
Gdy informacja gruchnęła w mediach, wydawało się to tylko nieśmiesznym przedłużeniem prima aprilis, jednak rzeczywistość okazała się brutalna – Barça została ukarana przez FIFA rocznym zakazem transferowym i 450 tysiącami franków szwajcarskich kary za wielokrotnie pogwałcenie przepisów dotyczących transferów piłkarzy poniżej osiemnastego roku życia. Brzmi poważnie.
Trudno, aby tak nie było. Tym razem FC Barcelona stanęła pod ścianą. Od dawna wiele z największych europejskich firm ściąga do siebie młodych zawodników spoza Europy, jednak tym razem sprawa przybrała bardzo gorący obrót i, jeśli jej konsekwencje się potwierdzą, rzeczywiście może ona uderzyć w największe kluby Starego Kontynentu, które od dawna przeprowadzają takie – w teorii nielegalne – transfery.
Na podstawie dwóch anonimowych skarg FIFA zarzuciła Barcelonie złamanie 19. artykułu przepisów dotyczących transferów, w którym jasno jest napisane, że nie można dokonywać międzynarodowych ruchów niepełnoletnich piłkarzy, chyba że spełniony jest jeden z trzech warunków – rodzice przeprowadzają się do danego kraju z powodów niezwiązanych z piłką, transfer piłkarza będącego między 16. a 18. rokiem życia ma miejsce między zespołami z krajów należących do Unii Europejskiej lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego lub dany zawodnik żyje w odległości mniejszej niż 50 kilometrów od granicy danego państwa.
Można oczywiście spierać się, czy przepis ten jest słuszny i czy jego działanie rzeczywiście ma sens w sytuacji, gdy wielki europejski klub może zagwarantować zawodnikowi i jego rodzinie zdecydowanie lepsze warunki do życia i rozwoju, jednak – jak mówili Rzymianie – dura lex, sed lex, twarde prawo, ale prawo.
Co decyzja FIFA oznacza dla Barcelony? W tym momencie federacja dała Barcelonie 90 dni na złożenie wyjaśnień w sprawie nieprawidłowości związanych z transferami młodych zawodników. Decyzja Komisji Dyscyplinarnej FIFA jest w tym momencie nieprawomocna i musi zostać potwierdzona przy Trybunał Arbitrażowy działający przy FIFA. Po uprawomocnieniu wyroku Barça wciąż będzie mogła się odwołać do Trybunału Arbitrażowego i będzie miała na to 21 dni.
Poza negocjacjami na niwie prawnej, Barça może zachować się jak londyńska Chelsea. Angielski klub parę lat temu otrzymał podobny zakaz za nieprawidłowości przy transferze Gaela Kakuty z Lens, jednak udało mu się dojść do porozumienia z Lens i zakaz został ostatecznie cofnięty. Problem jest tylko taki, że gdy w przypadku The Blues afera dotyczyła jednego zawodnika, w przypadku Barçy dotyczy… przynajmniej sześciu. Barcelona musiałaby uregulować sytuację wszystkich zawodników przed ich przenosinami do Katalonii i dopiero wtedy mogłaby osiągnąć porozumienie.
Trzeba dodać, że Barcelonie nie będzie łatwo wymigać się od kary. Jak donoszą prawnicy, z którymi konsultował się dziennik AS, FIFA bardzo ściśle przestrzega zasad dotyczących transferów nieletnich i jest na tym punkcie bardzo mocno wyczulona. Podobno uzyskanie jakiegokolwiek porozumienia, nie mówiąc już o cofnięciu kary, będzie dla katalońskiego klubu niesamowicie trudne. Informacje te potwierdziło radio Cadena SER, według którego odwołanie Barcelony do FIFA z miejsca zostanie odrzucone, a sprawa trafi do Trybunału Arbitrażowego.
FIFA na ogłoszenie kary wybrała sobie najgorszy moment z możliwych. Latem tego roku Barcelona miała stanąć przed rewolucją kadrową. Z klubem miało pożegnać się kilku zawodników, a wzmocnić go kilku typowych cracków. Jeśli decyzja FIFA zostanie uprawomocniona, do zespołu nie dołączy nikt. I tyle z rewolucji.
W tym momencie mocno zastanawia kwestia Marca-André Ter Stegena i Alena Halilovicia. Według katalońskich mediów, transfery obu zawodników zostały zamrożone do czasu podjęcia decyzji przez FIFA. Agent niemieckiego bramkarza powiedział Sky Sports, że „wierzy, iż cała sprawa zakończy się pomyślnie i wszystko wygląda na to, że Marc opuści Borussię”. Problem jest tylko taki, że o ile transfer może i był domknięty, o tle trudności mogą pojawić się z zarejestrowaniem piłkarza do gry w Barcelonie… Reprezentanci obu zawodników wierzą w pomyślne rozwiązanie sprawy i są przekonani, że ich gracze trafią do Katalonii niezależnie od tego, czy transakcja będzie miała miejsce w tym roku, czy też w przyszłym.
Skomplikowała się także sprawa trenera. Według zarządzenia FIFA, Barcelona przez rok nie będzie mogła sprowadzić żadnego zawodnika. Jedynymi „transferami” dopuszczonymi dla Barçy będą wzmocnienia z cantery i gracze wracający z wypożyczeń. Kataloński klub ma możliwość zatrudnienia nowego szkoleniowca, jednak nie będzie on w stanie ściągnąć do zespołu żadnego gracza. W przypadku odejścia Taty Martino ciężko będzie znaleźć prawdziwego fachowca, który podejmie się pracy z zespołem, w którym – po prawdzie – nie będzie w stanie niczego zmienić.
Największy problem Barcelona ma w tym momencie na bramce. W przypadku, gdyby zakaz transferowy został podtrzymany, a Ter Stegen nie mógłby zostać zarejestrowany, Barça zostaje tylko z trzydziestodziewięcioletnim José Pinto i zupełnie nieogranymi na wysokim poziomie Oierem czy Masipem. Paradoksalnie, na korzyść Dumy Katalonii zadziałać może kontuzja Valdésa, w związku z którą Barça ma prawo zakontraktować jednego bramkarza grającego w Hiszpanii lub z wolnego transferu. Z całym szacunkiem, ale nie spodziewam się, aby Pinto poprowadził Barcelonę do trofeów.
Z całą pewnością kara jest olbrzymią szansą dla zawodników z cantery na pokazanie swoich umiejętności. Do katalońskiego klubu wróci Rafinha, niewykluczony jest powrót Deulofeu; z Barçy B awansować mogą także na przykład Denis Suárez, Sergi Gómez, Adama Traoré czy Dongou. Każdy z tych niesamowicie utalentowanych zawodników, w przypadku braku transferów, dostanie niepowtarzalną szansę na wykazanie się przed Tatą Martino bądź nowym trenerem, choć stawianie takiego zespołu jak Barcelona na ramionach tak młodych, niedoświadczonych zawodników z pewnością jest obarczone bardzo dużym ryzykiem. Jak jednak mówi stare porzekadło, kto nie ryzykuje, ten nie ma…
Decyzja FIFA pojawia się w bardzo złym momencie dla zarządu Barcelony. Już w sobotę odbędzie się referendum w sprawie bodaj najważniejszego projektu ostatnich kilkudziesięciu lat, czyli przebudowy Camp Nou. Ostatnie wyniki Barcelony na niwie piłkarskiej niewątpliwie budziły optymizm sterników klubu, jednak taka negatywna bomba spuszczona na klub dosłownie na chwilę przed głosowaniem z całą pewnością budzi sporo wątpliwości i odbierze zarządowi pewną część głosów na „TAK”. Teraz piłeczka w rozwiązaniu sprawy leży po stronie Bartomeu i spółki.
Na koniec dwa bardzo szybkie przemyślenia. Po pierwsze, FIFA po raz pierwszy poinformowała Barcelonę o możliwości oskarżenia już na przełomie lutego i marca 2013 roku. Zarząd Barçy miał zatem ponad rok na to, by przygotować dokumentację, czy w jakikolwiek sposób obronić się przed oskarżeniami. Najwyraźniej nie zrobił nic. Po drugie, spójrzcie na ten paradoks — Barcelona jest klubem ściśle powiązanym z UNICEF, organizację zajmującą się walką o prawa dzieci czy nawet, ogólniej, pomocą dzieciom, a została oskarżona o przestępstwo związane z… transferami nieletnich.
Nigdy nie ma spokojnego tygodnia w Barcelonie.