Florentino Pérez od wielu, wielu lat przyzwyczaił nas do transferów za grube miliony euro. Do transakcji, których mógł mu pozazdrościć każdy klub świata. Beckham, Zidane, Cristiano Ronaldo, Kaká… To tylko jedni z nielicznych. Dlaczego piszę o tym w czasie przeszłym?
„Los Galácticos” to coś, co wyróżniało Florentino Péreza od innych włodarzy klubów. Otwieranie portfela i wyciąganie z niego tyle, ile było potrzeba. Zupełnie tak, jakby to była skarbonka bez dna. Rekord transferowy za rekordem transferowym i przy okazji pięć innych „tańszych” piłkarzy, którzy i tak byli dla innych tak bardzo nieosiągalni a jednocześnie tak bardzo pożądani jak najlepsza czekolada dla dzieciaka trzymającego kilka groszy w dłoni i muszącego obejść się smakiem. Nikt nie mógł konkurować z Florentino. Wszyscy wiedzieli, że jeśli Real włączy się do gry, to będzie kolokwialnie mówiąc „pozamiatane”. Tak też i było. Od dwóch lat jednak coś się w klubie zmieniło. Co takiego?
„Młodości dodaj mi skrzydła”
Od dwóch lat możemy obserwować nadaktywną politykę transferową Realu Madryt… wśród młodych zawodników. Martin Ødegaard, Jesús Vallejo czy Marco Asensio to tylko kilka najbardziej znanych spośród wielu nazwisk, które Real Madryt przekonał do siebie. Każdy z tych chłopaków w chwili przyjścia do klubu nie miał nawet 20 lat, a jednocześnie został zakupiony z wielką pompą i nadziejami na przyszłość. Z pewnością nie tylko wysoka pensja skłoniła ich do przyjazdu do Madrytu. Nowa polityka Królewskich brzmi: więcej wychowanków, więcej Hiszpanów. Teraz tą drogą podążają Los Blancos Péreza. Próżno ich szukać wśród klubów bijących się do ostatniej chwili o zawodników z pierwszych stron gazet. Co prawda regularnie podczas tego okienka słyszeliśmy o „wojnie” o Pogbę, Verrattiego czy inną gwiazdę. Media swoje, a Real swoje. Jak dotychczas w tym okienku dokonano tylko jednego transferu. Powrotu wychowanka… Wychowankiem tym jest rzecz jasna Álvaro Morata. Media spekulowały, że powrót Hiszpana będzie tak naprawdę fikcją. Real miał go wykupić od Juventusu za 30 milionów euro, aby za chwilę sprzedać go za dwukrotnie wyższą cenę. Dni mijają, a canterano jest nadal w Madrycie. Co więcej… Nic nie zapowiada tego, że miałby odejść z klubu. Potwierdza to dobitnie niedawno zwołana prezentacja zawodnika. Real daje jasny sygnał: Morata nie jest na sprzedaż.
Kup, i co dalej?
Sprzedaż z opcją wykupu albo wypożyczenie, a następnie powrót zawodnika na Santiago Bernabéu to coraz powszechniejsza praktyka w ekipie Królewskich. Wszyscy wiemy, że w Realu wielkich gwiazd i nazwisk nie brakuje. Dlatego też trudno jest młodym zawodnikom o swobodny rozwój i wystarczającą ilość gry. W poszukiwaniu minut udają się „na obczyznę”. A wszystko to na poważnie rozpoczęło się zupełnie niedawno, bo w 2012 roku. Chodzi konkretniej o Daniego Carvajala i jego transfer do Bayeru Leverkusen. Ten ruch Królewskich był strzałem w dziesiątkę. Talent Hiszpana na niemieckich boiskach eksplodował i zaledwie rok później został wykupiony przez Real powracając na stare śmieci. Podobnie sprawa miała się z Casemiro wypożyczonym do Porto, czy Lucasem Vázquezem sprzedanym do Espanyolu. Na wypożyczenie do tych ostatnich trafił też wcześniej wspomniany Marco Asensio. Cała trójka także znalazła swoje miejsce w pierwszej drużynie. Tak jak jeszcze były gracz Realu Mallorca dopiero przebija się do składu, tak pozostali są już uznaną marką. Brazylijczyk jest jednym z kluczowych zawodników klubu, kimś kto dał tak pożądaną przez wszystkich równowagę. Z kolei Vázquez to „nowy Callejón”, joker w talii Zidane’a. Zawodnik, na którego Francuz może liczyć o każdej porze dnia i nocy. Ostatnim wykupionym przez Real jest właśnie jedyny tegoroczny transfer – Morata. Hiszpan rozegrał dwa dobre sezony w barwach Juventusu, przy czym podczas jednego z nich wyeliminował Real Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Jego gol był decydujący dla przebiegu dwumeczu.
„To dla mnie dzień największego szczęścia. (…) Jestem madridistą. Jeśli chcą mnie tutaj, będę tutaj.” – takimi słowami Álvaro Morata ponownie przywitał się z kibicami Realu Madryt. Królewscy oprócz ukształtowanych zawodników zyskują coś więcej: wychowanków, którzy są w stanie zrobić dla tej koszulki naprawdę wiele. W każdym meczu widać ich zaangażowanie. Są w pełni oddani klubowi niezależnie czy grają pierwsze skrzypce czy lądują na trybunach. Takich ludzi zawsze warto mieć w swoich szeregach. To prawdziwi wojownicy.
W tym roku kolejna część graczy szuka swojej szansy w innych klubach. Jesé został sprzedany do PSG, Jesús Vallejo przeprowadził się do Niemiec, a konkretniej do Eintrachtu Frankfurt. Z kolei Martin Ødegaard wciąż nie jest pewny swojej przyszłości: albo zostanie wypożyczony/sprzedany albo kolejny rok spędzi w drugiej drużynie Królewskich. Jego los miał podzielić Mariano, lecz niespodziewanie wzorem Marco Asensio dołączył do pierwszej drużyny.
Real Madryt U-24
Jeśli już Real skłoni się na zakup jakiegoś piłkarza, to musi być on… poniżej 24. roku życia. Przynajmniej taka reguła działała w ostatnich sezonach. Jeśli nie będziemy brać pod uwagę bramkarzy, to w ostatnim czasie transferami Realu Madryt byli: Álvaro Morata (23 lata w chwili dołączenia), Gareth Bale (24), Isco (21), James (23), Kovačić (21), Kroos (24), Lucas Silva (21), Casemiro (21), Illarramendi (23) i… Luka Modrić, który w chwili transferu miał „aż”(!) 26 lat (było to jednak aż cztery lata temu). To wszystko sprawia, że Real Madryt nie musi kompletować drużyny co dwa-trzy lata. Królewscy mają gotową kadrę, której trzeba już tylko nadawać ostateczne szlify. W Madrycie nie są potrzebni zawodnicy na już, tacy bez których ta drużyna nie da sobie rady. Można spokojnie myśleć o przyszłości bez żadnych gwałtownych ruchów i wrzucania milionów na stół. Ta drużyna ma przed sobą przyszłość, a jeśli dodamy jeszcze do niej młodych wilków, którzy przebywają na wypożyczeniu to za kilka lat możemy mieć do czynienia z jeszcze mocniejszą paczką.
Nawet zawodników, których się wymieniało w kontekście dołączenia do klubu, jak chociażby Paul Pogba, Marco Verratti czy David De Gea, cechuje to, że grają już na najwyższym poziomie i każdy ma przed sobą jeszcze wiele, wiele lat w tym zawodzie. Widać dokładnie jak bardzo zmieniła się polityka transferowa Realu.
Co z Pérezem?
Florentino słynął z tego, że często kupował zawodników niepasujących zupełnie do otoczenia. Piłkarzy, którzy nie byli na liście życzeń trenera i przez których następnie musiał sprzedawać innych. Przybycie Garetha Bale’a i odejście Mesuta Özila, czy transfer Jamesa oraz odejście Di Maríi to tylko nieliczne przykłady. Bo w końcu jak ktoś, kto kosztował blisko 80 czy 100 milionów euro nie miałby mieć zagwarantowanego miejsca w pierwszym składzie? Nikt by jednak nie pomyślał, że to z czego słynął Real zakończy się tak niespodziewanie w 2014 roku na transferze Kolumbijczyka. Od tego momentu, od rozbicia świnki-skarbonki Real nie wydał już na żadnego piłkarza tak wielu pieniędzy. W 2015 roku Danilo i Kovačić przyszli za nieco ponad 30 milionów euro. W tym okienku do klubu za podobną cenę dołączył Morata.
„Po dwóch latach bez galaktycznego transferu na Bernabéu, moc (Florentino) wydaje się gasnąć.” – czytamy w The Sun. Według angielskiego tabloidu winą za niepowodzenia transferowe Péreza w ostatnim czasie można obarczać kluby z Premier League. Manchester United „podkradł” Pogbę, wcześniej nie sprzedał De Gei (historia z pamiętnym faksem, której prawdziwego zakończenia prawdopodobnie nigdy nie poznamy). Gabriel Jesús, jeden z najlepiej zapowiadających się młodych graczy, wybrał Manchester City, a z kolei piłkarze innych klubów jak Robert Lewandowski czy Marco Verratti wolą zostać „u siebie” kolejno w Bayernie i PSG.
Jest dobrze, a może być jeszcze lepiej
Czy faktycznie wyżej wymienieni zawodnicy są tak bardzo niezbędni Realowi Madryt? David De Gea pozostał w Manchesterze i dzięki temu w Madrycie został także Keylor Navas – genialny bramkarz, który uratował Realowi niejeden mecz. Brak pozyskania Roberta Lewandowskiego sprawia, że Karim Benzema, który tak świetnie dogaduje się z Bale’em i Cristiano pozostanie w pierwszym składzie. Ostatni sezon to czysta perfekcja w wykonaniu Francuza. Prawda jest taka, że od kiedy Real rozpoczął swoją nową politykę transferową zdobył aż dwukrotnie Ligę Mistrzów, czyli coś, czego wcześniej dokonał dopiero w 2002 roku. Dopóki Królewscy trzymają dobry kurs, dopóty nikt nie podważy tych ruchów Florentino i spółki. Najważniejszym będzie jednak ponowne wejście na hiszpański tron i zdobycie La Liga. Czy obecna kadra jest w stanie tego dokonać? Czas pokaże.