„To dla mnie chwila trudna, lecz odpowiednia, aby się pożegnać” – takim komunikatem Raúl González Blanco ogłosił wczoraj swoją decyzję o zakończeniu kariery z końcem obecnego sezonu MLS. Wielu kibiców uznało zapewne, że stało się to wraz z jego odejściem z Schalke, ale dzięki ostatnim trzem kampaniom mógł sobie dopisać jeszcze kilka trofeów do, pokaźnej z resztą, kolekcji. Również i dla mnie jest to chwila trudna, lecz odpowiednia, aby krótko wspomnieć jego piękną przygodę z murawą.
Oczko. 21 lat – Właśnie tyle czasu upłynęło od debiutanckiego meczu Raúla w barwach Realu Madryt. El Siete, legenda Królewskich, znany ze świetnej gry lewą nogą chociaż karierę rozpoczynał jako… prawonożny pomocnik Atlético. To właśnie Los Rojiblancos kibicuje cała jego rodzina. Chociaż być może bardziej “kibicowała”, ponieważ napastnik spędził w drużynie z Estádio Santiago Bernabéu 16 lat kariery okraszonej trofeami i indywidualnymi sukcesami.
Kibice śmieją się, że nazwisko zobowiązuje, dlatego los Raúla musiał związać go z Los Blancos. Królewscy wychowali sobie pierwszego i jedynego w swoim rodzaju piłkarza galaktycznego, który przez wiele długich sezonów miał pewne miejsce w pierwszym składzie, nawet gdy do Madrytu na pęczki sprowadzane były gwiazdy światowego futbolu. Przy okazji dwumeczu z Manchesterem United tak o nim mówił sir Alex Ferguson:
Real sprowadził wielu świetnych graczy, ale ich najlepszy piłkarz to Raúl, którego od dawna mieli w zespole. Oby tylko nie pozwolili mu grać, ani nawet wjechać na teren Anglii
El Capitán szybko zdobył serca kibiców i zaufanie trenerów – z taką samą skutecznością, z jaką kierował piłkę do siatki rywali. Błyskawicznie sezon po sezonie awansował w tabeli najlepszych strzelców dla Realu Madryt, w której do dziś zajmował pierwsze miejsce (ex-aequo z Cristiano Ronaldo z 323 bramkami na koncie). W 1059 oficjalnych spotkaniach strzelił 462 gole. Na młodszych kibicach może wrażenia to nie robi, ale zanim po hiszpańskich boiskach zaczęli biegać bogowie tacy jak Messi czy Cristiano, Raúl był przez długie lata w czołówce topowych piłkarzy na świecie, a mnóstwo snajperów uważało go za idola i wzorzec godny naśladowania.
Trzykrotny zdobywca pucharu Ligi Mistrzów i sześciokrotny mistrz Hiszpanii, dumny ojciec. Jedyne, czego zabrakło mu w bogatej karierze to sukcesy z reprezentacją. Te La Selección odnosiła już po jego odejściu. W 102 spotkaniach kadry narodowej zdobył 44 bramki, lecz wielka La Furia Roja miała dopiero się narodzić.
Kibice z Bernabéu na pewno widzieli go w białej koszulce aż do końca kariery piłkarskiej, podobnie zresztą jak niegdyś Ikera Casillasa. Życie jednak napisało dla nich inne historie. Raúl pozostał nieskazitelną ikoną – aż do dziś prezentuje cechy, z których był znany od zawsze: profesjonalizm, skuteczność i szacunek dla rywala. Dość podkreślić, że w żadnym z ponad tysiąca oficjalnych występów nie zobaczył czerwonej kartki. Między innymi dlatego zarówno przeciwnicy jak i koledzy z zespołu nie szczędzą mu ciepłych słów, kiedy go opisują. Dla Pelego i Ronaldo (brazylijskiego) Raúl przypominał właśnie… El Fenómeno. Obaj zgodnie wychwalali jego techniczne umiejętności. Z kolei Capello zachwycał się jego “instynktem zabójcy”. Roberto Carlos natomiast zawsze podkreślał zdolności przywódcze Gonzáleza Blanco, który pomimo młodego wieku potrafił natchnąć kolegów do nadzwyczajnego wysiłku i boiskowej pracy. Totti, Zidane i wiele innych gwiazd futbolu widziało go nawet jako zdobywcę Złotej Piłki, ale tej jednak nigdy nie otrzymał.
Wszyscy wiemy co znaczy Raúl nie tylko dla zespołu, ale do całego świata piłki nożnej
To zdanie Trézégueta najlepiej obrazuje klasę piłkarza, którego na boisku już nie zobaczymy. Kiedy w 2010 żegnał się z Realem, nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy o swoją przyszłość w roli trenera, lecz ciepło wypowiadał się o klubie i głośno mówił o chęci powrotu do domu – na Estádio Santiágo Bernabéu. Chyba właśnie nadszedł czas aby odpowiedzieć na zadane niegdyś pytania. „Ostatnimi czasy ludzie widzieli mnie już w wielu rolach w futbolu, ale żadna mi nie odpowiadała. Zobaczymy jednak co przyniesie przyszłość, zawsze będę trzymał kciuki za Real i będę gotowy pomóc w każdej chwili, w której klub będzie mnie potrzebował”. Te słowa wypowiedziane przez legendarną “7” były już interpretowane na wiele sposobów, lecz sam zainteresowany nie chciał drążyć tematu.
Od wczoraj z całego świata napływają życzenia, podziękowania, wyrazy uznania dla Raúla Gonzáleza i jego osiągnięć. Do ich grona dołączyli: Fernando Torres, Iker Casillas oraz Rafael Benítez. Ostatni z wymienionych ponownie rozbudził emocje i podsycił temat możliwej współpracy z ex-napastnikiem:
Raúl jest inteligentnym człowiekiem, potrafi ocenić sytuację na boisku i poza nim, dzięki czemu nie boję się o jego przyszłość – cokolwiek zadecyduje, na pewno nie będzie tego żałował. Aktualnie mam kompletną ekipę trenerską, ale w przyszłości, kto wie? Myślę, że znalazłby miejsce w każdym klubie na świecie, łącznie z Realem Madryt
Powrót w roli trenera byłby nawet dosyć naturalnym wyborem dla Hiszpana, który raczej nie chce definitywnie rozstać się z futbolem. Ścieżka Zinedine Zidane’a jest możliwa i w przypadku „Nieśmiertelnego Kapitana”. Kibice przyjęliby swojego ulubieńca z otwartymi rękami – Raúl wróciłby do klubu, który zawdzięcza mu tyle ile on klubowi. Czy ten serial będzie miał kolejne odcinki? Powinniśmy dowiedzieć się tego już niebawem.
Jak wspominacie Raúla? Jaki moment najbardziej zapadł wam w pamięć? Czy widzielibyście go w roli trenera? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach!
?⚽️? Raúl cuelga las botas tras un carrera deportiva excepcional. Leyenda #RMHistory #HalaMadrid #tbt pic.twitter.com/VaZFWGEfJa
— Real Madrid C. F. (@realmadrid) October 15, 2015