Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
Gdy w lato stało się jasne, że Espanyol został wykiwany przez chińskich właścicieli, a zapowiadane pieniądze i duże transfery nie do końca stały się faktem. Oczywistym było, że w drużynie z Barcelony trzeba będzie postawić na wychowanków jeszcze bardziej niż do tej pory.
To zresztą strategia, którą Papużki obrały w tym nowym dla siebie rozdaniu – gdy Chińczycy pojawili się w klubie, ściągnięto z innych ekip kilku starych znajomych, którzy chcieli wrócić do stolicy Katalonii. Poza tym okazało się, że Quique Sánchez Flores ma zawodników, którymi może uzupełniać braki w zespole – wystarczyło zajrzeć do drużyny rezerw.
Oczywiście, Espanyol nie gra na poziomie, jakiego oczekiwaliby fani, ale jak na sytuację, w której się znalazł, to i tak jest to całkiem niezła postawa. Trzyma się stosunkowo nieźle, wystarczająco daleko od strefy spadkowej, by uznać, że zwolnienie trenera byłoby przesadą w tej sytuacji. Wychowankowie, gdy pojawiają się na boisku, wnoszą do gry Papużek wiele dobrego… choć wydaje się, że i tak Quique korzysta z ich usług zbyt rzadko.
Starzy wyjadacze
Podkreślmy na początek, że jako wychowanków klasyfikujemy zawodników, którzy przeszli przez Espanyol B, bo w przeciwnym razie od razu można by wyrzucić np. Javiego Lópeza, aktualnego kapitana drużyny, już 32-letniego, który w Barcelonie nieprzerwanie „siedzi” od 2006 roku. Najpierw właśnie w drugim zespole, potem w pierwszej ekipie. W tym sezonie López (swoją drogą to chyba najpopularniejsze nazwisko w Espanyolu) nie miał zbyt wielu okazji, by się wykazać, co spowodowane było kontuzją mięśnia. Gdy wrócił, wystąpił w czterech kolejnych spotkaniach, a dwóch pierwszych Espanyolowi udało się zachować czyste konto. Co, w tym sezonie, wcale nie jest oczywistością.
Inny López (i wcale nie ostatni), też zajmuje się defensywą. David, który do Espanyolu wrócił po przygodzie z Napoli przed startem poprzedniego sezonu, opuścił w tym sezonie tylko jeden mecz ligowy – z Athletikiem, trzy kolejki temu, gdy był zawieszony za kartki. Poza tym od początku do końca na boisku we wszystkich. Piłkę odzyskuje średnio osiem razy na mecz, a Papużki z nim w składzie sześciokrotnie zachowały czyste konto. Prawdopodobnie, gdyby ktoś zechciał go z Espanyolu wykupić, bez większego trudu sprawdziłby się w lepszym klubie. A ekipa z Barcelony mogłaby nie sprawdzić się bez niego.
Golkiper
Pau López, rywalizujący z Diego Lópezem (robi się tego trochę dużo, co nie?). Mało kto spodziewał się, że może walkę o miejsce w składzie wygrać, ale były bramkarz Realu złapał przed sezonem kontuzję, która wyeliminowała go z początku rozgrywek. A że Pau, który średnio spisywał się nawet w rezerwach Tottenhamu, gdzie przebywał na wypożyczeniu, grał całkiem nieźle, to wskoczył do składu i został w nim przed 19 kolejek. Potem w bramce pojawił się Diego, który występami w Copa del Rey udowodnił, że wciąż broni na naprawdę dobrym poziomie i… wpuścił sześć goli w dwóch spotkaniach. Nie zdziwimy się więc, jeśli na derby do bramki wróci młodszy z Lópezów.
Zaznaczmy, że Pau to jeden z najbardziej zapracowanych golkiperów w La Liga – średnio na mecz wykonywał do tej pory 2,53 interwencji i wpuszczał 1,16 gola na mecz. To pokazuje, że prezentował się z naprawdę dobrej strony, zwłaszcza, gdy spojrzy się na to, które miejsce zajmuje Espanyol w ligowej tabeli. Szybko odkryć można, że główny problem zespołu Quique Floresa leży nie z tyłu, a z przodu.
Rozegranie
A skoro mowa o tym, co z przodu, to niezmiennie dziwi, że tak rzadko w Espanyolu korzysta się z dwóch naprawdę niezłych pomocników, którzy pokazywali już, że potrafią wpłynąć na przebieg meczu. Nawet jeśli nie asystą czy golem, to dobrym odbiorem w kluczowej sytuacji lub podaniem napędzającym akcję.
Po pierwsze więc Marc Roca. Z jego usług w lidze w tym sezonie skorzystano czterokrotnie, łącznie zaliczył sto minut na murawie. To ogromna zmiana w stosunku do poprzedniej kampanii, gdy na boisko wybiegał dwudziestopięciokrotnie! Przy okazji też niesamowicie dziwna, bo Roca w poprzednim sezonie był jednym z odkryć w hiszpańskiej lidze i przyglądały mu się bacznie większe kluby, wśród nich m.in. Liverpool. Dziś wydaje się, że 21-letni zawodnik powoli musi myśleć o poszukiwaniu innego klubu, który byłby w stanie zapewnić mu regularną grę. Bo na nią z pewnością zasługuje, a wydaje się, że w Barcelonie jej nie otrzyma. Szkoda, tym bardziej, że nieco ponad rok temu podpisywał z Papużkami nowy kontrakt i miał być przyszłością klubu.
W podobnej sytuacji znajduje się Oscar Melendo – również pomocnik, ale usposobiony bardziej ofensywnie i zajmujący zwykle miejsce bliżej napastnika. Głośno wokół tego gościa zrobiło się całkiem niedawno, gdy wszedł na boisko w meczu… z Barceloną i sprawił, że ta przegrała po raz pierwszy w sezonie. Ale ta bramka nic nie zmieniła w jego sytuacji – jeśli gra, to gra ogony. Gdy raz pojawił się na murawie od pierwszych minut i nie został z boiska zdjęty, zanotował asystę w starciu z Tenerife. Bardzo dobrze prezentuje się z piłką przy nodze, potrafi dobrze dograć partnerom, widać po nim też spore pokłady opanowania. Ale to za mało, by w lidze zagrać coś więcej niż 176 minut w 21 kolejek.
Oczywiście, nie można Espanyolowi odmówić, że ma całkiem niezłą pomoc – Granero, Darder, Victor Sánchez to wszystko zawodnicy, którzy swój poziom potrafili już udowodnić na tym, a nawet wyższym szczeblu. Ale skoro zespołowi nie wiedzie się tak, jakby tego oczekiwał, dlaczego nie spróbować dać więcej szans tym młodym, nieopierzonym, ale z pewnością dysponującym wielkim talentem, zawodnikom? Da się w obronie, a więc formacji znacznie bardziej newralgicznej, to czemu nie w pomocy? A, skoro już o tym…
Lewo i prawo
Na lewym boku obrony w Espanyolu biega, już drugi sezon z rzędu Aarón Martin i aktualnie jest pewnym punktem defensywy klubu. Interesują się nim większe drużyny, które chętnie skorzystałyby z usług młodego (21 lat skończy w kwietniu) defensora. Bo Aarón to zawodnik, który nieźle spisuje się w defensywie, ale gdy trzeba, potrafi wspomóc kolegów z przodu. Co ważne, już teraz prezentuje opanowanie niezmiernie istotne na tej pozycji. Prawdopodobnie niedługo będzie cieszyć się nim drużyna z Barcelony, bo dobrzy gracze na tej pozycji, do wyjęcia za stosunkowo niewielkie pieniądze, to prawdziwe białe kruki.
Po przeciwnej stronie obrony coraz częściej pojawia się i prezentuje coraz lepszą formę, Marc Navarro. Starszy od Aaróna, ale znacznie mniej doświadczony na poziomie Primera División. Ma nad swoim kolegą jedną przewagę – jest znacznie bardziej przebojowy w ofensywie. Oczywiście, jak już zostało wspomniane, Aarón potrafi podłączyć się do akcji, ale robi to, gdy nadarzy się dobra okazja. Navarro biega tam co chwila i potrafi zaliczyć niezłą asystę czy nawet strzelić bramkę. Szkoda, że po tym, jak wszedł do pierwszego zespołu na poczatku 2017 roku, złapał kontuzję, która wyeliminowała go z gry na kilka kolejek. Bo być może dziś byłby już zawodnikiem wyjściowej jedenastki.
Co dalej?
W Espanyolu B czekają już kolejni młodzi zawodnicy, którzy powoli pukają do bram pierwszego zespołu. Jeśli sytuacja z finansowaniem klubu się nie zmieni, za niedługo część z nich zobaczymy zapewne na boiskach Primera División. Na razie jednak dobrą drogą dla Espanyolu byłoby, gdyby więcej minut zaczęli dostawać ci, którzy już zdążyli zaprezentować się z dobrej strony w meczach z pierwszoligowymi rywalami. Ich przebojowość i umiejętności, mogłyby pomóc Papużkom wywalczyć miejsce w pierwszej dziesiątce, bo aktualnie to taką pozycję trzeba uznać za cel ekipy z Barcelony na koniec tego sezonu.