
W przerwie międzysezonowej my również urządziliśmy sobie tzw. Pretemporadę. Zanim znów będziemy mogli podziwiać najlepszą ligę na świecie, tropimy jej iberyjskie ślady, które są obecne również tuż pod nosem. Do Warszawy w przerwie dwumeczu z Celtikiem zawitał zespół Górnika Zabrze, który marzył o pokazaniu Mistrzom Polski, że w rodzimej Ekstraklasie również znajdą godnego siebie przeciwnika. A wszystko to na oczach zaproszonej na mecz grupy powstańców.
Co nam mówią składy? Na boisku w wyjściowym składzie pojawił się Portugalczyk z cypryjskim paszportem, Dossa Júnior, dając odpocząć ostoi defensywy Legii, naszemu znajomemu Iñakiemu Astizowi. Coraz mocniejszym punktem drużyny staje się Hélio Pinto, były gracz m.in. Benfiki czy też rezerw Sevilli. Defensywę zabrzan straszył niezniszczalny Marek Saganowski, który zaliczył bardzo dobry epizod w portugalskiej Vitórii, gdzie ustrzelił 12 bramek. Dziś pełnił funkcję kapitana, przy okazji swojego setnego występu dla Legii. Na ławce natomiast zaczął wychowanek Bragi, Orlando Sá.
Ze strony czternastokrotnych Mistrzów Polski pod lupę wzięliśmy Łukasza Madeja, który w sezonie 2008-2009 reprezentował barwy Academiki Coimbra. W sumie wystąpił w sześciu spotkaniach, a Academica zajęła siódme miejsce w pierwszej kategorii rozgrywkowej w Portugalii, co okazało się najlepszym wynikiem od 1985 roku aż do dziś.
A jak naszym bohaterom poszło podczas meczu?
Hélio Pinto miał dziś zadania wyraźnie defensywne, zaliczył dużo bloków i przechwytów. Od czasu do czasu starał się zagrać z pierwszej piłki lub przepuścić ją w tempo, aby przyspieszyć akcję. Zdecydowanie częściej podawał do tyłu niż do przodu. Jego starania ze stałych fragmentów gry nie przynosiły pożądanych rezultatów. W 79. minucie mógł wyjść na czystą pozycję, ale przewrócił się o obrońcę. Pod koniec spotkania częściej wychodził do ataku, a w doliczonym czasie gry był bliski zaliczenia asysty. Moja ocena 6,5/10
Łukasz Madej to motor napędowy gości w tym meczu. Częsta rotacja pozycjami była zauważalna. Starał się stworzyć zagrożenie płaskimi dośrodkowaniami, a w 20. minucie oddał słaby, zablokowany strzał na bramkę Kuciaka. W drugiej połowie z uwagi na mocny pressing Legii ograniczył się do wystawiania się na pozycje do kontrataku. W 73. minucie dyrektor sportowy Warzycha zdecydował się na zdjęcie go z boiska w poszukiwaniu świeżości w ataku, której Madej już zaoferować nie mógł. Ocena 6/10
Dossa Júnior był dziś niemrawy. Przy bramce dla gości nie popisał się. Zderzył się z interweniującym wysoko Kuciakiem, po czym potrzebował pomocy medycznej. Przy defensywnych rzutach rożnych spóźniał się do główek, co stwarzało zagrożenie pod bramką Legii. Z kolei, przy ofensywnych rzutach rożnych jego strzały były niecelnie. W 62. minucie znalazł się na pozycji wysuniętego napastnika, lecz podanie posłane od Piech minęło go. Siedem minut później padł w polu karnym gości, ale sędzia pozostał niewzruszony. Stawiam 5/10
Marek Saganowski pracował na całej szerokości boiska. W pierwszej połowie częściej można go było zobaczyć na własnej połowie. Miał kilka świetnych sytuacji i oddał kilka celnych strzałów, będąc obok Koseckiego największym zagrożeniem dla Górnika. Zaowocowało to bramką w 66. minucie spotkania, na którą zdecydowanie zasłużył. W setnym występie dla Legii strzelił swoją 99. bramkę w lidze. Jeszcze w 78. minucie przedryblował dwóch obrońców, po czym oddał kolejny celny strzał. Moja ocena 8,5/10-zawodnik meczu.
Orlando Sá skończył mecz tak jak zaczął – na ławce rezerwowych.
Pomimo mocnych momentów Legii i groźnych kontr gości, żaden zespół nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Zaproszeni na mecz honorowi goście nie zobaczyli pięknego widowiska, ale na nudę narzekać nie mogą. Kibice uszanowali minutę ciszy, skandowali kilka haseł powstańczych, zaśpiewali Hymn Polski w pełnej wersji oraz utworzyli płonący racami znak Polski Walczącej. Ekstraklasowym smakoszom spotkanie mogło się podobać.