
Zapraszamy na nowy cykl na łamach ¡Olé! pt. La Otra Liga, który współtworzyć będziemy z fcbarca.com – stroną internetową kibiców Barcelony, gdzie znajdziecie jeszcze więcej tekstów i informacji o tymże właśnie klubie. Przed każdym ligowym meczem Blaugrany, w ramach tego cyklu, będziemy przybliżać sylwetkę najbliższego rywala ekipy z Katalonii z perspektywy redaktorów magazynu ¡Olé!, kibicujących i sympatyzujących na co dzień z różnymi drużynami La Liga. Zapraszamy zatem!
W pierwszych miesiącach pracy w roli trenera Realu Madryt Rafa Benítez przypomina pilnego studenta, który przeważnie perfekcyjnie przygotowuje się na każde zajęcia, by niedługo potem zawalić kolokwia. Czy Hiszpan wyciągnie wnioski z tych drobnych niepowodzeń? W sobotę czeka go prawdziwy egzamin.
Znalezienie fana Królewskich, który cieszył się z objęcia przez Beníteza posady szkoleniowca jest misją karkołomną. Nie można powiedzieć, że takich nie ma, jednak należą oni do wąskiego grona. Zdecydowana większość sympatyków Realu żałowała zwolnienia Carlo Ancelottiego, który nie tylko dał klubowi upragnioną Décimę, ale przede wszystkim stał się spoiwem całej szatni, tworząc drużynę przez duże „D”.
Teraz grupę graczy o rozbuchanym ego objął Rafa Benítez, a wątpliwości co do tego wyboru było co niemiara. Jak poradzi sobie w bodaj najtrudniejszym do prowadzenia klubie świata ktoś, kto ostatni wielki sukces odniósł w 2005 roku? Czy zjedna sobie piłkarzy, którzy nie ukrywali, iż świetnie czuli się pod skrzydłami jego poprzednika? Czy Benítez, pragmatyk i miłośnik taktyki, postawi wyniki ponad wrażenia estetyczne?

Benitez już kiedyś pracował w Realu… Tylko że jako szkoleniowiec rezerw Królewskich. Zdjęcie z 1993 roku.
Źródło: marca.com
Ekspert SkySports, Terry Gibson, w cotygodniowym podcaście stwierdził, że jeszcze jest zbyt wcześnie, by oceniać pracę Beníteza w Madrycie. Angielski dziennikarz słusznie zauważył, że Królewskich niemal przez cały czas dręczą kontuzje, więc ocena szkoleniowca, który nie może pracować z pełnym składem nie ma większego sensu. Z drugiej strony, urazy to naturalny element futbolu, a ławka rezerwowych Realu jest zdecydowanie mocniejsza, niż za kadencji Ancelottiego. Poza tym, taki poligon doświadczalny poniekąd może okazać się bardzo dobrą weryfikacją dla prawdziwych umiejętności szkoleniowca. Często to właśnie dopiero po takich sytuacjach kryzysowych da się odróżnić trenera dobrego, od bardzo dobrego. Którym jest Benítez? A zatem, choć ogólnie powinno się w przyklasnąć Gibsonowi w kontekście jego słów, to jednak jak najbardziej można też wyszczególnić już kilka pozytywów i negatywów mariażu Rafy z Realem.
Niefortunne wypowiedzi
Pracownicy Realu Madryt są na medialnym świeczniku i każde zdanie powiedziane w obecności przedstawicieli mediów jest analizowane na wszystkie możliwe sposoby. Pod tym względem Benítez nie popisał się zwłaszcza w dwóch sytuacjach; po raz pierwszy po wyjazdowym spotkaniu z PSG w Lidze Mistrzów, kiedy powiedział, że „drużyna rozegrała perfekcyjne spotkanie”. Ilu fanów Realu nazwie „perfekcyjną” grę swoich ulubieńców po meczu, w którym Real nie zdobył bramki? Czy w przypadku drużyn z europejskiego topu obie te kwestie się nie wykluczają? Przeciwko paryżanom Królewscy bowiem rzeczywiście wyglądali nieźle, ale… tylko w pierwszej połowie. Wtedy to gracze w białych strojach świetnie zakładali pressing, który pozwolił im wypracować kilka dobrych okazji do strzelenia gola. W drugiej połowie role się odwróciły, a poza zmarnowaną sytuacją Ronaldo Real nie pokazał nic. Pomeczowa wypowiedź Rafy podkreśliła zatem jego minimalizm i stanowczą chęć do zakuwania drużyny w taktyczne dyby.
Drugie zdanie, które Benítez mógł sobie darować, dotyczyło derbowego boju z Atlético. Rafa w rozmowie z mediami stwierdził, że „skoro Real nie stracił czterech bramek, jak rok temu, to coś zrobiliśmy dobrze”. Hiszpańscy dziennikarze odczytali to jako wbicie szpilki Ancelottiemu. Co więcej, Marca donosiła swego czasu, że trener otwarcie krytykuje metody pracy poprzednika przy swoich podopiecznych. To oczywiście nie przysparza mu popularności w ich kręgu, a także u kibiców, wszak za Carletto niemal całe madridismo stało murem.
Gra i decyzje w najważniejszych meczach…
… czyli te kolokwia, o których była mowa we wstępie. Real Beníteza rozegrał do tej pory sześć spotkań trudniejszych gatunkowo – z Athletikiem na San Mamés, dwumecz z PSG, derby z Atlético, a także pojedynki z ówczesnym liderem, czyli Celtą i zawsze groźną Sevillą. Tylko w meczu w Vigo Blancos wyglądali dobrze w grze ofensywnej. Z drugiej strony trzeba jednak zaznaczyć, że gdyby nie Keylor Navas, mogłoby nie być tak różowo. W pozostałych meczach Real, w najlepszym wypadku, grał nieprzekonująco, a w najgorszym dawał się długimi momentami zdominować, jak na Bernabéu przeciwko paryżanom, czy też podczas derbów z Atlético.
Można zastanawiać się, jak w Klasyku zareaguje drużyna, gdy przyjdzie jej gonić wynik (w tym sezonie piłkarze Realu znaleźli się w takiej sytuacji dopiero po rozegraniu 1321 minut i nie potrafili odrobić strat), bo decyzje Beníteza w trudnych momentach budziły wiele zastrzeżeń. Tak było chociażby na Vicente Calderón, gdy Hiszpan nakazał bronić Częstochowy jednobramkowego wyniku. Sergio Ramos po spotkaniu otwarcie skrytykował zresztą kilka decyzji trenera:
„Skoro tak dużo mówi się o moim błędzie, to równie często powinno się dyskutować o przeprowadzanych przez trenera zmianach. (…) Wiele rzeczy zrobiliśmy bardzo dobrze, ale pod koniec niepotrzebnie broniliśmy tak głęboko.”
Zarządzanie zasobami ludzkimi
Zastąpienie Ancelottiego pod względem przygotowania taktycznego zespołu było maksymalnie, ale już nawiązanie z szatnią takiej więzi, jaką stworzył Włoch, okazało się praktycznie niewykonalne. Nie można Rafie odmówić starań – na samym początku pracy rozmawiał on indywidualnie z wieloma graczami, jednak trudno przekonać do siebie kogoś, kto na starcie jest nastawiony sceptycznie. Ostatecznie Benítez podpadł szatni między innymi otwartą krytyką postawy Ramosa w meczu z Atlético – zapytany o to, która z akcji najbardziej go wkurzyła, odpowiedział: „Ta przy karnym, bo podczas treningów wiele razy rozmawialiśmy o tym tak samo z Sergio, jak i z całą ekipą”. To właśnie do tej wypowiedzi Rafy odnosiły się zresztą wcześniej cytowane słowa Ramosa. Ostatnio oliwy do ognia dolał natomiast także James Rodríguez, który przekonywał dziennikarzy, że od dłuższego czasu praktycznie był zdrowy i gotowy do gry. Kolumbijczyk jednocześnie wyraził niezadowolenie z decyzji trenera o trzymaniu go na ławce rezerwowych w ostatnich spotkaniach.
Z drugiej strony, nie można Hiszpanowi odmówić, że z elementów, które mu pozostały w obliczu plagi kontuzji, skonstruował całkiem niezłą maszynę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż niektóre części zamienne nie mają nawet startu do fabrycznych elementów. Rafę należy pochwalić także za to, że gdy już ktoś pokazał się z dobrej strony, nie był odstawiany na boczny tor zaraz po powrocie do sprawności innych zawodników. Pod tym względem Benítez jest socjalistą, w pozytywnym tego słowa znaczeniu – wszystkich traktuje równo. Skorzystał na tym chociażby Casemiro, który okazał się znakomitym zmiennikiem. Brazylijczyk wprowadził do Realu defensywną stabilizację w środku pola, tym samym nadając linii pomocy Królewskich większą wielowymiarowość. Wychowanek São Paulo wzmocnił swoją pozycję w kadrze, kilkukrotnie będąc pierwszym wyborem Rafy przy ustalaniu wyjściowej jedenastki, mimo że w pełni dyspozycji był także chociażby Isco.
„Nieważne, czy wygrywasz o metr, czy o kilometr. Grunt, żeby wygrać”
Ten cytat z „Szybkich i wściekłych” obrazuje jednocześnie atut, jak i wadę Beníteza. W tym sezonie Real rozegrał już kilka spotkań, w których szło mu jak po grudzie, żeby wymienić chociażby starcie z PSG na Bernabéu czy wyjazd do Bilbao. Pomimo nieprzekonującej gry, mecze te udało się wygrać, więc tym względzie ów minimalizm może okazać się bezcenny chociażby w Lidze Mistrzów, w której nie zawsze można czarować stylem, bo najbardziej liczy się wynik. Warto powołać się w tym miejscu na ciekawą statystykę – Hiszpan zdobywał trofea w każdym ze swoich debiutanckich sezonów w silnych klubach. Na Santiago Bernabéu liczą więc, że podtrzyma tą passę.
Z drugiej strony, fani oraz włodarze klubu będą musieli szybko zweryfikować swoje nadzieje na mistrzostwo oraz cierpliwość do samego Beníteza, jeśli jego Realowi przytrafi się więcej takich meczów, jak te z Málagą czy Sportingiem Gijón, w których to minimalizm trenera poskutkował stratą punktów. Liga rozstrzygnie się dopiero wiosną, więc sytuacja nie jest jeszcze alarmowa, jednak jeśli ta w najbliższych miesiącach się nie poprawi, Florentino Pérezowi prędzej czy później zapali się ostrzegawcza lampka.