Jesteśmy w trakcie mundialu fantastycznego, mundialu, który w trakcie większości meczów trzyma w napięciu uszczęśliwiając kibiców (pomaga nawet, jak wczoraj podczas meczu Greków z Japończykami, usnąć). I wszystko byłoby naprawdę idealnie, gdyby nie świadomość, że po tym turnieju zakończy się pewna era w historii hiszpańskiego futbolu – pożegnamy się z Xavim.
Kurcze, ciężko jest przyjąć tę wiadomość, szczególnie w sytuacji, gdy jest się kibicem Barcelony. Hiszpan pojedzie odcinać kupony do Kataru czy innego USA, a po jego odejściu pozostanie spora dziura, zarówno w klubie jak i w reprezentacji. Oczywistym jest, że Creus nie jest już tym samym piłkarzem, co kilka lat temu, jednak to wciąż jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) rozgrywający na świecie, bez którego styl zarówno kadry jak i Barçy będzie musiał ulec zmianie.
Gra Xaviego przez ostatnich kilka lat stanowiła wyznacznik poczynań zarówno Barcelony jak i reprezentacji Hiszpanii. Gdy Creus grał świetnie, jego drużyna funkcjonowała jak dobrze naoliwiona maszyna. Identycznie sytuacja wyglądała w przypadku gorszej formy pomocnika. Dołek Xaviego oznaczał problemy dla Barçy i Hiszpanii. Każda orkiestra gra tak, jak funkcjonuje jej dyrygent. A ten ostatnio nie radził sobie najlepiej.
Złota era Hiszpanów i Barcelony praktycznie nałożyła się na najlepszy okres w karierze pomocnika. Wielki Xavi zaczął się wraz z wielką ‘La Roja’. Przed EURO 2008 ówczesny selekcjoner reprezentacji, Luis Aragonés, postanowił uwolnić Xaviego z pozycji defensywnego pomocnika i przesunął go wyżej. Creus zaczął grać ofensywniej, znacznie wyżej. Dopiero wtedy z bardzo dobrego piłkarza Xavi stał się zawodnikiem wielkim. Pomysł Aragonésa w Barcelonie skopiował nowy szkoleniowiec klubu, Pep Guardiola, a co było dalej to wszyscy doskonale wiemy.
Jako ofensywny pomocnik grający na 30-40 metrze od bramki rywala Creus mógł pokazywać swoje największe atuty. Właśnie z tej pozycji najlepiej było mu dyrygować tempem gry, posyłać prostopadłe piłki do Eto’o, Messiego (w Barcelonie), Villi czy Torresa (w reprezentacji). Zawsze w mojej pamięci pozostaną najwspanialsze spektakle związane z tiki-taką, oba związane z Barçą i Realem: 2:6 na Bernabéu i 5:0 na Camp Nou. W obu tych spotkaniach Xavi grał dość wysoko, grał jako ofensywny pomocnik z Iniestą u swojego boku, Busquetsem za plecami i trójką napastników przed sobą, którzy grali jak psy spuszczone ze smyczy – szybko urywali się obrońcom, dużo biegali, starali się znaleźć dla siebie miejsce na boisku.
Tiki-taka funkcjonowała zdecydowanie najlepiej w sytuacji, gdy Xavi był otoczony przez specyficznych piłkarzy. Spójrzmy na skład Barçy z obu ww. meczów. U boku Creusa występował defensywny pomocnik, który umiał grać piłką i wykazywał się sporą boiskową inteligencją (YayaTouré i Busquets), a także Andrés Iniesta. Na bokach Hernández mógł liczyć na pędzącą lokomotywę DaniegoAlvesa i/lub Abidala, a w ataku grała trójka prawdziwych napastników – Messi, Eto’o i Henry oraz Messi, Pedro i Villa.
Napastników także można uznać za kluczowych do zrozumienia zmiany roli Xaviego. Dopóki z przodu występowała trójka snajperów/skrzydłowych, dopóty wszystko było dobrze. Sporo, paradoksalnie, popsuł transfer uważanego za ‘następcę Xaviego’ Cesca do Barcelony. W ostatnich tygodniach niejednokrotnie czytałem w katalońskich mediach, że Guardiola sprowadził Fábregasa do Barçy, jednak pomocnik nie umiał się przystosować do nowego stylu gry, a i sam Mister nie do końca wiedział, co zrobić z Ceskiem. Ostatecznie Guardiola wymyślił Fábregasowi pozycję fałszywej “9” i ta decyzja stała się początkiem końca Xaviego i być może także Barcelony i reprezentacji Hiszpanii jakie znamy.
Konieczność stworzenia nowej pozycji dla Fábregasa na przełomie linii pomocy i ataku spowodowała, że Xavi znowu został cofnięty w okolice koła środkowego. Na tej pozycji Creus jest hamulcowym drużyny, nie potrafi aż tak dobrze dyrygować zespołem, ogólnie rzecz biorąc – mocno rozczarowuje. Ustawianie Fábregasa jako fałszywej “9” także nie przynosi niczego dobrego, ponieważ Cesc nigdy nie był typem napastnika. To kapitalny pomocnik, ale do gry w angielskim stylu, do gry box-to-box, czyli do stylu, który nie pasuje ani reprezentacji, ani Barcelony.

Foto: fcbarcelona.com
Dopóki Xavi gra daleko od bramki rywala, dopóty nie będzie mieć pozytywnego wpływu na grę drużyny. Pomocnik, który idealnie pasuje do tiki-taki, do krótkiej wymiany piłek, do posyłania genialnych prostopadłych piłek w grze kombinacyjnej, w grze na małej przestrzeni, musi teraz je posyłać z okolic koła środkowego, co po prostu nie może przynieść dobrych rezultatów. Efektywny Xavi = Xavi grający wysoko. Xavi grający w kole środkowym = Xavi hamulcowy. To proste jak budowa cepa. Bez Generała jest jednak jeszcze gorzej. W 2009 roku w rozmowie z El Periódico Andrés Iniesta powiedział: „Kiedy nie ma go obok nas, czegoś brakuje. Drużyna może grać lepiej czy gorzej, jednak bez niego zespołowi czegoś brakuje. Nie wiem czego, nie da się tego określić. Nie da się tego dotknąć, nie da się tego zobaczyć. Nieobecność Xaviego po prostu czuć”.
Lata uciekają Creusowi tak samo jak każdej innej osobie, jednak jego odejście na sportową emeryturę (bo chyba tylko w ten sposób można opisać grę w Katarze) będzie oznaczało koniec pewnego etapu w historii hiszpańskiego sportu. Bez Xaviego zarówno reprezentacja jak i Barcelona będą wyglądały inaczej. Główne pytanie, z którym – przynajmniej moim zdaniem – powinni zmagać się teraz trenerzy brzmi: szukać nowego Creusa czy zmienić styl gry?
Teoretycznie reprezentacja ma Thiago i Koke, jednak czy są to zawodnicy gotowi do gry na poziomie Xaviego? Czy będą oni w stanie nawiązać do futbolu z najlepszych lat Generała? Szczerze, wątpię, choć oczywiście nie odbieram obu młodym Hiszpanom umiejętności – to wielcy gracze, z tym, że Xavi był jeszcze większy, niepowtarzalny.
Co z Barceloną? Duma Katalonii miała w swoim składzie Thiago i, z różnych powodów, w które nie chcę się teraz zagłębiać, nie zdołała go zatrzymać i raczej na pewno nie zdoła go ściągnąć z powrotem. Barça chce ściągnąć Koke, jednak będzie musiała zapłacić za niego astronomiczne pieniądze, bo aż 60 milionów euro. W rezerwach, teoretycznie, jest młodziutki Sergiego Sampera, lecz Hiszpan to zawodnik jeszcze nieopierzony, nieograny w wielkich meczach, a do tego czujący się lepiej jako cofnięty rozgrywający.
Nie mam pojęcia, co z Barceloną zamierza zrobić Luis Enrique. Na pewno początek, po utracie trzech kapitanów zespołu, nie będzie dla niego łatwy. Plotkowało się o tym, że Barça ma grać szybciej, bardziej intensywnie, bardziej fizycznie, jednak – jak w trakcie pisania tego artykułu poinformował Edu Polo z Cadena SER – trener chciał pozostania Xaviego w drużynie. Pomocnik nie chciał, aby jego rola została zmniejszona? Bał się, że nie będzie pasować? Był skonfliktowany z trenerem? Można wymyślić wiele powodów, jednak nie ma to żadnego znaczenia. Xavi odchodzi.
Mówcie, co chcecie, jednak dla mnie Xavi był prawdziwym wyznacznikiem wielkości Barçy i reprezentacji Hiszpanii. Nie chcę tutaj wypisywać wszystkich trofeów pomocnika, bo najprawdopodobniej zajęłoby mi to cały akapit tego artykułu, jak nie pół tekstu. Poza samym faktem pożegnania z Xavim najbardziej boli mnie fakt, że Hiszpan odchodzi nie jako zwycięzca, którym niewątpliwie był, a jako przegrany.
Ostatni rok Xaviego z Barçą był najgorszym od lat, klub po raz pierwszy od ery Rijkaarda nie zdobył nawet jednego trofeum. Ostatni mecz Xaviego w Barçy był porażką – teoretycznie remisem, jednak dawał on mistrzostwo Hiszpanii Atlético, a nie Barcelonie. Ostatni (nie włączając spotkania z Australią) mecz Xaviego w reprezentacji był katastrofą 1:5 z Holandią. Ostatni ważny turniej Xaviego, obecne mistrzostwa świata, skończą się dla Hiszpanów klęską. Taki piłkarz jak Creus nie zasługuje, aby odchodzić w taki sposób, w takich okolicznościach, w takim stylu. Zdecydowanie nie.
Cała odpowiedzialność spoczywa w tym momencie na Barcelonie i RFEF.W trakcie swojej dotychczasowej kariery Xavi rozegrał rekordowe 784 spotkania w barwach Barçy, do tego ponad sto w reprezentacji. Takiego piłkarza nie można po prostu pożegnać. Po prostu nie można.