Na przełomie XX i XXI wieku zaszły tak wielkie zmiany w życiu ludzkim, że opisanie tego zajęłoby kilkanaście książek. Ludzie częściej zmieniają pracę, miejsce zamieszkania, a stare rzeczy zamiast naprawiać, wymienia się na nowsze. Od 1990 nie zmieniło się jedno – Rogério Ceni związany z São Paulo. Mamy końcówkę 2016 roku, a już za nieco ponad miesiąc najbardziej utytułowany bramkarz w historii klubu po raz pierwszy poprowadzi Sampę w oficjalnym meczu.
Charakterystyczna bluza bramkarska z numerem “01”. Tak, to nie pomyłka, numer zarezerwowany dla podstawowych golkiperów był poprzedzony swego rodzaju prefiksem, by każdy wiedział o kogo chodzi. W Brazylii chyba nie znajdziemy takiej osoby, która nie zna Rogério. Liczby swoje, ale jeśli klub tworzy specjalną stronę poświęconą swojej legendzie w zakładce historia, to znaczy, że jesteś kimś wyjątkowym.
Gdyby wymieniać wszystkie rekordy, liczby z nim związane, to prawdopodobnie serwery ¡Olé! padłyby na zawał. W końcu nie codziennie się zdarza, by jakikolwiek zawodnik rozegrał 1237 spotkań w barwach jednego klubu! Oczywiście, mowa o bramkarzu, a tam łatwiej utrzymać się w grze – dłuższa kariera, mniejsze ryzyko kontuzji mechanicznych – jednak mimo wszystko liczba robi gigantyczne wrażenie. Tym bardziej, jeśli porównamy ją z kolejnym zawodnikiem Sampy z największą ilością występów – Waldir Peres rozegrał 617 meczów. To oznacza, że gdyby pomnożyć jego mecze razy dwa, to i tak Rogério utrzymałby się na pierwszym miejscu!
Mowa o bramkarzu, którzy strzelił 131 goli dla SPFC! Zaczął 15 lutego 1997 roku przeciwko Uniao São Joao w ramach rozgrywek stanowych. A później poszło z górki. Strzelał już w każdym kolejnym roku, ale apogeum snajperskich popisów przyszło w 2005 roku, gdy 21 razy pokonywał kolegów po fachu, w tym podczas Klubowych Mistrzostw Świata – przeciwko Al-Ittihad – które później São Paulo wygrało z Liverpoolem w finale! Trudno wybrać najważniejszego gola w jego karierze, ale największym echem odbiło się setne trafienie. Derby przeciwko Corinthiansowi na Arena Barueri i przepiękne trafienie z rzutu wolnego. Chyba każdy serwis sportowy tego dnia obiegła informacja o epokowym wyczynie M1TO. Jedyna rzecz, której nie udało się dokonać, to strzelić gola w reprezentacji, choć raz był blisko, gdy rywalem była Kolumbia, a obok niego do wolnego szykował się Rivaldo. Wtedy na przeszkodzie stanął Mario Yepes wybijający piłkę niemal z linii bramkowej, a dzisiaj trener kolumbijskiego Deportivo Cali.
Strzelał na 43 stadionach i na liście obiektów, wśród największych i najważniejszych brazylijskich aren brakuje jedynie Beira-Rio w Porto Alegre oraz Arena da Baixada w Kurytybie. Poza tym strzelał niemal wszędzie. W domu – na Morumbi – a także na Maracanie, Mineirão, Castelão, Pacaembu albo na stadionach w São Caetano, Jiundiaí czy stadionie imienia Jana Pawła II w Mogi Mirim. Na arenie międzynarodowej strzelał w La Paz, Limie czy Tokio. Jednym słowem, gdzie się dało, tam wpadały gole autorstwa Rogério.
Legenda i… po legendzie
Pontyfikat piłkarski Rogério musiał się kiedyś skończyć, ale Sampa nie była do tego kompletnie przygotowana. Kolejni bramkarze odmawiali przejścia do SPFC, z obawy o siedzenie na ławce. Zresztą, jeśli Ceniego można nazwać podstawowym zawodnikiem, to za numer 1 na ławce uchodzić może Denis. Dzisiaj bramkarz wyjściowego składu, ale za czasów M1TO aż 298 razy zaczynał na ławce rezerwowych! Do czasu odejścia Rogério, zagrał ledwie w 92 meczach przez siedem lat, a to jedynie wtedy, gdy Ceni pauzował za kartki, był kontuzjowany, tudzież rezerwowy dostał szansę w meczu piątego sortu. W mijającym roku był/jest podstawowym bramkarzem, ale z początkiem 2017 do klubu przyjdzie Sidão z Botafogo i już wiadomo, że szykuje się ciekawa rywalizacja. Tym bardziej, że słychać głosy o zachwytach Rogério nad Lucasem Perrim. 19-letni golkiper straci początek sezonu ze względu na Mistrzostwa Ameryki Południowej do lat 20.
Ciemna strona
Cała kariera M1TO to nie tylko zachwyty na jego kunsztem bramkarskim i bramkami ze stałych fragmentów gry, ale również plamy na jego mitycznym wizerunku. Im dłużej trwała kariera, tym jego pozycja w klubie rosła. W pewnym momencie wydawało się, że był numerem 2 po prezydencie klubu, a i to nie jest pewne… Przede wszystkim dobrze dogadywać musiał się z nim oraz resztą starszyzny, trener. Jeśli nie udawało się znaleźć nici porozumienia… tym gorzej dla szkoleniowca. Przekonali się o tym m.in. Ney Franco czy Adílson Batista, którzy zostali “zgrillowani” przez najbardziej doświadczonych zawodników Sampy. Ten pierwszy wspominał w rozmowie z “O Globo” o praktykach czynionych wobec niego: – Początek był znakomity, wszyscy się dogadywali, czego efektem było wygranie Copa Sudamericana 2012. Dopiero Libertadores 2013 było kłopotem. Rogério Ceni miał wiele do powiedzenia, uprawiał swoją politykę w klubie – mówił po zakończeniu przygody z Sampą Ney Franco. Ze słowami byłego selekcjonera reprezentacji Brazylii U-20 można się zgadzać albo i nie, ale prawda jest taka, że od 2008 roku, gdy klub wygrał swoje ostatnie mistrzostwo kraju, zwycięstwo w Copa Sudamericana było jedynym trofeum zdobytym na przestrzeni ośmiu lat, co dla takiego klubu jak SPFC jest kompromitujące.
Młodość na ławce
Zobaczymy, w jaki sposób Rogério Ceni będzie rozgrywał swoje stosunki interpersonalne z podwładnymi, ale najpierw rozpoczął od kompletowania swojego sztabu współpracowników i w tym aspekcie doszło do sporych niespodzianek, bo za takową można uznać przechwycenie młodego trenera z Liverpoolu. Michel Baele dotychczas był odpowiedzialny w The Reds za zespół U23, gdzie prowadził naszego rodaka, Kamila Grabarę.
Baele ma 36 lat i ostatnie 4,5 roku spędził w roli szkoleniowca młodzieżowych drużyn Liverpoolu. Wcześniej – w latach 2003-2012 – pracował w Chelsea. Sam mówi, że jest młodym trenerem i chce się rozwijać, a współpraca z Rogério będzie dla niego wspaniałą sprawą. Kolejnym aspektem, który popchnął młodego szkoleniowca w stronę Brazylii była… nauka drugiego języka, a teraz powinna być priorytetem, wszak bez portugalskiego ani rusz w Brazylii. Ten aspekt nie będzie kłopotem dla Charlesa Hemberta, czyli kolejnego stranieri wśród najbliższych współpracowników Rogério. Francuz przez wiele lat zajmował się sprawami logistycznymi wokół reprezentacji Brazylii, więc mowa o osobie obytej w temacie i kompetentnej.
Ceni poznał obu panów podczas kursów trenerskich w Anglii. Z Baele’m miał okazje spotkać się w Liverpoolu, gdzie odbywał staż pod wodzą Jürgena Kloppa. Innym razem, z Hembertem przebywali w Sevilli, gdzie sprawdzali metody treningowe Jorge Sampaoliego. Rogério kręcił się także przy reprezentacji Brazylii oraz trenerze Juanie Humberto Osorio, czyli swoim byłym przełożonym z czasów Sampy, który obecnie prowadzi kadrę Meksyku. Widać więc, że obrał taktykę m.in. Tite. Brazylijski selekcjoner poświęcił sporo czasu na poznawanie tajników trenerskich na Starym Kontynencie.
W dalszej kolejności mówi się, że członkiem sztabu może zostać… Diego Lugano. Ewentualne zatrudnienie legendy urugwajskiej byłoby kolejnym krokiem w budowaniu młodej kadry szkoleniowej oraz ukłonem w stronę kibiców, wszak Lugano cieszy się gigantycznym szacunkiem wśród kibiców São Paulo.
Do roboty!
Przed Sampą ostatni mecz ligowy z Santa Cruz, a później teoretycznie miesięczne wakacje. Tyle kalendarz, praktyka mówi o wyjeździe do Miami, gdzie Sampa będzie przygotowywać się do sezonu 2017. Miejsca przygotowań nie wybrano przypadkowo, gdyż Floryda jest jednym z ulubionych miejsc Brazylijczyków na… zakupy! Ceny w Brazylii poszły w górę do tego stopnia, że dla wielu obywateli największego kraju w Ameryce Południowej opłacalnym były loty do Stanów Zjednoczonych na uzupełnienie zapasów w domowym osprzęcie. O ile podobne praktyki w przypadku granicy lądowej i bliskiej odległości nie mogą dziwić – do Polski przyjeżdżają sąsiedzi niemal z każdej strony na tańsze zakupy – tak już pokonanie kilku tysięcy kilometrów może wydawać się absurdalne, jednak sprawa dotyczy dużej grupy osób, o której donosiły wielokrotnie media z obu Ameryk.
Czego się spodziewać po Rogério Cenim? Bóg jeden raczy wiedzieć. Do tej pory nie prowadził ani razu profesjonalnego klubu na takim poziomie, więc nie wiadomo nawet, jaki sposób według niego będzie najlepszy na pokonywanie przeciwników. Wiemy tyle, że jest niezwykle charyzmatyczną postacią, która na Morumbi ma takie grono zwolenników, że dyscyplina powinna być rodem z wojska. Z drugiej strony jest świeżo po zakończeniu kariery, a zatem szatnię zna perfekcyjnie i powinien ją czuć w 100%. Już za kilka miesięcy przekonamy się czy plusy przewyższyły minusy, czy może odwrotnie. Obyśmy mogli powiedzieć, że rośnie nowy Diego Simeone, bo Brazylia potrzebuje sukcesu trenera na skalę międzynarodową jak nigdy!