
Johan Cruyff ostrzegał niedawno, iż „La Masię można zamknąć, bo nikt stamtąd nie awansuje do pierwszej drużyny” i faktycznie wydaje się, że w swojej wizji miał sporo racji. Barcelona B wpadła bowiem w okres niebezpiecznego marazmu, z którego przez chaos w zarządzaniu klubem nie może się wydobyć. O trudnej sytuacji w rezerwach Blaugrany rozmawiamy z Mirosławem Wołowcem, polskim culé i fascynatem futbolu młodzieżowego w wykonaniu Dumy Katalonii.
MB: Żeby dobrze zrozumieć całą sytuację trzeba cofnąć się o kilka miesięcy wstecz… Latem wybuchła afera związana z obsadą stanowiska trenera rezerw Barcelony. Czyja to była decyzja, by ostatecznie postawić na Gerarda Lópeza i dlaczego tak się stało?
MW: Dla tych, co interesowali się wyborami prezydenckimi w FC Barcelonie, w roku Pańskim 2015, nie będzie to żadna nowość. Obecny sternik klubu wykonał w owym czasie wiele ruchów, które nosiły znamiona zbijania kapitału. Jedną z takich decyzji, niezrozumiałych dla wielu sympatyków Blaugrany, była obsada stanowiska po Jordim Vinyalsie, który sezon 14/15 zakończył spadkiem rezerw do Segunda División B. Padło na „honorowego” trenera reprezentacji Katalonii Gerard Lópeza. On poza tą funkcją nie dał się wcześniej poznać szerzej kibicom jako trener piłkarski, czy trener młodzieży. Osobiście tę nominację traktuję jako wyborczą kiełbasę rzuconą przez Josepa Marię Bartomeu, twarz, co miała uspokoić nastroje wśród pytających culés: „Co z tą naszą młodzieżą?” Oczywiście, warto też wspomnieć o okolicznościach tej nominacji. Pozycja trenera FC Barcelony B była jednak już obsadzona przed tym jak Bartomeu ogłosił, że Gerard poprowadzi rezerwy, jeśli wygra wybory. Jordi Roura natomiast, ówcześnie odpowiedzialny za FCB B i Juvenile, przekazał wcześniej Francisco Javierowi Garcíi Pimiencie, że to on poprowadzi zaplecze pierwszej drużyny. Ruch wydawał się być optymalny, gdyż Pimientę od dawna chwalono, a Juvenil A, który przejął w trakcie sezonu po Vinylasie miał bardzo dobra końcówkę sezonu.
No właśnie, Twoim zdaniem Pimienta byłby lepszym wyborem?
Nie wiem, czy zbawiłby FC Barcelonę B, ale według mnie na pewno jest typem trenera, za którym przepadają zawodnicy. Świadczą o tym ich wypoedzi – na przykład ta Aitora Cantalapiedry, kiedy odchodził: „Gerard to niezły trener, ale przede wszystkim chciałbym podziękować sztabowi Pimienty za dobre przygotowanie”. Może to brzmi, jakby wylewał żale za to, iż klub rozwiązał z nim kontrakt, ale ja to widzę nieco inaczej… Pimienta potrafił wydobyć z zawodników coś ekstra, ze swoimi koncepcjami docierał do głów młodych piłkarzy. Oprócz tego stwarzał dobrą atmosferę w zespole. Podopieczni mu ufali. W Barcelonie B nie widać takich relacji pomiędzy szkoleniowcami a graczami od dawna.
Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie uważam Gerarda Lópeza za głównego winowajcę sytuacji, w jakiej znajduje się teraz FC Barcelona B. Dla mnie to tylko kontynuacja złej polityki, która rozpoczęła się w 2010 roku po zatrudnieniu Eusebio.
Z dwudziestu zawodników, których prowadził w Barcelonie B Sacristán, na stałe do pierwszego składu przebiło się pięciu, z czego tylko dwóch wydaje się mieć w zespole jakąkolwiek przyszłość. Mowa oczywiście o Marcu Bartrze i Rafinhii Alcantarze – o ironio losu – ukształtowanych jeszcze przez Luisa Enrique.
Z czego zatem głównie wynika słabość Barcelony B? Z braku jakości piłkarzy?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należy zacząć od tego, jaki model pozwolił Pepowi i Tito Vilanowie odbudować w 2007 roku FC Barcelonę B, która za czasów Laporty osiągnęła takie samo dno, co dzisiejsza generacja.
Otóż Guardiola szybko dostrzegł największą słabość drużyny zbudowanej na bazie wielu juniorów, którzy „wyszli” ze szkółki. Młodzi przewyższali talentem o wiele starszych kolegów o kilka półek, ale nie potrafili z nimi rywalizować fizycznie – pojedynki w powietrzu, jeden na jeden, kiepsko to wyglądało nawet z dryblingami niektórych.
Pep sprowadził zatem piłkarzy o konkretnym profilu – obytych już w niższych ligach, grających bardziej siłowo 21-26 latków, którzy mieli swoje boiskowe doświadczenie przekazywać młodszym kolegom i stanowić dla nich istotne wsparcie.
No tak, obecnej rewolucji kadrowej trudno nie porównywać z tą, która miała miejsce przed laty…
Tylko widzisz, jest pewna różnica. Wtedy celem samym w sobie nie było to, żeby starsi grali kosztem najzdolniejszych adeptów La Masii, a jedynie zapełniali luki, swoją obecnością poniekąd chronili wchodzących do seniorskieego futbolu chłopców.
Jak się okazało to sprawdzało się znakomicie, najpierw za Pepa, a później za Luisa Enrique, bo Lucho również kontynuował tę politykę. Wszystko posypało się po tym jak Barcelonę B przejął Eusebio. Dlaczego? Ponieważ wtedy nie grali zawodnicy z największym potencjałem, a Ci, którzy pomagali gromadzić jak największą liczbę punktów.
Wyniki były dobre, ale co z tego, skoro lata mijały, a La Masia od czasów Busquetsa i Pedro nie “wypluła” nikogo, kto by mógł realnie stanowić o sile pierwszego zespołu?
I tu dochodzimy, dla mnie, do najgorszego w swoich skutkach okienka transferowego przed sezonem 14/15 i kompletnie niezrozumiałych decyzji Andoniego Zubizarrety i zarządu.
Masz na myśli to, że skład został przesadnie odmłodzony?
Wszyscy doświadczeni zawodnicy odeszli z klubu. Najstarszy piłkarz, jaki został w klubie, miał bodaj 22 lata i to licząc rocznikowo. Właściwie cofnięto się wtedy w czasie do roku 2006. Historia nakreślona przez Joana Laportę nic nikogo nie nauczyła. Model, który najpierw został źle interpretowany przez Eusebio, został całkowicie porzucony. Oglądaliśmy całą masę bramek traconych przez rezerwy (głównie to przesądziło o spadku), co wynikało z prostych przyczyn. W linii defensywnej i w pomocy nie było nikogo, kto dorównywałby warunkami fizycznymi zawodnikom Segunda División. Młodzieży brakowało też sporo zwykłego obycia taktycznego, czy też boiskowego cwaniactwa. A kiedy Sacristanowi zapalił się grunt pod nogami, to zaczął rotować personaliami i pozycjami poszczególnych piłkarzy, co w zasadzie tylko zastopowało rozwój wielu z nich, no i efekty były jakie były.
Sądzisz, że powrót do tamtego sposobu budowy kadry rezerw, ale w obecnym wydaniu, się opłaci? Moment, który został wybrany na tę rewolucję jest co najmniej dziwny. Mamy środek sezonu, a wymieniono pół składu.
To co teraz proponuje zarząd nie jest powrotem do koncepcji, która wydawała się właściwa. Obecną politykę nazwałbym odbiciem się od skrajności w kolejną skrajność. Cechuje ją kompletny chaos i brak nakreślonego z góry planu działania na przyszłość. Na ten moment jestem bardzo negatywnie nastawiony do tej rewolucji.
Ciekawe, czy włodarze Barcelony mieli chociaż czas na sprawdzenie twitterowych kont tych nowych nabytków.
Teraz to chyba ich pierwszy krok, kiedy kogoś obserwują (śmiech).
Wracając… Klub sprowadził w tym okienku 8 nowych zawodników! Ruchy te uważam za niezwykle chaotyczne i nacechowane nie tyle dbałością o to, żeby rezerwy wróciły na właściwie tory, jeśli chodzi o optymalny model rozwoju La Masii, a ratowanie wyniku i samego wizerunku. Jednym słowem – krótkowzroczność.
Currently there are more former Barcelona academy players in the first team (12) than in Barcelona B (10) #fcbblive [weloba]
— barcabstuff (@barcabstuff) January 27, 2016
Znów zła interpretacja, tym razem przez osoby zarządzające klubem?
Wystarczy popatrzeć na jedenastkę, która w ostatnich meczach wybiegała na plac gry.
Nie jestem kimś, kto uważa, że odejście Dongou, Aitora, Bagnacka, Babunskiego, Calveta, Enguene, Campinsa, Ondoi to zamach na La Masię. Wprost przeciwnie – wydaje mi się to całkiem naturalne. Ci piłkarze mieli naprawdę dużo czasu, żeby udowodnić swoją przydatność. Powiedzmy sobie wprost: “nie te buty”.
Uważam jednak, że w ich miejsce powinno przyjść maksymalnie czterech (wyselekcjonowanych wcześniej) zawodników w wieku 21-26, zaś pozostałe miejsca powinni wypełnić gracze Juvenilu. W ten sposób można by było realnie powtórzyć stary sukces, który przynosił pożądane efekty. To co się teraz dzieje, to jest istna autodestrukcja.
Wydaje się, że taka przebudowana to nie jest najlepsza opcja dla rezerw Blaugrany jeśli chodzi o jej przyszłość. Mam rację?
Skoro zawsze wyważony w swoich opiniach ekspert od młodzieży Oriol Domenech z Mundo Deportivo krytykuje te posunięcia, to coś musi być na rzeczy. Cytuję: “Kiedyś jedynym powodem, dla którego wychowanek mógł tak wcześnie odejść z klubu, był aspekt finansowy. A teraz? Co ma pomyśleć ojciec danego juniora, kiedy spojrzy na to co stało się z Dongou, Calvetem, Grimaldo Babuńskim czy Aitorem? Dojdzie do wniosku, iż warto byłoby, gdyby jego syn odszedł z Barcelony…”
Jakiś konkretny przykład?
Dziennikarz ten zna środowisko La Masii jak własną kieszeń. I jestem w stanie uwierzyć w to, że rodzice zawodników z sekcji Cadete B zastanawiają się nad przyszłością swoich dzieci, gdy widzą, co zrobiono chociażby z Carlesem Aleñą.
Carles szturmem wdzierał się parę tygodni temu do pierwszej jedenastki Barcelony B, zbierając naprawdę wiele pochlebnych opinii. Stał się jednak ofiarą obecnej rewolucji, bo w tym momencie nie ma dla niego miejsca w rezerwach. Zamiast niego będzie grał jakiś rzemieślnik bez perspektyw na awans do pierwszej drużyny. Czy to normalnie? Według mnie to skandal, żeby najbardziej utalentowany zawodnik swojego rocznika w La Masii, mimo dobrych występów, musiał się cofnąć i “dusić” w Juvenilu.Cadet B's extremely talented midfielder Nico Gonzalez will sign for Real Madrid at the end of the season, according to Cadena COPE. A shame.
— La Masia (@Youngcules) February 4, 2016
Jego wiek i umiejętności zdecydowanie uprawniają go do tego, żeby w krótkim okresie zostać zawodnikiem, od którego rozpoczyna się ustalanie składu w rezerwach Blaugrany. Tu masz przykład właśnie tej drugiej niebezpiecznej skrajności, o jakiej wspominałem wcześniej.
Problem w tym, że Aleña nadal się uczy i musi zbierać doświadczenie, a nie ma gdzie i kiedy, bo drużyna potrzebuje punktów. Koło się zamyka, wracamy do punktu wyjścia.
Skoro już jesteśmy przy rewolucjach kadrowych, to czy nie wydaje Ci się, że niektórych piłkarzy pozbyto się zbyt pochopnie? Na przykład takiego Aitora właśnie albo Grimaldo…
Tak jak już wspominałem nie jest mi żal zawodników, którzy opuszczają rezerwy, bo ich czas już niestety minął. Nie osiągnęli oczekiwanego poziomu. Czy przyczyniła się do tego polityka co do drużyny rezerw w ostatnich latach? Pośrednio pewnie też.
Nie wymieniłem jednak celowo nazwiska Grimaldo, gdyż uważam, że on jako jedyny miał realną szansę wejść do pierwszej drużyny i jest w niej dla niego miejsce.
Czas Adriano już minął i myślę, że Alejandro mógł być jego naturalnym następną. Niestety tajemnicą poliszynela jest to, iż Grimaldo nie było po drodze z Luisem Enrique.
Pamiętamy jak młodzian odniósł się do tego otwarcie w jednym z wywiadów. Później co prawda prostował poprzednie słowa, ale to raczej była zwykła kurtuazja. Myślę, że nawet gdyby całe to zamieszanie nie nastąpiło, Alejandro i tak odszedłby z klubu. Dlaczego? Konflikt – czy jak to tam zwał – musiał istnieć już od dłuższego czasu. Grimaldo w tym sezonie ani razu nie trenował z pierwszą drużyną, co wydaje się nieco komiczne, bo przecież był kapitanem FC Barcelony B no i jednym najbardziej wyróżniających się w niej zawodników.
Czy w takim razie do Barcelony B, w miejsce tych wszystkich zwolnionych graczy, nie powinno się wprowadzić więcej piłkarzy właśnie z Juvenilu, vide Aleña, a nie masowo i bez pomysłu sprowadzać rzemieślników?
W młodzieżowych sekcjach na pewno są zawodnicy, których warto obserwować i którym niedługo powinno się dać szanse.
Wielu mówi o tym, że FC Barcelona przeżywa obecnie tę fazę w swojej historii, gdy wśród talentów jest posucha. Nie mogę się z tym zgodzić. Szkółka nadal dostarcza masę zawodników do pierwszej jedenastki reprezentacji U-17 Hiszpanii. Tylko czy ci zawodnicy są gotowi na grę w Barcelonie B? Na jej pierwszy skład z miejsca na pewno nie, ale niech mi nikt nie powtarza frazesów, że nie ma materiału. Jest.
Tylko jak widzę, że zamiast wprowadzać Cucu, czy Aleñę, sprowadza się na ich miejsce zawodników szerzej nieznanych, ale takich, którzy posiadają doświadczenie jedynie na poziomie np. Segunda B, to można być mocno zaniepokojonym. Młodzi tracą bowiem cenny czas, gdy powinni zbierać doświadczenie na boiskach w meczach z seniorami. Trochę to przeczy temu co mówiłem wcześniej o błędach w odmładzaniu kadry, ale widzisz… Tego nie da się tak jednoznacznie określić, a równowagę trudno jest znaleźć. Na pewno nie cechowała ona decyzji Zubizarrety. Jego ruchy, jak już wspomniałem, były skrajnością.Spain's U-17 XI vs Italy, including four Barça players! Oriol Busquets, Abel Ruiz, Jordi Mboula and Iñaki Peña. pic.twitter.com/FefsOPh1MM
— La Masia (@Youngcules) January 21, 2016
Trochę odwrócę kota ogonem – co sądzisz o obecnej polityce transferowej ale względem pierwszej drużyny? Czy to kupowanie gwiazd za miliony nie hamuje poniekąd rozwoju młodzieży? A może jest wręcz odwrotnie – to właśnie przez to, że młodzi nie są wystarczająco dobrzy wydaje się te grube miliony?
Dobre pytanie. Właściwie to FC Barcelona jest obecnie jak soczysta cytryna. Zarząd wyciska z niej ostatnie soki i będzie to robił, póki stara gwardia z Leo, Busim i Piqué nie osiągnie wieku przedemerytalnego.
Gdy cytryna zostanie już wyciśnięta, trzeba będzie się znowu zwrócić w stronę La Masii, bo takich wielomilionowych kontraktów (podwyżki) i transferów (~100 mln) nie można przeprowadzać w nieskończoność. Wszystko to kwestia mikrocyklów. Prędzej czy później odejdą wielkie gwiazdy, przyjdą nieco chudsze lata. Nie da się utrzymać takiego poziomu przez bardzo długi czas. Nie podołał temu Real Madryt, nie podołał Milan Arrigo Sacchiego. FC Barcelona też nie podoła. Najważniejsze jest to, żeby nie spaść z trzeciego piętra, a tylko z pierwszego. Jakim narzędziem można ten upadek zminimalizować? Włodarze FC Barcelony mają go pod nosem. Chodzi o szkółkę.
Nie każdy talent z La Masii znajdzie się w pierwszej drużynie, to oczywiste, ale przykład Sergiego Roberto pokazuje, że trochę cierpliwości, zaufania, ale również i szczęścia (gdyby nie kontuzje, być może nadal grałby tyle co Bartra) doprowadzają do tego, iż nie trzeba wydawać 30 milionów, żeby mieć wartościowego zmiennika. A czy młodzi są wystarczająco dobrzy? Bellerin, Icardi, Sanabria… Abstrahując od samych powodów dlaczego wszyscy oni swego czasu odeszli, to jak najbardziej są przykłady, że w Dumie Katalonii wciąż pojawiają się godni uwagi zawodnicy. W Barcelonie nadal mają diamenty, gorzej z naprawdę dobrymi szlifierzami.
Myślę też, że każdy już stęsknił się na Camp Nou za takim 20 latkiem, który pukałby odważnie do bram pierwszej jedenastki.
Z perspektywy wyników można by uznać, że obecny model budowania pierwszego zespołu jest perfekcyjny. Gdyby nie on, pewnie w ostatnich latach Barcelona nie święciłaby takich tryumfów, a już na pewno nie zdobyłaby trypletu w poprzednim sezonie. Ale to kwestia wyboru. Obecnie FC Barcelona ewoluuje w Real Madryt 2.0, a do takiej wizji potrzeba ogromu pieniędzy. Tu najbardziej niepokoi kwestia finansowa. Budżet płacowy jest już naciągnięty do granic możliwości, a co tydzień czytamy o nowej podwyżce dla kolejnego zawodnika. FC Barcelona stała się zakładnikiem własnego sukcesu. Joan Laporta rozdawał podwyżki na prawo i lewo, a jego następcy nie tyle kontynuują ten proces, a pokazują, że można to robić w szalony sposób. Efektem takiego postępowania jest niemożność sprowadzenia Nolito. Nie wydaje mi się, żeby ten balon można było pompować tak bez końca.
Jakie są Twoje przewidywania co do tego jak Barcelona B zakończy obecny sezon?Jesli Barca nie znajdzie nowego mocnego sponsora od czerwca, to podwyzki dla Leo (40%) i Neymara (50%) zjedza caly letni budzet transferowy
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) January 28, 2016
Tak jak wspomniałem, tu nie do końca chodzi o wyniki. Te co prawda ostatnio nieco się poprawiły, rezerwy wdrapały się na środek tabeli Segunda B, tragedii nie ma, ale niech nikt nie oczekuje pogoni za czołówką stawki. Aż tak dobrze nie będzie.
Mi najbardziej zależy natomiast, by kolejni zawodnicy z cantery Dumy Katalonii nie tylko okazjonalnie pokazywali się na boisku (tak jest obecnie), lecz nadal stanowili o jej sile, a nowosprowadzeni zawodnicy byli dla nich pożytecznym uzupełnieniem. Nie odwrotnie. Karygodne byłoby, gdyby w kolejnym sezonie najzdolniejsi reprezentanci drużyn młodzieżowych reprezentacji Hiszpanii oglądali z ławki plecy swoich dwudziestokilkuletnich kolegów sprowadzonych na przykład z Almeríi.
Mój idealny wzór? Proporcja wychowanków, zawodników wykształconych w La Masii, tak w pierwszej jedenastce rezerw, jak i w całej kadrze do piłkarzy, którzy mają jedynie być wsparciem, znowu powinna być taka, jak za czasów Pepa. Oczywiście wiem, że to trochę utopijna wizja, ale tego sobie, wszystkim culés, a zwłaszcza samym młodym talentom FC Barcelony życzę. To La Masia doprowadziła klub tam, gdzie znajduje się obecnie i błędne jest myślenie, że kompletnie ją ignorując uda się ten poziom utrzymać przez następnie kilka(naście?) lat.