Reprezentacja Brazylii to największe marzenie dla każdego chłopaka kopiącego piłkę w favelach w Kraju Kawy. Amarelinhe (koszulkę reprezentacji Brazylii — przyp. red) nosił 45 razy i strzelił 28 goli — wśród najlepszych strzelców Canarinhos jest m.in. przed Roberto Dinamite, Raí’em czy Garrinchą. Mimo tego nigdy nie był centralną postacią kadry, a jedynie napastnikiem od strzelania goli. O kim mowa? Luís Fabiano zawodniku, który w swojej karierze zdobył kilkaset goli, wygrał wiele trofeów, a mimo tego może czuć niedosyt, bo zabrakło „tego czegoś”.
Brazylijski Adaś Miauczyński
Co ma wspólnego Luís Fabiano z Adasiem Miauczyńskim? Jest wiecznie drugi. Zawsze znalazł się ktoś lepszy, na kogo ludzie zwracają swoją uwagę. Dlaczego? LF9 to nie jest typ efektownego dryblera, ale kawał chłopa, który swoje znakomite osiągi strzeleckie zawdzięcza przede wszystkim: sile fizycznej, nosowi strzeleckiemu i grze w powietrzu. Może nie jest aż tak surowy, jak Fred czy Jô, daleko mu także do magików pokroju Neymara, Ronaldinho czy Rivaldo. Ale, jak już zachwycił podczas meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej w Pucharze Konfederacji 2010, wszyscy zwrócili uwagę na jego drugiego gola, gdyż przy tej akcji dwukrotnie pomógł sobie ręką.
Nawet w São Paulo nie jest numerem jeden, a jednym z wielu, o czym najlepiej świadczy wypowiedź Polonesa – polskiego kibica SPFC mieszkającego w Brazylii:
Jak go postrzegają kibice? Symbol klubu, obok Rogerio, Kaki, Muricy’ego, jeden z najlepszych strzelców, bardzo dużo mu uchodzi płazem (głupie kartki czy słabsza forma), bo nadrabia golami, wypowiedziami na temat Corinthians, bardzo mocno identyfikuje się z klubem, który uważa za swój. Gdy wracał do Brazylii, podobno kategorycznie odrzucił ofertę Corinthians, choć płacili więcej.
Dodajmy inne gwiazdy z obecnej kadry Sampy: Alexandre Pato, Michel Bastos czy Ganso, a każdy z nich to wielka gwiazda ligi. My jednak mówimy o piłkarzu, który swoimi wyczynami zapisał się w historii São Paulo: 201 goli we wszystkich rozgrywkach – przed nim znajdziemy tylko Serginho Chulapa (242) i Gino Orlando (233); 100 ligowych goli, jubileuszową bramkę zdobył 16 listopada 2014 w derbach z Palmeirasem. Jest najlepszym strzelcem klubu w Copa Libertadores (20 goli). Swoje popisy strzeleckie rozpoczął w miejscu szczególnym dla futbolu – na Maracanie, 28 lutego 2001 przeciwko Botafogo w ramach Torneo Rio-São Paulo. Kolejne setki kompletował już 1-go lutego. Tak było w 2004 roku przeciwko Portuguesie Santiście i niedawno w meczu z Penapolense.
Wcześniej w Sevilli zdążył zdobyć 108 bramek, co daje mu piąte miejsce w klasyfikacji klubowej najlepszych snajperów. Nawet wśród obcokrajowców nie jest najlepszy, gdyż Frédéric Kanouté – zresztą stanowili razem wyśmienity duet snajperów – był nieco skuteczniejszy i też bardziej lubiany przez kibiców. Fabuloso był gwiazdą, ale momentami aż za bardzo. Na przeszkodzie stanęły kontuzje i oferty z teoretycznie większych klubów (o tym później), które popsuły jego relacje z włodarzami.
Gole Brazylijczyka w Sevilli oczywiście nie mogły przejść bez echa u bogatszych zespołów. Harry Redknapp trenując Tottenham w 2010 roku przyznał, że chciał go pozyskać, bo to zawodnik, który byłby w stanie wzmocnić każdy zespół, ale do oficjalnych kontaktów pomiędzy Spurs, a Los Nervionenses nie doszło. Sam Luís Fabiano przyznał w wywiadzie dla Radio Xarxa o ofertach z Barcelony: “Miałem dwie okazje na podpisanie kontraktu z Barceloną. W obie wtrącił się Del Nido, który nie zgodził się na transfer. On zawsze utrudniał mi życie w Sevilli” – i tak naprawdę jedynym powodem fiaska tego transferu mogły być pieniądze. Pamiętajmy, że w ostatniej dekadzie z Ramón Sánchez Pizjuán odchodzili do Blaugrany: Dani Alves, Adriano, Ivan Rakitić czy Seydou Keita. Była również oferta z Milanu, ale i tutaj do porozumienia nie doszło. Również w tym wypadku LF9 miał pretensje do zarządu, o to że nie mógł opuścić klubu. Odszedł w 2011 roku, po wielu kontuzjach, ale problemem również były apanaże. W Brazylii zarobki nie są ujawniane, ale według Ricardo Perrone, dziennikarza portalu UOL, Luís Fabiano może liczyć na około 550 tysięcy reali miesięcznie, co po przeliczeniu na euro i w skali rocznej daje niemalże dwa miliony euro, i jest to kwota więcej niż dobra.
Siła – 100, Agresja – 100
Tak mniej więcej powinny kształtować się wskaźniki wyżej wymienionych atrybutów Brazylijczyka w grach komputerowych. Żadnemu obrońcy nie zazdroszczę użerania się z nim. Kiedyś Wojciech Łazarek mówił, że prace trenera można porównać do całowania w dupę słonia – przyjemność żadna, a ryzyko duże… I mniej więcej podobnie można mówić o wyprowadzeniu z równowagi Fabuloso. Z obecnych napastników Primera División przypomina Aritza Aduriza. Uprzykrza życie obrońcom przez 90 minut, a sam wokół siebie roztacza parasol ochronny i nikomu nie wolno go tknąć. Do historii przeszła już bójka z Carlosem Diogo podczas meczu Real Saragossa – Sevilla:
To był rok 2007, ale w rodzimej Brazylii wcale do grzeczniejszych nie należał. W 2003 roku podczas półfinału Copa Sudamericana przeciwko River Plate, doszło do ogromnej bójki między piłkarzami, w której nasz bohater „brylował”. Skończyło się tylko na trzech meczach kary, co przy skali bijatyki wydaje się być krótkim urlopem. To chyba jego największy mankament, bo kibice wielokrotnie mieli pretensje o jego wybuchowy – ale tylko boiskowy – charakter. Chociażby po czerwonej kartce, którą dostał w finale Copa Sudamericana 2013. Wprawdzie São Paulo ostatecznie triumfowało w „pucharze pocieszenia”, to jednak niesmak, po kolejnym głupim osłabieniu zespołu pozostał. Cały swój pobyt w Sampie zdążył już okrasić czternastoma czerwonymi kartkami, a gdy doliczymy te z Sevilli i kadry, to liczba dojdzie do dziewiętnastu. Na boisku ciężki charakter, a poza nim? Przykładny mąż i ojciec trójki dzieci, który nie miesza się w żadne afery.
Drugim problemem, mający wpływał na jego dyspozycje to waga i niezliczone kontuzje. Z jednej strony jest dobrze zbudowany, a z drugiej ma dość kruche zdrowie. Przed sezonem w jednym z wywiadów przyznał, że zazwyczaj przygotowania rozpoczyna z piątką nadprogramowych kilogramów, a w tym roku są „tylko” trzy, co powinien zgubić szybko w treningu, wszystko oczywiście z uśmiechem na ustach, ale daje do myślenia. Cóż, to jest Ameryka Południowa i tam sprawa wagi jest traktowana trochę inaczej, zwłaszcza jeśli dotyczy to gwiazd, u których limity wagowe to sprawa umowna.
Początek końca?
Do końca roku ma ważny kontrakt z São Paulo, ale jakoś trudno sobie wyobrazić, by zakończenie jego piłkarskiej kariery. Przynajmniej teoretycznie wiemy czego nie zrobi. Wielokrotnie zapewniał, że nie wyobraża sobie występów w Corinthians (największym rywalu dla Sampy), choć w Brazylii już wielokrotnie słowo piłkarza i jego lojalność były trwałe do pierwszej dobrej oferty. Świeżymi przykładami są tutaj Dida czy Anderson, niemających problemów w grze dla Gremio, a następnie w przenosinach do Interacionalu (derbowi rywale z Porto Alegre). Luis nie zamierza też, świadom swoich ograniczeń, rozpoczynać kariery trenerskiej: “Trenowanie? To nie dla mnie, przecież sędziowie wyrzucaliby mnie co mecz z ławki”. Pozostaje nam poczekać i przekonać się na własne oczy, co los zgotuje Fabiano u kresu jego kariery. Być może jakaś poważniejsza kontuzja wyeliminuje go już na stałe, lub też upomni się o niego klub z MLS lubiący się w przejmowaniu piłkarskich emerytów.