Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
Wielki Tydzień, Semana Santa, to w wielu miejscach Andaluzji szczególne wydarzenie. A najbardziej w stolicy regionu, Sewilli, gdzie obchodzony jest z największą pompą. Co ma z tym wspólnego Sergio Rico? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Przez ponad tydzień – od piątku poprzedzającego Niedzielę Palmową po jutrzejszy poranek – w mieście odbywają się procesje z lokalnych parafii do Katedry w centrum miasta (przy niej znajduje się dzwonnica La Giralda, jeden z symboli Sewilli, obecny także w hymnie SFC). W centrum pochodu znajdują się bogato zdobione figury przedstawiające sceny z życia Jezusa związane z Wielkim Tygodniem, jak również Marię w żałobie. Niektóre z rzeźb pochodzą nawet z XVI wieku, są stale konserwowane i wciąż dodaje się do nich nowe elementy. Przenoszone są na specjalnej platformie, często z baldachimem, by chronić drogocenne dzieła sztuki przed deszczem. Cały ten ciężar spoczywa na tzw. costaleros, którzy dźwigają konstrukcję na swoich barkach. Oprócz nich w procesji uczestniczą także inni członkowie bractwa. Noszą zwykle długie świece, ubrani w szaty aż do ziemi oraz spiczaste kaptury, przypominające te owiane złą sławą przez pewien klan zza oceanu. Taki pochód sunący wąskimi uliczkami najstarszej części miasta wprowadza niesamowitą, mistyczną wręcz atmosferę i przenosi w czasie o kilkanaście wieków.
Nie ma nic bardziej do głębi sewilskiego. A skoro Sevilla wyrasta z tego pnia i w niej samej musi pojawić się element spajający miasto i klub. Znacznie głębszy niż podziwianie procesji przez aktualnego trenera wraz z prezydentem i innymi działaczami z jednego z balkonów. Jak nie trudno się domyślić, zwracając uwagę na tytuł tego artykułu, elementem tym jest Sergio Rico. Sewilczyk do szpiku kości. Urodzony w stolicy Andaluzji w rodzinie kibiców Sevillistas i wychowany przez Los Nervionenses. Jego matka należy do parafii kościoła La Iglesia de Santa María la Blanca, w której siedzibę ma Hermano de la Redención. Bractwo, do którego należy Rico. Także on dźwigał jedną z figur podczas obchodów Semana Santa, a tradycję kontynuował przed dwoma laty jego młodszy brat. Zdarzyło się, że zaplanowane mecze i treningi kolidowały z harmonogramem procesji, lecz oczywiście Sergio nie mógł zaniedbać obu. Pojechał do kościoła przed sesją treningową i wrócił do obchodów tuż po niej. Nawet na swoich ochraniaczach ma wizerunek świętych figur z jego bractwa – Jezusa w scenie upamiętniającej zdradziecki pocałunek Judasza oraz Marię – Virgen del Rocío.
Wzlot i upadek
Rico odbiega od stereotypu bramkarza mówiącego o tym, że ktoś stojący między słupkami musi mieć w sobie coś z wariata. Portero Sevilli jest cichy, spokojny, skromny i głęboko wierzący. Zaczął przygodę z piłką gdy miał siedem lat, dwa lata później został zarejestrowany w Sevilli, był to rok 2000. Z klubowej cantery podziwiał jak Sevillistas wznosiła się na szczyt sięgając po pierwsze trofea. Rico chciał iść w ślady swojego starszego brata, także golkipera i marzył, by dorównać Andrésowi Palopowi, którego plakaty zdobiły ściany w jego pokoju. Wciąż czynił postępy. W sezonie 2011-2012 sięgnął mistrzostwo Hiszpanii U-19, a od następnej kampanii był już zawodnikiem rezerw. Z czasem poznał osobiście swojego idola, który na wspólnych treningach chętnie dzielił się radami z młodym Rico, a także wciąż go wspiera. W tym roku, po poważnym błędzie Serio w półfinale Copa del Rey z Leganés, kolejnym z serii, Palop publicznie zwrócił się do Sergio wspierając go m.in. słowami.
. @sergiorico25 . Vamooss !! pic.twitter.com/CFIo93Ivbt
— Andrés Palop (@Palop1) February 1, 2018
[…] Oto gdzie zmierza Twoje życie, przyjacielu Sergio, ku kolejnemu wyzwaniu. Bardzo ekscytującemu, ponieważ – pamiętaj – grasz w drużynie swego życia, Sevilli FC. […] Nie mam najmniejszej wątpliwości, że w rewanżowym półfinale w domu nie zawiedziesz… Nasi fani będą za Tobą i zespołem aż po grób. […] Zaufaj mi – Andrés Palop
Najbardziej przełomowy okazał się rok 2014. N początku pełnił rolę trzeciego bramkarza. Choć przedstawiciele klubu z Monchim na czele zapewniali o swojej wierze w umiejętności 20-latka, czyny mówiły coś odmiennego. Obok Beto w kadrze Sevilli pojawił się bowiem Mariano Barbosa wykupiony za 150 tys. euro z Las Palmas. Doświadczony portero miał za sobą chociażby występy w półfinałach Ligi Mistrzów, kiedy to Villarreal z Riquelme w składzie podejmował Arsenal. Ale były to już odległe czasy. Niemniej Argentyńczyk zamykał Sergio drogę do pierwszej drużyny i skazywał go na kolejny rok w Sevilli Atletico. A przynajmniej tak można było zakładać. Jednakże to jak potoczyły się jego losy nie miało miejsca nawet w najśmielszych snach Rico. Obaj golkiperzy stojący wyżej klubowej hierarchii doznali kontuzji. Drzwi do bramki seniorskiego zespołu stanęły otworem. Pojawiła się szansa, którą Rico chwycił obiema rękami i już nie wypuścił. Zadebiutował w pierwszym zespole we wrześniu, a w maju 2015 roku wciąż bronił bramki Sevilli w finale Ligi Europy w Warszawie. Z numeru trzy stał się niekwestionowanym numerem jeden. W 2016 Vicente del Bosque zabrał go na Mistrzostwa Europy we Francji. Co prawda w roli tego trzeciego – turysty, po De Gei i Casillasie, ale zawsze.
Ta sielanka została jednak przerwana. Dziś Rico nie jest już rewelacją La Liga, o którego względy zabiegał chociażby Liverpool. Jego postawę nie można określić inaczej niż rozczarowanie. Żeby to unaocznić posłużmy się najpierw liczbami. Tak oto prezentuje się statystyka obronionych strzałów przez Sergio w poszczególnych sezonach La Liga (za STATS): 2015/16 – 72,7%, 2016/17 – 62,6 %, 2017/18 – 54,1 %. Regres jest olbrzymi. Dla porównania najlepsi w tegorocznej kampanii – Marc-André Ter Stegen i Jan Oblak – osiągają wyniki na poziomie nieco ponad 84%. Najgorszy Przemysław Tygoń ma 0% (cztery wpuszczone strzały, na cztery celne). Polak figuruje tu jednak jedynie w ramach ciekawostki, ponieważ nie występuje on regularnie. Z pośród tych golkiperów, którzy zaliczyli w Primera División przynajmniej kilkanaście spotkań Sergio jest pod tym względem najgorszy. Tak, nawet Geronimo Rulli i Antonio Adán spisują się lepiej. A jeśli widzieliście którykolwiek mecz z udziałem tych portero, to zapewne wiecie, iż wielką sztuką jest wypaść gorzej od nich. Sewilczyk i argentyński bramkarz Realu Sociedad to zresztą dwa bardzo zbliżonej przypadki. Rico rzadziej dopuszcza się spektakularnych błędów, lecz również nie stanowi zapory dla rywali. Obu wróży się również wielką karierę i transfer do topowych klubów, lecz póki co znacznie oddalili się od tych celów. Nic zatem dziwnego, iż Lopetegui nie znalazł miejsca dla Sergio w wyprawie na rosyjski Mundial. Tym bardziej, że Kepa jest protegowanym selekcjonera, którego od kadr młodzieżowych przygotowuje do przejęcia miejsca między słupkami La Furia Roja w przyszłości.
Dlaczego?
Spoglądając na te “osiągnięcia” Rico, nasuwa się pytanie. Co się stało? Co sprawiło, iż poziom występów Sergio przybrał przeciwny kierunek. Czynników, które warto wziąć pod uwagę jest kilka. Przede wszystkim możemy wskazać na charakter piłkarza. Jest to osoba, która nie szuka specjalnie rozgłosu i bardzo ceni sobie spokój. Nagła sława, wzrost oczekiwań i presja kibiców, zwłaszcza w mieście oddychającym futbolem jakim jest Sewilla, mogły go po prostu przytłoczyć. Po kilku nieudanych meczach jest to już poważne brzemię.
Inna sprawa to zmiany taktyczne jakie zachodziły w drużynie. Nie jest przypadkiem, że najlepszy okres Sergio przypada na lata, gdy Sevillą zarządzał Unai Emery. Po przejęciu drużyny przez Jorgr Sampaolego oraz przestawieniu zespołu na tory ultraofensywnego futbolu, zauważamy pierwsze tąpnięcie w postawie Sergio. W tym nastawieniu obrona zwykle ma znacznie więcej roboty. Częściej zdarzają się pojedynki defensorów pozbawionych wsparcia innych kolegów z drużyny, z taką sama lub większą liczną atakujący przeciwników. Co za tym idzie więcej pracy ma też i bramkarz. I jest ona trudniejsza, ponieważ rywalom łatwiej jest przygotować sobie dobrą pozycję do oddania strzału. Uderzenie zza pola karnego oraz te z pięciu metrów od bramki sam na sam z golkiperem w statystykach wygląda identycznie = “1”. Ale w oczywisty sposób różnią się między sobą i piłkarz w drugiej sytuacji ma znacznie większe szanse na trafienie.
Powyższą regułę potwierdzają też w Lidze Mistrzów. Za Jorge Rico osiągnął pułap 77% obronionych celnych strzałów w tych elitarnych rozgrywkach. Znacznie odbiega to od poziomu występów ligowych (przypomnę 62.6 %, a w obecnej kampanii przedstawia się to następująco: 54,1 %. w LL, 61,8 % w LM). Wbrew temu co pisano o Sampaolim, nie jest on całkowitym fanatykiem totalnego futbolu. W Lidzie Mistrzów w dwumeczu z Juventusem czy w rewanżowym spotkaniu z Lyonem na wyjeździe zastosował on defensywną taktykę. Ponadto, w europejskich pucharach koncentracja i motywacja zespołu jest większa. Sevillistas już niejednokrotnie potwierdzili, że są drużyną pucharową.
Za Berizzo i Montelli Sevilla została nieco stonowana, lecz nie zarzucono koncepcji ofensywnego futbolu. Jest ona po prostu gorzej egzekwowana, stąd częste zarzuty o bezbarwną grę. Inna sprawa to spadek jakości w obronie. Nico Pareja i Daniel Carriço są wiecznie kontuzjami, a Simonowi Kjærowi nie udało się wejść w buty Adila Ramiego. Nikt z bocznych obrońców nie dorównuje Mariano, a Sregio Escudero jest cieniem samego siebie sprzed roku. Wszystko to sprawia, że defensywa jest bardzo chwiejna i nerwowa, dopuszcza się sporej ilości indywidualnych błędów, co jeszcze bardziej odbija się na Rico. Sergio nie może w pełni polegać na kolegach z obrony, a Ci w pełni na bramkarzu. Koło się zamyka. Naturalnie zdarzają się znacznie lepsze spotkania. Ponownie w pucharach – z Atleti w Copa del Rey czy z Machesterem United. Sevilla działa bowiem tylko czasami tylko w optymalnym zestawieniu. Można to porównać do sytuacji, w której dwa słupy przechylają się w ku sobie. Wówczas mogą stanowić wzajemną podporę. Balans ten jest jednak trudny do utrzymania. Jedno mocne uderzenie, a czasem podmuch wiatru sprawia, że cała ta misterna konstrukcja może lec w gruzach.
Ostatnia kwestia to brak konkurencji dla Sergio Rico. Jest to połowiczna prawda. David Soria nie jest wcale złym bramkarzem. Udowodnił to zresztą w tych siedmiu występach jakie było mu dane rozegrać w tym sezonie ligowym. Wypadł nawet lepiej od Rico zatrzymując 68% celnych strzałów rywali. Na poprawkę trzeba wziąć, iż nie byli to przeciwnicy z górnej półki. Prawdą jest jednak, iż Sergio ma bardzo duży komfort, gdyż w kadrze nie ma bramkarza, który mógłby być dla niego autorytetem. Soria zawsze był na drugim miejscu, także w rezerwach. I nawet kiedy jest w lepszej formie, nie może liczyć na kolejne występy, gdyż wyżej stoi troska o Rico. W sztabie obawiano się czy odstawienie Sergio na ławkę na dłuższą chwilę nie pogrzebie zupełnie jego zachwianej pewności siebie. Dlatego nadal w wyjściowym składzie wystawiano Rico, wspierając go i licząc na obudowę.
Inspiracja
Obecność Sergio Rico w bractwie nie ogranicza się jedynie do brania udziału w procesji raz do roku czy odwiedzania kościoła niemal codziennie. Zadania bractw nie ograniczają się tylko do organizowania obchodów Wielkiego Tygodnia. Mają głęboki wpływ na lokalną społeczność i aktywizują ją do pomocy innym. Dlatego Sergio także nie mógł przejść obojętnie, gdy dowiedział się o dziewięcioletnim Antonio.
Wydawał się zwykłym chłopcem – młodym Sevillistą, który wyczekiwał w hotelowym hallu, aby uzyskać autograf od swoich idoli. Jednakże niedługo później w głowie Antonio wykryto dwa nowotworowe guzy zagrażające jego życiu. Sergio zaangażował się w pomoc chłopcu. Nagranie z życzeniami powodzenia było ostatnim, co Antonio zobaczył przed czekającą go, wielogodzinną operacją. Kilka dni po zabiegu bramkarz odwiedził małego kibica w domu.
Miał na mnie olbrzymi wpływ. Kiedy poszliśmy do jego domu byliśmy tam przez długi czas i dostrzegliśmy siłę jaką ma ten chłopiec. Dostrzegliśmy siłę po 15 godzinach operacji, którą przeszedł. Dostrzegliśmy odwagę […] to niesamowite – Sergio Rico.
To doświadczenie miało zbawienny wpływ na Sergio. W końcu – po serii meczów i błędów, które mocno obciążyły konto Rico – zaliczył on doskonały występ z Gironą. Wybronił w nim rzut karny i kilkoma interwencjami aspirującymi do parad kolejki zagwarantował Sevilli trzy punkty. To zwycięstwo i występ zadedykował Antonio. Chłopcu, który przypomniał mu, że nie warto przejmować się sprawami, które tylko wydają nam się ważne. Bledną one w konfrontacji z tymi naprawdę istotnymi. Kiedy przychodzą niespodziewanie trzeba stawić im czoła, z odwagą małego chłopca z Sewilli. Życzę Rico żeby zachował tę pamięć i odwagę. Życzę tego także i Wam, bo to dobra lekcja dla nas wszystkich.