La Otra Liga: Kosztowne pomyłki Sevilli?

Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.

Gołym okiem widać, iż Sevilla radzi sobie gorzej niż w poprzednim sezonie pod wodzą Jorge Sampaolego. Jednym z problemów jest siła ognia Andaluzyjczyków. Ich 11 zdobytych bramek po 10 kolejkach to najgorszy wynik spośród zespołów TOP 6 Primera División i tylko siedem drużyn w całej lidze spisuje się gorzej pod bramką przecwinika.

Porównanie do bezpośrednich sąsiadów w tabeli nie wygląda różowo. Villarreal, jest lepszy o pięć goli, a Atlético o cztery i to przy zbliżonej liczbie strzałów każdej z wymienionych drużyn i Los Nervionenses, średnio 11-12 na spotkanie. Okazje zatem są, lecz pojawiają się trudności z ich wykorzystaniem. Wissama Ben Yeddera można rozgrzeszyć. Choć w lidze jego dorobek wynosi tylko dwa gole, to w całej dotychczasowej kampanii ma już osiem zdobytych bramek w 13 występach, głównie w eliminacjach i fazie grupowej Ligi Mistrzów. Jedno symboliczne trafienie należy do Nolito, który nie może odzyskać regularności jaką prezentował w Celcie. Jest i, oczywiście, Luis Muriel z trzema golami w sezonie (dwa w La Liga i jeden w Copa del Rey) i to jemu poświęcimy znacznie więcej uwagi.

20 milionowa wpadka?

Sevilla zaszalała podczas letniego okienka przebijając w końcu transfer Álvaro Negredo utrzymującego się od kilku lat jako najdroższy zakup klubu w historii. Wychowanek Rayo miał kosztować Sevillistas łącznie 18 mln euro, wliczając w to przelewy na konto Realu Madryt po wytransferowaniu El Animala do Manchesteru City. Dziś rekord należy do Luis Muriela wykupionego z Sampdorii za 20 mln i 20% od przyszłej sprzedaży. Oba te przypadki dzieli jednak bardzo wiele. O ile względem wydatku na Negregola poważnych (jak na Sevillę w 2009 roku) pieniędzy niewielu sympatyków mogło mieć obawy, tak względem Kolumbijczyka od momentu potwierdzenia przenosin wątpliwości tylko narastają.

https://youtube.com/watch?v=GKFeog0OTIU%3Ffeature%3Doembed%26wmode%3Dopaque

Czym charakteryzuje się Muriel? Nie można odmówić mu zalet ani talentu. Jest szybki, potrafi odkleić się od linii obrony, utrzymać się przy piłce. Posiada pewną łatwość w dochodzeniu do sytuacji podbramkowych. Niestety pojawia się u niego blokada, gdy stanie w oko w oko z bramkarzem. Ma tendencję do podpalania się, więc dużo dogodnych okazji trzeba spisać na straty. W przeszłości miał problemy ze swoim nieprofesjonalnym podejściem do zawodu. Dieta oparta na makaronie z pesto nie pomagała utrzymać mu odpowiedniej wagi, do tego tytanem pracy też nigdy nie był. Słowem, dbałość o zdrowie i dyspozycję jaką prezentuje Grzegorz Krychowiak jest mu zupełnie obca. Urazy jeszcze pogarszały sprawę, gdyż eliminowały Kolumbijczyka z udziału w treningach, gdzie mógł spalać niepotrzebne kalorie. I tak ze szczupłego Muriela z sezonu 2012/13, autora 13 trafień (pomimo tego, że kontuzja wykluczyła go na 13 kolejek), którym zachwycali się sympatycy Udine porównując do legendarnego Ronaldo, zaledwie po roku stał się pośmiewiskiem. Wciąż nazywano go „Nowym Ronaldo”, lecz nie chodziło już o styl poruszania się czy niektóre zagrania, tylko o krągłą sylwetkę jaką przybrał Brazylijczyk wraz z postępem kariery. Oczywiście Luis zdołał się jeszcze pozbierać, wrócić do formy po zmianie otoczenia i zaliczyć 13 goli i 9 asyst w Serie A i Coppa Italia. To przekonało Sevillistas, żeby dać mu szansę.

Muriel ma jednak jeszcze jedną poważną wadę – trudności z radzeniem sobie z presją. Nie potrafił pozbierać się w Udinese, gdzie znalazł się pod nieustającym ostrzałem prasy i kibiców. Dopiero po przeprowadzce do Genui stopniowo zaczął odżywać. To typ piłkarza, który potrafi płynąć mając wiatr w żaglach, ale gdy przestaje wiać i on gaśnie w oczach. Kwota za jaką został sprowadzony z pewnością nie daje mu komfortu, a to nie pomaga mu w rozwinięciu skrzydeł na Ramón Sánchez-Pizjuán. Zwłaszcza że po występach często jest krytykowany przez sympatyków i dziennikarzy za niską skuteczność. W klubie są tego świadomi, dlatego za wszelką cenę próbują odciążyć Luisa.

[Muriel] kosztował nas 20 milionów euro i to nieuniknione, że ludzie będą zwracać na to uwagę. Chcemy odciąć go od tego ciężaru. Dobrze to znosi, choć jest świadomy, że presja istnieje. Ludzie uważają, że jeśli kosztował 20 milionów euro to powinien strzelić 25 goli. Jesteśmy przekonani, że Luis jeszcze się rozwinie. Jestem pewien, iż z biegiem czasu jakość jego występów wzrośnie – wyjaśniał pod koniec października dyrektor sportowy Sevilli Óscar Arias.

Nie można odmówić dyrektorowi sportowemu Sevilli racji, chociażby w tym, iż kibice powinni wykazać się większą dozą cierpliwości. Niemniej w mojej ocenie mija się z sednem sprawy. Sceptycyzm fanów bierze się stąd, iż wcześniejsze osiągnięcia Muriela i bagaż problemów nie uzasadniają tak dużego wydatku. Kibice oczekiwali, że klub sprowadzi goleadora, egzekutora z prawdziwego zdarzenia, który wyniesie atak Los Nervionenses na nowy poziom. Tak jak zrobił to Negredo, gdy w jednej z kampanii ustrzelił 31 goli, a po nim chociażby Carlos Bacca. El Animal przychodził jako 24-latek z dorobkiem 19 trafień dla Almerii we wcześniejszej kampanii, przy których 13 Luisa wygląda blado. Wcale nie oczekuję, że Kolumbijczyk zacznie nagle zdobywać bramkę za bramką, aż do 25. Nie oczekuję tego, ponieważ nic w dotychczasowej jego karierze nie przekonuje mnie, iż jest w stanie taki wynik osiągnąć. Sympatycy klubu nie mają po prostu podstaw, by obdarzyć Kolumbijczyka równie wielkim zaufaniem co dyrektor sportowy i trener. Owszem Muriel z upływem miesięcy, po zgraniu z kolegami z zespołu, powinien spisywać się lepiej, lecz jest to inny typ napastnika i wciąż będzie mu bardzo daleko do rekordów strzeleckich Álvaro. Poza tym nie wiadomo czy i ewentualnie jak długo potrwają okresy dobrej dyspozycji Kolumbijczyka. Jak na fundament ofensywy jest zbyt niestabilny. Czy Muriel wytrzyma obciążenie, czy znowu się zapuści? Obok nazwiska Luisa pojawiają się zbyt dużo znaków zapytania, a przy tak poważnej inwestycji powinno być ich zdecydowanie mniej.

Pomocnik czy napastnik?

Pod koniec sierpnia z ust Óscara Ariasa można było usłyszeć, iż klub wciąż pracuje na dwoma możliwymi wzmocnieniami: (cofniętym) napastnikiem i/lub pomocnikiem. Aczkolwiek miejsca w kadrze było już tylko na jednego zawodnika, co niekoniecznie musiało być problemem przed końcem okienka, lecz warto to odnotować. Kandydatem na pierwszą pozycję był m.in. Stevan Jovetić, choć Inter odmawiał obniżenia oczekiwanej kwoty 14 milionów euro za Czarnogórca. Dla Sevilli było to zdecydowanie za dużo. Dodając bowiem do tej kwoty trzyletni kontrakt dla piłkarza, koszt jego sprowadzenia mógłby przekroczyć 25 mln euro. Pamiętajmy, że nie jest to zawodnik, który mógłby gwarantować zwrot takiego nakładu. Późniejsza sprzedaż Joveticia z zyskiem była mało prawdopodobna, a do tego już niejednokrotnie w karierze miał on problemy z poważnymi kontuzjami. Występy Czarnogórca w barwach Monaco – jeden gol na pięć meczów – jak na tę chwilę potwierdza słuszność decyzji Andaluzyjczyków.

📣 FICHAJE| Johannes Geis, noveno refuerzo del #SevillaFC 17/18

➡️ https://t.co/ikXUysqMLj #BienvenidoGeis pic.twitter.com/nJC66MEzDG

— Sevilla Fútbol Club (@SevillaFC) September 1, 2017

Odnośnie wzmocnienia środka pola za cel obrano sobie sprowadzenie zaledwie 19-letniego Sandera Berge z Genku. Niestety przedstawiciele belgijskiego klubu podobno odrzucili propozycję Hiszpanów na 10 milionów euro za utalentowanego Norwega. Dlatego w ostatnim dniu mercado na Ramón Sánchez-Pizjuán zawitał Johannes Geis. Wypożyczenie Niemca kosztowało dwa miliony euro i Sevilla może również pozyskać go z Schalke na stałe za dopłatą kolejnych siedmiu. Wciąż jednak nie wiadomo dlaczego Geis znalazł się w stolicy Andaluzji. Druga linia w Sevilli jest mocno obleganą formacją. Na trzy miejsca w wyjściowym składzie, w najczęściej stosowanym ustawieniu 4-3-3, jest sześciu zawodników oprócz Niemca. Do tego w kryzysowych sytuacjach mogą tam zagrać Pablo Sarabia, Walter Montoya bądź Borja Lasso. Efekt? Johannes zaliczył zaledwie trzyminutowy występ w La Liga oraz pełne 90 minut w meczu Copa del Rey z trzecioligową Cartageną i to w roli stopera. Umożliwiły mu to kontuzje dwóch z czterech dostępnych w kadrze środkowych obrońców. Nawet przy Berizzo, wielkim miłośniku rotacji, dostaje jedynie ochłapy.

Przydatność Niemca dla drużyny jest marginalna, natomiast kolejna alternatywa w ofensywie mogłaby być kluczowa dla realizacji ambicji klubu. Obecnie wszystko wskazuje na to, że w Sevilli zawiódł element planowania. Choć dzięki postawie innych zawodników wyniki drużyny nie są aż tak złe, mimo gładkich porażek z Atleti i Valencią, to wskazane pomyłki wciąż mogą być niezwykle kosztowne. Sevillistas dopiero teraz zmierzą się z Barceloną, a w tej rundzie wciąż przed nimi są pojedynki z Realem Madryt i Villarrealem. Jeśli do końca roku sytuacja się nie zmieni konieczne będą korekty kadry w zimowym okienku, aby drużyna mogła jeszcze włączyć się do walki o udział w Lidze Mistrzów. O ile nie będzie na to za późno.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.