
Piłka nożna to taki sport, w którym w jednym momencie można być ulubieńcem wszystkich, by w chwilę później być zewsząd krytykowanym bądź odejść w niepamięć. Wielkich poznaje się po tym, że ambicja nie daje im się poddać i potrafią się podnieść, walczyć o swoje w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Taki właśnie jest Pablo Piatti.
Wielki początek Pablo w Argentynie
Pablo Piatti przyszedł na świat w miejscowości La Carlotta w prowincji Córdoba, podobnie jak wielcy piłkarze Valencii, Mario Kempes czy Pablo Aimar. Przez długi czas występował w canterze drużyny ze swojej rodzinnej miejscowości. Spędził tam aż dwanaście lat, trafił jednak do Estudiantesu La Plata, ekipy występującej w najwyższej klasie rozgrywkowej, argentyńskiej Primera División.
W wieku 17 lat zaliczył swój debiut. Któż mógł do tego doprowadzić? Oczywiście nie kto inny jak Diego Simeone, u boku którego seniorską karierę zaczynał także choćby Luciano Vietto. Początkujący wtedy trener postawił na piłkarskiego żółtodzioba z numerem 29, który na boisku zastąpił osiem lat starszego Leandro Beniteza. Ten drugi był z tego powodu wściekły, ale nie wiedział jeszcze co się wydarzy…
Długowłosy zawodnik w zdecydowanie zbyt dużej koszulce żwawo wbiegł na boisko. Nieco później w ataku pozycyjnym grają piłkarze w biało-czerwonych koszulkach, José Sosa zagrywa do lewego skrzydła, Mariano Pavone dośrodkowuje, a tam, ku zdziwieniu wszystkich, do piłki wyskoczył debiutant i wpakował ją do siatki po uderzeniu głową. Wszyscy zaczęli szaleć, a przede wszystkim nie posiadający się z radości Diego Simeone. Nie można się dziwić tej euforii, wszak Pablo Piatti mierzy zaledwie 163 cm… Gdyby jednak był skoczkiem narciarskim, mówiono by o nim, że ma atomowe wybicie.
Wracając jednak do samej przygody z Estudiantesem, tak jak się rozpoczęło, tak już zostało. Już w 2006 roku, czyli tym samym w którym zadebiutował w profesjonalnym futbolu, zdobył ze swoją drużyną mistrzostwo Torneo Apetura, czyli sezon otwarcia. W rozgrywkach w pierwszym sezonie zagrał w 17 spotkaniach strzelając pięć bramek. Kolejny był jeszcze lepszy, 32 mecze, osiem goli, pięć asyst. Nie było takiej siły, jaka mogła zatrzymać Pablo w Argentynie.
Michał Borowy o Piattim:
Piatti do seniorskiej piłki wszedł w stosunkowo młodym wieku. Jeszcze dowodu osobistego nie otrzymał, a tu już trzeba się przebrać i wyjść na boisko I od początku widać było że potrafi coś więcej niż przeprowadzić staruszkę przez jezdnie czy nakarmić delfiny w Mar de Placie. Technika, zwinność i zawziętość to były jego główne atuty, które w tamtym okresie były dla Estudiantesu wręcz bezcenne. W dodatku trafił pod opiekę Verona, który dbał o to żeby Pablo nie trafił do innego klubu niż AAA. Udało mu się tak pokierować kariera żeby trafić do Almerii. To był najrozsądniejszy krok by uczynić kolejny na przystanku o nazwie Valencia. Co można o nim powiedzieć po tylu latach? Chłopak jest skromny i pobożny, ale modli się do obrazu Maradony, a nie Jezusa. Czyli stara się być normalny, ale jeśli jest okazja do zabawy to z niej korzysta. Jeśli mam przytoczyć jedna z anegdot to ta powinna szczególnie zainteresować miłośników kina przyrodniczego. Otóż kiedyś Pablo i kilku innych piłkarzy Estudiantesu poszło obchodzić 18-tke jednego z kolegów. Kiedy dotarli oni do pobliskiego domu uciech Pablo, który usłyszał dość wysoką cenę spytał się czy „zniżka studencka tutaj obowiązuje i czy pod zastaw może zostawić kartę rowerową”. Cóż studentem nie był, a rower… kiedyś skradł. Także dziś można o nim powiedzieć, że jest zupełnie normalny w życiu i niezwykły na boisku. Ale czy godny kadry Albicelestes? Myślę, że jeśli Martino odejdzie od ustawienia 4-3-3 to w orbicie tych zainteresowań warto go mieć. Ale jeszcze nie na pierwszy plac. To w końcu skrzydłowy, który ma być Aniołem informującym Maryje z Manchesteru, że spodziewa się potomka… alternatywy znaczy się.
Transferowy rekord
Do Almeríi trafił za 7,5 mln € co do tej pory jest zdecydowanym rekordem transferowym tego klubu. Ekipa od wielu lat balansująca na granicy utrzymania i spadku musiała sięgnąć do głębokiej rezerwy aby pozwolić sobie na ten transfer, ale były to czasy, kiedy ta ekipa naprawdę nieźle radziła sobie na boiskach ligowych, a ich kadra wyglądała imponująco, patrząc zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy. Oprócz Piattiego byli tam przecież Diego Alves i Álvaro Negredo, a trenerem ekipy z Andaluzji był nie kto inny jak Unai Emery. W sezonie 2010/11 przyszło mu grać z Sofiane Feghouli, który został wypożyczony do Almeríi. Po tych rozgrywkach Algierczyk zabrał Argentyńczyka ze sobą. Jak widać, Valencia była przeznaczeniem Piattiego.
Wracając jednak do drużyny z Andaluzji, tu droga Pablo była usłana różami. Z roku na rok był coraz ważniejszym zawodnikiem tego zespołu. W kolejnych sezonach strzelał pięć, siedem i osiem goli, a biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki: sześć, siedem i dziesięć, dorzucając do tego łącznie osiem asyst. Zresztą, o tym jaką furorę Piatti robił wtedy w La Liga, niech świadczy poniższy artykuł z AS-a:
Walenckie zawirowania Piattiego
Mimo świetnej postawy Piattiego, osłabiona brakiem Negredo Almería spadła do Segunda División i jasne było, że tak świetnie grający zawodnik będzie obiektem wielu ofert. Ostatecznie trafił do Valencii. Transfer zwrócił się andaluzyjskiej ekipie, włodarze z Mestalla zapłacili za Argentyńczyka 7,5 mln €, czyli dokładnie za tyle, za ile został sprowadzony do Hiszpanii. Warto wspomnieć, że w Andaluzji grał z numerem 11.
W Piattiego bardzo wierzono w Valencii, ale pierwsze dwa sezony były dla niego bardzo słabe. Zawodnik nie dostarczał tego czego od niego oczekiwano — goli i asyst. Był słaby fizycznie, poza szybkością i pracowitością nie oferował niczego. Był typowym strusiem pędziwiatrem, który dużo biega, ale niewiele z tego wynika. Oczywiście, momentami błyszczał, ale były to tylko momenty. Dla drużyny, która była wtedy trzecią siłą La Liga, było to zdecydowanie za mało i dlatego w drugim sezonie Argentyńczyk grał już mniej… Pierwszy sezon: 30 meczów i dwa gole (we wszystkich meczach 47/6 i do tego cztery asysty) — wchodził głównie z ławki, a drugi 14 spotkań i zaledwie jedno trafienie (19/1 +2 asysty). Debiutancki sezon był więc tylko nieco poniżej oczekiwań, kolejny był już tragiczny, jak na zawodnika, w którym pokładano takie nadzieje.
Sezon 2013/14, zawodnik, który występował nawet przez jakiś czas z numerem 14, który dostał po Vicente, jest dosłownie z klubu wypychany. Nikt go już tu nie chce, wszyscy uważają, że jest spalony. Zgłasza się po niego Philippe Montanier, który ma za sobą świetną przygodę z Realem Sociedad, przeniósł się do Francji i szuka zawodników do swojego Rennes. Mimo słabych występów w poprzednim sezonie, były trener baskijskiej drużyny wierzy w Argentyńczyka. Wydawałoby się, że transfer zostanie dopięty i to za kwoty jak na Piattiego —powiedzmy sobie szczerze — śmieszne. Mowa była nawet o 2 mln €. Ale Pablo miano się pozbyć za wszelką cenę. Dlaczego został na Mestalla? Bo postawił sprawę jasno. On się nigdzie stąd nie rusza, wierzy w siebie i wierzy w to, że nie brakuje mu niczego, do tego, by nawiązać do sukcesów swoich wielkich rodaków. A chyba w żadnym innym klubie w Europie Albicelestes nie mają takich tradycji jak właśnie w Valencii.
Cyrk trwał do końca okienka transferowego. Zawodnik do ostatniej chwili nie był zarejestrowany, numer 14 przypadł Juanowi Bernatowi, a ulubiony numer Argentyńczyka — 11 — z którym występował przez większość kariery, został przyznany najpierw Dorlanowi Pabónowi, a potem Seydou Keicie. Obu już w Valencii nie ma, czyżby klątwa Piattiego? Nic nie wskazywało na to, że Pablo odzyska pozycje w zespole, na lewej flance szalał wszak młodzieniec o rozczochranych włosach, niezwykle energiczny i bardzo przypominający Piattiego — Fede Cartabia. Zresztą ulubieniec ówczesnego trenera, Miroslava Djukicia oraz jego następcy Pizziego.
Skończyło się tak, że Piatti był nawet odsunięty od treningów z pierwszą drużyną. Postanowił więc popracować nad sylwetką, czego efekty widać zdecydowanie w tym sezonie. Djukić sięgnął po Pablo dopiero kiedy jego posada wisiała na włosku i Argentyńczyk spisywał się naprawdę dobrze.
Prawdziwy fenomen Pablo z poprzedniego sezonu, to bramki strzelane głową. Zanotował ich aż trzy, w tym przeciwko Realowi Madryt, ośmieszając Sergio Ramosa:
oraz w meczu z Barceloną na Camp Nou, prawie przeskakując nad o 10 cm wyższym Dani Alvesem:
Co z tego wynika? Piatti to zawodnik niesamowicie szybki, nieprzewidywalny, ruchliwy. Nie można go spuszczać z oka i nigdy nie wypada lekceważyć, w żadnej sytuacji. Zwłaszcza, że już w Almeríi udowodnił, że potrafi mobilizować się na mecze z wielkimi. Ale przede wszystkim, jego najważniejszymi cechami są ambicja, pracowitość i determinacja. Głowa Pablo nie zawsze nadąża za nogami, choć technikę Argentyńczyk ma świetną, ale ten zawodnik nigdy, ale to nigdy nie przechodzi obok meczu. Zawsze daje z siebie tyle ile może i to właśnie dlatego udało mu się nie tylko zostać w Valencii, ale stać się jej kluczowym zawodnikiem.
Piatti selección!
Obecny sezon to już istna sielanka dla Piattiego. Koszulka z numerem 11 wróciła do jedynego odpowiedniego piłkarza, a Nuno z miejsca uznał, że to Pablo będzie najważniejszym zawodnikiem jeśli chodzi o blok ofensywny. Bo ani Negredo, ani Paco, ani też Rodrigo i Feghouli nie mają i zapewne nie będą mieli takiego zaufania od Portugalczyka, jakim obdarzył Piattiego. A ten wspaniale się odpłaca. Co prawda jeszcze w tym sezonie nie zastosował koronnego zagrania i na siedem goli, sześć strzelił lewą, jednego prawą nogą, ani razu nie trafiając do siatki po uderzeniu głową, ale to nieistotne. Piatti jest zawodnikiem absolutnie kluczowym dla Valencii, który zapewnia bramki, ale także asysty, głównie ze stałych fragmentów gry i to nawet przeciwko drużynom specjalizującym się w tym aspekcie, jak choćby Atlético.
I w całej tej beczce miodu, jest jeszcze łyżka dziegciu. Pablo zaliczył tylko jeden występ w reprezentacji Argentyny (zresztą, było to w meczu przeciwko Polsce), mimo tego, że jako 17-latek grał już w reprezentacji U-20 i zdobył z nią młodzieżowe mistrzostwo świata, u boku Sergio Agüero czy Évera Banegi. Obecnie gra świetnie w drugim kolejnym sezonie. Tata Martino śledzi mecze Valencii, inaczej powołań nie otrzymaliby Otamendi, Orbán i Enzo Pérez. Czy wobec słabszej formy innych skrzydłowych, były trener Barcelony skusi się na powołanie Pablo Piattiego? Jeśli piłkarz Blanquinegros będzie nadal tak grał, Tata nie będzie miał chyba innego wyboru.