Opera mydlana z udziałem Vitolo dobiegła końca. Skrzydłowy reprezentacji Hiszpanii został zaprezentowany w zeszły czwartek przed pięcioma tysiącami kibiców Las Palmas, których będzie raczył swoją grą do stycznia. Później przeniesie się do Atlético Madryt.
Cała operacja kosztowała Atlético 36,7 miliona € – tyle wynosiła klauzula odejścia Hiszpana. W rzeczywistości jednak, z uwagi na zakaz rejestracji nowych zawodników, Vitolo „wykupił się sam”, z pomocą prezydenta Las Palmas, Miguela Ángela Ramireza. Mając kartę w ręku, a więc już jako wolny agent podpisał półroczny kontrakt z Kanarkami.
Było to jedyne legalne rozwiązanie, które satysfakcjonowało każdą ze stron. Vitolo zależało na regularnej grze przed mundialem, a Atlético na tym, by w styczniu móc zarejestrować Hiszpana w rozgrywkach La Liga i Champions League.
Do trzech razy sztuka
„Najlepsi kibice? Atlético Madryt. Najlepszy trener? Diego Simeone”. Tak Victor Machín Pérez odpowiadał w ankiecie na zgrupowaniu reprezentacji Hiszpanii dwa lata temu. Przynajmniej taką wersję przedstawił AS. Madrycki dziennik przypomniało niedawno wywiad, lecz w nieco zmienionej formie. Była to manipulacja, by podbić sobie statystyki kliknięć w sezonie ogórkowym. W porównaniu do wersji z 2015 roku AS usunął bardzo ważną cześć. W pierwotnym materiale Vitolo został uprzedzony przez dziennikarza, że nie może wybierać odpowiedzi powiązanych z Sevillą.
Poned el vídeo completo panda de manipuladores. Sois la escoria del periodismo. pic.twitter.com/UdfDET1At5
— Fran Benítez. (@FranJBenitez10) July 5, 2017
Dzisiaj, już po czasie, chyba wszyscy bylibyśmy w stanie uwierzyć w wersję AS-a, przyjmując, że taki transfer musiał być kwestią czasu. Jednak historię przeprowadzki Victora Machína do Madrytu, lepiej niż stwierdzenie cosa del tiempo opisuje znane w obozie Atleti motto „nigdy nie przestawaj wierzyć”:
– pierwsze podejście Atlético po Vitolo, gwiazdę Las Palmas. Jest rok 2013, Kanaryjczyk ostatecznie podpisał kontrakt z Sevillą, gdyż Ci zwrócili się do niego wcześniej i miał już z Andaluzyjczykami ustne porozumienie; informacja, nie opinia
– drugie podejście Atlético po Vitolo, teraz już gwiazdę Sevilli. Rok 2016, Kanaryjczyk ostatecznie podpisuje nowy kontrakt z Sevillą; informacja, nie opinia
– trzecie podejście Atlético po Vitolo, gwiazdę reprezentacji. Rok 2017. Już wszystko dogadane, Kanaryjczyk pójdzie na pół roku do Las Palmas, potem do Atlético. Oficjalne potwierdzenie kwestią czasu… informacja, nie opinia
No i jeb! Pepe Castro, prezes Sevilli na konferencji prasowej publicznie oświadcza: „Dziś mogę powiedzieć, że Vitolo będzie zawodnikiem Sevilli przez kolejne pięć sezonów”. Potwierdził tym samym krążące w mediach informacje o propozycji nowej umowy dla Kanaryjczyka z zarobkami na poziomie Banegi (najwyższy kontrakt w klubie) i podwyższoną klauzulą do 50 milionów euro. Deja vu – myślą fani Atlético. Reporterzy wychwycili rozmawiającego przez telefon Diego Simeone, który kompletnie stracił zainteresowanie trwającym treningiem. W każdej rozgłośni radiowej trąbią o tym, że przedstawiciele Los Rojiblancos dali ciała na całej linii, bo nikt o nowej umowie dla Vitolo nic nie wiedział.
Przez noc podobno telefony paliły się w rękach. A to Simeone dzwonił do Miguela Ángela Gila, a to do Vitolo, a to Miguel Ángel, Koke i Fernando Torres do Vitolo. I tak do rana. Rano okaże się, że do Vitolo nie dzwoniła tylko pani Esmeralda z pubu Doblete 96, który znajduje się na Vicente Calderón. Atléti bez wahania przebiło ofertę Sevilli, ustawiając wynagrodzenie Víctora Machína tuż za największymi gwiazdami Los Rojiblancos. Klauzula na 150 milionów Vitolo jest wyższa niż te zapisane w kontraktach Antoine Griezmanna, Jana Oblaka czy Yannicka Carrasco (po 100 mln).
Gdy cały naród hiszpański budził się przy porannej kawie, wszystko wydawało się jasne i klarowne. Kanaryjczyk pojawił się w stolicy Andaluzji wieczorem poprzedniego dnia, gdyż przebywał na Wyspach Kanaryjskich. Przed południem miał podpisać uzgodnioną przez jego agentkę i ojca umowę z Sevillą. Tymczasem w stacjach radiowych krążyło z kolei nagranie z WhatsAppa autorstwa andaluzyjskiego taksówkarza, prywatnie fana Betisu, który twierdził, że zawiózł Vitolo na lotnisko. Zawodnik około 15:30 wsiadł w prywatny samolot i wyleciał do Madrytu. Następnego dnia przeszedł testy medyczne, dyrektor generalny Las Palmas opłacił w siedzibie LFP klauzulę za piłkarza, a Atlético ogłosiło, że Kanaryjczyk od stycznia dołączy do ich drużyny. Kilka godzin później Vitolo zostawił swoje nazwisko na umowie z Las Palmas na Gran Canarii.
10.07. Prezydent Sevilli: Vitolo zostaje u nas na pięć lat.
12.07. Vitolo podpisuje z Atletico.Dawno nie było takiej wtopy wizerunkowej.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) July 12, 2017
Tour de Vitolo tym samym dobiegło końca. Nagle pośmiewiskiem prasy staje się Sevilla, a przede wszystkim jej prezydent, Pepe Castro. „Vitolo powiedział, żeby upublicznić informacje o nowej umowie. Dał mi swoje słowo honoru, mieliśmy porozumienie z jego agentem. Wykorzystał nas, żeby dostać więcej pieniędzy w Atlético” – tłumaczył się Castro. Niepowodzenie klubu może doprowadzić w Sewilli do zmian na szczycie. – Po wpadce z Vitolo ze stanowiska wiceprezydenta klubu ustąpił José María del Nido Carrasco, syn poprzedniego prezydenta Sevilli. Notabene także uczestniczył on w rozmowach z przedstawicielami Machina. Wedle sewilskich mediów zamierza on wykorzystać potknięcie José Castro, by pozbawić go stanowiska i samemu stanąć na czele klubu. Najbliższe dni będą w tej sprawie kluczowe i dadzą odpowiedź czy del Nido junior zbierze odpowiednie poparcie. – twierdzi Tomasz Zakaszewski. Zdaniem naszego redakcyjnego kolegi, z największą stratą wizerunkową musi się liczyć sam zawodnik, będący winowajcą całego zamieszania:
O możliwym odejściu Vitolo i N’Zonziego trąbiono zanim jeszcze zakończył się miniony sezon. Z tej dwójki Kanaryjczyk był o tyle szczególny, iż pod odejściu Jesúsa Navasa oraz Álvaro Negredo stał się okrętem flagowym drużyny Sevilli. Były i inne gwiazdy, ale one przychodziły i odchodziły. Vitolo trwał na posterunku, a ledwie rok wcześniej udowodnił swoją lojalność odrzucając propozycję Atlético i związując się nową umową z Los Nerviónesnes. Mimo wszystko, każdy kibic musiał się liczyć z rozstaniem i ten czarny scenariusz ziścił się w „operacji Vitolo”.
Oczywiste jest, że Machin skierował się ku Atléti. Jest tam Cholo, są większe pieniądze i szansa na dotarcie do finału Ligi Mistrzów, na co w Sevilli się nie zanosi. Dla Sevillistas te przenosiny byłyby trudne do zaakceptowania, lecz wciąż możliwe. Dopiero zawirowania dwóch ostatnich dni przed potwierdzeniem transferu zrównało z ziemią wizerunek Vitolo. W stolicy Andaluzji stał się persona non grata numer jeden. Mit o jego lojalności prysnął jak bańka mydlana, a na ulicach miasta usłyszymy, że się sprzedał. Jeśli zamierzasz odejść, nie obiecujesz przecież podpisu pod nową umową. A Vitolo to zrobił. W najlepszym przypadku jest zatem chorągiewką, w najgorszym człowiekiem bez żadnych zasad. Naturalnie Pepe Castro obwiniania się o niekompetencję, naiwność […].
Victor swoją „rzetelność” potwierdził podczas prezentacji w Las Palmas, powiedział wówczas – „Miałem podpisać kontrakt z Sevillą, ale brakowało jeszcze kilku szczegółów […]”. Niestety, na niekorzyść Kanaryjczyka świadczą parafki jego agenta oraz ojca pod propozycją nowej umowy. To znaczy, że jego reprezentanci, z całą pewnością za wiedzą i zgodą samego zawodnika, przystali na jej warunki. Pozostawała jedynie formalność – podpis Vitolo. Tym „szczegółem” stojącym mu na przeszkodzie była kontroferta Atlético. Do tego już się nie przyznał.
– Tomasz Zakaszewski
Ban transferowy nie wyjdzie bokiem
1. czerwca Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu (CAS) podtrzymał decyzją o zakazie transferowym dla Atléti. Madrytczycy wyczekując werdyktu Trybunału liczyli, wzorem Realu Madryt, na skrócenie okresu zakazu. Ostatecznie Los Rojiblancos spotkał najgorszy możliwy scenariusz, czyli możliwość rejestracji nowych zawodników dopiero po 1 stycznia 2018 roku.
To nie usytuowało Atlético na pole position w walce o podpisy na umowach Sandro Ramireza, Alexandre Lacazette’a i Daniego Ceballosa. Jeśli wierzyć różnym źródłom, każdy z tej trójki był już wstępnie „zaklepany” przez Atleti. Sprawy się skomplikowały, gdyż żaden z wymienionych nie miał ochoty powtórzyć losów Ardy Turana i Aleixa Vidala, którzy ze względu na zakaz transferowy przez pół roku mogli jedynie trenować z kadrą Barcelony.
Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że ekipa Diego Simeone na decyzji Trybunału może tylko zyskać. Po pierwsze dlatego, że wobec zakazu transferowego priorytetem było zatrzymanie wszystkich swoich gwiazd. Antoine Griezmann bez mydlenia oczu przyznał, że w takiej sytuacji nie może zostawić klubu. „Nieuczciwie byłoby odejść teraz. Zobaczymy co będzie za rok” – stwierdził.
Vitolo natomiast to pierwszy transfer potwierdzony przez sekretariat klubu odkąd ogłoszono embargo. Nadal głośno spekuluje się o możliwym powrocie Diego Costy. Były napastnik Atléti, podobnie jak Vitolo, miałby wzmocnić zespół zimą. Gdyby tak się stało, czerwono-biali mogliby dysponować mocną i szeroką kadrą, o jakiej w normalnych warunkach mogliby tylko pomarzyć. W zakładanym scenariuszu, drużyna otrzymałaby znaczące wsparcie przed wkraczającą w decydują fazę rozgrywkami ligowymi i pucharowymi.
Wilk syty i dwie owce całe
Gdy emocje związane z transferem opadną, można będzie dojść do wniosku, że każda strona tej transakcji odniosła wielkie korzyści. Sevilla przede wszystkim te ekonomiczne, choć jak na razie jej przedstawiciele nie wiedzą czy podejmować złożoną za Vitolo klauzulę, gdyż planują dalsze kroki prawne w tej sprawie, by ugrać na niej jeszcze więcej. Atlético o zaletach Machina przekona się w niedalekiej przyszłości, kiedy w styczniu zostanie wzmocnione klasowym piłkarzem. Zwycięzcą tu i teraz jest natomiast Las Palmas.
Klub z Gran Canaria po pierwsze ma zawodnika, na którego w normalnych okolicznościach nie można byłoby sobie pozwolić. Po drugie – z tytułu transferu Los Amarillos zainkasują 12,5 % od kwoty sprzedaży (klauzula uzgodniona podczas transferu Vitolo do Sevilli) oraz 5% w ramach rekompensaty za wyszkolenie piłkarza, co daje ponad sześć milionów euro. Po trzecie – Kanaryjczyk działa na kibiców jak magnes. Odkąd odbyła się jego prezentacja na Gran Canarii, klub pozyskał ponad półtora tysiąca karnetowiczów na nadchodzący sezon 2017/18.
Prawe skrzydło zarezerwowane dla Vitolo?
Machin ma za sobą rewelacyjny sezon w Sewilli, co mogłoby dziwić sugerując się tylko sześcioma zdobytymi bramki i sześcioma asystami w 30 meczach La Liga. Miarą wartości Vitolo nie są jednak bramki i asysty, lecz udział w kreowaniu akcji bramkowych (od sezonu 2013/14 tylko Gameiro i Bacca byli „uwikłani” w stworzenie więcej akcji bramkowych dla Sevilli niż Vitolo, 37), wywieranie presji na połowie przeciwnika i praca w obronie przed własnym polem karnym. Na poniższym diagramie porównującym skrzydłowego Las Palmas z Yannickiem Carrasco można dostrzec gołym okiem, o jakie walory chodziło Diego Simeone.

Porównanie Vitolo i Carrasco w sezonie 2016/17 || laliga.es
27-latka charakteryzuje również wielka mobilność i wszechstronność – cechy, które trener Atleti bardzo sobie ceni. Victor Machín w poprzednim sezonie nie zagrał tylko jako bramkarz i środkowy obrońca. W zależności od planu taktycznego, Sampaoli wystawiał Vitolo nie tylko na optymalnych dla Hiszpana pozycjach w drugiej linii, ale także w roli fałszywej dziewiątki, lewego i prawego wahadłowego. Wątpliwe, by Simeone, wzorem Sampaolego, w tak zróżnicowany sposób miał korzystać z umiejętności Vitolo, jednak wszechstronność może tylko stać się zaletą Kanaryjczyka w kontekście zmian systemu, które lubi w trakcie meczów przeprowadzać Cholo.

Wszechstronność Vitolo w sezonie 2016/17 w LaLiga || fot. whoscored.com
Optymalną pozycją dla Victora jest jednak prawe skrzydło w systemie 4-4-2. Z obsadą tej pozycji Diego Simeone miał w poprzednim sezonie wiele trudności. Z jednej strony Argentyńczyk z uporem maniaka próbował nakłonić wspomnianego już wyżej Carrasco do gry w tym miejscu. Eufemistycznie rzecz ujmując, Yannick nigdy nie był entuzjastą takiego rozwiązania, a inne opcje, jak Gaitán i Correa zawodziły na tyle, że przez jakiś czas na boku pomocy grał Juanfran. Ten pomysł z kolei legł w gruzach w momencie kontuzji Vrsaljko.
Niewypały na życzenie Simeone
Vitolo świetnie odnajduje się w szybkiej, bezpośredniej grze u trenera, którego podziwia. Temu samemu trenerowi zdarzało się mylić na rynku transferowym, wspominając choćby Gaitána czy Vietto – piłkarzy, o których Simeone usilnie zabiegał.
Charakterologicznie, podobieństw między nimi wielkich nie ma. Podobnie, jeśli spojrzymy na przebieg kariery – Gaitán przez lata uchodził za klasowego piłkarza, ale przed Atlético z Benfiki nosa nie wychylił. Vietto? Do tej pory nie oderwał od siebie etykietki jednosezonowego hitu.
Na korzyść Vitolo działa przebieg jego piłkarskiej kariery, która – przynajmniej do tej pory – rozwijała się harmonijnie. Większe granie zaczynał od Las Palmas w Segundzie, następnie poszedł do Sewilli, gdzie wyrobił sobie nazwisko i zasmakował piłki na najwyższym poziomie trzykrotnie sięgając po Ligę Europy. Dziś jest w podstawowym zawodnikiem reprezentacji, a za moment z zeszłosezonowej czwartej siły La Liga, za pośrednictwem żółtego pomostu, wzmocni trzecią najmocniejszą ekipę Primera División. Na logikę, tym razem Cholo powinno się udać.