Real Sociedad stanie w sobotę przed szansą odniesienia czwartego z rzędu domowego triumfu w lidze nad Barceloną. Kiedy ostatni raz Blaugrana wywoziła z kulinarnej stolicy świata komplet punktów, to na końcowych stronach kolorowych tygodników można było jeszcze zaopatrzyć się w dzwonek polifoniczny. Choć wśród kibiców powinno dać się wyczuć swego rodzaju ekscytację zbliżającym się pojedynkiem, w końcu przyjeżdża drużyna grająca najlepszy futbol na całej planecie, to nie czuć jej niemal zupełnie. Z kilku powodów dominuje natomiast uczucie niepokoju.
Powód pierwszy: Iñigo Martínez
Kontrakt środkowego obrońcy Txuri Urdin obowiązuje do końca czerwca przyszłego roku. Choć o jego przedłużeniu mówi się już od jesieni, wciąż w tej sprawie padają jedynie nieśmiałe deklaracje, a brakuje konkretnych ruchów. Prezydent klubu, Jokin Aperribay oraz dyrektor sportowy, Lorenzo Juarros i tak nie mają łatwego życia, a utrata naturalnego następcy Xabiego Prieto w roli kapitana mogłaby wywołać trzęsienie ziemi.
Iñigo dla Realu Sociedad jest nieoceniony. Nie ma zawodnika z pola, który spędziłby na boisku więcej minut od niego. Jedynie stojący między słupkami Geronimo Rulli może pochwalić się lepszym wynikiem. Trybuny darzą go ogromnym szacunkiem, nigdy nie odmawiają mu woli walki (co zarzucają np. Carlosowi Veli). Dobrą dyspozycję chciałby przełożyć na zarobki, które sytuowałyby go w zespołowej czołówce.
Plotkuje się, że zarząd jest gotów zaproponować wychowankowi pensję zbliżoną do tej wpływającej na konto Asiera Illarramendiego, czyli około dwóch milionów euro. Kością niezgody może pozostawać natomiast klauzula kwoty odstępnego. Otoczenie piłkarza skłania się ku trzydziestu milionom euro, a klub widziałby w kontrakcie sumę o dziesięć milionów wyższą.
Przeciągające się negocjacje to temat numer jeden praktycznie przez cały czas. Utrzymanie się w lidze, które dzięki zwycięstwu odniesionemu w Sewilli stało się niemal pewne, ma przybliżyć obie strony do porozumienia.
Futbolistas con MÁS RECUPERACIONES de La Liga en 2015/16:
[347] Luis Hdez
[303] Cabral
[291] Mustafi
[289] Llorente
[284] IÑIGO MARTÍNEZ— Endika Santamaria (@endika_santa) 6 kwietnia 2016
Powód drugi: Geronimo Rulli
Powoli dobiega końca drugie wypożyczenie argentyńskiego bramkarza z urugwajskiego klubu-słupa Deportivo Maldonado. Latem zarząd Realu Sociedad musiał się nieźle nagimnastykować, żeby przekonać fundusz posiadający prawa do jego karty, aby ten siłą nie próbował umieścić go w Valencii. Wydatnie pomagał im w tym sam Rulli. Był już po słowie z La Realem, świetnie czuł się w drużynie, zakochał się w mieście. – Słowo znaczy więcej niż każdy papier – deklarował. I dotrzymał go, został na drugi rok.
Odpowiedzi na pytania o jego przyszłość można doszukiwać się już w części mówiącej o Iñigo Martínezie. Szanse na przedłużenie jego kariery w klubie z prowincji Gipuzkoa znacznie wzrosną, jeśli na Estadio Anoeta uda zatrzymać się filar defensywy.
Sam Rulli kilka miesięcy temu mówił, że nie interesuje go kolejne wypożyczenie. W maju skończy 24 lata, jest już dość doświadczonym bramkarzem i potrzebuje stabilizacji. Czasu jest coraz mniej, a interes bramkarza posiada równie wysoki priorytet jak Iñigo.
Powód trzeci: Panamskie papiery
Tydzień temu zupełnie nie spodziewano się obecności klubu w tej aferze. Cały poprzedzający spotkanie z Barceloną tydzień sprawa ta jest na świeczniku i przyćmiła negocjacje dotyczące przyszłości wyżej wspomnianych zawodników.
Informacje ujawnione przez El Confidencial dotyczyły używania przez Real Sociedad zewnętrznych firm, które transferowały pieniądze na konta założone w rajach podatkowych do płacenia pensji piłkarzom pochodzącym spoza Hiszpanii. Zarzuty tyczą się lat 2000 – 2008, a wśród piłkarzy rzekomo mających otrzymywać wynagrodzenie w nietypowy sposób znajdują się m.in. Darko Kovacević, Nihat Kahveci czy Walerij Karpin.
Przykład Kovacevicia, który według kontraktu zarabiał 1500 euro miesięcznie, a za cały rok gry otrzymał od klubu ponad milion wypłacony w europejskiej walucie pokazuje, jak dużych sum dotyczy cała sprawa.
La Real wydał w tej sprawie oświadczenie. Zarzeka się w nim, iż wszystkie sporne kwestie dotyczące podatkowych zaległości zostały rozwiązane w 2009 roku po przeprowadzonym audycie wewnętrznym. Jako dowód do noty zostało dołączone pismo z Haciendy, które potwierdza ich wersję.
Prezydent Aperribay w wywiadzie dla Onda Vasco nie ukrywał brudnej przeszłości. – Klub robił bardzo złe rzeczy i dziś za nie płaci. – Z jego słów wynika, że ugoda dotycząca kary za kreatywną księgowość wyniosła dziewięć milionów euro.
Powód czwarty: Imanol Agirretxe
Na początku kwietnia minęły trzy miesiące od momentu, w którym wskutek starcia z Keylorem Navasem nabawił się urazu lewej kostki. Leczenie stanęło w martwym punkcie. Choć Lewandetxe od jakiegoś czasu trenuje indywidualnie, to wciąż dokucza mu ból, który nie pozwala mu wrócić do gry.
Wyjątek stanowiło wejście na kwadrans, potencjalnie bardzo niebezpieczne, w meczu przeciwko Máladze. Uratował wtedy punkt dla podopiecznych Sacristána, ale przede wszystkim nie wyrządził sobie większej krzywdy. Szanse na EURO 2016 już dawno przepadły, na sezon życia również. Obecnie Imanol konsultuje się z wieloma specjalistami szukając rozwiązania problemu. I, co sporo mówi o formie kolegów, wciąż pozostaje najlepszym strzelcem zespołu z 13 bramkami na koncie.
Powód piąty: Eusebio Sacristán
Były zawodnik Barcelony i ex-trener drużyny B świetnie wpasował się w krajobraz klubu znad Zatoki Biskajskiej. Jest równie nieprzewidywalny w swoich decyzjach personalnych, jak fantastyczny.
Wypożyczony z FC Porto Diego Reyes nie miał łatwego życia u Eusebio od momentu objęcia przez niego funkcji pierwszego trenera. Nie łapał się do składu, a jeżeli dostawał szansę, to zawodził. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie, w którym następca Davida Moyesa postanowił obsadzić nim pozycję defensywnego pomocnika. Jako pivot zadebiutował w starciu przeciwko Espanyolowi i zakończył to spotkanie z golem, a także niezliczoną ilością pochwał za pewną grę z piłką przy nodze oraz łatanie dziur w obronie.
To tylko przykład, ale dużą część jego przedmeczowych wyborów jest w stanie się wybronić, to zarządzanie spotkaniem pozostawia już trochę do życzenia. Szereg nietrafionych zmian, opieszałość w korektach taktycznych to główne zarzuty.
Sinusoidalność La Realu trwa w najlepsze również dzięki niemu. Idąc na stadion kibice nie mają zielonego pojęcia, co i kogo tym razem zobaczą. Eusebio w swojej nieprzewidywalności znajduje się na przeciwnym biegunie do Philippe’a Montaniera – trenera, który w sezonie 2012/13 wprowadził Real Sociedad do eliminacji Ligi Mistrzów. Francuz zaskakiwał przeciwników, a Hiszpan na razie zaskakuje głównie własnych piłkarzy i kibiców.
Oderwać się od problemów
Kolejne ligowe spotkania to dla fanów Txuri Urdin zamiana problemów papierowych na sportowe. Trudno o entuzjazm i mobilizację. Na Estadio Anoeta nie przychodzi już tyle ludzi ile w zeszłych sezonach, trudno spodziewać się kompletu nawet w meczu przeciwko Blaugranie. Ludzie są zmęczeni.
Jedyną pociechą w tym wszystkim zdaje się być pozytywne nastawienie piłkarzy. Xabi Prieto przypomina, że zwyciężenie Dumy Katalonii wiąże się z wyjątkowym uczuciem, Asier Illarramendi głośno mówi, iż celem jest komplet punktów. Szatnia wspólnie się nakręca i sprawia wrażenie odciętej od problemów innych niż sportowe. Ich weryfikacją będzie spotkanie z Barceloną, rozjuszoną porażką w Klasyku.