Po raz kolejny zaglądamy w świat polskich fanpage’ów drużyn z La Liga. Tym razem naszym tematem jest Real Betis, a rozmówcą Mateusz Ogórek, zarządzający Betis Poland na Facebooku. Czy Víctor Sánchez del Amo to odpowiedni trener dla Beticos? Dlaczego Mateusz sympatyzuje z klubem z Sewilli? Ilu fanów Los Verdiblancos znajdziemy w Polsce? Zapraszamy!
Sebastian Warzecha: Od kiedy jesteś fanem Betisu i co Cię skłoniło do kibicowania temu zespołowi?
Mateusz Ogórek: Może zacznę od tego, że od młodych lat jestem fanem Barcelony i miałem okazję być na Camp Nou, gdy Barca podejmowała Betis. Wtedy jeszcze oglądałem spotkanie Betisu nieświadomie. Nie wiedziałem, że będę później sympatyzował z Los Verdiblancos. To był bodajże rok 2012. Barcelona wygrała wówczas 4:2, a ja znalazłem się w sektorze położonym bardzo blisko kibiców Betisu. Ci mi się spodobali, bo dopingowali żywiołowo swój klub. To tak naprawdę moja pierwsza styczność z tym zespołem. Potem, rok później, oglądałem mecz w telewizji, zresztą też Barcelony, gdy wygrała 4:0 z Betisem. Cały stadion, wypełniony aż po brzegi, przez całe 90 minut dopingował swoich piłkarzy, śpiewał hymn Betisu itd. Tak to się zaczęło. Oglądałem filmiki z fanami na YouTubie, słuchałem przyśpiewek i hymnu, ale wtedy jeszcze nie śledziłem wyników. Potem, choć może to zabrzmieć absurdalnie, zacząłem Betisem karierę w FIFIE i od tego momentu, mimo że nie oglądałem ich meczów, bo grali wówczas w Segunda, zacząłem śledzić wyniki i zaglądać, jak to tam u nich wygląda. Oglądałem też fetę po zwycięstwie z Alcorcón 3:0 na Benito Villamarín i od następnego sezonu, gdy awansowali do Primera, zacząłem już regularnie oglądać spotkania. Mogłem to robić też nieco dzięki Eleven, które – w przeciwieństwie do Canal+ – zaczęło transmitować nie po 3-4 mecze na weekend, tylko wręcz wszystkie. Kibicowanie Barcelonie, co by nie mówić, jest dość monotonne – wymaga się od zespołu trzech punktów w każdym meczu, nie dopuszczając innej opcji. W przypadku Betisu cieszę się każdym udanym zagraniem, każdą zdobytą bramką, każdym punktem i każdym zwycięstwem. To sprawia, że mecze oglądam z większym zainteresowaniem. Do tego cała liga angażuje moją uwagę, bo nie interesuje mnie tylko góra, ale też dół tabeli. Być może tego brakowało mi wcześniej i to „przyciągnęło” mnie do Betisu.
SW: Wspomniany mecz na Camp Nou to jedyne spotkanie Beticos, jakie widziałeś na żywo?
MO: Tak, jedyne, ale, jak wspominałem, jeszcze nieświadomie. Widziałem dwa mecze na hiszpańskich boiskach. Jeden z nich to spotkanie Blaugrany w Lidze Mistrzów z Bayernem (pamiętna wtopa), a drugi to właśnie mecz z Betisem.
SW: Co do tej kariery w FIFIE, o której wspominałeś, to wcale nie jest tak abstrakcyjne. Mam to samo, gdy gram w Football Managera, zawsze bliżej mi do klubów, które prowadziłem choć przez chwilę.
MO: No właśnie, potem zostają w głowie nazwiska. Znałem już wtedy pół składu, bo były w nim niewielkie przemeblowania, najpierw w Segunda, a potem w Primera División. W Betisie chodzi też o atmosferę, nie ma tego na Camp Nou. Byłem tam i jest to naprawdę magiczne miejsce, ale to nie było to, czego oczekuję. Lubię, jak jest dobra atmosfera, a na Benito Villamarín zbierają się chyba najbardziej żywiołowi fani w Hiszpanii.
SW: Taka polska szkoła kibicowania w Betisie, prawda? A nawet w całej Sewilli.
MO: Tak, dokładnie. Oba kluby z Sewilli należą do tych najbardziej fanatycznych w Hiszpanii, jeśli o kibiców chodzi, może tuż za Atlético.
SW: Z Atleti jest już może troszkę inaczej, poziom kibiców powoli zbliża się do tego Realu czy Barcelony, tych wielkich marek.
MO: Ale wciąż jest ten aktywny sektor za bramką.
SW: On się zapewne nie zmieni. Zresztą na Santiago Bernabéu też byłoby pewnie lepiej, gdyby nie tarcia klubu z ultrasami.
MO: Otóż to. Na Camp Nou też byli przecież Boixos Nois, jak patrzyłem na zdjęcia z końca XX czy też początków XXI wieku, to były tam nawet odpalane race. Byłem w szoku, jak zobaczyłem, co się tam działo i jaki był doping. Potem zostali, stety lub niestety, wyrzuceni, bo w grę wchodziły jeszcze przekręty i narkotyki na stadionach, ale o tym chyba nie ma co teraz rozmawiać.
SW: Tak, wróćmy do Betisu. Kibicować da się na wiele sposobów, jak nie ma szansy robić tego na żywo, to można pisać coś na fanpage’u. Ty jednak go nie zakładałeś, prawda?
MO: Nie, nie zakładałem, przejąłem go nieco ponad rok temu.
SW: W takim razie co cię skłoniło, by w ogóle nim się zająć?
MO: Sam fanpage znalazłem tak naprawdę przez przypadek, wyskoczył mi po prostu w poleconych, bo miałem w polubieniach wiele innych stron dotyczących hiszpańskiej ligi. Zobaczyłem, że nie jest on na bieżąco aktualizowany, więc pomyślałem, że mógłbym tam wrzucać chociaż jakieś wyniki meczów, zdjęcia czy skróty spotkań. Napisałem do administratora strony, ten od razu oznaczył mnie jako admina, zacząłem tam działać i im dłużej to robiłem, tym bardziej się samo nakręcało… i tak jest w zasadzie do dzisiaj. Z tym że nie traktuję tego jak serwisu informacyjnego, a bardziej jak własny blog. Miejsce, gdzie mogą wrzucać swoje opinie, przemyślenia na temat tego, co dzieje się w klubie. Pojawia się dużo emocji, zdarzają się przekleństwa, ale tak to właśnie traktuję. Jako serwis informacyjny istnieje strona polskich fanów – betispoland.com – tam można się udzielać, jest kilkunastu użytkowników, z którymi dzielimy się opiniami. Nie prowadzę jej ja, ale gorąco ją wszystkim polecam i serdecznie zapraszam.
SW: W chwili obecnej pojawiają się na nim głównie posty przed- i pomeczowe, prawda?
MO: Tak, głównie takie. Jeśli coś wydarzy się w środku tygodnia, jak teraz, w trakcie przerwy reprezentacyjnej, gdy Durmisi i Tosca grali w jednym meczu (Dania – Rumunia), lub przydarzy się jakaś poważniejsza kontuzja i tym podobne, to są dodawane posty czy ankiety. Poza tym głównie wpisy przedmeczowe, pomeczowe, ewentualnie jakieś skróty czy też filmiki z dopingiem. Aktualnie średnio mam czas na aktywniejsze prowadzenie go.
SW: Ale mimo wszystko warto zajrzeć i zaobserwować?
MO: Tak, serdecznie wszystkich zapraszam, nie tylko fanów Betisu, ale i innych hiszpańskich ekip, a nawet po prostu miłośników futbolu. Staram się oglądać wszystkie mecze Betisu, weekend zaczynam od spojrzenia kiedy jest ich najbliższe spotkanie. Potem wszystko sobie względem tego meczu i spotkania Barcelony ustawiam, by móc to obejrzeć i przeprowadzić relację.
SW: Wspomniałeś wcześniej o stronie, którą polecamy zresztą wszystkim, więc powiedz mi, ilu jest innych fanów Betisu w Polsce? Bo jest kilkaset osób na fanpage’u, ale wiele z nich pewnie z ciekawości czy dla informacji. Ilu jest jednak faktycznych kibiców Betisu? Ilu spotkałeś, z iloma rozmawiałeś?
MO: Szczerze mówiąc to chyba tylko z jednym i to też nieco śmieszna historia, bo będąc we Wrocławiu na sylwestrze, nieco już pod wpływem alkoholu, „dorwaliśmy” jakichś Hiszpanów i okazało się, że jeden z nich kibicuje właśnie Betisowi. Potem z nim jeszcze trochę pisałem na temat klubu, wymienialiśmy się opiniami przy oglądaniu meczu i to w sumie tyle. W Polsce kontakt istnieje głównie poprzez wspomniany wyżej serwis internetowy, gdzie możemy porozmawiać. Szacuję, że ta liczba fanów to około 20 osób, może nieco więcej. Nie mam jednak sprawdzonych informacji na ten temat.
SW: Większość raczej starszych czy gdzieś w naszym wieku? Bo domyślam się, że ci starsi kibicują jeszcze od czasów Kowalczyka.
MO: No właśnie, mi chodzi o fanów, którzy są aktywni w Internecie, a jak jest to w całej Polsce nigdy się nie zastanawiałem. Na pewno Betis jest dosyć utytułowanym klubem z bogatą historią, grał długo w Primera División, reprezentował Hiszpanię na arenie międzynarodowej. Nie mam sprawdzonych danych, mogę się tylko domyślać, że jest nieco starszych osób, które sympatyzują z Los Verdiblancos, ale jeśli chodzi o młodsze, to jest zapewne kwestia kilkudziesięciu osób. Sam fanpage wielu ludzi ma polubionych po prostu informacyjnie, pojawiają się tam fani Realu, Barcelony, ogólnie La Liga.
SW: Mówiłeś o tym, że rozmawiałeś z Hiszpanem, znasz język?
MO: Nie, nie, jedynie kilka podstawowych słówek związanych z piłką nożną, ale poza tym nic. Rozmawialiśmy po angielsku.
SW: W takim razie skąd czerpiesz informacje na temat klubu?
MO: Strona Betis Poland, tam są podstawowe informacje, ale też, moim zdaniem, Betis medialnie jest najlepiej prowadzoną drużyną w całej Hiszpanii. Dostarcza świetne materiały wideo, mnóstwo wywiadów, rzeczy z treningów. Informacji jest naprawdę dużo, wiele można wyciągnąć też z Twittera, po prostu wpisując hasło „Betis” – jest bardzo dużo stron, które dosłownie minuta po minucie informują o tym, co się dzieje w klubie. Można sobie to przetłumaczyć, choćby za pomocą Google Translatora. Tak zresztą robię ja, gdy mam czas, na przykład podczas wakacji, kiedy jest mnóstwo informacji o pogłoskach transferowych. Z tym raczej nie ma problemu, jeśli chodzi o Beticos.
SW: Trochę mnie zaskoczyłeś, bo akurat Betis w ogóle nie kojarzy mi się z mediami. Nie wiem, czy to wynika z tego, że pałęta się od dawna po dolnej strefie tabeli, jednak mam w głowie kibiców, stadion, nawet Kowalczyka, medialność – nie.
MO: To znaczy mi chodzi głównie o sposób prowadzenia mediów klubowych.
SW: Tak, tak, o tym mówię. Obserwuję ich chyba nawet na Twitterze, ale nie kojarzę materiałów z ich strony.
MO: Na Facebooku mają naprawdę mnóstwo filmików, akcji promocyjnych klubu, choćby z odwiedzania szpitali. To też naprawdę podoba mi się w Betisie, że – tak samo jak drugi taki klub z Hiszpanii, Villarreal – buduje bliskie relacje między klubem a kibicami. Piłkarze uczestniczą w różnego rodzaju akcjach promocyjnych, czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Ostatnio chyba Darko Brašanac zawitał w jednym ze szpitali, to jest naprawdę fajne. Chodzi mi tu właśnie o medialność nie na taką skalę, że mówi się o nich czy pisze np. w Polsce, ale o to, jak prowadzą fanpage i o to jak wygląda relacja na linii klub-kibice (wspomniane wyżej inicjatywy).
SW: Rozumiem. Ale Betis chyba musi to robić w ten sposób prawda? Bo jednak jest to ten drugi klub w mieście. Tak samo jak Levante czy Rayo, które w ogóle ma trudniej, bo „nad sobą” ma Real i Atlético. Verdiblancos muszą mieć te akcje promocyjne na naprawdę niezłym poziomie, bo przydają się one do rywalizacji z tym większym zespołem.
MO: Tu nasuwa się pytanie czy na pewno większym? Gdy spojrzymy na frekwencję, to jest ona na bardzo podobnym poziomie, o ile nawet nie na korzyść Betisu. Tych kibiców w Sewilli jest zresztą mniej więcej po równo, ale to fakt, że Sevilla w ostatnich trzech latach zdobywała Ligę Europy, teraz osiągnęła dobry wynik w Lidze Mistrzów, więc Beticos muszą nadrabiać zaangażowaniem w mediach.
SW: Kibicujesz Betisowi od niedawna, ale gdybyś miał wybrać najlepsze momenty z tego okresu, to co by to było?
MO: Tobie, jako kibicowi Realu się to nie spodoba, ale bramka Alvaro Cejudo z woleja na 1:0 z Realem Madryt, to był jeden z pięknych momentów. Coś, co utkwiło mi jeszcze w głowie, z mojego meczu na Camp Nou, to bramka Rubéna Péreza z 30 metrów. Ogólnie mówiąc nie było takich chwil radości zbyt wiele, bo Betis gra w kratkę. Nie prezentuje porywającego futbolu, często te mecze to wręcz męka dla oczu, ale myślę, że gdybym był fanem wyłącznie Betisu, to pewnie umieściłbym tu też ostatni remis z Barceloną. Zważywszy jednak na fakt, że jestem też kibicem Blaugrany, to mam co do niego mieszane uczucia.
SW: Mi się akurat bardzo podobał.
MO: (śmiech) Wcale się nie dziwię. Ja muszę przyznać, że byłem w tym meczu mocno podzielony i remis jest wynikiem, który w sumie mi się podoba. Co jeszcze mógłbym dodać z takich miłych akcentów…
SW: Widzę, że faktycznie nie jest o nie łatwo, co?
MO: Nie, nie jest łatwo, zwłaszcza, że na zwycięstwo w derbach w meczu ligowym na Estadio Benito Villamarin kibice Betisu czekają od ponad 10 lat. Gdyby taka wygrana się przytrafiła, to na pewno bym ją tu umieścił. Tym kibicom się to należy, móc poczuć smak derbowej wygranej na własnym stadionie. W sumie patrząc na to, że Monchi odchodzi, to może się to zdarzy troszkę szybciej. Przynajmniej taką mam nadzieję.
SW: To może porozmawiajmy o osobie, która może w tym pomóc, czyli Víctorze Sánchezie del Amo, który objął Betis w tym sezonie. To był zresztą jego trzeci klub w ciągu roku, bo wcześniej prowadził Deportivo, Olympiakos, gdzie wyleciał szybciej niż wleciał, i na koniec właśnie Betis. Jak uważasz, czy radzi sobie dobrze, czy jednak Los Verdiblancos potrzebują innego szkoleniowca, który zaprowadziłby ich wyżej?
MO: Trudno powiedzieć. Myślę, że gdyby miał do dyspozycji lepszą kadrę, to mógłby zrobić więcej. Teraz jest skazany w zasadzie na jeden system, którym jest 3-5-2 czy też 5-3-2. Musi grać dwoma wahadłowymi po bokach – Piccinim i Durmisim, bo Betis nie ma skrzydłowego. Teraz wyleczył się Joaquin, to on właśnie jest tym potencjalnym skrzydłowym, lecz trapią go kontuzje, a do tego dochodzi wiek (35 lat). Poprzedni trener – Poyet próbował grać 4-4-2 z Rubénem Castro lub Sanabrią na skrzydle, co nie wypaliło, dlatego mam bardzo neutralny stosunek do Victora i nie mam pretensji co do formacji. Na pewno się ceni to, że Betis ma „praktycznie” zapewnione utrzymanie. Na szczęście rywale też nie chcą punktować. Czyli w miarę bezpieczny bufor na strefą spadkową można mu zapisać na plus, ale wydaje mi się, że klubowi potrzeba mimo wszystko kogoś „większego” lub bardziej z nim związanego.
SW: Kogo byś widział w tej roli?
MO: Trudno powiedzieć, nie znam na tyle rynku trenerów. Wiadomo, że marzyliby się trenerzy pokroju Manuela Pellegriniego, ale to są niedostępne nazwiska. Nie chcę też za bardzo narzekać na Victora, bo z tymi zawodnikami, których ma i na których jest skazany, to i tak wygląda to nieźle. Myślę, że brakuje jedynie regularności, bo Betis potrafi zagrać naprawdę kapitalny mecz czy połówkę, a potem na boisko wychodzi inna drużyna. Na pewno bym się nie obraził, gdyby dostał szansę dalej prowadzić zespół i zbudować go tak, jak on to widzi, z jakimiś normalnymi transferami. Bo, powiedzmy sobie szczerze, okienko transferowe w tym roku to było nieporozumieniem. Trafiły się może dwa, góra trzy dobre transfery.
SW: Czyli na pewno brakuje Betisowi odpowiednich zawodników, trenera niekoniecznie. A czego jeszcze brakuje, żeby doskoczyć gdzieś wyżej? Bo jednak to jest klub, który wydawałoby się powinien być w górnej połówce tabeli. Są kibice, stadion… jest niemal wszystko. Więc o co chodzi?
MO: No właśnie, o co chodzi? Mi też trudno powiedzieć. Jest wszystko, oprócz pieniędzy. Dobrych finansów brakuje, skoro są plotki, że Betis jest zainteresowany Pazdanem, gdzie wymieniane są kwoty rzędu 3-4 milionów euro i klub musi szukać tańszej opcji, to jest to problem. Z drugiej strony ekipy takie jak Eibar czy Alavés, dysponując jeszcze mniejszymi środkami, a potrafią grać ładną, efektowną piłkę, a do tego punktować regularnie. Zobaczymy, jak to będzie teraz, gdy stadion zostanie całkowicie odnowiony, wspaniale się prezentuje, pojemność będzie wynosić 60 tysięcy… Może po tym finanse się nieco polepszą. Zobaczymy też jak będzie z podziałem praw telewizyjnych, bo w Hiszpanii z roku na rok wygląda to, z punktu widzenia słabszych drużyn, coraz lepiej. Być może tu też przyjdzie troszeczkę funduszy, ale też od razu dodam, że pieniądze nie zawsze idą w parze z dobrą grą, co widzimy choćby na przykładzie klubów z Premier League. Reasumując, nie mogę do końca stwierdzić, czego brakuje. Też sobie często zadaję to pytanie, dlaczego jest tak, a nie inaczej? Wydaje się, że są robione rozsądne transfery, wyróżniający się zawodnicy z innych zespołów przychodzą do Betisu, a to wszystko tutaj nie może zaskoczyć. W zasadzie co kolejny zawodnik, to większe rozczarowanie.
SW: Wspomniałeś o pretemporadzie, więc muszę zapytać o rewolucję w Betisie, wielu zawodników przyszło czy wróciło z wypożyczenia, wielu też odeszło z klubu. Powiedziałeś, że może dwóch z nich można by podliczyć klubowi na plus. Powiedz mi w takim razie, którzy gracze to są i co przeszkadza innym zabłysnąć w Betisie?
MO: Na pewno wyróżniłbym Durmisiego. Skoro interesuje się nim Liverpool, klub przecież z topu Premier League, który chce na niego wyłożyć prawie 20 milionów funtów to znaczy, że po prostu jest w nim potencjał i sprawia naprawdę dobre wrażenie. Do tego pochwalić należałoby Mandiego. Na środku obrony gra naprawdę solidnie, popełnia mało błędów i regularnie reprezentuje Algierię oraz jego partnera z obrony, Toscę – Rumun kapitalnie wszedł do zespołu i, mimo że ostatnio przygasł, można być z niego zadowolonym. Innym takim transferem jest, choć tu mam mieszane uczucia, Sanabria. On ma naprawdę niesamowity potencjał, to widać na boisku, ale bramek nie zdobywa. Dwa czy trzy gole w tym sezonie to za mało. Wciąż jednak uważam go za transfer, który powinien wypalić, choć może trzeba dać mu po prostu nieco czasu na aklimatyzację w klubie. Z pewnością potrzebuje też większej liczby podań, bo brakuje w Betisie kreatora gry, jest praktycznie tylko jeden Dani Ceballos, reszta, czyli Jonas Martin, Darko Brašanac, Felipe Gutierrez – trzy letnie transfery – i sprowadzony zimą Rubén Pardo, prezentują się słabo. Jestem w stanie jeszcze zrozumieć słabszą grę Brašanaca, Gutiérreza czy Martina, bo przeskoczyli z innych lig. Jak choćby ten ostatni, który przeszedł z Francji, gdzie, mimo wszystko, gra się wolniej. Może trzeba dać im więcej czasu, ale z drugiej strony minęło już pół roku, a co występ pogrążają się bardziej. Brašanac nie przekonuje, Gutiérrez również tego nie zrobił, co zresztą dziwne, bo jest powoływany do reprezentacji Chile i nawet w niej dość regularnie grywa, a w Betisie nie jest w stanie pokazać pełni swoich możliwości. Doszło do tego, że na początku kwietnia Felipe został wypożyczony do Porto Alegre. Był również transfer napastnika, Romana Zozuli, który nie dostał tak naprawdę prawdziwej szansy – zagrał w dwóch meczach, potem przyszło feralne wypożyczenie do Rayo i to w sumie na tyle z jego kariery w Betisie. Został też wypożyczony (z opcją pierwokupu) Nauhel Leiva z Villarrealu, pojawił się w dwóch meczach – z tych, które zapadły mi w pamięć – z Barceloną, gdzie stracił piłkę i padła po tym bramka oraz z Granadą, kiedy to wszedł na boisko i po trzech minutach dostał czerwoną kartkę. Pamiętajmy także o powrocie do Chelsea Charly’ego Musondy – młodziak w zeszłym sezonie robił wiatrak na skrzydłach, jednak w tej temporadzie trafiła mu się kontuzja i wrócił do Londynu. Mimo wszystko w przypadku każdego z wyżej wymienionych graczy, ciężko narzekać na aklimatyzację w takim klubie jak Betis, gdzie kibice stoją murem za piłkarzami. Może czasem pojawiają się gwizdy, ale choćby po porażce z Granadą (1:4!) cały sektor fanów Los Verdiblancos skandował głośno „Betis!”, dając zawodnikom wyrazy wsparcia. Wiara jest cały czas.
SW: Wspomniałeś Daniego Ceballosa, mówiąc, że to praktycznie jedyny kreatywny zawodnik
w środku pola. Pytanie brzmi: co z Betisem, jeśli on po sezonie opuści klub?
MO: No właśnie, tutaj jest zadanie dla zarządu, żeby go zachęcić do pozostania. 20 lat, decydująca postać, boję się tego, że odejdzie. Na pewno, choćby kosztem radykalnego podniesienia zarobków, trzeba postarać się o jego pozostanie, podnosząc jego klauzulę wykupu z 15 (obecnie) do minimum 35-40 milionów. Takie perły zdarzają się rzadko. A jeśli już trzeba będzie go wytransferować, to chyba najlepiej do Premier League, by nie wzmacniać rywali. Sam Dani jest mocno związany z Betisem, więc jeśli nie pojawią się w grze jakieś wielkie pieniądze, to myślę, że tutaj zostanie. O to jestem spokojny, że jeśli miałby to być jakiś transfer, to pewnie do Real Madryt, Atlético czy kluby z czołówki Premier League. Na pewno nie przejdzie do Barcelony, bo jest tam nielubiany, zdarzało mu się nieraz obrażać Katalończyków, ale może ten temat teraz zostawmy. Z jednej strony, gdyby odszedł za rozsądne pieniądze, to pewnie można by sprowadzić kilku utalentowanych graczy, a z drugiej tacy zawodnicy zostali sprowadzeni w tym okienku i widzimy, co z tego wynikło. Betis potrzebuje też wychowanków, młodzieży, by to wszystko było budowane na tych lokalnych piłkarzach, pochodzących z akademii, którzy będą chcieli tutaj grać nie tylko dla pieniędzy, ale też dla samego klubu.
SW: Czyli znów wchodzi tu w grę kwestia identyfikacji, tak samo jak przy kibicach?
MO: Dokładnie.
SW: Pobawmy się na koniec. Zostało jeszcze kilka kolejek, Betis, jak mówiłeś, jest już niemal pewny utrzymania, ale moje pytanie brzmi: czy jest szansa, że podskoczy jeszcze wyżej, czy to 13-15. miejsce jest jego optymalnym?
MO: W tym sezonie nie spodziewałbym się niczego wielkiego. Obstawiałbym, że ten rejon tabeli, który obecnie zajmują Beticos, jest właśnie tym optymalnym. Zwłaszcza patrząc na to, jak Betis się prezentuje. Trafiają się mu spotkania, gdy pomimo świetnej postawy przegrywa, lecz są też takie jak z Málagą, gdy gra jeden z najsłabszych spotkań w kampanii, a zdobywa trzy punkty.
SW: To by było na tyle. Serdecznie dziękuję za rozmowę.
MO: Również dziękuję.