Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
W ostatnich kolejkach ligowej batalii trudno o łatwe starcia i takim dla Barcelony na pewno nie będzie mecz z Granadą. Sportowe argumenty znajdują się po stronie Blaugrany, ale należy pamiętać, że ich rywal ostatnio znajduje się na wyżynach swoich umiejętności.
Kiedy popatrzymy na skład Granady śmiało można stwierdzić, iż ten zespół mógłby walczyć o miejsce w środku tabeli. Jednak Andaluzyjczycy najwyraźniej lubią fundować swoim fanom dużego kalibru emocje. Obecny sezon jest kolejnym, kiedy drużyna z Nuevo Los Cármenes heroicznie walczyła o ligowy byt, a tym razem pozostanie w najwyżej klasie rozgrywkowej zagwarantowała sobie w przedostatniej kolejce.
Zespół z Andaluzji jeszcze zimą wyglądał na rozbity, a jego wyniki wskazywały na to, że Granada wreszcie się doigra i spadnie z La Liga. Ponownie jednak na pokład sprowadzono ratunkowego trenera i Ramóna Sandovala zastąpił José Manuel González. Nowy szkoleniowiec przede wszystkim postawił na czyny a nie słowa, jak jego poprzednik, który z pewnością był w czołówce trenerów najlepiej przygotowanych do gadki podczas konferencji prasowych. Na tym atuty Sandovala się kończyły. Z planów trenera, który rok temu przybył do klubu w takich samych okolicznościach, jak teraz González i również wywalczył utrzymanie, nie zostało nic. Zresztą nie on pierwszy i zapewne nieostatni w tymże klubie ratuje utrzymanie, by w kolejnym sezonie nie stanąć na wysokości zadania. Przecież taki los może czekać też wspomnianego Gonzáleza.
Oczywiście jeśli ten zostanie na stanowisku, a może tak się stać, bo wszyscy są zadowoleni z pracy trenera. Granada w końcowe sezonu zaczęła osiągać znakomite wyniki, chociaż przez chwilę wydawało się, że scenariusz finiszu może nie być najlepszy. W utrzymaniu kluczowe były ostatnie cztery tygodnie — rozpoczęło się od bombardowano rozstrzelania Levante 5:1. Potem przyszła porażka z Celtą i zespół znalazł się we wspomnianej, trudniejszej sytuacji. O życie nazywano mecz z Las Palmas, w którym Kanaryjczycy po kwadransie prowadzili już 2:0. Na tym kłopoty Granady się skończyły, bo ta nieoczekiwanie pokazała niezwykły charakter wyciągając wynik meczu na 3:2, a tydzień później odnosząc historyczny tryumf w derbach z Sevillą 4:1 na boisku rywala zapewniła sobie pozostanie w elicie. Na tym samym Pizjuán, gdzie Barcelona przegrała w październiku 1:2, dodajmy.
W ów potyczkach Granada pokazała się ze znakomitej strony i swój cel zrealizowała. Andaluzyjczycy niewątpliwie znajdują się w wyśmienitej formie, a przed nimi pojedynek z Barceloną. Patrząc na postawę podopiecznych José Gonzáleza absolutnie tą ekipę stać, by napsuć krwi Dumie Katalonii, a nawet z nią wygrać. Utrzymanie wprawdzie jest zapewnione, ale Andaluzyjczycy chcieliby zakończyć sezon fiestą przed własną publicznością. W sobotę Granada zagra dla siebie, nie dla Realu Madryt, choć oczywiście niemal wszyscy patrzą na ten mecz przez ten pryzmat.
Jednakże wspomniana świetna gra gospodarzy sobotniego pojedynku nie ma znaczenia dla Barcelony. Fakt, że Granada jest już utrzymana to dobrze, ale tyko dla niej samej, bo nie musi walczyć o życie z wciąż obecnym mistrzem kraju. Ligowy byt Andaluzyjczyków to też świetna informacja dla neutralnych kibiców, którzy mogą zobaczyć znakomite widowisko — gospodarze już nic nie muszą, a na pewno dadzą z siebie wszystko. Nie będą mieć na sobie żadnej presji, która zapewne ciążyłaby, gdyby możliwy był spadek, co w obliczu tak wielkiego rywala powodowałby plątanie własnych nóg. Ale czy to wszystko będzie mieć wpływ na Barcę? Czy to, że Granada strzeliła 9 goli Levante i Sevilli spowoduje u Katalończyków strach? Umówmy się, Barcelona pojedzie na Nuevo Los Carmenes świadoma swojego celu i skoncentrowana na tym, by wygrać.
Granada od zawsze słynęła z nie najlepszej gry obronnej. W ostatnich tygodniach ten obraz minimalnie się zmienił, lecz Andaluzyjczycy wciąż mają duże kłopoty w defensywie, o czym świadczą same statystyki — w ostatnich dziesięciu meczach podopieczni Gonzáleza tylko raz zachowywali czyste konto. Uważać należy na ofensywny potencjał, który szczególnie widoczny jest we współpracy El Arabiego i Adalberto Peñarandy. W środku pola trudno szukać wirtuozów futbolu, ale piłkarzom „El Grana” nie można odmówić waleczności. Groźne bywają też skrzydła, a na jednym z nich śmiga doskonale znany kibicom Barcy, Issac Cuenca. Więcej rozpisywać się nie trzeba — w styczniu przy okazji pierwszego spotkania tych drużyn wspominałem, że Granada gra piłkę opartą na chaosie. Po tym czasie widać, że nowy szkoleniowiec potrafił to wszystko nieco uporządkować. Ich pomysł futbol co prawda wciąż jest stosunkowo prosty, ale nie bazuje na improwizacji. Przy dobrej formie zawodników jest zresztą bardzo skuteczny, co potwierdzają ostatnie wyniki.
Sobotnia walka o mistrzostwo zapowiada się ciekawe, ale piłkarze Granady nie zważając na to, czy Real wygra czy nie, będą chcieli ograć Barcelonę. Na Nuevo Los Carmenes zapowiada się znakomity mecz, w którym miejscowi na pewno mają szansę na sukces, ale największa przeszkodą dla nich może być świadomość celu, z jakim do Andaluzji przyjeżdżają podopieczni Luisa Enrique.