
Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
Levante plasuje się w ligowej tabeli tuż nad strefą spadkową. Z trójki beniaminków tylko Granotas nie mogą być zadowoleni ze swojej postawy. Getafe i Girona zaliczyły o wiele lepsze wejście w ligę, choć to właśnie klub z Walencji wydawał się najstabilniejszy…
„To wspaniałe spotkanie i damy z siebie wszystko, aby wygrać” – Muñiz takimi słowami mówił o meczu z Barceloną. Szkoleniowiec, który w najwyższej klasie rozgrywkowej nie wydaje się nawiązywać do wyników Levante z Segunda División. Gdzie szukać szans na poprawę i czy w ogóle można się jej spodziewać?
W drugiej lidze Levante dominowało, żeby nie powiedzieć, zmiażdżyło przeciwników. Żaby zgromadziły 84 punkty, mając 14 oczek przewagi nad Gironą oraz 16 nad Getafe, zdecydowanie szybciej zapewniając sobie zarówno awans jak i mistrzostwo. Najlepsza defensywa ligi, najlepszy bilans bramkowy oraz bardzo dobra gra. To miał być powrót Levante w wielkim stylu.
Cóż się więc zmieniło w ekipie z Walencji? Czy Levante aż tak położyło letnie okienko transferowe i wyzbyło się swoich najlepszych zawodników? Co zapewne zaskakujące, takie potraktowanie sprawy byłoby niesprawiedliwe dla włodarzy tego klubu.
O Enisie Bardhim kilka słów pisaliśmy. To specjalista od strzelania pięknych bramek, zawodnik, który szturmem wszedł do La Liga i wydawało się, że jest jednym z najlepszych transferów. Piłkarz został zakupiony przed sezonem i z miejsca wdarł się do pierwszego składu Żab. W tym sezonie ma na koncie cztery gole i asystę. Kupiony za 1,5 mln € zawodnik w przyszłości może zostać sprzedany z dużym zyskiem.
Pozyskani zostali również tacy piłkarze jak Doukoure, który jest jednak tylko opcją rezerwową oraz… Emmanuel Boateng, który póki co jest największym niewypałem jeśli chodzi o transfery na Estadio Ciutat de Valencia. Należy jednak wspomnieć, że do Levante nie trafiał jako zawodnik, który ma grać pierwsze skrzypce w ataku…
Królestwo za napastnika
Emmanuel Boateng to napastnik, podobnie jak wypożyczony z Betisu Alex Alegría. Wspomagać ich mieli tacy zawodnicy jak Jose Luis Morales, Ivi (również pozyskany przed sezonem, uchodzący raczej za dobry ruch) czy Jason. Pierwsze skrzypce na pozycji napastnika miał grać natomiast Enes Unal… który z Walencją pożegnał się bardzo szybko. Siedem meczów, jeden gol, pożegnanie z zespołem wydaje się jedynym sensownym ruchem.
Wracając jednak do Jasona, to był szczególnie ważny element drużyny Levante walczącej jeszcze w Segunda División. 23-letni prawy skrzydłowy, który dwa lata spędził na wypożyczeniach, podczas gdy Żaby grały w najwyższej klasie rozgrywkowej. To miał być jego moment. W Segunda w 39 meczach strzelił 10 bramek i zaliczył jedną asystę… grał od deski do deski. Granotas wreszcie postawili na swoich i wydawało się, że to da efekty.
Drugim zawodnikiem, który był zdecydowanie kluczową postacią tego dość skutecznego ataku był Roger Marti. Współpraca na linii Jason – Roger była wręcz wzorowa. Za napastnika, który podobnie jak Jason przez lata tułał się po wypożyczeniach, Levante przed sezonem miało odrzucać astronomiczne jak na ich warunki oferty. Hiszpan miał być dla zespołów z angielskiej ligi wart nawet kilkanaście milionów euro.
37 meczów, 22 gole, 5 asyst. Nawet jak na drugi poziom rozgrywkowy, taki wynik musi robić ogromne wrażenie. Roger był istną machiną, dominatorem. Zawodnikiem, który zapewniał Levante to czego szukało przez lata. To, przez co zapewne spadło też z ligi. Czyli skuteczność. Ta od wielu lat kulała.
Bo wracając do transferu, warto mieć świadomość, kogo przed sezonem Levante się pozbyło. Victor Camarasa – wychowanek, który jednak w ostatnich miesącach nie prezentuje się tak dobrze, jak można było się spodziewać oraz… Deyverson. Czyli symbol nieskuteczności wśród transferowanych do Levante napastników. Ale przykłady można mnożyć. Wpadek jak ta czy zakup Rafaela Martinsa było w ostatnich latach bardzo dużo, mimo tego, że Żaby skrupulatnie napastnika szukają i to od bardzo dawna…
Bez pośpiechu
Powrót Rogera, który trzymał w ryzach Levante ma nastąpić niebawem. Przełom stycznia i lutego może być kluczowym i zwrotnym momentem w sezonie dla Żab. Zawodnik, który dawał tak wiele w Segunda, wreszcie na dobre posmakuje jak to jest grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na pewno może spodziewać się gromkiego przywitania.
Jednak Roger jest tak istotny, tak potrzebny w Walencji, że nie sposób nie obawiać się o to, że zarówno sztab jak i on sam, będą chcieli jak najszybciej, za wszelką cenę sprawić, że pojawi się na boisku. Kolejna tak poważna kontuzja mogłaby przekreślić jego wielkie marzenia oraz to co budował przez lata na wypożyczeniach i wydawał się finalnie osiągnąć w poprzednim sezonie… Więzadła krzyżowe to przecież nie przelewki. Nie ma pewności, że Hiszpan będzie jeszcze w tym sezonie w pełni formy.
Wobec tego jakie są nadzieje dla Levante? Jeśli chodzi o a tak, tutaj Granotas mają bardzo poważny problem, czego nie powiemy o defensywie. Żaby to solidna ekipa, mająca dużo spokoju na tyłach. A to mimo tego, że… zawodników formacji defensywnej również dręczą kontuzje. Ivan podobnie jak Roger ma zerwane więzadła, choć wydawał się zupełnym pewniakiem do pierwszego składu i w meczach, w których zagrał, prezentował się z bardzo dobrej strony. Kontuzję miał też Luna, który dopiero w grudniu na dobre wrócił do pierwszego składu. Włodarze uznali jednak, że boki obrony to miejsce wymagające szczególnego uszczelnienia i nowym zawodnikiem Levante na zasadzie wypożyczenia został Coke. Jak na Żaby to transfer naprawdę ciekawy.
Ten sezon Levante na pewno nie będzie tak dobry jakby mógł być. Mimo niezłej postawy w defensywie, z tak nikłą skutecznością trudno oczekiwać przyzwoitych wyników. Granotas jest najczęściej remisującą drużyną w lidze, po 17 kolejkach ma ich aż…. 9. Z tego cztery to wyniki bezbramkowe. Na Estadio Ciutat de Valencia nie jest więc aż tak źle, jakby się wydawało, ale czy jeszcze w tym sezonie będzie lepiej? To w głównej mierze będzie zależało od powrotu króla Rogera.