczowego, tym bardziej jeśli przechodzili w międzyczasie urazy jak Joris Gnagnon czy Ibrahim Amadou, na których klub wydał łącznie 30 mln €. W zasadzie nie wiadomo co się po nich spodziewać. Gdy już dostają szansę, trudno jest im zaprezentować wysoki poziom, dlatego na tę chwile niemożliwe jest zweryfikowanie ich umiejętności. O Maxime Gonalons mozna było zapomnieć, bo wypadł z kadry z powodu poważnej kontuzji. Co prawda wrócił już do treningów, lecz na boisku nie zobaczymy go zbyt szybko. Quincy Promes, 20-milionowy zakup, dzieli losy Luisa Muriela. Jak słusznie zauważył szkoleniowiec, ma on jeszcze kilka rzeczy do poprawy. Chociażby to, źe częściej szuka rozwiązań idywidualnych niż partnerów na murawie. Pewnym światłem w tunelu jest dla niego niedawne starcie z Akhisarsporem, w którym zaliczył debiutanckie trafienie dla Sevilli. Sezon jest długi i nie da się w nim uniknąć zmęczenia, ani problemów zdrowotnych. Ba, nadmierne lub niedostateczne obciążenie sprzyja tym drugim. Machín będzie potrzebował większości z zawodników z kadry w trakcie tej kampanii, więc rozsądniejsze byłoby wprowadzanie ich w meczach z drużynami z dołu tabeli.
Tym bardziej interesujące będzie zbliżające się spotkanie z Realem Sociedad, w którym szkoleniowiec Sevilli nie będzie mógł skorzystać z Simona Kjæra oraz André Silvy. Obaj cierpią na drobne urazy, a zatem Machín będzie musiał podjąć trudną decyzję komu zaufać w zamian. Jak poradzą sobie Sevillistas w takiej sytuacji? Wyjdą obronną ręką, czy jednak powtórzy się scenariusz, w którym piłkarze rezerwowi stają się kulą u nogi? System byłego trenera Girony z naniesionymi autorskimi poprawkami sprawdza się wyśmienicie. Trudne oczekiwać, że Deportivo Alavés i Espanyol wytrzymają narzucone przez siebie tempo, zatem lista kandydatów realnie walczących obecnie o lokaty gwarantujące udział w Lidze Mistrzów wygląda skromnie. Kluczem do wykorzystania tej przewagi i utrzymania się w siodle będzie nie tylko wykorzystanie taktyki, ale również sposób zarządzania siłami swojego zespołu przez Machína.